Recenzja X-Yuriego Do góry
Boba Fett and the Ship of Fear wydany został w ramach serii "Star Wars Adventures" (charakteryzującej się mniejszym formatem niż tradycyjne komiksy SW), co samo w sobie zdradza czego możemy się spodziewać - przygody.
Komiks ten to właśnie taka prosta przygodówka, a fabuła budowana jest wokół tytułowego statku. Autor nie zawracał sobie głowy wczepianiem historii zbyt mocno w EU, gdyby nie wzmianka o gildii łowców nagród to by właściwie żadnych nawiązań nie było... postacie (pojawia się ich w komiksie 5, licząc Bobę. I właśnie tylko Boba nie jest tu debiutantem), statek, planeta na której spoczywa, wszystko jest wymyślone dla potrzeb tego akurat komiksu. Szkoda trochę, jakby pogrzebać to Z PEWNOŚCIĄ znalazły by się banalne sposoby na zaczepienie się mocniejsze w EU. Dla mnie to minusik.
Fabularnie, jak już wspomniani, to przygodówka, ot kolejny komiks w stylu "kolejna misja Fetta", nie ma się co zbyt nad tym rozwodzić. Wspomnieć jedynie warto, że Boba... dużo gada. Straszliwie dużo. Za dużo by mi się to podobało. Zwłaszcza że często to CO mówi średnio pasuje do obrazu jaki sobą reprezentował dotychczas...
Graficznie komiks jest poprawny, mi styl rysunków odpowiadał, choć nie da się nie zauważyć, że rysownik lubi zasadę "narysuje tak jak mi teraz pasuje" przez co zbroja Boby co chwilę ma inne proporcje i kształty płytek... jako źródła referencyjnego to tej pozycji traktować nie można z pewnością.
Podsumowując tą dość marudną recenzje, komiks dostaje ode mnie jakieś...
6/10. Można przeczytać, ale jak ktoś odpuści, to nic się nie stanie.