Wizjer Manda`Yaim #20
 
Okiem Manda`Yaim
Korzystając z rocznicy, w tym miesiącu nasi członkowie wypowiadają się w temacie znanej i hmm… lubianej? No właśnie! Tematem na dzisiaj jest podejście do Straży Śmierci.



Okiem Arneuna:
— Masz wszystko naszykowane, Skarr?
— Dokładnie tak jak sugerował Nix, twój chłopak zajął się detonacją.
— Mógłbyś go w końcu zacząć nazywać po imieniu.
— Mógłbym, ale nieważne ile zrobi – dopóki nie ma swojego `gamu, będzie…
— Ehh… znam twoje podejście. Ile razy musi uratować ci shebs żebyś zaczął go doceniać?
— Musi mieć zbroję.
Wiedziałem gdzie zmierza ta konwersacja, więc po prostu wyszedłem. Mogłem spokojnie wrócić za parę minut nie przejmując się kierunkiem rozmowy, plan wydarzeń i tak znałem, a było parę rzeczy, którym przydałaby się moja uwaga w tamtym momencie. Co prawda mogłem to zrobić później, ale chwila rzucenia okiem jak nowe ogniwa zamontowane w blasterze przewodzą energię była jak najbardziej wskazana. Dodatkowo wypadało zobaczyć jak chodziły niedawno naprawione silniki „Tancerki”.
Zadanie było proste — jedna z grup, za śledzenie ruchów których regularnie płaciliśmy, postanowiła terroryzować niewielką społeczność. W ich języku nazywało się to „zbieraniem sił” — dla nas to było proste piractwo. Dwie rzeczy sprawiły, że postanowiliśmy zainicjować wystawienie nagrody: po pierwsze to byli, albo powinni być Mandalorianie, a po drugie zachowywali się w sposób sprawiający, że każdy z nas chciał zobaczyć czy ich hełmy nadają się na przenośne toalety. Cały proces nie był skomplikowany, to znaczy: kontaktowaliśmy się z naszymi znajomymi, oni z kolei informowali bezpośrednio zainteresowanych o dwóch ważnych rzeczach. Po pierwsze, istnieje grupa najemników dających zniżkę na eliminację właśnie męczących ich grupy, a po drugie, płatność może zaczekać dłuższą chwilę. Nikt nie dowiaduje się niepotrzebnych szczegółów, my dostajemy trochę pieniędzy, a oni giną. Bardzo proste.

Kiedy wróciłem do sali, Innada i Skarr kończyli swoją niewielką kłótnię, chociaż wyglądało jakby w międzyczasie nastąpił jednak jakiś moment omawiania planu.

— A właściwie, czemu celujemy akurat w Straż Śmierci?
To pytanie lekko zaskoczyło oboje.
— Trzy powody: po pierwsze wyeliminowanie ich to przysługa dla galaktyki, po drugie chcemy zdobyć trochę beskaru, choćby na twoją zbroję, a po trzecie jak by nie patrzeć, to jednak Mando, wypadałoby dać im jakieś wyzwanie przed śmiercią. Ich celem rzekomo jest podbicie galaktyki, a jeszcze nie widziałem, żeby chciało im się trenować jakąkolwiek armię. Dołączają do nich na własną rękę ci, którzy chcą poczuć się silni. Efektem jest to, że jeszcze nie słyszałem o oddziale, który byłby wart choćby połowę Mandalorianina na polu bitwy, bo nawet nie usiłują wzmacniać swoich umiejętności. Ostatnio jak miałem z nimi do czynienia na poważnie, to strzelali do robotów dla zabawy na zniszczonym transporcie jawów, podobno od Wojen Klonów całkiem to lubią. Byli tak tym zajęci, że nawet nie wystawili straży, a jak się zorientowali, że ktoś strzela do nich, połowa była martwa.

I Skarr miał rację. Co prawda strzelali względnie celnie, co prawda stanowili poziom o wiele wyższy niż przeciętny pirat, ale dla naszej trójki ich dwudziestka nie stanowiła większego wyzwania. Nie mówiąc o tym, że piątka padła od początkowej eksplozji, a reszta wzbiła się pionowo w powietrze żeby zobaczyć co się dzieje. Byli tam tak łatwym celem, że trójka przeżyła ten manewr, bo nie spodziewaliśmy się, że zrobią coś tak głupiego i zdążyli się schować zanim wystrzelaliśmy wszystkich. Podzieliliśmy się po jednym, wśród zestawu był dowódca, który chyba próbował wydawać jakieś komendy pomiędzy nic nie wnoszącymi „kto to jest?”. Wiedzieliśmy to, bo złapanie ich częstotliwości komunikacyjnej było beznadziejnie proste, oczywiście była tak odsłonięta, że potem przez jakiś czas upewnialiśmy się co jej prawdziwości, bo nawet Nix, który technologią interesuje się na tyle, na ile pozwala mu ona osiągnąć ładniejszy i większy wybuch, jest w stanie lepiej postawić sieć komunikacyjną.
Skarr swojego pociął wibroostrzem, bo tamten upierał się na otwartym kanale na „uczciwy pojedynek”. Dowódcą zajęła się Innada, co w praktyce oznaczało, że dostawał strzały po kolei w coraz bardziej bolesne miejsca. O dziwo tym razem zrobiła to z niewielkiej odległości i pistoletami, zwykle działo się tak kiedy ktoś zaszedł jej dosyć mocno za skórę. Ja ze swoim nie bawiłem się przesadnie w konwenanse. Ostatecznie on miał na sobie pełen `gam. Uniknął paru pierwszych strzałów, ale bardzo szybko uszkodziłem mu wszystko z czego mógłby strzelać. Trzeba oddać mu sprawiedliwość, że przez ten czas całkiem sensownie korzystał ze swojego plecaka, ale kiedy postanowił znacznie zmniejszyć odległość, wykazał się ogromna zręcznością nadziewając prosto na mój wibronóż.


Okiem Behota:
To zdarzyło się kiedy byłem młodym chłopakiem. Mieszkałem na farmie rodziców i jeszcze nie zarabiałem, przynajmniej nie oficjalnie. Pewnego słonecznego poranka wróciłem z zakupów w stolicy. Rzuciwszy mniejszą z toreb na podłogę w kuchni – większą zostawiłem bliżej hangaru – wszedłem do karyai. Zobaczyłem tam buira, siedzącego na szerokiej kanapie i jak zwykle czytającego coś na datapadzie. Zapamiętywał coś, robił notatki. Cieszyłem się na ten widok. Wiedziałem, że dzięki temu na starość niegroźne będą mu dolegliwości związane z pamięcią, będące niestety częstym utrapieniem przedstawicieli gatunku ludzkiego.
– Cześć, buir.
Spojrzał na mnie.
– Su`cuy, At`ika, jak tam zakupy?
Usiadłem obok niego, podsuwając mu pod nos miskę z orzeszkami.
– Nie było jedynie… ogniw typu C i zabrakło jednej baterii, ale resztę załatwiłem.
Uśmiechnął się, chrupiąc głośno.
– O owocach dla matki pamiętałeś?
– Oczywiście, że tak. – Odwzajemniłem uśmiech. – Leżą w torbie w kuchni.
– A korków nie było?
– Tato…
Zachichotał i wrócił do czytania. Ja tymczasem, jedząc orzeszki, próbowałem sobie przypomnieć grafik na dzisiejszy dzień i godziny treningów. Nagle coś przyszło mi do głowy.
– Tato. – Znów spojrzał na mnie, odwracając wzrok od ekranu. – Coś zdarzyło się dzisiaj rano w Keldabe. Koło świtu, myślę że przed wpół do szóstej.
Spoważniał nieco, jakby lekko się zaniepokoił.
– Coś poważnego? Imperialni?
– Można tak powiedzieć. Była strzelanina, na obrzeżach miasta, tam, gdzie mało kto przebywa o tej porze.
Agat wyglądał na zaintrygowanego. Nie przypominałem sobie, bym kiedykolwiek widział go zaniepokojonym, więc nie byłem pewien, czy nie dostrzegam także tej emocji. Odłożył datapad i gestem nakazał kontynuować.
– No więc… Kiedy dotarłem do sklepów i zacząłem zakupy, zobaczyłem patrol imperialny jadący gdzieś szybko w śmigaczu patrolowym. Myślę sobie: "Ktoś zalazł za skórę imperialcom, albo co". Trafiłem w dziesiątkę, bo jeden z przechodniów powiedział mi, że była strzelanina z oddziałem szturmowców. Pomyślałem to samo, co pewnie ty teraz – że się zaczęło. Ale nie, spokojnie. To była samotna akcja. Potem z ciekawości przeszedłem się bliżej, zerknąłem na tamto miejsce. Koleś podobno w pojedynkę załatwił kilkuosobowy oddział i AT-ST. Widziałem wrak na własne oczy.
Buir zachowywał kamienny wyraz twarzy. Miał taki tylko wtedy, gdy był zamyślony.
– Wypytywałeś później w Oyu`baat, prawda? – zapytał. – To dlatego jesteś tak późno.
Zawahałem się, ale kiwnąłem głową.
– Dobrze – pochwalił mnie. – Pamiętaj, czego cię uczyłem o informacji.
Przytaknąłem i kontynuowałem opowieść.
– No więc w Oyu`baat spotkałem Gor`tę, który powiedział, że ponoć tamten verd zrobił sobie ostatni bastion. Zginął na miejscu, zabierając ze sobą paru białasów. Ale nie to jest najciekawsze… – Zrobiłem dramatyczną pauzę. – Miał osobisty zatarg z Imperium. W knajpie powiedzieli, że wczoraj wieczorem ktoś wdarł się do garnizonu i zabił pięciu ze Straży…
W tym momencie buir jakby się zmienił. Wzrok mu się wyostrzył, a on sam wstał szybko z kanapy i podszedł do stołu, opierając się o niego rękami.
– Mówią, buir, że to właśnie…
– Shabla osik! – zaklął cicho ojciec. Rzadko widziałem go tak wzburzonego. – A ja myślałem, że ta osik`la wojna już dawno się skończyła… Co oni znowu chcą… "Osobiste zatargi", wojenki, to wszystko bez sensu! – Cały czas mówił cicho i jakby tylko do siebie. Naraz jednak ochłonął, odwrócił się i spojrzał na mnie, siadając na stole.
– Nie cieszysz się, buir? – zapytałem nieśmiało. – Przecież…
– Osik, Atin, niby z czego? – Wydawało mi się, że w jego głosie usłyszałem cień rezygnacji. – Że bracia zabijają się wzajemnie z powodu zatargu sprzed trzydziestu lat? Ta wojna nigdy nie miała sensu, synu. Owszem, Vizslę należało powstrzymać, ale w walce między braćmi nie ma chwały! Zabijając sąsiada, bo ma inny pogląd na przyszłość ojczyzny, nie zostaniesz wielkim wojownikiem. Co najwyżej zwykłym obrońcą wartości, pachołkiem przypadku, kapryśnego losu. Poza tym, mówiłem ci to już chyba kiedyś… – Nalał sobie wody z dzbanka stojącego na blacie i zaczął powoli sączyć.
– Tak – przyznałem. – Przepraszam, buir…
Już był spokojny. Uśmiechnął się do mnie.
– No, następnym razem zapamiętuj, co mówi ci staruszek, co? No dobra, to wiesz coś więcej o tym wojowniku? Chłopaki z Oyu`baat mówili coś jeszcze?
– Chyba nie – odparłem. – Chyba że… Nie wiem, czy to się wiąże, ale w międzyczasie omawiana była inna nowość. Ktoś widział w mieście tego poszukiwanego, twojego byłego znajomego i jego kumpla. Skiratę i…
Urwałem, widząc, że ojciec właśnie połączył fakty. Oczy rozbłysły mu zrozumieniem i ruszył w kierunku pokoi.
– Coś się stało, buir? Masz jakiś interes do Skiraty?
– Niech cię już o to głowa nie boli, Atin – odpowiedział, znikając w sypialni. Mama o tej porze jeszcze spała. Po paru minutach wyszedł, w gamie, dopinając karwasze. Wyminął mnie i ruszył ku wyjściu, mówiąc, że bierze śmigacz.
– Ale co się stało? – zawołałem. – Buir?
Nie zwracał jednak już na mnie uwagi. Wskoczył do kabiny, zamykając za sobą drzwi. Okna pozostawiłem wcześniej otwarte, więc zdążyłem jeszcze usłyszeć, jak coś szepcze do siebie pod nosem.
Nie zdołałem jednak nic z tego zrozumieć.

Jeśli zaś chodzi o słowa buira wtedy… Długo jeszcze nie było mi dane pojąć ich pełnego znaczenia. Straż Śmierci nie zasługiwała na śmierć z samego względu posiadania pewnych utopijnych i bezsensownych przekonań. Trzeba było ją powstrzymać, ale nie bezrefleksyjnie mordować. Potępić, ale nie upokarzać. Bratobójcze konflikty nigdy nie kończą się dobrze i nie mają w sobie krzty chwały. To tym bardziej pokazuje, jak skrupulatnie powinniśmy wybierać wojny, w których chcemy wziąć udział. I jak bardzo musimy być gotowi na przyjęcie wszystkiego, co na nas sprowadzą.


Okiem Merela:
Z początku sądziłem, że Straż Śmierci to zwykłe ugrupowanie bandytów i uzurpatorów z Concord Dawn. Jednak kiedy bardziej ich poznałem zacząłem czuć z nimi coraz większą więź. To oni zaczęli mi pasować na prawdziwych Mandalorian. Aktualnie nie widzę innej możliwości jak bratać się z wojownikami DW.


Okiem Sh`ehn:
"Mowy nie ma, żebym przyjęła tę robotę!" — podniesiony ton głosu Machii zdradzał irytację. Miała dość tej dyskusji; dość tłumaczenia czemu nie chce zgodzić się na to nowe zlecenie. Opróżnić tajny bunkier z czasów wojny domowej i przewieźć jego zawartość na miejsce wskazane przez zleceniodawcę — nic prostszego. Rzecz w tym, że w całą sprawę zamieszana była Straż Śmierci — a zleceniodawcy określali się mianem "Sług sekretnego Mandalora". Pomijając już, jak idiotycznie to brzmiało, Machia nie mogła oprzeć się wrażeniu, że umykał im drobny fakt — Mandalorianie od lat nie mieli żadnego Sekretnego Mandalora. "Chodzi Ci o ich poglądy, prawda?!" — wyrzucił jej Ori`vod. "To tylko parę skrzynek — ale nie, Ty musisz być uparta jak Bantha i odrzucić takie dobre zlecenie!"
Machia wzięła głęboki wdech i spróbowała wyjaśnić swoje powody jescze raz — ostatni raz. "Tak, wiem, że to tylko kilka skrzynek, łatwa robota. I nie, nie obchodzą mnie ich poglądy polityczne czy metody działania. Po prostu nie chcę mieć z nimi nic wspólnego. Straż Śmierci — jaka by nie była — skończyła się dwie dekady temu — i nie podoba mi się, że jakaś banda di'kute nie potrafi zostawić przeszłości w spokoju. Visla i jego ludzie mieli swoje powody by chwycić za blastery — nieważne, słuszne, czy nie — ale powody te zniknęły dawno temu. Ich dziedzictwem powinna być pamięć, a nie grupki narwanych, żyjących złudzeniami dzieciaków, co to ledwie dorośli do własnych zbroi. Nie przyjmę tej pracy, a jeśli Ty chcesz się w to bawić, poszukaj sobie innego statku."




Temat na forum.

 
· Arneun dnia 24 listopada 2019 19:57:39 · Drukuj
Recenzje The Mandalorian
 
Strona & Społeczność

Bounty hunting is a complicated profession.
Tajemniczy Klient, The Mandalorian: Chapter One


Tydzień temu na świecie miał premierę pierwszy odcinek długo wyczekiwanego serialu aktorskiego The Mandalorian; a już dziś zapraszamy was do przeczytania pierwszych recenzji napisanych przez naszych członków!



Wątek na forum

Wątek na forum ze spoilerami
 
· dnia 17 listopada 2019 10:47:28· 0 komentarzy · 6416 czytań · Drukuj
Raport z działalności - Październik 2019
 
Strona & SpołecznośćBossk: Przeklęty Fett! Myśli, że jest cwany!
Zuckuss: On naprawdę jest bardzo cwany. Dlatego jest najlepszy.

- Bossk i Zuckuss rozmawiający o Bobie, Cienie Imperium



Po krótkiej przerwie wracamy z kolejnym raportem!

W naszej Galerii pojawiło się kilka nowych prac. Autorami rysunków są Ratbor i Dhadral. Nowości obejrzeć możecie tutaj.

Oprócz tego w dziale z fanfikami opublikowane zostało kolejne opowiadanie autorstwa Behota - Drużyna Delta: Rozpoznanie na Devaronie.

Behot napisał też recenzję komiksu Darth Vader and the Cry of Shadows.

Do tego w dziale M`Y w akcji pojawiła się kolejna relacja. Tym razem dzielimy się swoimi wrażeniami ze Skierconu.

Jak każdej jesieni, w Innych Dziełach pojawiły się zdjęcia mando-dyni.

Nie można też zapomnieć o nowym Wizjerze M`Y. W ostatniej odsłonie nasi członkowie wypowiadali się o ciężkim sprzęcie.

Minione miesiące był też ważne dla wszystkich śledzących losy Mando`ade w nowym kanonie - w internecie pojawiły się pierwszy i drugi trailer serialu The Mandalorian.

Poza tym, 29.10.2019 obchodziliśmy 12. rocznicę utworzenia Manda`Yaim. Dziękujemy wszystkim, którzy byli z nami w ciągu tych lat. W przyszłości mamy nadzieję dalej działać ku chwale Mandalorian i naszej społeczności. Oya Manda!



Wojownik musi być skoncentrowany i gotów na wszystko. Nic nie może mu przeszkodzić w wypełnieniu misji. To musi być tak, jakby walka nigdy sie nie odbyła. Przygotuj atak w myślach. Każdy element, aż do końca.

- Jango pouczający młodego Bobę, Ścieżka Wojownika




Temat na forum.
 
· dnia 02 listopada 2019 19:44:23 · Drukuj
Drugi trailer "The Mandalorian"
 
Wieści ze ŚwiataWczoraj wieczorem pojawił się kolejny trailer serialu "The Mandalorian". Przypomnijmy, że zadebiutuje 12 listopada na Disney+

Zapraszamy do obejrzenia:




Temat na forum.

 
· Urthona dnia 29 października 2019 07:27:43 · Drukuj
Wizjer Manda`Yaim #19
 
Okiem Manda`Yaim


Większa siła rażenia, ale i większe gabaryty – w tym miesiącu nasi vode znów popisali się lekkim piórem, tym razem mierząc się z tematem "cięższego sprzętu".


Okiem Arneuna:
– Patrzcie co znalazłem! – Skarr schodził z rampy swojego statku z podejrzanie radosną miną prowadząc przed sobą wypakowane sanie repulsorowe.
– Ile razy mam ci powtarzać… Jeżeli zabiłeś właściciela to nie liczy się jako znalezienie. – Innada wydawała się lekko zdegustowana formą wypowiedzi, ale zaciekawiona zawartością skrzyń.
– Znalazłem. Właściciel dalej żyje. – Skarr spojrzał na komunikator – Marynarkę Imperialną trudno ubić.
– To kradniemy teraz od Imperium? – Spojrzałem na niego zaskoczony. – Przecież z ich broni ledwo da się celować.
– Dorwałem transport z czymś do przetestowania. Oznaczenia mają F-Web i chyba są z BlastTech Industries.
– Dużo tego masz?
– Piętnaście działek. Zasilane gazem tibanna – to całkiem miło jak ludzie trzymają się standardów.

– Wszystko ładnie, ale co nam daje broń przeciwpiechotna? Wybierasz się na bitwę?
– Ehh… to całkiem proste, wystarczy parę drobnych modyfikacji I będą pasować do mojego statku.
A właśnie – jak składałeś te droidy to zostało ci jakieś centralne procesory?
– Mam jeszcze parę, czemu się pytasz? – Pytanie, które zadałem, służyło właściwie tylko upewnieniu się gdzie Skarr zmierza myślami. Zastanawiałem się już czy potrzebuje wszystkich piętnastu. – Moment… chcesz je podpiąć do statku, spiąć z programami celującymi… I co dalej? Porządnego pancerza tym nie przebijesz… jak będziesz miał szczęście osmalisz statkowi osłony. Może przeciwko myśliwcom mógłbyś coś zdziałać.
– Nie chcę z tego strzelać do myśliwców… ani do większych statków, jeśli o tym mowa. Ale parę tych cacek wystarczy, żeby osłonić każdy powrót do statku. No, chyba że będą mnie ścigać czołgi, albo maszyny kroczące.

– Chwila… – Przerwała nam Innada. – Możemy przerwać na moment zachwycanie się technologią i kombinowanie jak ją wykorzystać, żeby skupić się na jednym, ale za to bardzo ważnym aspekcie? CO CIĘ POKUSIŁO, ŻEBY NAPADAĆ NA IMPERIUM?!


Okiem Behota:
Dwa blasterowe bolty przeszyły powietrze. Jeden z nich trafił mężczyznę w ramię, obracając go o dziewięćdziesiąt stopni. Drugi rozorał mu wnętrzności na wysokości talii. Upadł martwy na podłogę. Zostaliśmy sami.
Pogratulowałem Torowi celnych strzałów i zajęliśmy się rutynowym przeszukaniem reszty pomieszczeń. Jak podejrzewałem – nikogo. Tymczasowa baza grupy handlarzy obsadzona była jedynie sześcioma ludźmi. Już zaczynałem się zastanawiać dlaczego, kiedy Tor krzyknął coś z sąsiedniego pokoju.
– Atin! – powtórzył. – Zdaje się, że wkroczyliśmy za wcześnie.
Ruszyłem za jego głosem, wchodząc do dosyć obszernego magazynu. Był nawet schludnie utrzymany, może z powodu krótkiego czasu pobytu handlarzy.
– Za wcześnie dla nich, mam na myśli. Trafiliśmy w punkt.
Przyjrzałem się uważniej. Na żadnym ze sprzętów nie zdążył nawet zgromadzić się kurz. Wydawało się to potwierdzać posiadane przez nas informacje, jakoby grupa była tutaj od niedawna. Ale to rodzaj sprzętów zaciekawił mnie najbardziej.
Stały tam trzy standardowe wojskowe E-Weby, dwa inne lekkie karabiny blasterowe i dwa nielegalne niemal we wszystkich systemach Imperium ciężkie dezintegratory. Oprócz tego dwa zwyczajne imperialne droidy bojowe, wyłączone, stojące cicho w rogu pomieszczenia. Na ich ramionach widać było rysy powstałe podczas ścierania warstwy farby z godłem Imperium.
– Shab... – mruknął Tor. – Wziąłbym sobie jedno takie... albo takie... – Zaczął krążyć po magazynie, dotykając dezintegratorów i E-Webów. Przyglądałem mu się, nie ruszając się z miejsca. Obecność tego rodzaju wyposażenia z kolei potwierdzała inną część naszych informacji, mówiącą o tym, że handlarze przygotowywali się na atak mający nastąpić za parę dni. Możliwe, że już jutro, z samego rana zamierzali rozstawić te karabiny dookoła bunkra...
– Tor, zbieramy się – rzuciłem, ruszając korytarzem.
– Atin, czekaj. – Głos mojego podopiecznego na wewnętrznym łączu wydawał się lekko zirytowany. – Nie bierzemy nic?
– Nie.
Tor dogonił mnie po kilku sekundach. Nie protestował. Po prostu spytał:
– Dlaczego?
– Po pierwsze: czas – odparłem. – Po drugie: niemal nigdy nie biorę zleceń, podczas których przydałby się taki rodzaj sprzętu, a kiedy biorę...
Zawiesiłem głos. Wspomnienia powróciły. Odpędziłem je i skręciłem w stronę innego magazynu. Odetchnąłem głęboko.
– A kiedy biorę, zdobywam go na bieżąco. Nie ma po co trzymać więcej tego cholerstwa w hangarze. Nie przydaje się.
– Naprawdę? A czas? O co ci chodzi z tym czasem?
– Tor, nie mamy czasu, bo musimy zająć się zapakowaniem naprawdę przydatnych rzeczy. – Wszedłem do celu mojej podróży – magazynu mniejszego niż poprzedni, wypełnionego prowiantem i środkami medycznymi. – To zawsze się przydaje. A teraz skończ z pytaniami i pomóż mi z wniesieniem tego na Ge'catra, zanim koledzy tych gości tutaj przylecą.


Okiem Dhadral:
Haalaar z powątpiewaniem i wyraźną konsternacją wpatrywała się w szereg pojemników i, o zgrozo, mniejszych kontenerów, które jeden po drugim wyłaniały się z wnętrza „Dumnej Konserwy”. A jej skonfundowanie wyraźnie kontrastowało z entuzjazmem jej córki. Dhadral uwijała się między pojemnikami napływającym z czeluści ładowni jej statku. Przystawała sprawdzając dołączone do skrzyń opisy, czasem skanowała zawartość wyraźnie podniecona i uradowana. Haalaar obserwowała ją jeszcze przez chwilę, później jednak podeszła by przekonać się co tak uradowało młodszą Mandaloriankę. Wojowniczka spodziewała się co prawda, iż jej latorośl powróci ze sporym ładunkiem, zapowiedziała jej w końcu nabycie cięższego sprzętu. Ale na miłość Mandy, ten największy kontener pomieściłby przecież części do mniejszego stanowiska artylerii blasterowej.
Tym większe było więc jej zdziwienie, gdy po otwarciu jednego z mniejszych pojemników, zamiast, jak się spodziewała, jakiejś sensownej amunicji, ujrzała szereg dziwnych metalowych obiektów. Kilka wyglądało jak cylindry ze spiralnymi wyżłobieniami na końcach, dwa inne kształtem przypominały może pocisk, ale zakończone były również ząbkowanymi powierzchniami o skomplikowanych kształtach. Haalaar wpatrywała się w nie przez chwilę ze wzrastającą konsternacją.
– Wspaniałe prawda? – zapytała radośnie Dhadaral, pojawiając się u jej boku – średnica 90 milimetrów – wyjaśniła, pokazując na pierwsze dwa obiekty – a te 140 mm. – wskazała trzy pozostałe
– Dhadral?
– Wzmacniana durastal tu z pokryciem z cortosis, by zwiększyć oporność na ciepło. – kontynuowała dziewczyna niemal nie robiąc przerw na zaczerpnięcie tchu
– Dhadral?
– A wiesz co jest najlepsze….
– DHADRAL?
–Tak?
– A powiesz mi właściwie co to jest? – zapytała, choć już niejasno zaczęła domyślać się odpowiedzi.
– Głowice do nowego wiertła. – odparła młodsza Mandalorianka, teraz to ona wyglądała na skonfundowaną – właśnie to jest takie fajne – zaczęła wyjaśniająco – Bo ten model wiertła jest stosunkowo uniwersalny, można do niego dopasować aż 14 różnych modeli głowic o różnym przeznaczeniu… – kontynuowała nieco mniej pewnie, jednak powątpiewające spojrzenie matki sprawiło, iż w końcu zamilkła na chwilę – Mówiłam, że zamierzam przywieźć ciężki sprzęt…
– Mówiłaś… – odparła Haalaar – …ale przyznam, że nie tego się spodziewałam…

Okiem Sh`ehn:
Kolejnych sześć E-Webów do transportu od Ori`vod... Machia miała wrażenie, że ostatnio stają się one coraz bardziej popularne wśród vode. Nie dziwiła się, inwestowanie w systemy obronne klanowych twierdz brzmiało rozsądnie – i bardzo w duchu Mandalorian. Jednocześnie wstyd przyznać, ale nigdy bardziej nie interesowała się cięższą bronią zdecydowanie preferowała sprzęt, który można przypiąć do pasa czy zmieścić w kieszeni. Ale to nie wszystko – rzadko zdarzało jej się odwiedzać siedzibę swojego klanu; właściwie mieszkała na pokładzie "Bartleby`ego" – a wnętrza Ghtroca, choć całkiem przestronne i wygodne, nie są dobrym miejscem by rozstawiać się z karabinami blasterowymi. Ani to wygodne, ani bezpieczne – a przede wszystkim, naprawdę niepraktyczne. Co prawda zastanawiała się nie raz nad zainstalowaniem jakichś zewnętrznych systemów uzbrojenia statku – ale wątpiła, by miało to kiedykolwiek nastąpić. Póki co, regularnie odkłada ten pomysł do czasu gdy znajdzie drugiego pilota. (Nie, żeby w ogóle szukała).




Temat na forum.

 
· dnia 27 września 2019 10:29:13 · Drukuj
Społeczność
  *Newsy
*Nadchodzące wydarzenia
*Ostatnie komentarze
O nas
About us
Über uns
*Członkowie
*Struktura
*M`Y w akcji
*Historia Organizacji *Regulamin
*Rekrutacja
*Logowanie
M`y naInstagramie
M`y na Facebooku
Kontakt: kontakt@mandayaim.com
Copyright © 2009-2023




Powered by PHP-Fusion copyright © 2002 - 2025 by Nick Jones.
Released as free software without warranties under GNU Affero GPL v3. 25,760,153 unikalne wizyty