|
|
Okiem Manda'Yaim #10 |
|
|
|
Szósty dzień miesiąca i dziesiąta już edycja Oka Manda’Yaim na naszej stronie. Tym razem temat brzmiał następująco: Bilans The Clone Wars- co dobrego i co złego wniosło do kanonu, z perspektywy Mandalorian?.
Zapraszamy do lektury czterech tekstów.
Hashhana: The Clone Wars to serial niezwykle problematyczny w moim odczuciu. O ile miał ciekawe niektóre wątki i wizualnie potrafił cieszyć oko, to jednak wspominam całość niezbyt pozytywnie. Jeśli zaś chodzi o samych Mandalorian, bilans zysku i strat wypada mniej więcej tak:
Wiem, że pacyfistyczny rząd i społeczność Mandalory wywołały wielki skandal, lecz myślę, że nie było to wcale złe rozwiązanie. Zwłaszcza, jak się spojrzy na naszą rodzimą historię i literaturę, szczególnie na różnicę między narodowo-wyzwoleńczą walkę wychwalaną w romantyzmie (która zazwyczaj przynosiła wiele cierpienia zwykłym ludziom) oraz pozytywistyczne założenia, że wolność osobistą i narodu można niejako wypracować, co z kolei nasuwało konieczność odcięcia się od buntowniczych walk. Jak dla mnie historia Mandalorian zyskuje wiele, gdyż łatwo znaleźć analogię z naszą rodzimą przeszłością. Tym bardziej negatywnie odbieram komentarze D. Filoniego, jakoby Mandalorianie byli wzorowani na Niemcach tuż przed wybuchem II Wojny Światowej. Raz, że to Imperium było i jest wzorowane na tamtym państwie dyktatorskim, dwa – Mandalorianie nigdy nie mieli za wiele wspólnego z ideologią nadczłowieka, gdyż cały ich światopogląd skupiał się na szukaniu własnej chwały i ciągłym ulepszaniu siebie poprzez walki z silnymi przeciwnikami, nie zaś na utożsamianiu się z byciem „najlepszym z najlepszych” bo inni są „gorszym podgatunkiem”. Ale oczywiście chyba za wiele wymagam, by zachodni twórcy raczyli poszerzyć swoje horyzonty inspiracji o historię Europy Środkowo-wschodniej. Tym bardziej pewnie nie doczekam ciekawego rozwinięcia „rozbiorów” Mandalory i republikańskiej okupacji, które wymusiły na mieszkańcach planety tak diametralne zmiany. A szkoda, bo w sprawnych rękach mogłaby powstać niezwykle interesująca i bardzo specyficzna opowieść o próbie zachowania tożsamości narodowej przez Mandalorian pokroju Pre Vizsli i jego podwładnych. To z kolei przenosi mnie do problemu pominięcia – ponownie – wątku Jastera Mereela i Tora Vizsli. Niegdyś uważałam, że pominięcie wszelkich informacji o nich to wielka strata, jednakże obecnie cieszę się, że twórcy nie sięgnęli po historię młodości Jango, tak przynajmniej nic nie mogli pozmieniać na swoją modłę. Samo to, jak Fett został potraktowany w serialu (zarówno Jango, jak i młody Boba) pozostawia wiele do życzenia. Z drugiej strony serial dał nam kreacje pokroju Pre Vizsli (jego walka z Maulem była zdecydowanie jedną z lepszych) i Bo-Katan Kryze. Zwłaszcza Bo i jej Nocne Sowy są miłym akcentem podkreślającym, że mandaloriańscy wojownicy to zarówno mężczyźni jak i kobiety. Stanowczo zaś nie podoba mi się wątek Maula – zarówno jego „cudowne ocalenie” jak i wmieszanie go do historii Mandalorian. Jestem pewna, że o wiele lepiej można by poprowadzić motyw przejęcia władzy przez Straż Śmierci. Inna sprawa, że nadal nie jestem pewna, czy podoba mi się tak silne upolitycznienie Mandalorian, nie mówiąc o „rozmnożeniu” ich liczby do zaludnienia wielkich, cywilizowanych miast. Również dużą wadą serialu była niejednolita kreacja oddziału Straży i ich przywódcy, którzy raz byli efektowną armią, raz czymś na kształt gangu atakujących słabszych – by na koniec przegrać z kretesem bądź nie być wystarczająco silnymi do pokonania Pacyfistów. Nie wspominając o jednolitym wyglądzie, gdzie całość załogi stanowili jasnowłosi ludzie (z wyjątkiem rudych kobiet). TCW, jako samotne źródło kanonu byłoby niezwykle okrojone i wręcz nieprawdziwe odnośnie zróżnicowania (legendarnego) mandaloriańskiego społeczeństwa.
Największą wadą – poza Maulem – było wepchnięcie Ahsoki w mandaloriańskie wątki, gdzie jej postać zwyczajnie nic nie wniosła, zaś była promowana kosztem Straży Śmierci.
Podsumowując, osobiście znajduję wiele ciekawych motywów w nowo-kanonicznej historii Mandalorian, które można by mądrze wykorzystać, gdyby serial nie był nastawiony na pieniądze zarabiane na młodszej wiekowo publiczności (bądź autorzy wyszli poza schemat II Wojny Światowej obejmującej losy tylko zachodniej Europy). Wadą zaś w większości jest wykonanie z założenia interesujących pomysłów i zepchnięcie Mandalorian w tło kolejnej walki pomiędzy użytkownikami Mocy (Maul, Dooku, Obi-Wan). Co zasadniczo nie odbiega od oklepanych pomysłów sprzed lat.
Kuel: Od początku zaistnienia serialu The Clone Wars, a tym bardziej od czasu, gdy twórcy wprowadzili do niego swoich specyficznych Mandalorian, jestem dość pesymistycznie do niego nastawiony. Zepsuto w nim wiele najróżniejszych wątków, a absurdalne sceny niekiedy były zapominane przez fanów, przysypane całą masą kolejnych. Było wiele pomyłek. Nie warto jednak długo się nad nimi rozwodzić, bo podobne dywagacje trwają już od dawna.
Czy jednak zostało coś dobrego po tym wszystkim? Dla Mandalorian na pewno serial oznaczał wzrost popularności. Choć pojawili się tylko jako anarchistyczna grupa, to jednak pancerze zaistniały i były wskazówką dla widzów, że tacy wojownicy istnieją. Były bodźcem do poszukiwań, które, jeśli dobrze prowadzone, odkryją prawdziwych Mandalorian i sprostują kilka błędnie poprowadzonych wątków.
Yuri: Oceniając sytuację z dzisiejszej perspektywy, TCW oceniam... pozytywnie. Gdybym miał odpowiedzieć na to pytanie dawniej, przykładowo po premierze drugiego sezonu, byłbym dość krytyczny. Ale z dzisiejszej perspektywy, uważam, że nawet kwestia Nowych Mandalorian była interesującym pomysłem który został w dalszych źródłach (przede wszystkim "Essential Guide to Warfare") bardzo rozsądnie wyjaśniony. Cały wątek takiej_Mandalory został ciekawie wkomponowany przez autorów w istniejące EU, i tak naprawdę, to tworząc hasła na Ossusa nie miałem zasadniczo problemu z połączeniem wizji TCW z dotychczasowymi źródłami. O twórczości Karen Traviss (kwestia Spara!) tego natomiast powiedzieć nie mogę.
Pisząc o bilansie nie mogę wspomnieć o czymś co osobiście traktuje jako bardzo pozytywne, to jest powstanie Bounty Hunter Code w formie w jakiej powstał - jestem niemal pewien, na 99%, że gdyby nie TCW i tamtejsze pojawienie się Straży, w ramach tej publikacji nie otrzymalibyśmy niezwykle ciekawego tekstu pozwalającego lepiej poznać mającą początkowo bardzo zły pijar Straż.
Myśląc o bilansie, do głowy przyszła mi też kwestia odejścia wspominanej Karen Traviss, ale warto pamiętać, że TCW i zmiany związane ze Strażą/Mandalorą były jedynie przysłowiową ostatnią kroplą która przelała czarę goryczy.
Ogólnie więc, jestem zadowolony z wkładu jaki The Clone Wars miały w miniony kanon.
Dinuirar: Na pewno dobrą rzeczą jest postać Pre Vizsli i jego Death Watch. Ciekawa postać, nie odbiegająca zbytnio od 'klasycznego wizerunku Mando', w przeciwieństwie do pacyfistów i Satine, którzy budzą spore kontrowersje wśród fanów.
TCW wzbudziło zapewne zainteresowanie Mando wśród swojej widowni, co udowadniają chociażby Google Trends. Wyraźnie można zauważyć, że wyszukiwania hasła "mandalorian" zaczęły występować częściej po roku 2010, kiedy to też pojawiły się wyszukiwania 'pre vizsla'.
Temat na forum. |
|
|
|
· Kuel dnia 06 września 2014 13:23:18
·
|
|
|
|
|