Recenzja X-Yuriego Do góry
Ostatni, dwudziesty drugi odcinek drugiego sezonu The Clone Wars, noszący tytuł
Lethal Trackdown (polski tytuł:
Wytropić po mistrzowsku). jest odcinkiem bardzo... nietypowym. Na początek wyjaśnienie: w momencie obejrzenia tego odcinka, uznałem go za bardzo, bardzo słaby. Dziś, po ponownym obejrzeniu, aby przypomnieć go sobie na potrzeby tej recenzji, odcinek mnie zachwycił!
Po kolei wymieniając rzeczy, które szczególnie zwróciły moją uwagę:
Kantyny! Lubię takie miejscówki w SW, są zazwyczaj super ukazywane, a tutaj dostajemy aż dwie takowe! Jedna z nich, u Hondo zachwyca mnie muzyką, jaka tam gra (zazwyczaj najfajniejszy element StarWarsowych kantyn), a druga, na Coruscant, muzycznie jest gorsza, mniej mi odpowiadająca, ale wizualnie jest czym oko nacieszyć. Bardzo fajne wrażenie zrobił też na mnie mistrz Koon, kładąc miecz na ladzie, pięknie nawiązanie do klasycznej sceny z Kylem Katarnem z Jedi Outcasta.
Zabicie jednego z klonów na pokładzie Slave'a I. Co prawda Boba trochę daje ciała w tym względzie, ale całościowo patrząc na to, jak jest kreowany w TCW, można uznać ze zachowuje się poprawnie... no i Aurra nadrabia w chwilach, gdy Boba wymięka.
Castas, jego ostateczne wymiękniecie (już w poprzednim odcinku było widać, że ma problemy z współpracą z grupą łowców...) i zakończenie jego egzystencji... znaczącym jest to, że w sumie nikt w kantynie nie zwrócił większej uwagi na ten fakt. Ot, ciekawe miejsce to musi być...
Coruscant! Poza samą kantyna, nad której istnieniem już się rozpływałem, to możemy oglądać piękne widoczki. Ciekawy lej, prowadzący do wnętrza, na dolne poziomy... równie ciekawe są widoczki na górze, gdzie możemy oglądać rozlegle "płaskie" połacie Coruscant.
Sekwencja na Florrum, z Plo i Ahsoką we wspomnianej już kantynie także jest niezwykle barwna, podobało mi się 'Skrócenie Aurry o antenkę" przez Ahsoke, a także 'smutek' łowców, że to Mistrz Koon przybył zamiast Mace'a Windu.
Równie efektowna była sekwencja pościgu Ahsoki za Aurrą, zwłaszcza podobała mi się scena, gdy ta druga dociera do Slave'a, wysadzając oba ścigacze, na których leciały. Miłym akcentem jest też ogarniający sytuację Kilian, widać, że to dowódca, który umie coś więcej niż tylko posyłać innych na śmierć, sam potrafi posłużyć się skutecznie bronią...
Końcówka, "zniszczenie" Slave'a I jest... intrygująca. Oczywistym jest, że ani postać Sing nie zginęła, ani statek nie został unicestwiony, ale ciekawi mnie bardzo, w jaki sposób zostanie to rozwiązane w późniejszych odcinkach (może w 3 sezonie... ?)
Plusy:
Wszystko wymienione wyżej.
Minusy: Właściwie brak.
Ogólnie, odcinek dostaje ode mnie
9/10. Dlaczego nie dziesiątkę ? Cóż, czegoś mu brakuje, jest kawałkiem dobrego TCW, ale bez tego nieokreślonego tak naprawdę czegoś, co czyni odcinek idealnym. Odcinki dwunasty i dwudziesty tego sezonu to miały, tutaj tego nie ma... stąd tylko dziewiątka.
Recenzja Mahiyany Do góry
Nadszedł czas na koniec trylogi z młodym Bobą. Kolejny plan na pozbycie się Windu polega na zwabieniu go na Florum. Nie dowiadujemy się jednak nigdy jaki był ciąg dalszy.
Kontynuowany jest oczywiście wątek rozterek moralnych Boby, które są widoczne gdy rozmawia z wieźniami jak i przy nagrywaniu żądania okupu, podczas którego Aura karze mu zastrzelić klona, czego młody Boba nie jest w stanie zrobić. Oczywiście ilość rozterek sprzyja melodii, którą zachwycałam się już przy recenzji poprzednich odcinków z tej trylogii.
Skoro w planie jest zwabienie Jedi na Florum to oczywiście najpierw na Florum trzeba polecieć, a jak wiadomo trudno odwiedzić Florum nie trafiając na Hondo. Powiem szczerze, że z początku nie lubiłam tej postaci, ale w trakcie piątego sezonu tak bardzo go polubiłam, że aż zrobiło mi się smutno, że the Clone Wars nie jest kontynuowane. Oglądając ten odcinek po raz kojelny (w celu napisania recenzji) widzę już jak bardzo stara się być bezstronny i w sumie honorowy – co widać pod sam koniec odcinka, gdy przekonuje Bobę by wyjawić Plo Kloonowi gdzie są jeńcy. Jedyne co dalej mnie boli na Florum to muzyka niczym z filmu bollywood. Naprawdę nie wiem kto wpadł na to żeby wrzucić coś takiego do uniwersum Gwiezdnych Wojen.
Z mandaloriańschich rzeczy mamy tu ponownie sporo ujęć Slave’a I, który niestety rozbija się pod koniec odcinka.
Dodatkowo mamy tu też króciutki wątek śledztwa Ahsoki i Plo w niższych poziomach Couruscant co zawsze daje ładne lokacje.
Ten odcinek podoba mi się najbardziej z całej trylogi. Brak Windu, któremu wszystko nie pasuje z pewnością bardzo temu pomaga. Daję 9/10