Recenzja Shwarrza Do góry
I dlatego jestem: opowieść IG-88 to bardzo interesujące opowiadanie autorstwa Kevina J. Andersona, którego wszyscy znamy i, mam nadzieję, wszyscy szanujemy. Jak na niego jest to dość typowa opowieść... zagrożenie na skale galaktyki, technologia góruje nad człowiekiem i oczywiście głębokie plany wykorzystania superbroni. Opowiadanie rozpoczyna zbiór Opowieści Łowców Nagród.
Historię zaczynamy w imperialnym laboratorium, gdzie pewien nad wyraz ambitny imperialec pragnie awansu. Tak powstaje pomysł stworzenia profesjonalnych androidów zabójców. W pierwszej fazie powstaje 5 droidów cztery modele IG-88 i jeden IG-72. Wszystko byłoby genialne, ale jak to u Andersona technologia musi się wycwanić. Jeden z droidów się budzi, a raczej uzyskuje samoświadomość – scena niczym z horrorów, i to właśnie jest nowe dla twórczości Kevina. Wydaje mi się, że - z punktu widzenia psychologicznego - kształtowanie samoświadomości indywidualnej (wspomniany tylko IG-72) oraz świadomości niejako kolektywnej w zamkniętej grupie (IG-88) jest tutaj naprawdę dobrze przedstawione. Kolejne procesy implikacyjne doprowadzają droidy do punktów w rozważaniach do których człowieka (lub innej istoty inteligentnej) nie dopuszczą zasady i reguły pierwotne oraz te narzucone/akceptowane społecznie. Nic nie może powstrzymać droida, który wyznaczył sobie jasny i zrozumiały cel zwłaszcza, że przy zniszczeniu jednego z czterech elementów tworzących wspólną świadomość pozostałe trzy mogą istnieć i dążyć do celu wyciągając z klęski poprzedniego wnioski czysto analityczne, pozbawione sentymentów.
Nie będę przybliżał dokładnie fabuły opowiadania, bo śledzenie go krok po kroku jest przyjemnością bardzo dużą, ale w skrócie powiem, że jeden z droidów ma ambicje zostania najlepszym łowcą nagród, drugi podboju galaktyki, a trzeciemu marzy się dobrze nam znana superbroń. Finalnie jednak 3 z nich niszczy nie kto inny jak nasz Boba Fett.
Co do Fetta, nie można raczej nic zarzucić wizerunkowi tej postaci w tym opowiadaniu. Wciąż jest bezwzględny, wciąż jest zabójczo skuteczny i nie ma lepszego łowcy od niego. Morałem może być to, ze choćby nie wiem jak bardzo maszyna naśladowała człowieka to nigdy nie stanie się od niego lepsza. Pozbawienie hamulców społeczno-moralnych nie sprzyja właściwemu rozwojowi techniki osiągania postawionych w życiu celów.
„
-Wyruszymy odszukać Bobę Fetta - powiedziały uniżono. - Choćby był nie wiedzieć jak przebiegły, nie przetrwa spotkania z dwoma mechanicznymi zabójcami.”
- choćby nie wiem jak wysoko rozwinięte, zawsze uważają istoty organiczne za niedoskonałe, i to ich największy błąd... ideał nie istnieje, a oni zamykają się w błędnym kregu.
Podsumowując jest to ciekawe opowiadanie, niewątpliwie nadające się do analizy pod wieloma kątami. Wypływa z niego wiele ukrytych dość głęboko w treści morałów. Nawiązania do OT i przeplatające się klasyczne postaci pozytywnie działają na przyjemność czytania i zgrabnie łączą opowiadanie z uniwersum SW. Ogółem opowiadanie może ode mnie dostać bardzo mocne 7, a może i nawet
8/10.