Wizjer Manda`Yaim #13
 
Okiem Manda`Yaim

Złośliwe kupy złomu, którym nie można ufać, a może wierni towarzysze międzygwiezdnych wojaży? W najnowszej, trzynastej odsłonie ,,Wizjerem Manda`Yaim" nasi vode opowiadają o swoim stosunku do droidów, dronów i im pokrewnych.


Arneun:
— Działają? — Innada zapytała Ornina wprowadzającego na rampę ,,Tancerki” skuter repulsorowy; za nim powoli wtaczały się dwie niedawno wyremontowane droideki.
— Całkiem nieźle, ale muszę popracować nad czymś, co pozwoliłoby zachować im stabilność przy niewielkich prędkościach: na rampie jest w porządku, ale mniejsze kamienie są w stanie całkowicie wytrącić je z równowagi. Tarcze i działka też wymagają sporo pracy, w tym stanie nie ufałbym nawet w ich zdolności do zabicia mynocka.
— A silniczki repulsorowe napędzające ich obrót?
— To mogłoby zadziałać… musiałbym wymienić jednostkę centralną, żeby mogła obsłużyć tak skomplikowane obliczenia w czasie rzeczywistym… ale tak… to ma szanse zadziałać.


— Właściwie do czego planujesz je wykorzystywać?
Ornin spodziewał się tego pytania z ust Innady już dawno. Podejrzewał też, że wcześniej powstrzymywało ją przekonanie o niemożliwości doprowadzenia droidów do jakiejkolwiek sensownej zdolności bojowej.
— Wiesz, na tamtej misji z rodziną pierwszy raz mieliśmy poważne wsparcie i muszę przyznać, spodobało mi się posiadanie przewagi ogniowej. Pomyślałem, że droidy byłyby w stanie dostarczyć nam przynajmniej jakiegoś substytutu porządniejszej ekipy. Zwłaszcza w kontekście ostrzelania bardziej opornych celów. Byłbym zachwycony, gdyby udało mi się sprawić, żeby mogły ostrzeliwać cele podczas toczenia się… wtedy byłyby też wymarzonym dodatkiem do pościgów… ale chyba stanie tylko na dodatkowych chwytakach i przystosowaniu do wsparcia w regularnej pracy. Na pewno muszę dorzucić do nich moduły komunikacyjne, żeby dało się nimi sensownie sterować z odległości większej niż zasięg głosu. Mógłbym też pomyśleć o jakiejś ograniczonej inteligencji… ale to na znacznie później.
— Przyznaj się, że po prostu bardziej ufasz maszynie, którą sam poskładałeś do kupy, niż innej istocie.
— To też…

Behot:
– Droidy są bezużyteczne! – Tor osunął się, sfrustrowany, na fotel drugiego pilota. Spojrzałem z zaciekawieniem znad cyfronotesu.
– Jak było na pierwszej poważnej misji?
– Nie rozśmieszaj mnie – obruszył się chłopak. – Poza tym, jak mówiłem: przez naszego di'kutla robota omal nie zginąłem! Powinieneś się był go pozbyć od razu, kiedy zostałem twoim drugim pilotem.
– Na pilota to ty się nadajesz – ironicznie zripostowałem. – A po drugie wydaje mi się, że jesteś dla naszego R4 nieco zbyt surowy.
– Zbyt surowy?! – Tor znowu wpadał w ten swój zirytowany monolog, wiedziałem, że muszę to szybko przerwać. – Przecież widziałeś, co zrobił! Pomylił się, omal nie doprowadzając do katastrofy! Aż tak nie obchodzi cię to, że mogłem zostać rozstrzelany przez kriffing rodiańskich gangsterów? – Pot na twarzy młodzieńca, pozostały jeszcze z ucieczki przed Rodianami, połyskiwał w oświetleniu kokpitu. R4 popiskiwał na wpół żałośnie, na wpół z irytacją, stojąc pod tylną ścianą. Tor zmierzył go morderczym spojrzeniem i robot ucichł. – Jeśli myślisz…
– Tor, zastanów się, czy w ogóle wiesz, co mówisz – przerwałem mu wreszcie. – R4, chodź tu – przywołałem astromecha, odkładając notes. Błyskawicznie przyjechał pod moją prawą dłoń. – Kiedy ten droid podczas strzelaniny wciągnie cię za bezpieczną osłonę, poda dożylnie adrenalinę, a następnie będzie cię osłaniał w drodze na statek, wtedy będzie czas na to, żeby pokornie przyznać, że jest ci potrzebny. I owszem – uprzedziłem pytanie – przeżyłem dokładnie taką sytuację. – Poklepałem robota po kopułce, a ten zapiszczał z umiarkowanym zadowoleniem. – Nie możesz dyskredytować droidów tylko dlatego, że czasem nie spełniają twoich wszystkich oczekiwań. Nie mogę wszakże stwierdzić, że cię nie rozumiem. Sam wolę pracować bez pomocy blaszaków, ale bywa, że okazują się one niezbędne. Z tym tutaj R4 było tak…
Tor, widząc, że zamierzam znowu opowiadać, rozsiadł się wygodnie i zaczął pić wodę z manierki.

– Kiedy zacząłem brać coraz to trudniejsze zlecenia i coraz lepiej zarabiać, boleśnie uświadomiłem sobie, że potrzebuję jakiegoś… jakiejś pomocy, zarówno na statku, jak i podczas niektórych robót. Mój stary R2 wciąż działał, ale był z niego pożytek jak z przestarzałego E-Weba. To znaczy działał, ale nie zawsze tak, jak powinien i nie zawsze w czasie, w jakim powinien. Sprzedałem go więc jakiemuś kolekcjonerowi, a sam kupiłem tego oto drania. Od razu wydałem większość pieniędzy ze swojej rezerwy służącej do kupna nieobowiązkowych gadżetów, nie chcąc, żeby historia z R2 się powtórzyła. Ulepszyłem R4 najlepiej, jak się dało. W różnych miejscach i różnym specjalistom kazałem wbudować mu mały blaster, mini pakiet medyczny i ulepszyć mu system ruchowy, a także wymienić jeszcze kilka wewnętrznych komponentów. Nie pożałowałem tego.

Reasumując, ad'ika: droid jest bardzo pożytecznym pomocnikiem, szczególnie niezbędnym, jeśli pracujesz sam, jak ja dawniej. Opłaca się wydawać na niego kredyty i o niego dbać, ale nie trzeba go wcale zabierać ze sobą na każdą misję. Wręcz przeciwnie, najczęściej będzie służył lepiej jako koordynator z pokładu statku. No – zakończyłem, biorąc z powrotem z pulpitu swój notes – chyba jesteś winien naszemu R4 jakieś przeprosiny…

Nedz:
Droidy? Drony? I co jeszcze? Jak chce się zrobić dobrze zlecenie, to najlepiej je wykonywać samemu, ewentualnie skorzystać z jakiejś elektroniki. Ale droidy i drony to idiotyzm — jak się tylko chce, to bez problemu można im pogrzebać w pamięci, a pomoc z nich w sumie żadna, bo droid będzie cię raczej tylko spowalniał, bo coś tam mu nie pasuje w przepisach jakiegoś BHP czy zagraża to twojemu życiu i zdrowiu ble ble ble. Jak już konieczny komuś do szczęścia jest droid, to niech sobie kupi astromecha, pogrzebie w jego obwodach, żeby nie za dużo zbędnych dźwięków i w sumie gotowe. A co do słynnych droidów zabójców, to czy ja wiem… myślę, że wystarczającym argumentem jest to, że mogą się obrócić przeciwko tobie, a zginąć od metalowej puszki to chyba głupio. Co nie?

Sh`ehn:
Machia czułym wzrokiem obrzuciła kokpit swojego Ghtroca. Jeden fotel pilota, pulpit przystosowany do użytku jednej osoby; wszystkie kontrolki w zasięgu ręki. Cóż za piękny widok. Za sterami tylko ona; i nikt więcej. Co jakiś czas dobiegało ją ciche poświstywanie i pomruk silniczków R6-44 — mały droid pracowicie krzątał się po pokładzie ,,Bartleby`ego”. Machię cieszyło towarzystwo blaszaka; nie mogła zaprzeczyć, stanowił świetną ,,załogę” — choć jeszcze nie tak dawno temu była zdania, że nic po tej stronie drogi hydiańskiej nie przekona jej, że maszyna może sprawdzić się w roli drugiego pilota…To nie tak, że jej wcześniejsze poglądy wzięły się znikąd - po swoich wcześniejszych doświadczeniach z astromechem za sterami miała solidne podstawy by powątpiewać czy AI jest wystarczająco kompetentne by podejmować się pilotażu.

W 5 ABY na zatrudniającą ją onderońską korporację spadł kryzys — firma była jednak zbyt duża by upaść od razu. ,,Dogorywała” niemal pół roku; okres wypełniony zamykaniem kolejnych filii; cięciem kadr i stopniowym zmniejszaniem liczby etatów. Po kolejnej fali zwolnień, gdy personel zredukowany został do połowy pierwotnego stanu, okazało się, że nie ma wystarczająco wielu pilotów, by promy mogły zostać obsadzone dwuosobowymi załogami. Chcąc rozwiązać ten problem przeprogramowano kilka starych droidów typu P1, wielkich metalowych kloców, od co najmniej kilku lat rdzewiejących w najdalszych magazynach. Maszyny te nigdy nie były specjalnie lotne, a czas i ekosystem nie okazały się dla nich zbyt łaskawy. Nie minęło wiele czasu, by Machia przekonała się, że P1-QT, toporna zbieranina na wpół sprawnych trybików i podzespołów, nie nadaje się właściwie do niczego... No, może poza zostaniem przekąską dla krążących po dżungli Cannocków — metal czy materia organiczna; te żarłoki były w stanie strawić właściwie wszystko.

Odkąd zaczęła latać, zawsze najtrudniej było jej się pogodzić z koniecznością współpracy z drugim pilotem. Z ludźmi i tak trudno było się dogadać, a po tym, jak zatrudniająca ją onderońska korporacja upadła, nawet nie próbowała znaleźć kogoś organicznego, kto chciałby asystować jej za sterami. Jednocześnie po trzech miesiącach z P1-QT o mechanicznych pomocnikach myślała z największą niechęcią; i choć kilka razy próbowała, nie potrafiła przekonać się do pomysłu metalowej załogi. Co tu dużo mówić, z powodu tej kupy złomu co najmniej sześć razy ,,Ósma Bantha” znalazła się o włos od katastrofy. Tamten czas mocno nadszarpnął zaufanie i wiarę Machii w kompetencje maszyn... Zwlekała więc z podjęciem decyzji o zakupie automatu jak tylko się dało — aż w końcu jej problem rozwiązał się sam.

Rodzice Machii, chcąc pomóc jej w rozkręceniu własnej działalności, sprezentowali jej astromecha z serii R6. Model ten znajdował się na rynku od niedawna, ale zdążył zdobyć uznanie i cieszył się dobrą opinią użytkowników. Machia była wdzięczna, zwłaszcza, że domyślała się, że w obliczu ich niedawnej przeprowadzki i rezygnacji z życia zawodowego prawdopodobnie był to spory wydatek — ale ,,wdzięczna” nie znaczy ,,zachwycona”. Ostatecznie jednak droid trafił na pokład ,,Ósmej Banthy”, i, choć wiele wody musiało upłynąć w Kelicie nim pozbyła się sceptycznego nastawienia, obecnie przywiązała się do swojego pomocnika i otwarcie przyznawała, że R6-44 okazał się nieoceniony — lepszego drugiego pilota (i mechanika) nie mogła sobie wymarzyć.

Obecnie Machia luźno zastanawia się nad powiększeniem załogi ,,Bartleby`ego” o kolejnego członka. Oczywiście nie ma na myśli istoty organicznej, to byłoby zbyt kłopotliwe -— ale nie tak dawna nieprzyjemna sytuacja, sprowadzająca się do wtargnięcia kilku nieproszonych istot na pokład sprawiła, że zaczęła rozważać zaopatrzenie się w wyposażonego w porządny blaster zdalniaka, którego zadaniem byłoby pilnowanie statku — głównie ładowni — przed niechcianymi gośćmi. Pomysł podobał jej się coraz bardziej; była też pewna, że R6 ucieszy się z towarzystwa.


Temat na forum.
 
· dnia 20 grudnia 2018 12:09:20 · Drukuj
Społeczność
  *Newsy
*Nadchodzące wydarzenia
*Ostatnie komentarze
O nas
About us
Über uns
*Członkowie
*Struktura
*M`Y w akcji
*Historia Organizacji *Regulamin
*Rekrutacja
*Logowanie
M`y naInstagramie
M`y na Facebooku
Kontakt: kontakt@mandayaim.com
Copyright © 2009-2023




Powered by PHP-Fusion copyright © 2002 - 2024 by Nick Jones.
Released as free software without warranties under GNU Affero GPL v3. 23,884,063 unikalne wizyty