Recenzja X-Yuriego Do góry
Czwarty odcinek serialu Droids zatytułowany "A Race to the Finish" nie jest pierwszym odcinkiem tego serialu jaki przyszło mi obejrzeć, bowiem wpierw, parę dni przed obejrzeniem go zobaczyłem także.... cztery ostatnie (9-12) odcinki pierwszej serii, dotyczące planety Roon o której pisałem hasło na Ossusa. Wiedziałem tym samym czego się po Droids spodziewać, i z tego powodu... bardzo pozytywnie zostałem zaskoczony!
Jak się bowiem okazało czwarty odcinek właściwie pozbawiony był wyjątkowo infantylnych i powodujących niekoniecznie zamierzony przez twórców wybuch śmiechu jakie widziałem w tamtych odcinkach, przeciwnie, wszystkie elementy tutaj grały. Oczywiście dalej mamy momentami dość prostą fabułę zbudowana na znanych schematach (odtrącenie przyjaciela, wiara w zaufanie nowego, przejechanie się na tym, wszystko w droidziej wersji!) ale dobrze rozegranych.
Odcinek ten to też, pomijając ciekawe wyścigi (na planecie Boonta, mówi wam to coś?) Boba Fett który jest tu bardzo taki jak powinien. Bardzo bardzo. Jego początkowe pojawienie się rozegrano wręcz idealnie, tajemniczo i jak należy. Dodatkowo pojawia się tu BL-17, postać która jak wiele rzeczy z tego odcinka została później wykorzystana w EU, czy też raczej dostała po latach background wyjaśniający skąd się ta jednostka wzięła i w jakich okolicznościach powstała. Za to kocham SW, niesamowita ilość współzależności i pamiętanie przez twórców o takich tworach jak Droids.
Podsumowując... świetnie się bawiłem i polecam obejrzeć odcinek każdemu fanowi Boby i Mando - z przymrożeniem oka na styl rysowania oraz fakt ze to dzieło kierowane do dzieci, ode mnie pełne 10/10. |