Recenzja X-Yuriego Do góry
Hondo Karr, podobno był kiedyś Mandalorianinem. Taką informację poznajemy w 4tym zeszycie serii Legacy, o tytule Noob (Nowy). Na szczegóły na ten temat przyszło nam jednak czekać 37 numerów, aż do obiektu tej recenzji, czyli Legacy 41 - Rogue`s End.
Najlepszą sprawa tego numeru jest to, że poza Hondo opowiada naprawdę wiele o Mandalorianach, o tym jak się mają ponad 100 lat po bitwie o Yavin, kto jest aktualnym Mandalorem (znów Ordo) itd. I opowiada dość ciekawie, pokazując w jaki sposób Hondo dołączył do znanej z Nooba drużyny Joker.
Niestety wśród nowych postaci jest pewien zdrajca, a zdrajcy to coś czego wśród Mandalorian NIE lubię. Zdecydowanie nie. Choć jego postać, a właściwie to na czyje polecenie ten zdrajca działa, jest ciekawą, i do dziś oficjalnie nie rozstrzygniętą sprawą. Ale to, że ten ktoś chciał odsunąć Mandalorian od głównych galaktycznych konfliktów ma sens w sumie... kto rozsądny by chciał mieć nas za przeciwników?
Dość jednakże o fabule, tą polecam samodzielnie poznać. Tym co szczególnie mi się w tym komiksie podoba to rysunki, zarówno rozumiane jako... właśnie rysunki, jak i jako desing postaci. Oczywiście tym, co uważam za najciekawsze są zbroje Mandalorian, zarówno koncepcja zbroi Hondo, z dwoma dalmierzami, jak i sam nowy, oryginalny, ale co najważniejsze zachowujący moim zdaniem charakter schemat płyt pancerza i wizjera. Za to plus, duży.
Strasznie ciężko mi napisać coś więcej o tym komiksie. Dla fanów Mandalorian pozycja zdecydowanie godna uwagi (można ją czytać nawet jako osobny komiks, nie wnikając w historie Dziedzictwa. Trochę się traci, ale najważniejsze Mando-wątki są zrozumiałe. A ode mnie dostaje...
9/10.