|
|
Okiem Manda'Yaim #9 |
|
|
|
Nowa edycja Oka Manda’Yaim zebrała znów trzy teksty, na następujący temat: Jak oceniasz spełnienie roli Mandalora przez Jango Fetta?.
Zapraszamy do lektury!
Hashhana: Jango Fett nie jest łatwym do oceny przywódcą Mandalorian. Z jednej strony mamy okres jego burzliwej młodości, gdy po śmierci Jastera Mereela czynnie dowodził swoimi podwładnym z drugiej zaś dorosłego człowieka, „złamanego” przez Galidraan. W obu przypadkach był umotywowany gniewem i nienawiścią, a podjęte przez niego decyzje nie wypływały raczej z ideologicznych pobudek, lecz egoizmu i własnej potrzeby zemsty. Dla tego wpierw ścigał Tora Vizslę i Watahę Śmierci, a potem udostępnił swoje geny dla stworzenia WAR-u. Jedno skończyło się masakrą, drugie zaś w założeniu miało ocalić przed Jedi przyszłe pokolenia Mandalorian.
Jako przywódca, spoczywało na nim brzemię podejmowania decyzji, które zawsze mogły okazać się zgubne w skutkach. Mimo to Jango nie bał się działać i miał jasno wytyczony cel, za którym podążał – zarówno jako lider grupy, jak i samotnik, co jednak nie potrafił całkowicie odciąć się od swej przeszłości. Nie wiem czy był dobrym Mandalorem (co w ogóle definiuje mandaloriańskiego przywódcę jako tego „dobrego”?), ale na pewno nie był najgorszym z możliwych
Kuel: Nie ma tu zbyt wiele do powiedzenia. Jango wywiązał się z tej roli wyjątkowo marnie. Owszem, po śmierci Jastera przez krótki czas odpowiedzialnie wywiązywał się ze swoich obowiązków, a zarazem starał się wytropić Watachę Śmierci. Jednakże, po wydarzeniach na Galidraan, zamiast wrócić na Mandalore i odbudować co się dało, poświęcił się osobistej wendecie, a później zadaniu, które ostatecznie też okazało się być częścią planu zemsty. Mandalorianie zaś posłużyli mu tylko do pomocy w wyszkoleniu armii i jak relacjonował Kal, Jango nie starał się nawet wchodzić z nimi w żadne głębsze relacje i utrzymywał minimalny kontakt. Moim zdaniem, w życiu Fetta było zbyt dużo prywaty, jak na przywódcę odpowiedzialnego za swój lud. Tym bardziej, że w tym okresie Mandalore przechodzi swego rodzaju kryzys.
Yuri: Jaki pierwowzór genetyczny taki klon, chciało by się rzec - Jango bowiem podobnie jak Boba, większość swego życia raczej mało zajmował się Mandalorowaniem. Z dwóch urzędujących wtedy Mandalorów-wojowników, to Jango wypada słabiej, jako ten pod którego dowództwem w ramach pogoni za zemstą szlag trafił zgromadzoną wokół niego grupę wojowników. Jako łowca nagród i wojownik mógł być niezrównany, tego nie mogę podważyć, ale jako zasługi związane z Mandalorowaniem przychodzi mi do głowy zaledwie jedna rzecz - cała idea Cuy'val Darów. Choć i to może być nadinterpretacja - czy Jango ściągnął na Kamino tylu Mando jedynie dlatego, że to dobrzy szkoleniowcy, czy też znaczenie miało to, że zadbają oni o przekazanie dalej naszej kultury?
Z drugiej strony... można by się zabawić w interpretację pewnych zachowań Jango. Może jego główną zaletą jako Mandalora było danie wolnej ręki Straży Śmierci? By mogli działać jak chcieli w kierunku wyzwolenia Mandalory? Z wywiadem jakim ten łowca dysponował wydaje się mało prawdopodobnym, by nie wiedział o tym, że frakcja dalej istnieje. Pytanie, czy miał problem z nią, czy z konkretnymi jednostkami, to jest Torem oraz Montrossem (który nie był ze Straży, oczywiście) których obwiniał o śmierć mentora? Jango wszedł w posiadanie podręcznika dla członków Straży, mógłby im poważnie zaszkodzić - nie zrobił tego. A więc, może największym plusem jego bycia Mandalorem było nie przeszkadzanie innym?
Temat na forum. |
|
|
|
· Kuel dnia 06 sierpnia 2014 15:38:04
·
|
|
|
|
|