Braterstwo KrwiDo góry BK:x - Strona w polskim wydaniu,, B:x - Strona w angielskim wydaniu (paperback)
Ailyn ścigała Fetta po całej galaktyce - albo tak się jej wydawało - i zabiła klona, którego wzięła za niego. Jeżeli wiedziała, że jej ojciec żyje, i nie próbowała go znów zabić, mogłoby to oznaczać, że zmieniła zdanie... Ale to nie miało sensu. Zostawiłeś Sintas oraz swoje dziecko i nie zainteresowałeś się ich losem, pomyślał. Czy tak traktował cię własny ojciec? Zawsze byłeś dla niego na pierwszym miejscu, pamiętasz? Jakim łajdakiem musi być mężczyzna, który porzuca swoje dziecko!
Każdego dnia Fett myślał o ojcu. Tęsknił za nim tak bardzo, że oddałby wszystko - może nawet życie - za możliwość spędzenia z nim kilku minut... Za okazję dotknięcia go i wyznania, że go kocha. Ale w tej chwili nie mógł znieść tej myśli. Doprowadzało go to do rozpaczy, podobnie jak tamtego dnia na Geonosis widok zabitego ojca. A może jeszcze bardziej, bo tamten wstrząs dawno minął. Zastąpiła go zimna kalkulacja, a czasami także tępa, gryząca nienawiść.
Ailyn had chased him across the galaxy-or so she thought-and killed a clone she thought was him. If she knew he was alive now and hadn't tried again, then maybe she had changed her mind . . . no, that was stupid. You left Sintas and your baby, and you never looked back. Is that how Dad treated you? No, he was always there for you. So what kind of man abandons his own kid?
Every day of his life, Fett had thought of his father and missed him so much that he would have traded absolutely anything-sometimes even his life-for a few more minutes with him, for a chance to touch him and tell him he loved him. Right now it was unbearable. It was as raw as it had been on the day he saw him killed at Geonosis, perhaps more so, because the shock had worn off long ago and had been replaced by cold analysis and-sometimes-dull, gnawing hatred.
Rozmyślania Boby BK:80-81 B:72-73
ObjawienieDo góry O:x - Strona w polskim wydaniu,, R:x - Strona w angielskim wydaniu (Paperback)
-Dlaczego Shysa sądził, że to Fett powinien zostać Mand`alorem? - spytała Jaina.- Bo jego ojciec nim był? - Ugryzła się w język, zanim wyrwało jej się, że facet raczej nie sprawia wrażenie zbyt kontaktowej osoby.- Przecież nie liczą się dla was więzy krwi.
-Masz rację, ale Jango był cholernie dobrym wojownikiem, a poza tym sam Jaster Mereel wybrał go na swojego następcę, więc nazwisko Fett cieszy się u nas dużym szacunkiem. A kiedy sprawy przybierają taki kiepski obrót, jak podczas upadku Republiki... cóż, nawet my potrzebujemy symboli. Wiesz, że Shysa skłonił nawet jednego z klonów-dezerterów, żeby udawał syna Jango Fetta - tylko po to, żeby aruetiise byli przekonani, że znów jesteśmy silni i trzeba się z nami liczyć? W rzeczywistości nikt nie miał pojęcia kto kryje się pod hełmem.
``Why did Shysa think Fett should be Mandalore? Because his father was?`` Jaina didn't add that Fett didn't strike her as the community-minded kind. ``Bloodlines don't matter to you.``
``True, but Jango had a fearsomely good fighting reputation, and he was Jaster Mereel's chosen heir, so the Fett name has some power. When things were as rough as they were when the Republic fell-well, even we needed icons. You know that Shysa even got a clone deserter to pose as Jango Fett's heir, just to give the ametuse the idea that we were solid again? Nobody really knew who or what was under the armor.
Goran opwiadający Jainie o Shysie O:195 R:172
|