Recenzja Urthony Do góry
Piąta, przedostatnia powieść z serii o przygodach młodego Boby Fetta jest jednocześnie najlepszą z całej serii.
Boba jest już starszy. Z sukcesami pracuje dla Jabby. W końcu Hutt zleca mu zadanie poza Tatooine: Fett musi polecieć na planetę Xagobah, gdzie znajduje się forteca przywódcy Unii Technokratycznej, Wata Tambora, i schwytać go.
Wreszcie czuć, że akcja rozgrywa się w czasie Wojen Klonów: mamy oblężenie twierdzy Tambora przez wojska Republiki, statek przywódcy Unii, który zamierza staranować kanonierkę Republiki, AT-TE oraz generała Grievousa (który jednak pojawia się tylko na chwilę). Wracają też starzy znajomi: Glynn-Beti, Ulu Ulix i Nuri.
Planeta robi niesamowite wrażenie: pokryta jest lasami wielkich grzybów, niektórych trujących, niektórych nie. Jednak przedstawiciel mieszkańców Xagobah, istota o imieniu Xeran, pomaga Bobie, mówiąc o pułapkach czyhających na wędrowców i daje mu specjalną maść, dzięki której będzie mógł spokojnie przejść między grzybami.
Cytadela Tambora również wypełniona jest grzybami. Niektóre z nich są trujące i powodują paraliż ofiary, co przydaje się Bobie pod koniec tomu. Jej ściany pochłaniają strzały z blastera. Boba wykorzystuje sprytną sztuczkę: dzięki holozasłonie może przybierać dowolny wygląd. W ten sposób Tambor myśli, że zaatakował go Durge.
Podsumowując: znakomity tom.