Recenzja X-Yuriego Do góry
Infinities to ciekawa sprawa... zeszyty tej "serii" poświęcone TESB próbowały przedstawić nam jak potoczyły by się filmowe wydarzenie gdyby Luke zginął na Hoth, natomiast zeszyty poświęcone Powrotowi Jedi, będące przedmiotem tej recenzji, prezentują dość odmienne podejście. Zamiast jednej zmiany "głównej", która pociąga za sobą następne, tutaj mamy kilkanaście pomniejszych zmian.
Alternatywna historia Powrotu Jedi (nie będąca w żaden sposób kontynuacją historii z alternatywnego TESBa) zaczyna się jak film, w pałacu Jabby... ale jak się można domyślić, nie wszystko idzie tak jak w filmie. Cóż, tak czy owak Jabba ginie, trochę szybciej niż w filmie, ale na jedno wychodzi, trup to trup... Dalsze wydarzenia są ciekawie prowadzone, zdecydowanie na plus zaliczyć trzeba spore poszerzenie roli Boby Fetta. Choć, sposób w jaki jego... występ w komiksie się kończy pozostawia wiele do życzenia...
Niesamowite są za to inne zmiany jakie wprowadza w historie SW ta pozycja, nie chcę spoilerować ostatniego zeszytu, ale pewien kadr z ostatniej strony zapada w pamięć dość mocno. Warto też dodać, że w przeciwieństwie do (już przywoływanego) infinities z TESB, tutaj historia pozostaje otwarta, jakby czekając na kontynuację, która nigdy nie nadejdzie...
Rysunki to pierwsze co się rzuca w oczy w tym komiksie tak naprawdę, zwłaszcza jeśli się dopiero co czytało Infinities TESBowe. Ciężko je jednoznacznie ocenić, w wielu momentach są foto-realistycznie piękne, w innych momentach zwyczajnie piękne, a jeszcze w innych, zwyczajnie brzydkie. Ogółem jednak warstwa graficzna zapisuje się na plus.
Z komiksem, gdy ma się okazje, zdecydowanie warto się zapoznać. Nie jest to pozycja obowiązkowa co prawda, ale każdy fan prędzej czy później winien po nią sięgnąć. Ode mnie dostaje
8/10.