Recenzja X-Yuriego Do góry
Setny numer „Star Wars Marvel” o tytule „First Strike” jest zdecydowanie komiksem dobrym, dawno już żadna zdrada postaci nie zaskoczyła i ‘zabolała’ mnie tak jak tutaj, to zdecydowany plus. Komiks posiada ‘podwójną objętość’, czyli dwukrotnie więcej stron, co zdecydowanie wychodzi mu na plus, historia nie sprawia wrażenia skracanej na siłę, jak to czasami bywa. Wszystko w sam raz.
Komiks dostarcza sporo ciekawostek dla osób lubiących postać Hana Solo, parę scen z jego dzieciństwa, wzmianka o ‘czerwonych lampasach’ (co jest miłym nawiązaniem do wydanej 5 lat wcześniej książki ‘Han Solo i Utracona Fortuna’)
"Even when I was a kid on Tatooine, we'd hear stories about Bey, the way he travelled around, the great things he did for people. It got so I didn't believe he was even a real person."<.i>
Na minus zaliczyć muszę tylko trochę zbyt przypadkowy fakt, że o gościu, który nauczył w dzieciństwie paru rzeczy Hana, słyszał nawet Luke na swoim zaściankowym Tatooine, co prawda jako ‘legendzie’ ale zawsze. Ot, taka ‘globalna galaktyka’. Drugim minusem będzie koniec bitwy kosmicznej i nakaz odwrotu przez Lumiye jak zorientowała się, że piloci rebelii zaczęli improwizować, zamiast latać wedle schematów. Trochę to głupie moim zdaniem.
Cóż, okładka jest moim zdaniem wręcz przepiękna, tylko Luke na niej jakiś taki zniewieściały. Ale wszystkie znajdujące się na niej okręty pozwalają nie zwracać na niego uwagi i skupić się na nich, a są, moim zdaniem, bardzo ładne. W samym komiksie odwzorowanie postaci jest średniawe, można się domyślić kto jest kim, ale jakby pokazać komuś wyrwany z kontekstu obrazek, mogłyby być problemy.
Ogólna ocena: 9/10
Klimat: 10/10
Rozmowy: 9/10
Rysunki: 9/10
Opis świata SW: 9/10 |