|
|
Komandosi Republiki: Bezpośredni Kontakt |
|
|
|
|
Tytuł oryginału: Republic Commando: Hard Contact
|
Zobacz też:
Zbiór cytatów z tej pozycji.
|
Autor: Karen Traviss
|
Pozycje w MME związane z tą pozycją:
Postacie: Jango Fett, Kal Skirata, Niner Skirata, Darman Skirata, Fi Skirata, Atin Skirata, Etain Tur-Mukan, Walon Vau, Boss, Bardan Jusik, Rav Bralor, Ghez Hokan
Zbroje: Zbroja Mandaloriańska
Rasy: Strill
Kultura: Mando`a, Dha Werda Verda
Organizacje/Rangi: Mandalorianie, Mandalor, Cuy'val Dar, Straż Śmierci, Drużyna Omega, Drużyna Delta
Klany: Klan Skirata
|
Tłumaczenie: Andrzej Syrzycki
|
Czas akcji: 22 BBY
|
Premiera USA: Październik 2004
|
Premiera PL: Listopad 2006
|
Recenzja X-Yuriego Do góry
Bezpośredni kontakt to pierwsza książka napisana przez Karen w uniwersum SW. Nie jest ona tak jak się spodziewałem kupując, bezpośrednio powiązana z wydarzeniami z gry o tym samym tytule, opowiada bowiem kompletnie inną historie. No, tyle wrażeń z przeszłości, czyli jakoś dwóch i pól roku temu, gdy kupiłem i pierwszy raz przeczytałem tą książkę, teraz skupie się na recenzji właściwej, po trzecim już, ponownym jej przeczytaniu.
Z obecnej perspektywy, czyli osoby która zna całą serię Komandosów Republiki, sądzę, że mój odbiór tej pozycji zdecydowanie rożni się od tego po pierwszym czytaniu, ale ciężko mi osądzić czy to dobrze czy źle.. na pewno inaczej. A sama książka, jest ciekawa, pierwsza wspólna misja drużyny Omega, pierwsze spotkanie z Etain, konfrontacja szkolenia klonów z rzeczywistością (zachowanie cywili, Jedi nie całkiem taka jak sobie wyobrażali) itd, są bardzo silnymi punktami tej książki. Ważnym aspektem jest także zdecydowanie fakt, iż autorka umieściła swa książkę "z boku" głównego nurtu wojen klonów, nie ma tu żadnych znanych postaci, wszystkie mające tu jakąś istotną rolę zostały stworzone na potrzeby tej książki. Czyni to tą pozycję idealną książką "do polecenia" komuś kto chciałby zacząć przygodę z książkami SW ogólnie, bądź tylko z tymi Karen (w przeciwieństwie do serii Dziedzictwa Mocy). Wracając na chwilkę do postaci jeszcze, w oczy rzuciło mi się przedstawienie Skiraty, z tej opowieści można wywnioskować ze był on niezłym moczymordą, czego praktycznie nie widać później, w dalszych częściach serii. Trochę to dziwne. Reszta postaci ciekawa, Hokan jedynie trochę zbyt.. normalny, jak na kogoś osuniętego z watahy śmierci za okrucieństwo, jest zdecydowanie zbyt.. łagodny. Gdzie mu tam do Vizsli na przykład. Później to się jednak wyjaśnia.
Tłumaczenie książki jest poprawne, większych uchybień nie zauważyłem, jedynie parę drobnostek.
Podsumowując, wspaniała książka stanowiąca idealna pozycje dla osoby chcącej poznać książki Karen T. Odemnie 9/10. Recenzja Mahiyany Do góry
Bezpośredni Kontakt to pierwsza książka z serii Komandosi Republiki. Mówi się, że twórczość Karen Traviss można albo pokochać albo znienawidzić. Ja z pewnością zaliczam się do tej pierwszej grupy.
Książka skupia się na akcji porwania doktor Uthan przez drużynę (jak mówi tytuł serii - komandosów Republiki) Omega. Bardzo dobrym wprowadzeniem do tej całej wojskowej otoczki jest prolog, napisany narracją pierwszoosobową. Idealnie wpasowuje się w klimat całej książki i szczerze mówiąc chwilami żałuję, że ten zabieg nie pojawia się częściej. Jednak nie pozwoliłaby na to mnogość wątków. Mamy tutaj losy drużyny Omega, ze względu na "awaryjne lądowanie" podzieloną na dwie części, padawanki Etain Tur-Mukan oraz Uthan, Hokana i wszystkich, którzy się wokół nich znajdują.
Rozmowy komandosów mają iście militarny charakter: używają wiele akronimów, których rozwinięcie chyba nigdy nie wydawało mi się oczywiste (najpewniej nawet teraz gdyby zostały mi podsunięte nie udało by mi się ich rozszyfrować). Na szczęście z reguły są one od razu wyjaśnione, jeśli nie od razu to po pytaniach Etain.
Temat misji i sposobu jej wykonania siłą rzeczy przewija się co chwilę. Jako czytelnicy mamy możliwość przyjrzeć się zarówno rozumowaniu komandosów jak i Hokana, zobaczyć jak każdy z nich reaguje na kolejne posunięcia przeciwnika, jak próbuje go przechytrzyć, aż do finalnej konfrontacji. Dla osób lubiących broń ta książka również ma wiele do zaoferowania. Szczególnie dużo informacji można znaleźć o różnego rodzaju ładunkach wychuchowych, gdyż są kluczowe do powodzenia misji. Pojawia się też dużo przemyśleń, zwłaszcza Etain, w stosunku do zabijania, hodowania klonów czy ogólnie wojny. Odnoszę wrażenie że zostawia wiele pytań bez odpowiedzi, co zmusza czytelnika do głębszego zastanowienia. Cała seria ma tą wielką zaletę, że pokazuje wojnę z punktu widzenia osób, które w niej naprawdę walczą - nie jedi, których rola często sprowadza się do nieudolnego obejmowania dowództwa czy skakania z mieczem świetlnym, tylko ludzi, którzy walczą bez pomocy Mocy i tracą braci, a nie swoich podwładnych.
Trudno nie zwrócić uwagi na wszystkie mandaloriańskie elementy. Widać to nie tylko w postawie Hokana, ale i komandosów, którzy zostali wyszkoleni przez mandaloriańskiego najemnika - Kala Skiratę. Wiadomo, że sympatia czytelnika będzie po stronie tytułowych bohaterów, ale przyznaję, że Hokana, który w stereotypowym podziale jest "tym złym", trudno znienawidzić. Robi to za co mu płacą i nic więcej, nawet nie ukrywa że wcale nie popiera separatystów, którzy go wynajęli. Na dodatek darzy swojego przeciwnika szacunkiem, co dobrze widać, kiedy nie chce dobić Ninera bronią Jedi, bo uważa to za hańbiącą śmierć.
Książkę polecam wszystkim, nawet jeśli ktoś nie przepada za szeroko pojętymi opisami wojaczki, bo z reguły należę do takich osób, ale dla tej pozycji z przyjemnością robię wyjątek. Zasłużone 10/10.
Recenzja Behota Do góry
Republic Commando: Hard Contact jest pierwszą częścią serii „Komandosi Republiki” autorstwa Karen Traviss. Opowiada ona o pierwszej misji nowo powstałego oddziału Sił Specjalnych Republiki – Drużyny Omega. Co czyni go wyjątkowym to fakt, że każdy z członków oddziału stracił na Geonosis wszystkich dotychczasowych braci broni. Na Qiilurze spotykają się nie tylko z wrogami i innymi utrudnieniami wykonania misji, ale i pierwszy raz konfrontują się z aspektami życia, jakie nigdy nie było dla nich przeznaczone.
Dwa razy czytałem Bezpośredni Kontakt. I, jak można się domyślić, za drugim razem odnalazłem w powieści o wiele więcej, niż za pierwszym. Książka została napisana umiejętnie, z widocznym zaangażowaniem autorki w dokładne, bezbłędne zarysowanie każdego, choćby najmniejszego wątku. Jest to jedna z cech, jakie najbardziej lubię w książkach Karen Traviss i dzięki której jeszcze przyjemniej mi się je czyta. Militarne akronimy, procedury, broń, sposób myślenia żołnierza, psychika pola bitwy – w tworzeniu tych aspektów swojej powieści autorka kierowała się w większości opiniami osób, które dane sytuacje przeżyły. I dzięki temu człowiek ma wrażenie, że podczas czytania w jego wyobraźni odbywa się prawdziwa misja oddziału specjalnego wojska, nie „zwykła” powieść science-fiction. Książka zyskuje dzięki temu na immersji, co jest dla mnie osobiście bardzo ważne, jeśli chodzi o czytanie beletrystyki.
Relacje między bohaterami wypadają w miarę naturalnie, ale właśnie tutaj, przynajmniej w moim przypadku, natrafiamy na pierwszy minus warstwy fabularnej powieści – przerysowany wątek romantyczny. I bynajmniej nie chodzi mi o to, że bohaterowie od razu skaczą sobie w ramiona, ale o to, że prawdopodobieństwo niemal natychmiastowego zakochania się Etain w żołnierzu-klonie, który natknął się na nią nad rzeką i wraz z drużyną uratował od śmierci na odosobnionej, rolniczej planecie Separatystów, uważam za co najmniej niskie. Nie pomagają próby wyjaśnienia tego zjawiska dużą wrażliwością Etain na los innych istot i jej zdolnościami Mocy czy ilością czasu, jaki spędziła z Darmanem, zanim dołączyli do reszty drużyny.
Plusem jest zarysowanie postaci antagonistów jako zwykłych mieszkańców Galaktyki, mających zwyczajnie inne poglądy niż protagoniści. Ilość tekstu im przeznaczonego mnie usatysfakcjonowała, ponieważ dzięki temu nie ma ryzyka choćby nieumyślnego przedstawienia takich postaci jako pozbawionych skrupułów, bezwzględnych wrogów protagonistów.
Elementy humorystyczne bawią i uczą, tak jak powinny, co jest kolejnym plusem tytułu. Umiejętnie budowane jest również napięcie, szczególnie pod koniec książki, kiedy komandosi po wykonaniu zadania muszą jeszcze wrócić się po dwóch uziemionych kompanów, mimo że jeszcze przed chwilą wszystko wydawało się dążyć do szczęśliwego zakończenia. Ostateczny pojedynek z Ghezem Hokanem satysfakcjonuje, jak również tajemniczość postaci klona-zwiadowcy z serii Alfa na samym końcu książki. Kłótnia Etain z Mistrzem Zeyem dobrze zarysowuje nam podejście obu postaci do sprawy dowodzenia żołnierzami – Etain, która przeżyła z nimi kilkanaście dni, otoczona przez wrogów, oraz Zeya, który kilka miesięcy wcześniej przejął stałe dowodzenie nad kompanią sklonowanych żołnierzy.
Podsumowując: książka jest dobrze, umiejętnie napisana, niemal bez nadmiernego eksponowania wątków filozoficznych i romantycznych. Immersja jest duża, a postaci szybko dają się polubić, bądź wręcz przeciwnie, dzięki dokładnemu opisaniu ich psychiki i poglądów.
Fabuła – 9/10
Styl – 8/10
Postaci – 9/10
Wątek mandaloriański – 8/10
Zakończenie – 9/10
Ogólna ocena – 9/10 Recenzja Merela Do góry
Bezpośredni kontakt
"Opowiem wam jak do tego doszło." Tymi słowami rozpoczyna się pierwsza część serii książek "KOMANDOSI REPUBLIKI" pod tytułem Bezpośredni kontakt autorstwa Karen Traviss. Za nakład w polskiej wersji językowej odpowiadało wydawnictwo AMBER.
Opowieść zaczyna się podczas bitwy o Geonosis. Już na samym początku autorka wprowadza nas w świat gwiezdnowojenny od strony militarnej oraz pokazuje, że bitwa ta nie była taką błahostką, jak pokazał nam George Lucas w Ataku klonów (swoją drogą, w filmie najbardziej podobało mi się spuszczenie armii klonów ze smyczy wojennej na arenę), a była to zaciekła bitwa na którą klony nie były w żaden sposób przygotowane. Wszak mimo odniesionego zwycięstwa w książce możemy wyczytać, że dla szwejków ta bitwa, była wielką porażką. Dlaczego?
Podstawowym powodem jest to, że żadna symulacja nawet w najmniejszym stopniu nie odda realiów prawdziwej bitwy.
Drugim jest utrata bliskich. Mimo tego, że w trakcie szkolenia dochodziło do śmiertelnych wypadków to większość drużyn nie była gotowa na utratę
chociażby jednej jednostki.
W trakcie seansu wzrokowego dowiadujemy się o różnicy między klonami "szturmowcami", a komandosami oraz ich "cichej rywalizacji" kto jest lepszy. Jest jeszcze jeden odłam klonów o którym czytamy, jednak o nim w tej części się niczego nie dowiecie poza nazwą "rozpoznanie". Krótko po bitwie jednostki Wielkej Armii Republiki dokonują przegrupowania na Ord Mantell, gdzie nasz główny bohater Darman dołącza wraz z innymi trzema "komandosami z odzysku": Ninerem, Fi, Atinem (którzy tak jak on stracili swoich braci, z którymi żyli całe życie) do nowej drużyny. Drużyny Omega. Po odprawie drużyna ma do wykonania misję na Qiilurze, gdzie dochodzi do pierwszego spotkania z Etain. Młodą padawanką, z którą podejmują akcję na tej planecie.
Tyle słowem jakże krótkiego nakreślenia fabuły.
W książce można zauważyć, że cała powieść idzie bocznym torem linii całej sagi, ponieważ żadna z postaci książkowej nigdy nie ukazała się
podczas ekranizacji czy głównego nurtu książkowo-komiksowego, jest niczym dodatek do gry nie wymagający plików głównych. I nie znając historii gwiezdnych wojen można się odnaleźć w tym świecie.
Kiedy dorwałem się do tej powieści, to zjedzenie jej zajęło mi 4 dni (niestety mogłem czytać głównie dojeżdżając do pracy i z powrotem). Styl pisma Karen jest tak "prosty", że czyta się szybko i od pierwszego zdania w wyobraźni włącza się projekcja filmowa. Godna polecenia komuś kto lubi książki o działaniach jednostek specjalnych w klimacie sf.
W książce niestety nie znajdujemy żargonu typowego wojaka ale hola hola. Jest to książka z cyklu "dawno dawno temu w odległej galaktyce...", gdzie są inne określenia typowe dla żołnierzy. Widać, że Travisska miała pomoc ze strony korpusu marines, jednak taktyka zawarta w książce nie wygląda jak taktyka oddziałów specjalnych, a regularne działania polskiej piechoty zmechanizowanej oraz amerykańskich marines.
Minusy? Szkoda, że tak szybko się kończy zostawiając wielki niedosyt. Jednakże to jest dopiero pierwsza część przygód naszej drużyny Omega. Dodatkowo opis działań dla miłośników taktyki i weteranów zostawia lekki niesmak. Spodziewałem się czegoś lepszego.
W mojej ocenie książka bardzo godna polecenia.
Ocena? 9/10. |
|
|
|
|
|
|
|
|