Wizjer Manda`Yaim #25
 
Okiem Manda`Yaim


Legendarni zakuci w pancerz wojownicy; relikt dawnych opowieści. Zwykli ludzie, może trochę lepiej wyszkoleni i uzbrojeni, otwierający przed Tobą dom, zapraszający do stołu. Dawno wymarli barbarzyńcy, wrogowie Republiki, wygnani i zapomnieni. Kultura Mandalorian obrosła w tak wiele sprzecznych mitów...
A jednak stoją tu, z krwi i kości, zakuci w pancerze, jakby prawie nic się nie zmieniło od czasu gdy u progu Wojen Mandaloriańskich wyruszali podbić galaktykę. Starzy i młodzi, kolejne pokolenia. Jak Mandalorianom udało się dzień po dniu zachować własną kulturę? Co to znaczy wychowywać wojowników?

Okiem Arneuna:
– Powiedz mi... dlaczego?
Pytanie, które sam sobie zadawałem wielokrotnie, tym razem zostało zadane na głos.
– Dlaczego co? Orninie, musisz być trochę bardziej dokładny, jeśli chcesz otrzymać odpowiedź.
– Zabrałaś mnie na statek, choć równie dobrze mogłaś wyrzucić w porcie na stacji; nie znalazłem się bez skafandra w przestrzeni kosmicznej, nie pozbyłaś się mnie przy pierwszej okazji... Nie rozumiem tego.

Innada milczała przez dłuższą chwilę...
– Tak trzeba było zrobić. – Przerwała na chwilę, jakby zastanawiała się nad odpowiednimi słowami. – Mhi ba`juri verde. A Ty miałeś potencjał. Nie byłeś wcale silny, nie wydawałeś się chętny znaleźć się w walce, ale jednocześnie byłeś gotowy, żeby działać. To jak z jubilerem, który widzi kryształ i zastanawia się czy to szansa dla obu żeby zalśnić. Jednemu efektem pracy drugiego. Drugiemu efektem pracy i umiejętności pokazywanym przez pierwszego. Tak jak buir szlifował mnie, ja staram się ciebie.
– Czytałeś historię Mandalorian – kontynuowała, po kolejnej krótkiej przerwie – tę którą ci dostarczyłam? – Tylko kiwnąłem głową w odpowiedzi. – Widzisz... nie łudzę się że będziemy znowu podbijać galaktykę, nie wiem nawet czy tego chcę. Ale są rzeczy, które mamy do zrobienia. Długi do spłacenia, życie przed sobą. Czasami przyda się dodatkowy blaster, zwłaszcza trzymany rozsądną ręką.
Czeka nas pewnego rodzaju chwała, na polu bitwy i poza nim. Ale nie taka, którą zostaniemy obdarzeni przez historię... tak łatwo nie będzie. Tę chwałę będziemy musieli sami wydobyć i przechować we własnych sercach, bo rzeczy, które robimy nie odbiją się szerokim echem. I chyba właśnie dlatego. Bo odkąd cię zobaczyłam wydałeś mi się osobą, która jest w stanie iść obok mnie. I co najważniejsze – wydawałeś się dokładnie tego potrzebować.

Okiem Behota:
Jednym z moich wyraźniejszych wspomnień z początków nastoletniego życia jest sytuacja z końcówki Wojen Klonów, która miała miejsce w moim rodzinnym domu. To żadne z tych spektakularnych wspomnień, ze strzelaninami i krwioobiegiem pełnym adrenaliny, więc od razu porzućcie podobne oczekiwania.
Siedzieliśmy z ojcem, mamą, Gor`tą i Mondem w głównym pokoju i po prostu rozmawialiśmy. Znaczy się – ja rozmawiałem z Mondem, a dorośli między sobą. Miałem trzynaście lat i w tamtym okresie już zaczynałem się interesować takimi aspektami życia jak polityka czy ekonomia. Patrząc z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że wtedy moje zainteresowanie podobnymi tematami było największe w całym życiu i, jak to zwykle bywa, proporcjonalne do pewności siebie w poglądach, jakie tworzyły się w moim młodym umyśle. Z tego powodu żywo zainteresował mnie temat dysputy dorosłych, kiedy z Mondem urwała się rozmowa o historii wojen mandaloriańskich. Trójka Mandalorian rozmawiała, jak się okazało, o polityce.
– Wiesz, Gor`ta – rzekła Rachel – ja również przyjęłam waszą filozofię. Zasady życia. Ale, do cholery, czy ktokolwiek w dzisiejszych czasach je oficjalnie propaguje? Spójrz tylko na tych oficjeli w Sundari. Nie macie rządu, który…
– Sundari nie jest naszym rządem – przerwał jej Agat. – Wiem, co chcesz powiedzieć, kochanie, ale Mandalora nie jest i nigdy nie była miejscem dobrym do prowadzenia biurokracji i polityki. Nie stałej, znaczy się. Kiedy trzeba – przywódca powstaje.
Gor`ta przytaknął staremu druhowi.
– Tak, a kto jest teraz przywódcą? – spytała sarkastycznie Rachel. – Bo z tego, co wiem, nie macie wodza. Grupa świrów atakuje siły Republiki po przywództwem nie do końca wiadomo kogo, a Fett od prawie trzech lat nie żyje. Nie sądzicie, że właśnie teraz przydałoby się silne przywództwo?
– Rachel, niestety, ale zawsze tak było i będzie – odparł Gor`ta – że Mando sami wybiorą, po której stronie chcą walczyć. Jedyne, co możemy zrobić, to również wybrać stronę. Swoją własną!
To rzekłszy, zaczął nalewać pozostałej dwójce Tihaaru.
– Jednak Rachel wspomniała o “władzy” w Sundari, a to porusza ważny problem – powiedział Agat. – Jak mówiłaś, nie ma nigdzie oficjalnego przekazywania naszej kultury i dziedzictwa. To prawda, i choć nie spodziewam się aby sankcjonowanie takiego czegoś odgórnie było dobrym pomysłem wśród Mandalorian, to jednak to, co się odpieprza w Sundari wymaga osobnego rozpatrzenia. Nasze dziedzictwo jest rujnowane przez to, co tam się dzieje, jak i przez to, że nikt z tym nic nie robi…
– Przez republikańską propagandę – znów odezwał się Gor`ta. – Republika w celu ograniczenia rozprzestrzeniania się wiadomości o… Protektorach… rozpuszcza mnóstwo fałszywych informacji nie tylko o nas jako o ludziach, ale również o całej naszej historii! – Podniósł głos. – Wiecie w ogóle, że propagandowe filmy krótkometrażowe… a, te długie zresztą też, pokazują Sundari jako wielką metropolię? – Roześmiał się głośno. – Oglądałem ostatnio wiadomości Coruscant i – nie robię was w wała – kreują Sundari na miasto z co najmniej dwudziestoma milionami mieszkańców! Cała Mandalora ma ledwo ponad cztery i pół miliona ludzi, a Sundari jest mieściną nie większą od Keldabe, tylko po prostu nowoczesną! – Nie mogąc powstrzymać emocji, sięgnął po kieliszek. Agat uśmiechnął się.
– Owszem, Gor`ta, słyszałem, że republikańskie dzieciaki w Światach Jądra lubią bawić się w policjantów z Sundari i złych zabójców ze Straży Śmierci. Republika zawsze stawiała na propagandę wypaczającą rzeczywistość, ale faktów nic nie zmieni. Ale wracając do mandaloriańskiej kultury: myślę, że decydujące jest, abyśmy wszyscy dalej propagowali ją między sobą. Niech Mandalorianie pozostaną Mando – oto co jest najważniejsze.
Rachel pokiwała głową, a w jej oczach pojawił się błysk, gdy spojrzała na męża. Ojciec kontynuował:
– Niech siedzący w tyłku Republiki pacyfiści z Sundari żyją własnym życiem. Niech nawet wierzą, że ich parotysięczne miasteczko jest stolicą całego globu, że znajduje się pośrodku niczego, jak kreują to coruscańskie media. Albo że nie ma już Prawdziwych Mandalorian, czyli nas. Ale my musimy dążyć do przekazywania naszej kultury i zdrowego rozsądku wśród vode…
– Ci debile nawet nie wiedzą, że każdy obywatel powinien być bronią… – przerwał zamyślony Gor`ta. – Wojownikiem, znaczy się. Rozbrajanie… Kto to myślał, cholera… Trzymaj mnie, Agat… – Żartobliwie zasymulował chęć zerwania się od stołu.
– Trzymam cię, przyjacielu! – Tata chwycił go za ramię. – Nie przejmuj się tymi pozorantami. To nas jest więcej, nieważne, ilu mieszkańców Galaktyki będzie o tym w ogóle wiedziało. I to my jesteśmy wojownikami, to my jesteśmy gotowi na przyjście prawdziwego Mandalora, to my trenujemy swoje dzieci, dbamy o…
– To my jesteśmy Prawdziwymi Mando – powiedziałem wreszcie. Oczy dorosłych skupiły się na mnie. Lekko zawstydzony, ciągnąłem: – Chciałem powiedzieć, że zgadzam się z wami, że nasza kultura jest znacznie doskonalsza niż ich. A tak na marginesie, to mam holonetowego znajomego z Coruscant, który ostatnio opowiadał mi, że tamtejsi ludzie naprawdę wierzą w obraz Mandalory kreowany przez wypuszczane na bieżąco filmiki propagandowe! Nie dalej jak miesiąc temu słyszał, jak ktoś gadał o “znakomicie układających się stosunkach z neutralnym rządem Mandalory, nieprzerwanych nawet przez tchórzliwe ataki tradycjonalistycznych terrorystów z Watahy Śmierci”.
Usłyszałem, jak Mond zachichotał za moimi plecami. Mama spojrzała na mnie na wpół z dumą, na wpół z politowaniem.
– Jednak co jeszcze chciałem dodać, to to, że właśnie dzięki naszej kulturze, naszej filozofii życia, będziemy gotowi na przyjście lepszych czasów… – urwałem na chwilę, upewniając się, że dobrze wyraziłem myśl dopracowywaną od kilku tygodni. – Na przykład na pojawienie się Mandalora. Czy będzie to za rok, czy za dwadzieścia lat.
– Dobrze mówisz, Atin – skomentował Gor`ta, kiwając głową. – W tym momencie pomóc nam może chyba tylko koniec wojny… Nawet jeśli bardzo niechętnie to przyznaję.
– Koniec wojny może przynieść ze sobą rzeczy, których żadne z nas się nie spodziewa – rzekła Rachel, zerkając na mnie i Monda, którzy już wracaliśmy do własnych rozmów, tym razem o różnicach między typami zbroi polowych i sposobami ich wykorzystania.



Temat na forum.
 
· dnia 20 października 2020 20:37:29 · Drukuj
Społeczność
  *Newsy
*Nadchodzące wydarzenia
*Ostatnie komentarze
O nas
About us
Über uns
*Członkowie
*Struktura
*M`Y w akcji
*Historia Organizacji *Regulamin
*Rekrutacja
*Logowanie
M`y naInstagramie
M`y na Facebooku
Kontakt: kontakt@mandayaim.com
Copyright © 2009-2023




Powered by PHP-Fusion copyright © 2002 - 2024 by Nick Jones.
Released as free software without warranties under GNU Affero GPL v3. 23,302,846 unikalne wizyty