Recenzja X-Yuriego Do góry
Jango Fett, to ciekawy komiks, zwłaszcza początek, jak widzimy Bobę bawiącego się figurkami... (Mandalorianinem wykańczającym roboty federacji). Ciekawie wygląda też sprawa zleceń które wykonali Jango i Zam, każdy zabił swój cel, który jednocześnie był zleceniodawcą dla drugiego.
Dalej mamy jakże wzruszającą scenę, jak Jango wraca do domu na Kamino, i wita się z małym Boba.. jak go tuli. Idealnie się to komponuje z tym co możemy przeczytać w Braterstwie Krwi, o tym jak Jango traktował Bobę.. Super akcent. Że o tym, jak odkłada na trochę później wyjazd na Coruscant "w sprawach zawodowych", tylko po to, aby móc się z Bobą pobawić statkami.. Postać Janga.. jest ciekawie zaprezentowana, twardy łowca dla którego liczy się tylko syn, a reszta to interesy.. ale nie do końca, bo gdy jego rywalka potrzebowała ratunku, wrócił się i pomógł, bezinteresownie. Zam Wesell też jest ciekawą postacią, ale do Janga jej daleko, choć to może być kwestią tego, że Zam poznajemy jedynie w tej komiksowej dylogii, a Jango znamy choćby z rewelacyjnego Open Seasons, które przybliża historie jego postaci dość szczegółowo.
Rysunki w tym komiksie są bardzo dziwne.. raz ładne, wyraziste, przyciągające wzrok, a kilka stron dalej mamy niewyraźne, bez dokładnie zaznaczonych konturów.. Ale ogólnie wygląda to bardzo ładnie. Komiks wart przeczytania, koniecznie z jego kontynuacją, o jakże oryginalnym tytule Zam Wesell. Odemnie 8/10.
„Jango Fett” to komiks, którego głównym bohaterem, jak sam tytuł wskazuje, jest nie kto inny, a Jango Fett, aczkolwiek pojawia się tu również Zam Wesell oraz mały Boba Fett. Już na początku opowieści możemy zobaczyć jak się on zachowuje oraz jak wyglądały relacje Jango-Boba.
Fabuła nie jest sepcjalnie skomplikowana. Jango, jak to łowca nagród, dostaje zlecenie, w czasie którego następują pewne komplikacje, oraz spotyka Zam Wesell. Plus za to, że nie jest to aż tak schematyczna opowieśćjak niektóre pisane na zasadzie ‘pan x dostaje zlecenie, pan x wykonuje zlecenie, pan x dostaje zapłatę’.
Kolejny plus za ukazanie relacji Jango-Zam. Rysunki i kolorystyka mogą zniechęcić, bo nie są zbyt zachwycające.
Kolory wyglądają jakby malowane akwarelani, Zam miejscami nie wygląda jak Zam, a Boba jak Boba. Tylko Jango daje radę, bo zwykle jest w pełnej zbroi.
Moja końcowa ocena to 7. |