Recenzja Urthony Do góry
"Prototypes" to jedna z jedenastu historii umieszczonych w zbiorze "Star Wars: Visionaries". Akcja rozgrywa się w 1500 BBY.
Durge i jego nauczyciel, Jaing, przybywają do pewnego naukowca, który zamierza dać im prototypowe zbroje w zamian za ochronę swojej osoby, oraz pewnego artefaktu Sithów, znajdującego się w jego posiadaniu, przed Mandalorianami.
Rysunki Roberta E. Barnesa, który również napisał scenariusz, są, nie ukrywam, średnie, głównie przez ciemne kolory. Dodam jeszcze, że Durge, do wizerunku którego przyzwyczaiłem się oglądając kreskówkę "Clone Wars", też wygląda nijako. Scenariusz jest dobry, aczkolwiek zakończenie historii Jainga jest niedopowiedziane, przynajmniej jeśli chodzi o to, co mówi wcześniej naukowiec.
Ogólnie rzecz biorąc dobry komiks, z nieco kiepskimi rysunkami. Recenzja X-Yuriego Do góry
Eksperymenty łączenia zwierząt (i nie tylko) z maszynami nie są nowym pomysłem, ale w połączeniu z rysunkami, po pierwszych 2 stronach tworzą całkiem klimatyczny, horrorowy wręcz nastrój. I utrzymuje się on mniej więcej do połowy komiksu, gdy zaczyna się już zwykła jatka... choć, ładna, to jednak wołałbym zobaczyć ten komiks kończący się w połowie, z cichą zapowiedzią 'teraz się zacznie', ale cóż, od biedy, w minimalnym stopniu można odszukać to w końcówce...
Fabularnie średnio, choć mogło być wspaniale.
Graficznie, rysunki są strasznie niewyraźne, brak im detali, sprawiają wrażenie jakby rozmazanych, co ma urok o którym pisałem wyżej, pozwala zbudować klimat grozy, ale na dłuższa metę, do pokazywania walki nie jest najlepszym stylem.
Ogółem wiec, ta historyjka zamieszczona w Visionaries dostaje skromne 7/10.
W tej oto opowieści o Mando mamy do czynienia o dziwo wcale nie z Jango i Bobą, lecz z Mandalorianami żyjącymi z roku 1500 BBY, m.in. z Jaingiem. Jest to miła odmiana po tylu komiksach z Bobą i/lub Jangiem w roli głównej. Główni bohaterowie to wspomniany wcześniej przeze mnie Jaing wraz ze swym towarzyszem Durge’ą. Przybywają oni do pewnego naukowaca, który w zamian za ochronę artefaktu Sithów udostępnia im nowoczesne zbroje.
Historyjka krótka, nie ma zbyt ciekawej fabuły, po prostu – wprowadzenie w akcję i końcowa walka. Rysunki też wypadają słabo: niewyraźne, rozmazane i ciemne. Chociaż to ostatnie nie jest do końca zarzutem, bo w założeniu klimat komiksu jest dość mroczny. Miałam też wrażenie, że ten komiks nie jest wcale komiksem gwiezdnowojennym, że to całkiem inne fantastyczne uniwersum, dopóki nie pojawiły się znane nam hełmy mandaloriańskie (a dzieje się to i tak pod koniec komiksu).
Bohaterowie są za to nienajgorzej przedstawieni, no i mamy okazję zobaczyć co takiego robił Durge w czasach innych niż Wojny Klonów.
Podsumowując, polecam przeczytać choćby dlatego, że nie jest to komiks o Fettach i można zobaczyć tych „starych” Mando w zwykłym, krótkim komiksie, a nie serii typu Kotor. Ocena 6,5/10 |