| |
Imię: |
Kirył
|
Pseudonim artystyczny: |
Kirył
|
Kryptonim operacyjny: |
Goor’verd
|
Ranga: |
Mando`ad
|
Planeta pochodzenia: |
Naboo
|
Kolor oczu:: |
Niebieskie
|
Kolor włosów: |
Ciemny blond
|
Pomimo iż Kirył nie pamięta nic ze swojej przeszłości, wypadałoby mimo wszystko trochę o niej wspomnieć. Naprawdę nazywa się Erik Kirylenko, urodzony na Naboo jako syn dosyć zamożnej rodziny. Nie był zbyt kochany przez ojca, z prostej przyczyny – ojciec pragnął następcy, który poszedłby śladem wielu sławnych mieszkańców ojczystej planety i został politykiem. Młodzieniec jednak - bynajmniej nie tylko z przekory i częstego wśród młodych ludzi buntu wobec rodziców – nie chciał mieć z „politycznym bagnem” nic wspólnego, Kirył chciał budować maszyny lub uzbrojenie. Wbrew woli ojca zaczął pobierać wykształcenie w kierunku inżynierii wojskowej (część zdobytej wówczas wiedzy przebija się przez ścianę w jego głowie odgradzającą go od wspomnień z dawnych lat i jest w stanie usprawniać swój ekwipunek, lub zmontować prostsze urządzenie bądź ładunek wybuchowy o całkiem pokaźnej mocy). Jednakże bunt ten zaowocował wyrzuceniem go z rodzinnego domu i wydziedziczeniem przez ojca. Zakazano mu używania rodzinnego nazwiska i korzystania z funduszy rodu. To był śmiertelny cios dla kariery Erika jako inżyniera. Niezdolny opłacić swoich dalszych studiów inżynieryjnych młodzieniec musiał z nich zrezygnować.
Postanowił wykorzystać zdobyte umiejętności by dołączyć do jednej z licznych band najemników i odłożyć kredyty na dalsze studia. Zaczął wówczas występować pod pseudonimem „Kirył”, by nie ściągnąć hańby na dom rodzinny i matkę, którą jako jedyną darzył miłością.
W dzień swych dwudziestych piątych urodzin młody Kirył dowiedział się o tragedii, która dotknęła jego rodzinę. Matka Erika zmarła w wyniku napadu na posiadłość, ojciec został ciężko ranny. Kirył chcąc pogodzić się z ojcem, powrócił na pogrzeb swej ukochanej rodzicielki. Okazało się to jednak błędem, gdyż głowa rodu nie wybaczyła swemu „wyrodnemu” potomkowi młodzieńczego buntu. Co więcej, oświadczył, że opłacani przez niego informatorzy od samego początku donosili mu o dołączeniu syna do najemniczej bandy, co zhańbiło ród, a jakby tego było mało, oskarżył publicznie Erika o udział w morderstwie swej żony i próbie zrabowania majątku, do którego praw został pozbawiony. Kirył wiedząc co go czeka salwował się ucieczką, w obliczu której uznano go za winnego (było mu to bez różnicy, wiedział, że wpływy rodziciela są wystarczająco duże, by i tak go skazano) zarzucanej mu napaści i morderstwa. Ojciec jednak nie poprzestał na publicznym oczernianiu go, nasłał na niego wynajętych łowców głów, by przyprowadzili go żywego, bądź umarłego (za żywego oczywiście płacił podwójnie, by zgnił zamknięty w więziennej celi).
Przez blisko rok Kirył unikał nasłanych zabójców, strawił wszystkie fundusze i wykorzystał wszystkie kontakty, które zyskał w czasie kilkuletniej przynależności do bandy najemników. Ostatecznie jednak złapano go na Onderonie, gdzie zmuszony był nająć się do zdzierania zaległych haraczy, by zdobyć pieniądze na dalszą ucieczkę. Łowcy głów osaczyli go w małym budynku na powierzchni planety. Na jego szczęście, dopadły go trzy „psy gończe ojca” na raz, co zaowocowało kłótnią, o to kto ma go złapać i dostarczyć pracodawcy by zgarnąć nagrodę. Widząc w jak żałosnej sytuacji się znalazł, postanowił postawić wszystko na jedną kartę, z pozostałych mu detonatorów termicznych zmontował niewielki ładunek, który, zgodnie z planem, miał zasypać jego prześladowców gruzami i dać Kiryłowi czas na ucieczkę.
Niestety, jak wiadomo pierwszą ofiarą bitwy jest jej plan. Zabójcy dogadali się zdecydowanie zbyt szybko, nie dając młodzieńcowi wystarczająco dużo czasu, by uciec w całości z zasięgu wybuchu. Fragmenty ruin wyrzucone w powietrze przez eksplozję budynek przysypał go razem z niedoszłymi zabójcami.
******************Amnezja i Nowe Życie*********************
Świadomość wracała, ciemność rozmywała się ale jakoś… niewłaściwie... Młodzieniec nie czuł lewej strony głowy, nie był w stanie poruszyć lewą ręką. Usłyszał nad sobą przyciszone głosy.
- Patrz, on żyje! Co tu się stało, co to za wybuch? – odezwał się pierwszy głos.
- N-nie pamiętam. Kim jesteście? Kim ja jestem? Co tu się stało...?
- Był wybuch, zawalił się budynek. Miałeś szczęście chłopie, żyjesz chociaż przywaliła cię ściana. No ale lewego oka już nie użyjesz, lewej ręki może też nie, jeżeli szybko ktoś się tobą nie zajmie. Jeżeli ktoś był z tobą w tym budynku, raczej nie mamy czego po nim szukać...
Kirył chciał zadać jeszcze jakieś pytanie, lecz niestety, ciemność ponownie wyciągnęła po niego swe chciwe szpony i młodzieniec znów stracił świadomość.
*****************************Kilka dni później********************************
Płyn… maska tlenowa… Musiał znajdować się w zbiorniku bacta. Spróbował otworzyć oczy. Udało mu się to połowicznie. Lewa strona jego twarzy nie reagowała na polecenia mózgu, przynajmniej oko… Jak przez mgłę przypomniał sobie, że w krótkim przebłysku świadomości ktoś wspominał, że stracił lewe oko… ale w jaki sposób? Wybuch? Co wybuchło i dlaczego? I dlaczego akurat wtedy kiedy on tam był.
- Wszystkie odczyty w normie. Jest stabilny i chyba się obudził. – usłyszał twardy męski głos. - Kirył tak? To imię było wytłoczone na nieśmiertelniku, który znaleziono przyczepiony do twojego pancerza. Jesteś najemnikiem?
- Nie pamiętam… Nie wiem kim jestem. Gdzie ja jestem? Co się stało?
- Spokojnie. Krzywda ci się nie stanie, chyba, że będziesz sprawiał problemy. Zostałeś poważnie ranny w wybuchu, który miał miejsce na powierzchni Onderona. Moi chłopcy byli w pobliżu, znaleźli cię przywalonego jedną ze ścian. Zmiażdżona lewa ręka i mocno poraniona część twarzy – efekty nie noszenia hełmu, jeżeli ktoś pyta mnie o zdanie… ponadto obrażenia wewnętrzne, przebite płuco i spory krwotok. Na twoje szczęście byliśmy niedaleko. Trochę posiedziałeś w bacta i jesteś prawie jak nowy, chociaż było kiepsko.
O dziwo Kirył spokojnie zniósł te wieści. Oczywiście miał swoją hipotezę na temat wybuchu, jednakże chyba lepiej byłoby gdyby pozostawił ją dla siebie. W końcu jeżeli to był zamach na jego życie, nie mógł wszem i wobec ogłosić, że przeżył takowy. Kimkolwiek by nie był, chciał pożyć wystarczająco długo, by się dowiedzieć i, jeżeli będzie to konieczne, zemścić się na tym, kto nasłał na niego zabójców.
- Rozumiem – powiedział powoli. – chyba mam więc szczęście, że w ogóle żyję. Możesz mi mówić Kirył. Imię dobre jak każde inne, poza tym, skądś musiało się znaleźć na nieśmiertelniku. Wspomniałaś o pancerzu… co się z nim stało? Może z jego analizy dowiem się czegokolwiek – nie miał pojęcia skąd, ale wiedział, że zna się na budowie pancerzy a także uzbrojenia, no cóż, może jednak „wypadek” nie zabrał mu wszystkiego…
- Jest w magazynie, oczyszczony z krwi, jednakże konieczne będą naprawy.
- Spokojnie, mam dziwne wrażenie, że z tym sobie poradzę. Poza tym, skoro należał do mnie, chciałbym go odzyskać, nawet jeżeli jest bezużyteczny.
Kilka chwil później Kirył badał już swoje uzbrojenie. Błyskawicznie ocenił stopień uszkodzenia pancerza. Wbrew pozorom nie były one tak rozległe jak by się zdawało. Oczywiście lewa cześć napierśnika i płyty zakładane na lewą rękę były strzaskane, lecz dało się je wymienić, a nawet wykorzystać co nieco złomu, by naprawy poszły sprawniej. Przez myśl przeszła mu nawet możliwość wzmocnienia nietkniętych części pancerza dodatkową warstwą durastali, celem zwiększenia swoich szans przeżycia w razie kolejnego „wypadku”.
Nie przepadam za mówieniem o sobie, ale przychodzi taki czas, kiedy trzeba to zrobić…
Tak więc: nazywam się Grzegorz, na co dzień studiuję filologię angielską w Warszawie. Moje zainteresowania obejmują: muzykę rock/metal (ale nie zamykam się na inne gatunki, jeżeli jest coś fajnego to posłucham), mitologię nordycką, literaturę fantasy, sci-fi, od czasu do czasu horror lub dobry thriller. Czytam też bardzo dużo komiksów, nie ma znaczenia czy to Marvel czy DC. Poza tym sporo gram w planszówki, karcianki i gry komputerowe typu multiplayer takie jak Rainbow Six: Siege, DotA2 oraz MMORPG.
No i oczywiście jest świat Star Wars, który towarzyszy mi już coś koło 18 lat (i raczej już ze mną zostanie do samego końca), najpierw jako oryginalna trylogia na VHS, potem zaś na bieżąco (z ojcem, który odpowiada za indoktrynację) śledziłem prequele. Samych Mandalorian lepiej poznałem dzięki postaci Canderousa Ordo z KOTOR’ów, ale potrzebowałem książek ze świata Star Wars, które zacząłem masowo kupować i czytać około 2009 roku (tak, tak „kochana” Traviss :P), aby ostatecznie wkręcić się w ich kulturę.