Recenzja X-Yuriego Do góry
Spisek Xizora, jak brzmi tytuł 2 części trylogii wojen łowców nagród, to książka ciekawa, kontynuująca wątki części pierwszej (niezbyt zaskakujące), rozwiązująca parę intryg, dająca odpowiedź na pytanie 'kim jest Nelaah ?". Akcji ponownie jest nie za wiele, ale jednak 3 większe 'momenty' jakie mają miejsce w książce (przejęcie statku Bosska, schwytanie szturmowca, zebranie rodów rządzących Kuat) są wystarczające i dobrze współgrają z pozostałą, głownie gadaną częścią tej powieści. Niestety, w stosunku do poprzedniej części brak jakichś ciekawszych postaci w takich ilościach jak tam były wprowadzone, na uwagę jedynie Kovir zasługuje, a i ona pojawia się właściwie pod koniec książki. Szkoda że nie ma już potyczek Xizor-Vader jak w 1 części. Pod względem technicznym, trochę irytujące są pewne powtórzenia, nty raz czytać jak to stary pajęczarz rozmyśla o tym, że musi pozbyć się Bilansa jak tylko zakończy sprawę Gidli Łowców nagród, jest co najmniej nużące. Zwłaszcza, że od pierwszej jego takiej myśli, jeszcze w Mandaloriańskiej Zbroi, ma się wręcz pewność jak się ta sprawa zakończy. Ogólnie książka dobra, ale mniej ciekawa niż poprzednia, dlatego tylko 7/10. Jako etap przejściowy pomiędzy początkiem a końcem trylogii, daje jednak radę, nie ma się wrażenia, że została wciśnięta na siłę, itd., jak to czasem bywa. Recenzja Shwarrza Do góry
Spisek Xizora to druga część trylogii Wojen Łowców Nagród, która tak jak i poprzedniczka prowadzi dwa równolegle czasy akcji. Wczoraj – czyli wydarzenia, które są tłem, przyczyną jak i rozwiązaniem akcji prowadzonych teraz – czyli w okolicach bitwo o Endor, o której wiele się tu wspomina. Startuje dokładnie od momentu, w którym skończyła się Mandaloriańska Zbroja – czyli od śmierci Fetta, która okazuje się – o zgrozo - znów nie być prawdziwą. Znów autor dał popis swoich umiejętności, bo chociaż książka nie dorównuje pozostałym dwóm to i tak trzyma dość przyzwoity poziom.
Mocna stroną okazuje się być znów postać Fetta, który wychodzi obronną ręką z pułapek zastawionych przez samego Księcia Xizora. Znów współpracuje tu z Bosskiem, którego, wręcz książkowo pozbawia przypadającej mu działki za towar. Polowanie na rzekomego szturmowca dezertera daje nam poznać geniusz z jakim Boba poluje. Natomiast rozgrywka z pajęczarzem, mimo wszystko, daje nam okazje do zobaczenia kilku dość prostackich postaw wielkiego łowcy. Wydarzenia przedstawione w czasie teraźniejszym nie dają nam dużo możliwości poznania fetta w akcji, ale idealnie pokazują całą oziębłą i interesowną postawę Fetta względem świata. To jak pomiata innymi uważając ich niegodnymi jego geniuszu znów przedstawia zadufanego w sobie, nadętego paranoika. Moim zdaniem jest to niemal jedyne źródło, w którym właściwie zinterpretowany jest sposób działań, usposobienie i postawa Boby Fetta.
Z tego, czego się do tej pory dowiedziała, wynikało, że współpracownicy Fetta żyli prawie tak samo krótko jak jego wrogowie.
- Nellah o tym na ile opłaca się współpraca z Fettem.
Kolejną postacią, o której trzeba wspomnieć jest Dengar, najbardziej ludzki ze wszystkich łowców, chociaż sam jest bardziej maszyną niż człowiekiem. Tutaj pada niejako ofiara planów Fetta, uratował go po tym jak uciekł z trzewi Sarlacca i zostali partnerami. Niestety jak to Fett ma w zwyczaju – partnerstwo, żeby drugi łowca miał się nim szanse nim pochwalić, musi być nierówne. Dengar jednak nie ma złudzeń, wie, że jest to dochodowy, lecz niebezpieczny interes. Chce się wycofać z bycia łowcą, a zarobione kredyty poświęcić na spłatę wszystkich swoich długów i rozpoczęcie nowego życia z Manaroo u boku. Wszyscy nim gardzą, ale on sam świetnie prowadzi i przedstawia zakulisowe rozgrywki.
Ciekawym pomysłem, zasługującym na uwagę, było stworzenie zawodu anty-łowcy. Niestety nie mogliśmy zobaczyć przedstawiciela - N'dru Shulaka – w żadnej niosącej sławę w akcji, ponieważ wszedł w drogę Bobie. Oczywiście Fett pokrzyżował mu plany -jakżeby inaczej.
W tej części trylogii zostaje rozwinięty wątek Zakładów Stoczniowych Kuat, który autorowi udało się wykreować wręcz świetnie. Przedstawienie wszystkich rodzin panujących, ich członków oraz rozgrywek między nimi stanowi świetny wstęp do rozwiązania głównej zagadki w trylogii, ale może też stanowić zupełnie osobna historie. Można by było bez większych problemów wyciąć tą część jako osobne opowiadanie i trzymałaby bardzo wysoki poziom.
Tak jak w poprzednim przypadku, tak i historię pajęczarza i jego zawiązków można przedstawić jako zupełnie osobną historię, dlatego nie będę opisywał tu tej części fabuły. Jest ona jednak istotna dla tomu trzeciego. Pojedynki błaznów toczące się pod tronem imperatora – potyczki między Księciem Xizorem i Lordem Vaderem – są godne tych, które doskonale znamy z „Cieni Imperium”.
Podsumowując, książka trzyma poziom choć jest nieznacznie gorsza od poprzedniczki. Obie stanowią jednak wstep do świetnego tomu trzeciego rozwijając inne linie czasowe. Dla mnie, osobiście, jest to książka sentymentalna, ponieważ dzięki niej rozpocząłem przygodę z SW, ale pomijając ten fakt i tak – mimo kilku denerwujących sytuacji z udziałem Fetta – dostaje ode mnie mocne 7/10 (z lekkim wahaniem na 8). Recenzja Sh`ehn Do góry
Pierwszym, i chyba najbardziej rzucającym się w oczy zastrzeżeniem jest tłumaczenie tytułu. Oryginalne Slave Ship, które bardzo ładnie wpisuje się w fabułę na płaszczyźnie symbolicznej, zostało zastąpione Spiskiem Xizora. Zmiana ta przeszkadza mi w dwojaki sposób; jako utrudnienie szukania informacji o książce na anglojęzycznych stronach, jak i w kontekście całej trylogii jako zaburzenie kompozycji (Mandalorian Armor, Slave Ship i Hard Merchandise, w oderwaniu od interpretacji podyktowanej fabułą tworzą ładną kolekcję atrybutów Najlepszego Łowcy Nagród).
Budowany w powieści obraz Boby Fetta jest spójny z poprzednią częścią. Cieszę się, że autor zakończył wątek rozpadu Gildii Łowców Nagród, i zamiast tego pozwolił Fettowi "wykazać się" w zupełnie nowym zadaniu. Jakkolwiek różne by ono nie było, pewne rzeczy się nie zmieniają - wśród łowców nagród to Boba zawsze rozdaje karty. Taka kreacja postaci ma swoje wady - o ile chłodne podejście do pracy i stawianie interesów na pierwszym miejscu mi nie przeszkadza, nieco drażniło mnie przedstawienie Fetta jako kogoś, kto oszukuje swoich wspólników. Moje negatywne wrażenia trochę łagodzi fakt, że można patrzeć na to jak na proste wykorzystanie niekompetencji innych łowców, którzy dają się oszukać, jak i efekt uboczny zasad "łowieckiego" biznesu, w którym silniejszy zawsze oszukuje słabszego. Wątek, w którym zarówno Boba, jak i jego partner prowadzili podwójną grę wspaniale pokazywał jak przebiegły i przewidujący potrafi być Fett, i jak dobrą znajomością charakterów może się popisać. Pomijając wspomniane wątpliwości, finału całej akcji nie mogę określić innym epitetem niż "epicki".
Oprócz elementów związanych z akcją na uwagę zasługują fragmenty opisujące świat łowców nagród - głównie mam na myśli funkcjonowanie ekwipunku Boby Fetta, gdzie autor wykazał się dziką kreatywnością, ale także wprowadzania poza głównym nurtem akcji pobocznych bohaterów, czy instytucji, które gładko wpisują się w świat przedstawiony.
Warto zauważyć, że, mimo wielu przesyconych akcją momentów narracja jest nieco spowolniona przez niejednokrotne wrzucanie do niej przemyśleń niemal żywcem wyjętych z poprzedniej części. Myślę, że pierwotną funkcją takiego zabiegu mogło być przypomnienie czytelnikowi, który nie "pożerał" kolejnych książek bezpośrednio po sobie, sytuacji w jakiej znaleźli się bohaterowie. Ciężko jednak określić jego skuteczność - rzeczywiście ponownie wprowadza w sieć relacji między postaciami, miejscami ją rozwijając, ma jednak pewną wadę - w przypadku osób wolących szybsze tempo takie snucie opowieści może powodować znudzenie.
Nie wydam jednoznacznej oceny, bo nie lubię bawić się w cyferki, ale zdecydowanie polecam Spisek Xizora równie mocno, co część pierwszą, zwłaszcza czytelnikom którzy się nie spieszą. |