|
Jango Fett: Łowy |
|
|
|
|
Tytuł oryginału: Jango Fett: Open Seasons
|
Zobacz też:
Zbiór cytatów z tej pozycji.
|
Scenariusz: Haden Blackman
|
Pozycje w MME związane z tą pozycją:
Postacie: Jango Fett, Fett (ojciec Jango), Fett (matka Jango), Arla Fett, Tor Vizsla, Jaster Mereel, Montross, Myles, Silas
Broń: Pistolet blasterowy WESTAR-34
Pojazdy: Patrolowiec typu Firespray, Slave I, Okręt Prawdziwych Mandalorian, Death Rattle, Czołg Straży Śmierci, Desantowiec klasy Meteor
Zbroje: Zbroja Mandaloriańska, Plecak rakietowy Z6, Plecak rakietowy JT-12
Kultura: Kodeks Superkomandosów
Organizacje/Rangi: Mandalorianie, Mandalor, Mandaloriańscy superkomandosi, Prawdziwi Mandalorianie, Drużyna Łowców Głów, Drużyna Vertigo, Piechociarze Jango, Straż Śmierci
Klany: Klan Fett, Klan Vizsla
Inne konflikty: Mandaloriańska Wojna Domowa, Bitwa o Concord Dawn, Bitwa o Kordę 6, Bitwa o Galidraan
|
Rysunki: Ramón F. Bachs
|
Tłumaczenie: Maciek Drewnowski
|
Czas akcji: 58-32 BBY
|
Premiera USA: Maj - Wrzesień 2002
|
Premiera PL: Grudzień 2009
|
Recenzja X-Yuriego Do góry
Jango Fett: łowy, to pozycja obowiązkowa dla osób zainteresowanych historią Mandalorian, oraz samą postacią Jango. Wspaniale ukazuje on drogę jaką przebył Jango, od momentu gdy był tylko dzieckiem, aż do zwerbowania przez Hrabego Dooku na wzorzec dla armii klonów. A w międzyczasie, dużo się dzieje, chyba nawet za dużo jak na ilość stron na których historia została zmieszczona, niektóre watki zdecydowanie można by rozbudować, wydłużyć. Ale i tak fabularnie bardzo daje radę, i świetnie się tez uzupełnia z grą "Bounty Hunters" (Montross, Komari). Przez komiks przewija się poza samym Jango kilka wartych uwagi postaci, jak Jaster, Vizsla, czy wymieniany wyżej już Montross.
Rysunki są ładne, wiele fajnych kadrów, no i fajne okładki, tutaj nie ma się czego przyczepić : )
Ciężko napisać mi cokolwiek więcej na temat tej pozycji, ją trzeba samemu przeczytać. : )
Ogólna ocena: 9/10 Recenzja Kuela Do góry
Komiks „Jango Fett: Łowy” opowiada historię jednego z najsłynniejszych łowców nagród, jakich znała galaktyka.
Fabuła komiksu, pełna zaskakujących zwrotów akcji, daje rozrywkę na naprawdę długo. Pojawiające się często przeniesienia wydarzeń w czasie mogą spowodować, że czytelnik lekko się zagubi, ale jest to do opanowania.
„Łowy” można też polubić ze względu wspaniałe rysunki. Barwne i pełne szczegółów kadry potrafią zachwycić. Dodaje to komiksowi realizmu. Warto tu zwrócić uwagę na okładki, które prezentują się również okazale.
W Polsce oficjalnie pozycja ta ukazała się 17 grudnia 2009 roku, jako Wydanie Specjalne Star Wars Komiksu. Za tłumaczenie odpowiedzialny Maciek Drewnowski, jak zawsze spisał się na medal. Można się dopatrzeć kilku błędów, ale są one praktycznie niezauważalne.
Uważam, że komiks ten jest najlepszą historią obrazkową pokazującą Mandalorian i wszystkim ich fanom gorąco polecam tą pozycje.
Fabuła:10/10
Rysunki:9/10
Tłumaczenie:9/10
Ocena:9/10 Recenzja Hashhany Do góry
Jango Fett: Łowy jest komiksem mającym na celu wprowadzenie fanów Gwiezdnych Wojen w wydarzenia rozgrywające się na parę lat przed filmem Atak Klonów. Nie tylko pozwala nam zapoznać się z historią głównego bohatera, który miał znaczący wkład w nowo rozgrywającej się wojnie Klonów, ale także wyjaśnia motywacje Jango, które prowadziły go przez całe życie, od momentu wkroczenia w mandaloriańską brać. A oprócz wynurzeń niegdyś rozegranych wydarzeń, mamy także drugą linię fabularną – poszukiwania dawcy materiału genetycznego, dla klonów. Historię opowiada hrabia Dooku, zarówno opisując ją swemu mistrzowi, przez wysłuchanie opowieści jednego z byłych podwładnych Jango, po retrospekcje swoich własnych wspominek z czasów, gdy jeszcze był Jedi. I końcowe spotkanie twarzą w twarz z żądnym zemsty łowcą nagród.
Sam komiks można podziwiać pod wieloma aspektami – ogólnej historii konfliktu wśród Mandalorian, historii jednostki, jak i grafiki, oraz gry kolorów. Zaczynając od tego ostatniego, można zauważyć niejaki symbolizm zeszytów. Komiks rozpoczyna się od kolorystyki bogatej w brudną żółć, która przywodzi na myśl lato, przechodząc w pomarańczowo-brązowe kolory jesienne, przez biel śniegu i chłodny niebieski kolor zimy, by zakończyć cykl w nowo odradzającej się wiośnie. Z pewien sposób wiąże się to z samym bohaterem, młodym Jango. Wpierw zostaje wyrwany z lata swojego dzieciństwa, by wraz z depresyjną jesienią stracić swego mentora. Zima jest jego całkowitą porażką na Galidraanie, w której oprócz jego podwładnych, w nim samym coś umiera. Ostatnie kadry, gdy w końcu udało mu się zakończyć niedokończone sprawy i gdy postanawia zostawić przeszłość za sobą, wydaje się być nowym początkiem, jak wiosna.
Same postacie komiksu wzbudzają zarówno sympatię, jak i niechęć. Poznajemy dość sporą ilość osób, jedni przeplatać się będą przez większą część stron (rola przywódców obu zwalczających się grup), inni tylko będą małymi rolami, ale z dużym wpływem na dalsze losy (m.in. żołnierze obu jednostek, postronne osoby siłą wciągnięte w dominujący konflikt). Jednakże liderzy, którzy poniekąd napędzają akcję tak naprawdę nadal pozostają okryci tajemnicą. Nie znamy za wiele szczegółów z ich starć, czy ich historii, a ich ideologię hrabia Dooku zamknął niemal w jednym zdaniu. A jednak, choć poznajemy konflikt jednostronnie – bo wszystko jest widziane przez pryzmat Jango i jego towarzyszy, mamy okazje poznać jak wyglądało życie zmobilizowanych grup Mandalorian. Główne skrzypce gra, jakżeby inaczej, Jango Fett, oraz jego pragnienie zemsty. Bo to jest jego najbardziej niezmienna cecha charakteru. Wpierw chęć zemsty za zamordowaną rodzinę pchnęła go w ramiona Manda’yaim. Potem chęć zemsty za śmierć Mereela, która uczyniła z niego Mandalora i utrzymała go przy życiu w nieszczęściach życiowych. W końcu nienawiść do Jedi, która go skłoniła do zjednoczenia swych sił z byłym wrogiem, bo Dooku miał swój udział w masakrze na Galidraanie. Tutaj warto wspomnieć, że komiks wykazał się pewną skalą szarości – o ile Mandalorianie walczą z jakiś sobie znanych pobudek, nie widzą się przez pryzmat większy niż to, kim są – wojownikami, tudzież najemnikami. Zaś Jedi, sami uważający się za przedstawicieli prawa, łatwo ulegli swojej własnej arogancji i uprzedzeniom, a te zakończyły się rzezią na zimowej planecie, niejakim złamaniem wiary zarówno Jango, jak i Dooku.
Oczywiście, to bardzo rzadka przypadłość, by jakiekolwiek dzieło nie miało swojej wady. Głównym minusem, w moim uznaniu, jest wyraźna jednostronność poznawania konfliktu wśród Mandalorian, ale z drugiej strony ciężko spodziewać się czegoś innego, gdy ów konflikt Vizsli i Mereela jest tylko tłem dla rozwoju postaci Jango. Niestety to buduje pewną schematyczność – Jango jako ten z ‘dobrych’ przeciw ‘złym żołnierzom Straży Śmierci’, gdy tak naprawdę czytelnik nie ma całego wglądu w przebieg tej krwawej kłótni.
Inną wadą, równie ważną, jest nieprawdopodobna tandeta, jakimi jawią się zbroje Mandalorian. Albo można je przebić nożem, albo jeden strzał pozwala rozwalić taki np. hełm... Cały sens zbroi jest, by zminimalizować obrażenia, w takim razie, po co Mandalorianom zbroje, które nie dają żadnej ochrony?
Nie zamierzam zamykać oceny komiksu w skalach, czy numerach, bo nie o to chodzi. Najważniejsza jest historia i to, czy w jakiś sposób wryje się w pamięć na lata. I Łowy są taką historią, z której można czerpać i inspiracje i radość. Dlatego polecam komiks każdemu, nie tylko fanom Jango Fetta. Recenzja Shwarrza Do góry
Jango Fett: Łowy to zasadniczo jedne z lepszych komiksów o niczym jakie czytałem. Tak, wiem, że wszyscy Mando mnie zlinczują za to stwierdzenie, ale ten komiks jest tak własciwie o niczym. Dostajemy świetnie napisaną historię Jango Fetta, ale fabuły uswiadczyć tu nie możemy.
Mamy kilka rzutów z historii, gdzie Hrabia Dooku albo opowiada zasłyszaną historię Sidiousowi, albo pozyskuje brakujace elementy tej historii. Sama postać Dooku, chociaz ledwie przedstawiona to jest dobrze skomponowana – pewnośc siebie i duma bija od niego z daleka. Jango bardzo ciekawie uciera mu nosa magnetycznymi rekawicami, ale szczerze mówiąc zadziwiające jest, że nie są one wprowadzone do szerszego użytku w SW.
Wracając do Fetta - wtrące jeszcze, ze go nie lubie, więc moja ocena jest dośc ostra – jako dzieciak jest niesamowicie nienaturalny. Ja rozumiem wymordowano mu rodzinę, ja rozumiem został sam, ja rozumiem oprawca rodziny wygląda jak małpa... Ale bez przesady, to nie jest za grosz naturalne, żeby tak szybko przestawił się na opcje: „zemsta na zimno”. Później szkolony przez Merela, który jak wynika z historii też taki czysty to nie był, nagle okazuje się młodym geniuszem. Prawda jest taka, ze jest wyraźnie faworyzowany i jest mu znacznie łatwiej piąć się w szczeblach dowodzenia.
Jaster ginie, a Mandalorianie mają do wyboru... Iśc za Jango, który jest młodzikiem pałającym zemstą albo za Montrossem, który jest żądnym władzy nieudacznikiem. Wybór jest prosty, chociaz nie powiem, że własciwy – doprowadza do masakry na Galidraan. I znów Jando nie wyciąga wniosków z tego tylko obiera sobie kolejny obiekt zemsty: Jedi. Sprytnie jednak, żeby wyczyścic swoją karte przed innymi Mando zgadza się na stworzenie armii swoich klonów aby posluzyły do zniszczenia Jedi, którzy tak „bestialsko” wymordowali Mandalorian z jego winy.
Przechodząc do tego co jednak w komiksie najważniejsze – rysunków. Pomijajac kilka faktów jak wspomniany wyżej Tor „małpa” Vizsla to naprawdę nie jest źle. Odpowiednio dobrane kolory i kontrast, wyraźne ale nie przerysowane kontury dość naturalne emocje i mimika... To wszystko składa się na całkiem nieźle opracowaną stronę graficzną.
Podsumowując – brak fabuły, przerysowany Jango, dużo nic nie znaczących dla historii dobrze stworzonych postaci i całkiem niezłe rysunki. Może i ja jestem anty-Fett, ale temu komiksowi naprawdę wiele brakuje do ideału, a tłumy Mando wcale nie oznaczają, ze muszę go lubić. Mimo wszystko jednak - naciągając – 6/10. |
|
|
|
|
|
|