The Old Republic: Revan
 
Tytuł oryginału: The Old Republic: Revan Zobacz też:
Zbiór cytatów z tej pozycji.
Autor: Drew Karpyshyn Pozycje w MME związane z tą pozycją:
Postacie: Mandalor Pierwszy, Mandalor Ostateczny, Canderous Ordo, Grizzer, Edric, Tegris, Veela, Mandalor Zdobywca
Pojazdy: Droid bojowy typu Bazyliszek
Zbroje: Zbroja Mandaloriańska, Maska Mandalora
Pożywienie: Kri'gee
Kultura: Mando`a, Cin Vhetin
Organizacje/Rangi: Mandalorianie, Mandalor
Klany: Klan Jendri, Klan Ordo
Wojny Mandaloriańskie: Wojny Mandaloriańskie, Bitwa o Malachor V
Tłumaczenie: Aleksandra Jagiełowicz, Grzegorz Ciecieląg i Jerzy Śmiałek
Czas akcji: 3956-3950 BBY
Premiera USA: 15 Listopada 2011
Premiera PL: 20 marca 2012

Recenzja X-Yuriego Do góry

The Old Republic: Revan to książka... przełomowa, jeśli chodzi o moje osobiste doświadczenia z czytaniem książek po premierze. Pierwszy raz jakaś pozycja zaciekawiła mnie na tyle, że zamówiłem ją w dniu premiery (a nawet dzień wcześniej) z Amazona, i czytałem ją już w 5 dni po premierze. Nie udało się to dotychczas, co może niektórych dziwić, z żadną z książek Karen T... Wszystko to chyba z powodu zamieszczonego w Insiderze (a później w SW Magazynie) kawałka Revana, opowiadającego o Mando.

Czy warto było tak się na nią rzucać? Tak. Zdecydowanie. I... to wcale nie z powodu Mando. Tzn. oni są, i są całkiem w porządku, ale gdzieś w połowie książki znikają i... i to wtedy zaczyna się najciekawsza część. Oczywiście nie chcę w żaden sposób stwierdzać, że część z Mandalorianami jest słaba, przeciwnie, to chyba najlepsza książkowa kreacja Mando (wyłączając oczywiście twórczość Karen^), ale nie oni nakręcają tu fabułę, stanowią jedynie ciekawy dodatek, umieszczony tu głównie po to, aby wyjaśnić jak Canderousowi dostała się Maska Mandalora.

Cała fabuła kręci się wokół... nie, pudło. Nie Revana. Wokół Imperatora Sithów. Wszystkie trzy główne postacie, tj Revan, Wygnana Jedi (która dostała imię, Meetra Surik. Prędko się do niego nie przyzwyczaję) i Scourge są niby bohaterami, na których skupia się narracja i opisy, ale wszystko kręci się wokół postaci wspomnianego Imperatora, jego planów, planów jego obalenia itd. Choć stanowi oś fabuły, i jej siłę napędową, przez lwią część książki nie pojawia się w niej osobiście, to poprzez wspomnianą trójkę postaci (przede wszystkim Revana i Scourge`a z dodatkiem innej postaci, Nyrris) poznajemy historie jego (i Imperium), to jak stał się tym, kim jest itd. Fascynująca sprawa.

Chciałem opisać minusy... ale żaden nie przychodzi mi do głowy. Naprawdę. Na siłę mógłbym marudzić, że dostałem mniej Mandalorian niż bym chciał, ale to krzywdzące dla książki by było, miała opowiedzieć historię Revana, a nie co się działo u Mando między obydwoma KOTORami. Także... właściwie minusów brak.

Książka, która nakręciła mnie na trzy rzeczy (TOR, ponowne zagranie w KOTORy, sięgniecie po trylogie Bane`a i "Tron Bhaala" w końcu) i nie ma minusów, nie może dostać innej oceny niż pełne 10/10.

Recenzja Shwarrza Do góry

Powieśc „Revan” Drew Karpyshyna niestety nie zrobiła na mnie az tak wielkiego wrażenia jak na sporej części społeczności fanów SW. Może na to częściowo wpływać na to fakt, że nie przepadam zbytnio za KotOR’ami. Historie Revana znałem jednak dość dobrze, była pewnego rodzaju legendą, owiana tajemnicą. No i właśnie w tym problem… ta książka nie powinna była powstać. Legendy i tajemnice maja to do siebie, że jak się je wyjaśni to ogromnie tracą na wartości.

To co mogę ocenić i z wielką przyjemnością to zrobię to styl jakim napisana jest książka. Trochę obawiałem się czy Drew powtórzy sukces Bane’ów jeśli jego główną postacią jest zreformowany Jedi a nie dążący do potęgi Sith. Cóż, prowadząc fabułe znalazł złoty środek. Napisał kolejna dobra historie o sithach wplatając w to mniej udane wątki Jedi. Cel osiągnięty, książkę czyta się dobrze.

Przechodząc do postaci Revana. Dalej utrzymuje, ze nie powinien się w ogóle pojawić w tej książce. Momentami przedstawiony jest tak płytko, że aż żal się robi na wspomnienie jego wspaniałej historii. W innych chwilach znów okazuję się istota niemal wszechwiedząca, wszechpotężna i wszechprzewidującą. Wiem, że ciężko było pisać o takiej postaci jak Revan i niestety zbalansowanie postaci niemal mitycznej dla SW było zadaniem skazanym na porażkę. Tak też się stało.

O Sithach już wspomniałem, to jest to co wypadło tu najlepiej. I chociaż ta historia też mierzy się z pewnymi legendami i tajemnicami, to udało się je autorowi zgrabnie wpleść w akcje. Widać jasno, że Karpyshyn zdecydowanie nadaje się do tego klimatu. Umie idealnie zobrazować to wszystko co chce się sobaczyć w Sithach – intrygi, żądze władzy, motywy służenia mrokowi. Dla tego wątku szczególnie warto przeczytać tę książkę.

W tym wszystkim znalazło się tez oczywiście miejsce dla Mandalorian. Cóż, byłem pełen obaw o tą część książki, a wypadła niespodziewanie dobrze. Utrzymany klimat Mando, odpowiednio przedstawione charaktery i motywy działań. Zachowana symbolika. Nie mam się do czego przyczepić. Czy udział wątku mando w książce powinien być dłuższy? Zdecydowanie nie. Zostało powiedziane to co miało zostać, a przeciąganie tego nie miałoby zupełnie sensu.

Coś w ramach podsumowania? Powtórzę jeszcze raz, książka choć dobra to nie powinna w ogóle powstać. Pewne rzeczy muszą zostać niedopowiedziane, żeby nie straciły wartości. Abstrahując jednak od sensu istnienia książki, ocenę obniżę tylko za próbę podejścia do postaci. Rozumiem, że było trudne pisać o nim pewne rzeczy dobrze, ale w takim razie nie trzeba było tego robić w ogóle.
Finalnie 7/10.

Recenzja Mahiyany Do góry

Nigdy nie grałam w The Old Republic i właściwie nie przypominam sobie, żebym czytała już jakąś książkę czy komiks o tamtym okresie. W takim więc razie "Revan" jest moją pierwszą stycznością ze Starą Republiką, przez co z pewnością odbieram ją troszkę inaczej niż ci, którzy w temacie są już od dawna.

Książka postawiona na półce wyróżnia się logiem TORa, jednak okładką nie da się zachwycić. Na pierwszy rzut oka wygląda jak screen z gry. Opinię o drugim rzucie pozostawię tym, którzy w TORa już grali. Ale książki nie ocenia się (tylko) po okładce, więc może przejdę do treści.

Zacznę może od tego, że w tak trochę ponad połowie książki przeplatają się dwa, pozornie nie mające nic wspólnego wątki. Przyznaję, że nie przepadam za takim zabiegiem, zwłaszcza w przypadku, gdy szczególnie interesuje mnie tylko jeden z nich, a drugi już niekoniecznie, ale zwracam honor autorowi, kiedy Mandalorianie znikają ze sceny, reszta historii naprawdę mnie wciągnęła i to do tego stopnia, że dla tej książki zaliczyłam nieprzespaną nockę, co już się dawno nie wydarzyło.

Książka jest wypełniona przeróżnymi opisami walki i muszę powiedzieć, że tak jak w przypadku trylogii Bane`a Drew Karpyshyn stanął na wysokości zadania. Każdy, kto choć raz próbował opisać walkę (choćby podczas RPGa) najpewniej zdaje sobie sprawę, że nie jest to tak łatwa sprawa jak w przypadku filmów, bo przeniesione "na żywca" efekty specjalne, w większości przypadków w wersji pisanej okazują się po prostu nudne, a żeby je ogarnąć trzeba się wykazać naprawdę rozwiniętą wyobraźnią. Wielu autorów miewa z tym problemy, ale na szczęście tak jak pisałam, w "Revanie" nie ma tego problemu.

O historii samej w sobie nie będę się rozpisywać, bo książki jak wielu mogło się już domyślić służą do czytania i jeśli ktoś chce wiedzieć o czym opowiada to powinien po nią sięgnąć. Jest jednak coś o czym chciałabym napisać, a mianowicie zwroty akcji. "Revan" nie jest prostą i płytką historią, gdzie zgodnie z średniowiecznym kanonem dobro pokonuje zło. Właściwie sama kwestia rozdzielenia tych dwóch pojęć w tej książce jest dość problematyczna. Zawsze kiedy coś czytamy mniej lub bardziej świadomie tworzymy w głowie obraz kolejnych wydarzeń, czasem zgadujemy, a czasami nie. "Revan" należy do takich książek, w których raczej nie zgadniemy. Może po prostu mam inny tok myślenia niż większość istot rozumnych, albo po prostu występują tu takie zwroty akcji, że książka nie pozwala nam się nudzić ani na chwilę.

Niby miałam nie wnikać w fabułę samą w sobie, ale trudno nie napisać czegoś o Mandalorianach. Świetnie jest t u pokazanie jak funkcjonują w tzw. społeczeństwie. Widać tu też jak traktują siebie nawzajem, co może być zaskakujące, zwłaszcza w przypadku "wrogich" klanów. Pojawia się tu też trochę języka mandaloriańskiego, co dla każdego fana tej kultury jest bardzo pozytywnym akcentem.

Książke polecam każdemu, gdyż każdy znajdzie tu coś dla siebie. Czy wolisz Mandalorian, Sithów czy Jedi jest tam coś z tym powiązanego. Jedyna wada (a przynajmniej dla mnie) to owo przeplatanie wątków, o którym wspominałam na samym początku, więc ocena końcowa to 9/10

Recenzja Marika Do góry

Pamiętam, że kiedy zobaczyłem na półce w księgarni książkę poświęconą Revanowi, oszalałem z radości. Kupiłem ją jeszcze tego samego dnia i dosłownie pochłonęłam. I... nie byłem wtedy jakoś specjalnie zachwycony tą książką. Niektórych wątków (np. Wygnanej Jedi) wówczas nie znałem, a samo zakończenie wydawało mi się takie no “nieodpowiednie”. I niestety mocno to wpłynęło na to, że nie odebrałem książki jako całości pozytywnie, mimo że wiele zawartych w niej motywów i wiadomości dała mi już wówczas sporo radości. Kiedy jednak sięgnąłem po nią ostatnio, kiedy byłem już po przejściu Knights of the Old Republic II: Sith Lords i przejściu wątku fabularnego rycerza Jedi z The Old Republic, to wreszcie w pełni doceniłem to dzieło. The Old Republic: Revan jest wspaniałym łącznikiem między KOTOR-ami a TOR-em, a przede wszystkim jest epicką opowieścią o miłości i poświęceniu, o zdradzie i lojalności, odwadze i przebiegłości, o odwiecznej walce dobra i zła, i o tym, że czasem nawet dobro musi uciec się do “brudnych sztuczek”. Po przeczytaniu książki tylko utwierdziłem się w moim wręcz fanatycznym uwielbieniu dla postaci Revana. Scena jego walki z Imperatorem Vitiate będzie należała do moich ulubionych z całej sagi, a unicestwienie Imperatora w grze The Old Republic nabrało dzięki tej książce cudownego posmaku zemsty.

Z ogromną przyjemnością poznałem dalsze dzieje towarzyszy Revana (jednych bardziej, drugich mniej dokładnie) i jego samego. Bardzo podoba mi się to, co autor zrobił z postacią Canderousa i jak w ten sposób wyznaczył nową drogę dla Mandalorian.

Również cały wątek “zapomnianego” imperium Sithów jest szalenie ciekawy i sprawia że nie możemy się doczekać tej nieuniknionej konfrontacji Imperium z Republiką.

Co do samej książki, uważam, że powinno się ją zacząć czytać po przejściu KOTOR-a, przerwać mniej więcej w połowie, przejść KOTOR-a dwójkę i wrócić do czytania, wtedy zostawimy sobie całą chronologiczną ciągłość historii.

W połączeniu z KOTOR-ami książka ta nie ma dla mnie żadnych minusów, jest tym, czego jako Revana oczekiwałem i dlatego z czystym sumieniem polecę ją wszystkim fanom i fankom Revana i Canderousa Ordo.
 
 

Społeczność
  *Newsy
*Nadchodzące wydarzenia
*Ostatnie komentarze
O nas
About us
Über uns
*Członkowie
*Struktura
*M`Y w akcji
*Historia Organizacji *Regulamin
*Rekrutacja
*Logowanie
M`y naInstagramie
M`y na Facebooku
Copyright © 2009-2023




Powered by PHP-Fusion copyright © 2002 - 2024 by Nick Jones.
Released as free software without warranties under GNU Affero GPL v3. 21,821,239 unikalne wizyty