Lepiej zainwestować w wytrzymalsze płyty i nie bać się blasterowego ognia i odłamków? A może odchudzić swój pancerz i być gotowym na cichą i dyskretną robotę? Czy starać się znaleźć złoty środek? Dziś przyjrzymy się preferencjom naszych Mando w indywidualnym wykorzystaniu swojej zbroi.
Okiem Behota
– Lepiej będzie wymienić całe opancerzenie. – Zbrojmistrz podrapał się po brodzie. – Ale nawet wtedy będzie to kosztować co najmniej osiemdziesiąt tysięcy. Jeśli oczywiście chcesz zachować tę proporcję beskaru i durastali…
Zamyśliłem się, obserwując wnętrze warsztatu, w którym na niemal każdej płaskiej powierzchni, w pozornym nieładzie, porozkładane były części mandaloriańskich pancerzy. Właściciel był jednym ze zbrojmistrzów w Keldabe i bardzo wielu vode się u niego zaopatrywało. Mimo wieku – był już po sześćdziesiątce – jego gęste, splecione w warkoczyki włosy wyglądały tak samo zdrowo jak zawsze, a swoją zbroję utrzymywał w nienagannym stanie. Teraz patrzył na mnie, oczekując odpowiedzi. W końcu podjąłem decyzję.
– Tak, dodaj to do zamówienia – powiedziałem, a mężczyzna zapisał coś w cyfronotesie. – Skoro mówisz, że za przerobienie poszczególnych elementów wyszłoby jeszcze drożej…
– Za przerobienie w taki sposób, żeby nie straciły na jakości – zaznaczył zbrojmistrz, nie odwracając wzroku od ekranu – a chyba o to w tym wszystkim chodzi, o nic innego.
Kiwnąłem głową. Po ostatnich kilku misjach doszedłem do wniosku, że chcę być bardziej zabezpieczony przed ogniem blasterowym, nie tracąc jednak wiele na odporności na ostrą broń białą. Nadal bowiem, niestety, pomimo moich preferencji, miałem słabość do przyjmowania zleceń wymagających przebywania w bliskim kontakcie z naprawdę nieprzyjemnymi i niebezpiecznymi osobami. Na kredytach jednak nie spałem, więc najpierw zdecydowałem się wymienić tylko niektóre elementy pancerza, przede wszystkim zmienić płyty na wytrzymalsze i nieco zmienić ich kształt, by wciąż zapewniały swobodę ruchów, ale pokrywały więcej części ciała narażonych na ogień blasterowy. Z tego, co mówił zbrojmistrz, miało mnie to kosztować znacznie więcej, niż się spodziewałem. Co najmniej trzecią część moich stałych oszczędności.
Najważniejszym jednak było dla mnie, aby zachować równowagę między wytrzymałością pancerza a swobodą działania w każdych warunkach. Generalny charakter wybieranych przeze mnie zleceń i moja atletyczna, lecz średnich rozmiarów sylwetka niejako wymuszały na mnie utrzymanie takiego właśnie balansu. Nigdy nie musiałem bawić się w akrobatykę i skakanie po dachach, a już na pewno nie zamierzałem udawać bohatera holofilmów i opancerzony jak czołg szarżować jak głupi na uzbrojoną grupę przeciwników, licząc na wytrzymałość wzmocnionych płyt pancerza.
– Jak będziesz chciał zapłacić? – Rzemieślnik w końcu przestał grzebać w cyfronotesie i znowu na mnie spojrzał. Przypomniałem sobie kwotę i westchnąłem w duchu.
Kombinezon próżniowy wzmacniany beskarem będzie musiał jeszcze trochę poczekać.
Okiem Kuela
Kuźnia była położona pod miastem. Miała tradycyjny, kopulasty kształt vheh’yaim. Z komina unosił się dym, z wnętrza słychać było uderzenia kowalskiego młota. Nad wejściem wisiała wykuta z beskaru imitacja czaszki Mythosaura.
Kuel Ha’rang zsunął się z siodełka śmigacza, chwycił torbę z tylnego siedzenia i ruszył w stronę budynku. Miał nadzieję, że tutejszy zbrojmistrz zasługiwał na swoją reputację. Pancerz Kuela po latach użytkowania nie prezentował się najlepiej. Dość powiedzieć, że najstarsze wgniecenia pamiętały Concord Dawn. Tymczasem Galaktyka szykowała się na kolejny duży konflikt. Jeśli z jakiegoś powodu przyszłoby mu walczyć, to równie dobrze może zginąć. A jak ginąć, to przynajmniej w porządnej zbroi.
Kuel przestąpił próg warsztatu i rozejrzał się. W pomieszczeniu panował półmrok. Poza niewielkim świetlikiem w suficie jedynym źródłem światła był ogromny piec umiejscowiony pośrodku sali. Błękitny blask palników nadawał scenerii mistycznego charakteru.
Przy urządzeniu stał mężczyzna ubrany w skórzany fartuch. Jego twarz skrywał misternie wykonany hełm. W dłoniach ściskał masywne obcęgi, podtrzymując nimi rozgrzany do czerwoności kawałek stali nad płomieniem.
Kuel przystanął w pobliżu wejścia i czekał, obserwując pracę zbrojmistrza. Rozgrzany beskar trafił na kowadło, otrzymał kilka ciosów młotkiem, by wreszcie z głośnym sykiem trafić do beczki z wodą.
– Wyłącz piec! – zawołał kowal. Dopiero wówczas Ha’rang zauważył drugą osobę obecną w warsztacie – młodą dziewczynę w prostej, karmazynowej tunice. Rzuciła się, by wykonać polecenie. Musiała być jeszcze dzieckiem, lecz trudno było sprecyzować jej wiek, bowiem również nosiła hełm.
Mężczyzna w fartuchu zbliżył się i kiwnął na powitanie głową. Kuel podał mu torbę.
– Chciałbym odnowić te płyty – powiedział. – To czysty beskar. Powiedziano mi, że jesteś w stanie przekuć go bez potrzeby wykonywania nowej zbroi.
Zbrojmistrz uważnie przyglądał się kolejnym elementom pancerza, gładząc metal palcami.
– Gdzie reszta? – zapytał w końcu.
– Nie ma, to jest kompletny zestaw – odpowiedział Kuel.
– Bardzo skromny. Brakuje kołnierza. Brakuje płyt na nogach. Brakuje ochrony.
– Byłem zwiadowcą, potrzebowałem pełnej swobody ruchów. Niektóre płyty mnie spowalniały. Z biegiem lat się przyzwyczaiłem. – Wzruszył ramionami. Kowal zmierzył go wzrokiem. Z jakiegoś powodu nie zdejmował hełmu. Tak samo jak jego asystentka.
– Tradycyjny pancerz ma chronić całego wojownika. Tak każe obyczaj.
– Tak każe obyczaj – powtórzyła to zdanie niczym mantrę dziewczyna.
Ha’rang nie był pewien o jakim obyczaju mowa, nie miał zbyt często do czynienia ze zbrojmistrzami, o czym dosadnie świadczył stan jego płyt.
– Wojownik to coś więcej niż zbroja – powiedział po chwili niezręcznej ciszy. – Żeby skutecznie walczyć muszę poruszać się szybko i sprawnie. Nie wspominając o misjach wywiadowczych… Nie potrzebuję kompletnego beskar’gam. Chcę tylko odświeżyć to, co mam. Możesz to zrobić?
Wyraźnie niezadowolony zbrojmistrz chwycił torbę i odszedł w stronę pieca bez słowa.
– Wróć jutro. Płyty będą gotowe – odezwała się asystentka, wpatrując się w Kuela.
– Dziękuję za pomoc.
Wychodząc usłyszał jeszcze, jak dziewczyna odpowiada:
– Tak każe obyczaj.
Temat na forum |