Nasi mandalorianie będą na evencie Pyrkonie za 63 dni
Wizjer Manda`Yaim #21
 
Okiem Manda`Yaim
Lubicie dezintegrację? A może wolicie coś mniej widowiskowego? A rozważaliście niezabijanie (przynajmniej od razu) adwersarzy?
Zobaczcie co na ten temat mają do powiedzenia nasi Vode.




Okiem Arneuna:
Nasza grupka dzięwięciorga najemników korzystała z wątpliwej przyjemności telepania się ciężko opancerzonym pojazdem pamiętającym czasy wojen klonów. Złapaliśmy ze Skarrem specjalne zlecenie, więc dla odmiany żaden z nas nie założył `gamu. Zlecenie było nieźle płatne jak na masówkę, ale znacznie poniżej poziomu, który zwykle kojarzy się wszystkim z mandalorianami. Na wszelki wypadek obaj mieliśmy torsy i ramiona zabezpieczone pancerzami, ale były one ukryte pod miedzianka tkaniny i kawałków bardzo lekkiego pancerza niższej klasy.
— Widzisz działko tego rodianina? — zapytał mnie Skarr — Czy mi się wydaje, czy...?
Obejrzałem się szybko, ale wyglądało, że nikt nie usłyszał — złom, który nas transportował, generował ilości hałasu pozwalające zagłuszyć nawet prace górnicze.
— Kogo on chce wyparować? Jak się rozpędzi z tym draństwem, to nie zdążymy zamarkować zastrzelenia celu.
— To co, ogłuszamy jego i cel, a potem wrabiamy?
— Szkoda byłoby przepuścić taką okazję, po dezintegracji wszyscy będą podejrzewać jego.

Sklecony na szybko plan zadziałał idealnie. Oficjalny klient się wkurzył, bo oczywiście żądał dowodu śmierci, a wyparowanie… cóż… było efektowne, było widowiskowe, ale śladów za dużo nie zostawiało. My byliśmy zadowoleni, bo mogliśmy całą operację przeprowadzić na spokojnie i bez rozgłosu (a w szczególności ominęło nas eliminowanie reszty łowców — tej operacji rozgłos nie był potrzebny). Nasz klient był zadowolony — wystarczyła fałszywa tożsamość żeby jego kuzyn mógł spokojnie wrócić do grona żywych — na tyle, że nasze zadowolenie wzrosło o sumę podrzuconą jako premię. Co prawda rodianin miał trzy problemy — oprócz dojścia do siebie po strzale ogłuszającym, musiał jakoś poradzić sobie ze zirytowanymi współłowcami i klientem (ostatni z nich odmawiał wypłacenia całej nagrody), a do tego władze planety zorientowały się, że miał karabin zabroniony bardziej niż rozstawienie stoiska z przyprawą naprzeciwko siedziby ich rządu.
— Ale jednak fajnie strzelało się z tej spluwy — westchnął Skarr już na pokładzie “Tancerki” — szkoda, że trzeba było się z nią rozstać.
— Ja chyba wolę bardziej subtelne metody. I jak pewnie zauważyłeś taka armata mocno zwraca uwagę...

Okiem Behota:
Nie wiedziałem co powiedzieć.
Przede mną na stole stało średniej wielkości płaskie pudełko. W środku leżała para pistoletów blasterowych WESTAR-35. Wyglądały niesamowicie. Nie dlatego, że były jakkolwiek ozdobione. Wręcz przeciwnie, zachwyciła mnie ich surowość, ich jednolity, ciemnogranatowy kolor.
– Podobają ci się? – spytał buir.
– Tak... – odpowiedziałem po chwili milczenia. – Są wspaniałe. Są idealne! – Rzuciłem się ojcu na szyję.
– Na co czekasz, odpakuj i wypróbujemy.
Pistolety były nieoczekiwanym, dodatkowym prezentem na piętnaste urodziny. Na razie nie wiedziałem, skąd tata wiedział, że marzę o swojej własnej parze, ale wolałem nie myśleć o tym w tamtej chwili. Szybko, lecz ostrożnie wyjąłem je i zacząłem oglądać.
– Widziałem, że twoją ulubioną bronią stały się dwa pistolety – powiedział Agat. – Pomyślałem, że ci się spodobają.
Po chwili byliśmy już na naszej strzelnicy, znajdującej się w sporej kotlince niedaleko domu i składającej się z kilkunastu celów różnego rodzaju. Najpierw musiałem oczywiście wypróbować nowe blastery na tarczach.
– Całkiem nieźle – mruknął ojciec, kiedy osiem na dziesięć moich strzałów trafiło w dziesiątkę. – Ale w takim wieku powinieneś już osiągać sto procent. Teraz sprawdźmy, jak radzisz sobie na bardziej realistycznych celach.
Stanąłem w środku okręgu wokół którego stały rozstawione stare droidy humanoidalnego kształtu bądź ich fragmenty. Oczywiście znów ich ustawienie było zmienione. Ojciec codziennie rano się tym zajmował.
– Jesteś gotów? – spytał. Kiedy jeszcze raz obejrzałem pistolety, upewniłem się, że ogniwa są naładowane, po czym skinąłem głową, krzyknął: – Start!
Zająłem się najpierw celem trzymającym strzelbę na pociski. Kiedy dwa strzały z lewej ręki trafiły go w górną część korpusu, prawy blaster już strzelał do tego z karabinkiem, posyłając wiązkę prosto przez jego głowę. Przetoczyłem się przez prawy bark i, lądując w przyklęku, strzeliłem szybko kilka razy z obu rąk do dwóch celów z pistoletami. Wstając, przewróciłem droida trzymającego karabin mocnym uderzeniem łokcia, po czym dobiłem go prawym westarem, lewym celując w...
– Ostatni potrzebny żywy! – usłyszałem nagle krzyk.
Chwała Mandzie za to, że wziąłem sobie do serca nauki ojca o zachowaniu chłodnego, analizującego wszystko umysłu w każdej sytuacji. Przyklęknąłem. Już wiedziałem, do czego służy przełącznik na boku blasterów. Zamiast strzelać z lewego, szybko cofnąłem rękę i przesunąłem nią po prawym westarze. Przetoczyłem się w prawo i wystrzeliłem. Impuls trafił w korpus droida, rozpływając się po jego metalowym pancerzu i powodując lekkie wyładowania.
– Shab... – mruknąłem do siebie. Agat podszedł do mnie.
– Trochę za wolno, ale się poprawisz. – Uśmiechał się do mnie. Jego hełm kołysał się mu u pasa. Podał mi mój. Założyłem go, nie wiedząc, czy się cieszyć, czy być zawiedzionym.
– Rozumiem zamysł tego, że mnie nie uprzedziłeś – powiedziałem, kiedy szliśmy w stronę domu. – Ale... chciałeś tylko sprawdzić szybkość mojej reakcji, prawda? Ogłuszająco strzela się tak samo jak normalnie.
–I tak, i nie, Atin – odparł tata. – Fizycznie owszem, wystarczy szybko przełączyć, oczywiście w realu zrobisz to za pomocą HUD-a. Ale w praktyce należy wiedzieć kiedy używać którego trybu strzelania. To jest najtrudniejsza decyzja.
– Masz rację... Jak czasem zorientować się, że potrzebujemy kogoś żywym? Oczywiście oprócz kontraktów na żywe cele...
– Nie tylko – przerwał mi ojciec. – Chodzi o to, że błędna decyzja tego rodzaju może spowodować, w najbardziej optymistycznej perspektywie spore utrudnienia, w najgorszej – niepowodzenie misji lub nawet naszą śmierć. – Otworzył drzwi do domu, puszczając mnie przodem. – Wiedz tylko, że nie należy zbyt często udawać bohatera holofilmów i bawić się w niezabijanie. To, co już ci mówiłem. W strzelaninie najczęściej używamy ognia blasterowego. W najbliższych tygodniach będziemy ćwiczyć rozróżniane sytuacji pod tym kątem.
– Buir, a co z dezintegracją? – spytałem, idąc odłożyć swój hełm do pokoju.
– Atin, nie przeciągaj tego – ostrzegł mnie żartobliwie. – Wszystko w swoim czasie. Poza tym, nie chcesz chyba doszczętnie zniszczyć nasze metalowe cele, prawda?

Okiem Sh`ehn:
Po dwóch godzinach powoli zaczynała mieć dosyć — jej plecy miały dość zginania się, ręce miały dość szorowania; nawet jej szmata wydawał się mieć dość tarcia, sadzy i zwęglonych resztek materii. Pocieszało ją jedno — te kowokiańskie małpojaszczury, ta para osi`yaim intruzów, już nigdy nie postawi stopy na pokładzie Bartleby`ego.

To nie tak, że wedrzeć się na pokład jej statku było łatwo — to był jej dom, kryjówka i miejsce pracy, więc pilnowała zabezpieczeń jak nigdzie indziej. Najwyraźniej jednak niektóre istoty są niewyobrażalnie uparte i nie zniechęcą ich ani zabezpieczenia, ani resztki instynktu samozachowawczego. Ot, di`kute. Pewnie jakoś dowiedzieli się o jej ostatnim ładunku — droidzie z serii Bitewny Legionista. W dzisiejszych czasach takie maszyny były właściwie niemożliwe do znalezienia, czy to legalnie, czy na czarny rynku. BL-817 może i był niesprawny i rozłożony na części — ale wciąż wart majątek.

Ostatecznie problem nieproszonych gości załatwiła przy pomocy kilku celnych strzałów — ale długie godziny sprzątania kazały jej się zastanowić czy nie istniało lepsze wyjście. Może warto byłoby się przerzucić na broń ogłuszającą? Nawet jeśli strzał z takiej broni nie oznaczał permanentnego pozbycia się intruza, Bartleby nie był dużym statkiem; nie miała zbyt daleko do śluzy. Poza tym wiązki ogłuszające mogły się okazać dużo bezpieczniejsze w użyciu. Laserowe strzały miały brzydki zwyczaj odbijania się od durastalowych elementów wyposażenia i ścian — ryzyko, że zostanie się trafionym rykoszetem było znaczne. Machia zwykle przymierzała się do strzałów długo i z dużą dozą ostrożności — włożyła też sporo wysiłku w poprawienie swojej celności — ale nigdy nie miała zupełnej pewności że trafi w bezpiecznie miękkie ciało. Nie chodziło nawet o to, że sama mogła zostać trafiona — to był jej statek i znała tysiąc miejsc w których mogła się przyczaić i strzelać z ukrycia. (W chowaniu się nie widziała niczego niehonorowego — w końcu intruzi nie przybywali na honorowe pojedynki, gdzie mogłoby mieć znaczenie stawanie twarzą w twarz z wrogiem; oni bezczelnie naruszali jej teren, więc musieli liczyć się z tym, że nie będzie przebierać w środkach, by pozbyć się ich w możliwie najprostszy i najwygodniejszy sposób). Mimo wszystko, pechowy rykoszet mógłby uszkodzić znajdujący się na pokładzie sprzęt i spowodować zniszczenia — a już na pewno pozostawiłby kolejne plamy sadzy do wytarcia.

Skończywszy sprzątać, wrzuciła ostatnie resztki i brudną szmatę do zsypu na śmieci. Kiedy następnym razem będzie na Concordii, zahaczy o siedzibę klanu i porozmawia z siostrami — może pomogą jej znaleźć jakiś dobry blaster z funkcją ogłuszania...? Co prawda, wciąż uważała, że w większości sytuacji zwykły laserowy strzał sprawdzi się dużo lepiej, ale spróbować nie zawadzi — a nuż od czasu do czasu ogłuszenie wroga okaże się dużo wygodniejszą — i mniej kłopotliwą — opcją.

Post scriptum: Trzy tygodnie później w arsenale Machii pojawił się nowiutki Westar 35.



Temat na forum

 
· dnia 21 stycznia 2020 23:20:35 · Drukuj
Społeczność
  *Newsy
*Nadchodzące wydarzenia
*Ostatnie komentarze
O nas
About us
Über uns
*Członkowie
*Struktura
*M`Y w akcji
*Historia Organizacji *Regulamin
*Rekrutacja
*Logowanie
M`y naInstagramie
M`y na Facebooku
Kontakt: kontakt@mandayaim.com
Copyright © 2009-2023




Powered by PHP-Fusion copyright © 2002 - 2025 by Nick Jones.
Released as free software without warranties under GNU Affero GPL v3. 27,205,651 unikalne wizyty
Ta strona używa ciasteczek (cookies), dzięki którym nasz serwis może działać lepiej. Dowiedz się więcejRozumiem