Recenzja X-Yuriego Do góry

Fabularnie film nie błyszczy, ot, mamy Jango z żoną (tak, żoną..) który musi ją zostawić w domu, leci na Coruscant, wykonuje zadanie, wraca do zleceniodawcy, i mówi mu ze więcej dla niego pracował nie będzie, za co ten postanawia się zemścić, co mu się całkiem dotkliwie dla Jango udaje. I z kolei wtedy Jango się mści, także skutecznie. Końcówka natomiast, próbująca ukazać zgodę Jango na bycie wzorcem dla klonów, i dlaczego to zrobił, niestety jest już baaardzo naciągana, dużo dobrej woli by trzeba żeby pogodzić ja z kanonicznymi źródłami.
Efekty specjalne są całkiem poprawne, mogłoby być dużo lepiej, ale nie ma nic co by było wyjątkowo brzydkie i niedopracowane : )

Plusy & ciekawostki:
Nawiązanie do kultowego dialogu "i love you-i know"
Jak Slave I zapiszczał alarmem samochodowym to padłem.
Osoba na którą poluje Jango to facet w masce jak Hanibal Lecter..
Sam motyw Jango posiadającego żonę(?) wydał mi się początkowo bezsensu, ale później stwierdziłem ze to ciekawy zabieg, mający swój cel w filmie, oraz niekłócący się z kanonem tak bardzo jak to się wydaje na pierwszy rzut oka.

Minusy: Największym problemem Jango jest niepodobieństwo do Jango. Wiem, drugiego Morrisona ciężko skombinować, ale, ta postać daje możliwość niepokazywanie twarzy, może być cały czas w hełmie, mogli to wykorzystać...
Numer z liną i wiatrakiem wydal mi się ciekawy, ale mogli sobie darować pokazanie spadających szczątków, bo było to słabe pod względem technicznym.
Komiczne zachowanie przeciwników gdy zostają trafieni, te teatralne rozkładanie rąk..

Podsumowując, fanfilm-średniak, 6/10