Recenzja X-Yuriego Do góry
69 zeszyt Star Wars Marvel, zatytułowany „Death in the City of Bone„ zaczyna się w chwili, gdy kończy 68, Leia i C-3PO zostają w wyniku zdrady Dengara pojmani przez siły Imperium. Dalsza historia jest ciekawa, ale nie wzbudza niestety większych emocji, nawet fakt śmierci jednej z postaci nie budzi większych emocji, niestety pojawienie się postaci, żeby po kilku stronach zginęła, nie daje możliwości poznania jej, brak czasu na wyrobienie sobie o niej opinii, zdecydowany minus za to.
„Oh, dear.. if the maker had meant us to fly, he’d have manufactured us with rockets !”
Okładka ukazuje Kości Mythosaura, pośród których (może lepszym stwierdzeniem „w których”) stworzona została twierdza, a w której w komiksie rezydują Imperialni, oraz uciekających z niej bohaterów. Zdecydowanie jest ładna, taka dynamiczna.
Co do rysunków, „Kreska” jak się to profesjonalnie mówi, to spełnia swoje zadanie, nie ma co prawda żadnych obrazków, które urzekły by oko, ale i nic co by zmuszało do zastanawiania „Co to do Banthy ?!”, ot, spełniają swoja role, nic ponadto. Jedynie ujecie na kości Mythosaura zrobiło na mnie dość miłe wrażenie, chwilkę spędziłem analizując każdy kawałek tego obrazka.
„Glree-sohn nachata !”
Wartym wspomnienia jest jeszcze dość ciekawy zabieg, będący ułatwieniem dla czytelników, którzy zaczynają czytać dopiero od tego zeszytu, na jednej z początkowych stron Leia ‘wspomina’ w myślach wydarzenia z poprzedniego zeszytu, miły dodatek : )
Ogólna ocena:
9/10
Klimat: 10/10
Rozmowy: 10/10
Rysunki: 8/10
Opis świata SW: 9/10