| |
Imię: |
Art'Rodarch
|
Pseudonim artystyczny: |
Yankes
|
Kryptonim operacyjny: |
|
Ranga: |
Mando`ad
|
Planeta pochodzenia: |
Mandalora
|
Kolor oczu:: |
Szary
|
Kolor włosów: |
Ciemne
|
Kto by pomyślał, że kosmiczna przestrzeń potrafi być tak zimna i mroczna… tak niegościnna i tak obca… tak inna od odległych już świateł mej kuźni na Mandalorze…
Od bombardowania planety, które zniszczyło mój dom minęło już 7 długich lat, lecz tęsknota i smutek, nieważne jak wielkie nie zmienią przeszłości, lecz mimo to, wizje Keldabe oraz wszystkich moich dzieł są wciąż żywe w mojej pamięci i dodają mi otuchy w gorze dni.
Ach.. Keldabe… dwa razy w tygodniu odwiedzałem miasto by sprzedać broń i pancerze i nigdy nie wracałem z towarem do domu, niezależnie od cen. Uczciwie trzeba przyznać, że niemałą część zarobionych kredytów przehulałem w Oyu’baat razem z przyjaciółmi. Nie raz słyszałem tam opowieści o Galaktyce, o zleceniach, wojnach i bitwach. Jednak dopóki interes kwitł nie miałem powodów by opuszczać Mandalorę.
Imperium zmieniło wszystko. Ich bombowce spopieliły planetę i moją rodziną wioskę. Łutowi szczęścia zawdzięczam to, że przeżyłem. Dziś tułam się po Galaktyce jako obwoźny kupiec, próbując odbudować mój klan - klan Rodarch. Nie jest to łatwe, mozolnie zbieram kredyty na statek, na broń, na materiały, na serce mandaloriańskiego kowala - na kuźnię.
Chciałbym móc odwiedzić pustynię wokół Sundari i w tamtejszych skrytkach i bunkrach znaleźć potrzebne narzędzia i materiały… być może kiedyś tam powrócę. Teraz jednak robota wzywa, prostsza i szybsza, ale być może zyskowna. Czas obrać kurs na Tatooine…