Dziś do sprzedaży trafiła nowa (ale zarazem stara!) pozycja w asortymencie Egmontu, czyli klasyczny Star Wars Komiks.
To już trzecie podejście do tego tytułu (wcześniej jako Gwiezdne Wojny Komiks, później właśnie jako Star Wars Komiks), tym razem ma on jednak trochę inną formę, w cenie 20 zł bez grosza dostajemy 6 zeszytów konkretnej serii - w tym przypadku Star Wars (nowokanonicznej serii od Marvela).
Już w listopadzie (17.11) pojawi się drugi numer SWK, w którym to znajdzie się 6 pierwszych numerów serii Darth Vader (także od marvela i kanoniczne) - wtedy też pojawi się Boba (W 1 i 6 zeszycie ma skromny udział).
Pięć dłuższych i krótszych tekstów zawitało na naszą stronkę w związku z Okiem Manda’Yaim. Temat, którego dotykają tym razem brzmi: Mandalorianinowi lepiej jest pracować dla Sitha czy Jedi i dlaczego? Zapraszamy do lektury. Merel: Od zarania dziejów Mando współpracowali to raz z jedną to raz z drugą stroną mocy. Jedni i drudzy wykorzystywali Mandalorian do załatwiania swoich własnych spraw jednakże trzeba przyjrzeć się bliżej ideologiom stron mocy oraz "ideologii" bycia Mando. Otóż: Jedi mają swój wyimaginowany świat "równowagi mocy" co naprawdę jest równoznaczne z "We wszechświecie musi panować tylko i wyłącznie pokój" przypomina mi to chyba największą pacyfistkę świata SW(której na dobre to nie wyszło) Padme. Ludzkość nigdy nie będzie żyła ze sobą w zgodzie bo się nie da i tyle. To jest jak ze szczęściem. Jakby szczęście było cały czas to by się taki ludzik przestał cieszyć bo by było to dla niego normalne i taki ktoś przestał by być szczęśliwym. Przemoc i smak krwi dla Mando to normalna rzecz i absolutnie(moim zdaniem) nie pasuje do sojuszu z Jedi. Natomiast druga strona: Sithowie mają zupełnie inną wizję, ich celem jest podbicie galaktyki "Ciemna strona jest najlepsza" itp. myślenie Totalitaryzmu, "kto się nie podda/dostosuje do piachu!" Sithowie idą po trupach do celu. Niezbyt przyjemna wizja dla Mandalorian ze względu na to, iż mandalorianie są ludem niezależnym, podoba im się to pracują nie podoba to nie. Jednakże Sithowie i Mando nie boją się przemocy i nikt do nikogo nie będzie miał pretensji o zabijanie dla jakichś tam celów tak więc uważam, że sojusz z Sithami byłby o wiele lepszy niż z Jedi. Kuel: Moim zdaniem od zawsze najlepiej Mandalorianom pracowało się z Sithami. Mimo pewnego ryzyka, jakie podejmował delikwent, zatrudniając się u tak wybuchowego i pełnego nienawiści pracodawcy, wydaje się, że o wypłatę było łatwiej. Nikt nie zaglądał też przez ramię, pilnując moralności wszystkich posunięć takiego Mandalorianina. I wreszcie- który Mando odmówiłby możliwości strzelania do Jedi? Dhadral: Mandalorianinowi najlepiej pracować dla siebie. Ale jak już trzeba dla innych. Cóż rozważmy za i przeciw.
Sithowie (bezpośrednio lub pośrednio):
+ Często ciekawe i wymagające zadania, na pewno nie można się nudzić.
+ Częste okazje do polowań na Jedi. Poniekąd łączy się z poprzednim punktem ale szczególnie ważne jeśli masz własne osobiste porachunki z przedstawicielami Zakonu
+ Najczęściej praca jest dobrze płatna
+ Nikt nie kwestionuje twoich metod pracy
- Jeśli przestajesz być użyteczny, lub wiesz za dużo możesz źle skończyć
Jedi:
+ Masz pewną (ale nie 100%) szansę, że nie zostawią cię na lodzie, jak w trakcie misji coś pójdzie nie tak, jak powinno
+ Ciekawe i często wymagające zadania, częste ratowanie Galaktyki, trudne ale dobrze wygląda w CV.
- Będą się czepiać twoich metod, bardzo, bardzo często.
- Najczęściej pracujesz charytatywnie (wiecie w myśl zasady, że dobry czyn jest nagroda sam w sobie)
- Zabijanie Innych Jedi na ogół nie wchodzi w grę.
Podsumowując: Przewaga + nad - wskazuje, bardziej opłaca się nam pracować dla Sithów. Jednak nie zawsze opłacalność jest najważniejszym kryterium. Więc kwestię wyboru "pracodawcy" należy rozważać indywidualnie, biorąc pod uwagę nasze własne motywacje, cechy charakteru i życiowe cele. hashhana: A jest jakaś różnica między nimi? Yuri: Na "jakość" zleceniodawcy wpływają miliony czynników - płeć, rasa, poglądy, wiek, i wiele wiele innych. Wiadomo, że pewne cechy są zdecydowanie pozytywne (np. dotrzymywanie słowa, warunków umowy i tak dalej), a inne odwrotnie (NIE-dotrzymywanie słowa). Jedi jak i Sithowie wydają się być bardzo różni, ale można sprowadzić ich do pewnych wspólnych cech - niejeden Sith nie ma problemu ze złamaniem swojego słowa, bo tak. Byle osiągnąć cel. Ale i Jedi potrafią je łamać, oczywiście w imię wyższego dobra i sprawiedliwości (Przykładowe "cieszę się, że odpowiedziałeś na nasze ogłoszenie i pojmałeś zamachowca XY. Ale uważamy bycie łowcą i ograniczanie wolności innych dla korzyści majątkowych za naganne więc nie możemy ci zapłacić jak obiecaliśmy"), wystarczy pamiętać o losie osoby która przyprowadziła Zayne'a Carricka do Luciena Draya na Taris.
Najlepiej pracować dla osób dotrzymujących słowa - czasami są tacy Sithowie i Jedi, ale zazwyczaj lepiej ich unikać. Bo to dwie strony jednej monety, czyż nie?
Do sieci trafiła pełna wersja fanowskiej ekranizacja finału książkowej serii Dziedzictwo Mocy - bez spojlerów w newsie napiszemy tylko, że w filmie zobaczyć można wydarzenia opisane w końcowej części Niezwyciężonego.
Kto czytał serię, ten wie, jakiej Mando-postaci się tam spodziewać, kto nie czytał, ten (jeśli zdecyduje się obejrzeć fanfilm-ekranizacje nie znając źródła pierwotnego) się przekona.
W ciągu pięciu tysięcy lat Mandalorianie walczyli z tysiącami armii albo przeciwko tysiącom armii na tysiącach planet. Nauczyli się mówić tysiącem języków i podczas każdej wojny poznawali nowe systemy broni i taktyki walki. A jednak mimo przytłaczającego wpływu obcych cywilizacji, braku prawdziwej ojczyzny czy nawet odrębnej rasy ich język nie tylko przetrwał, ale niemal nie uległ zmianom. Ich obyczaje i filozofia pozostały takie same, a ideały w rodzaju świadomości, czym jest rodzina, tożsamość i naród, jeszcze bardziej okrzepły. O tym, czy ktoś jest Mandalorianinem, nie decyduje pancerz. Pancerz jest po prostu uzewnętrznieniem nieugiętego serca.
Poza tym, jak zwykle wspominamy dla porządku o rzeczach które miały swoje własne newsy: dwudzieste pierwsze Okiem Manda`Yaim, tekst z sylwetkami łowców nagród #2, przetłumaczony przez X-Yuriego. Stale goszczące w wyliczance "przybliżanie Legend", zaprezentowało natomiast Bobę Fetta #3 .
Istoty wszystkich możliwych ras - najczęściej ludzie, ale także Togorianie, Weequayyowie, Twi`lekowie i inni - pojawiały się na jednym końcu kolejki, a drugim końcem wychodzili jako Mandalorianie. Ny do tej pory nie mogła się z tym pogodzić. Nikt nikogo do niczego nie przymuszał. Nie istniały żadne reguły oprócz zupełnie podstawowych, takich jak język, pancerz u uważanie wszystkich dzieci za najważniejszą sprawę życia. Mimo to jakimś cudem wszyscy stawali się Mandalorianami, reprezentując fascynującą rozmaitość akcentów i upodobań kulinarnych.
Dziś (a więc szybciej niż zapowiedziano w poprzednim numerze i jak pisaliśmy w newsie o tym) do sprzedaży trafił drugi numer Magazynu Lego Star Wars.
Zawartość standardowa - dwa komiksy, plakaty, zagadki i tak dalej. Oraz zapowiedź kolejnego numeru (29 września), w którym dodatkiem będzie "Imperialne działko".
W aktualnym numerze LEGO-dodatkiem jest mini Slave I w wersji Jango (już wcześniej dostępny w kalendarzu adwentowym SW w 2013 roku).