| |
Imię: |
Tara Awaud
|
Pseudonim artystyczny: |
Gadzio
|
Kryptonim operacyjny: |
Gadzio
|
Ranga: |
Mando`ad
|
Planeta pochodzenia: |
Onderon
|
Kolor oczu:: |
|
Kolor włosów: |
|
Wśród drzew
Oryginalnie urodziła się na Onderon, ale większość młodocianego życia spędziła na Dxun pośród drzew. Wychowywała się w niewielkiej społeczności Mandalorian w klanie Ventre, która osiadła na planecie, by schronić się przed represjami Imperium. Jej rodzice byli tradycjonalistami, urodzonymi na Mandalore. Zarówno matka, jak i ojciec walczyli z Imperium i wraz z innymi Mandalorianami chcieli zjednoczyć wszystkich przeciwko jednemu wrogowi. Walki były krwawe i zawzięte. Niestety niespodziewana ciąża zmusiła rodziców Tary do przegrupowania na jednej z planet niegdyś zamieszkałych przez Mandalorian. Rodzice Tary, a wraz z nimi niemal cały klan Ventre składający się tylko z parunastu członków przenieśli bazę operacyjną z Mandalore na Dxun, gdzie matka Tary mogła w spokoju wychować swoje dziecko. Do przegrupowania zmusił ich też fakt powstałej Akademii Imperialnej na Mandalore, gdzie Imperium szkoliło młodych mandalorian. Matka stanowczo stwierdziła, że jej dziecko będzie wolnej od wszelkiego rodzaju propagandy.
Wychowanka planety Dxun od dziecięcych lat miała kontakt z naturą, wielkimi lasami i zawiłymi ścieżkami. To dodatkowo zahartowało jej ducha i umocniło wpajane jej od dziecka wartości. Żyła w ciągłym ruchu, zarówno w jej społeczności, jak i na samej planecie, która nie dawała szans słabym i niezdecydowanym. Dxun nauczyło ją wytrwałości, ale też udało jej się spojrzeć na życie Mandalorianina z nieco innej strony. Doszła do wniosku, że może być wojownikiem w inny sposób, niż jej pobratymcy. W czasie, kiedy jej rodzice byli zajęci, ona szkoliła się w umiejętnościach parkouru i rekonesansu. Z czasem bardzo dobrze wyszlifowała swoje umiejętności zwiadowcze, tym samym stając się wartościowym członkiem dla jej klanu. Udało jej się także posiąść plecak odrzutowy, którego używała do cięższych manewrów.
Dziewczyna w wolnej chwili szperała w starych komputerach, które udało się odzyskać od przelatujących nieopodal złomiarzy. W nieco pradawnym sprzęcie ćwiczyła swoje umiejętności hakerskie. Wkrótce udało jej się nawet naprawić niewielkiego droida zwiadowczego, który zaczął jej towarzyszyć w terenie.
Tara urodziła się w jednym z najbardziej burzliwych momentów, gdzie społeczność Mandalorian była rozbita i porozrzucana na planetach, a reszta walczyła na Mandalore. Jednak to nie powstrzymało jej rodziców od wychowywania jej w duchu mandaloriańskim. Od najmłodszych lat była uczona walki, obsługi broni, radzenia sobie w ciężkich warunkach. Swoją pierwszą zbroję dostała w wieku dziesięciu lat. Niestety tylko częściowo była ona z beskaru, gdyż przez wojnę dostęp do tego surowca był bardzo ograniczony.
Dziewczyna wychowywała się w niewielkiej społeczności Mandalorian, gdzie każdy się czymś wyróżniał. Grupa posiadała własnego kowala - starą i poczciwą Kese, która fach w ręku posiadła od wiernego tradycji nauczyciela z Mandalory. To ona wykonała pierwszą zbroję Tary. W dbałości o szczegóły i z umiłowaniem do rzemiosła Kese wykonywała każdą rzecz jak najlepiej. Zbroja Tary również wykonana była niemal doskonale, mimo braku beskaru odzienie dalej dawało wrażenie wytrzymałego. Prócz kowala w osadzie znajdował się też zbrojmistrz klanu, u którego większość zaopatrywała się w broń. Urg Ventre broń pozyskiwał od lokalnych handlarzy i przewoźników. To on najczęściej opuszczał planetę na swojej przed imperialnej łajbie. Prócz tej dwójki, w klanie było wielu innych, z którymi Tara zdążyła się zaprzyjaźnić. Jednak tytuł córki lidera przyległ do niej niemal na stałe, choć ta nigdy nie wykazywała chęci zyskania stanowiska po ojcu. Tarze marzyły się przygody, opuszczenie planety, zwiedzanie świata i co najważniejsze - walka z Imperium i odzyskanie Mandalory.
Dru jako lider klanu Ventre i Mavra jako jego wieczna kompanka i ukochana wspólnie starali się stworzyć społeczność, która pozwoli Tarze dorosnąć i stać się twardą. Zarówno matka, jak i ojciec codziennie doglądali treningów córki. Ich dziecko chłonęło wiedzę i wszystko, czego jej uczyli. Dziewczyna powoli stawała się prawdziwą Mandalorianką, która poradziłaby sobie w niemal każdej sytuacji. Jednak większe wyzwanie miało dopiero nadejść, o czym dziewczyna miała się przekonać niebawem.
Pierwsza blizna
W społeczności galaktycznej od wielu lat przewijały się legendy o groźnych, żywych planetach. Opowieści o zabójczym Kashyyyk stały się niemal nieodłącznym elementem posiadówek przy ognisku klanu Ventre. Ojciec Tary niegdyś odwiedził tę lesistą planetę, która wywarła na nim nieopisane wrażenie. Zakochał się w gęstwinie, nieokiełznanej dziczy i jeszcze bardziej krwionośnej florze. Na Kashyyyk musiałeś być czujny, zawsze dobrze zorganizowany, gotowy na każdą ewentualności. Być może to wspomnienia o tej jakże niezwykłej planecie sprawiły, że sentyment do czasów młodości i miłość do gęstwin starego Dru doprowadziły do przeniesienia się na Dxun.
Dxun bowiem, podobnie jak Kashyyyk, było planetą, która dla wielu stanowiła wyzwanie, nawet do zahartowanych w boju Mandalorian. Klan Ventre codziennie musiał się mierzyć z niebezpieczeństwami, pozbywać się roślinności z urządzeń i budynków. Jednak każde to przeciwdziałanie naturze stało się dla grupy Mandalorian codziennością. Powoli przyzwyczajali się do niesfornej flory, która codziennie dawała się we znaki. Lecz w pewnym momencie pojawiło się coś, co zaczęło stanowić większe wyzwanie, niż tylko sprzątanie po tym, co stara Dxun zniszczyła.
Wiedząc o legendach planet żywych, myślących i nie lubiących przybyszów doprowadziła Mandalorian do rozpoczęcia śledztwa. Zaczęło się niewinne - coś nagminnie przewracało skrzynie z zaopatrzeniem niedaleko ich osady. Lecz później zaczęło się robić coraz gorzej. Zaczęły znikać zapasy jedzenia, broni, wszystko to, co gwarantowało Mandalorianom przeżycie na tej nieokiełznanej planecie. Nie mogli to być inni ludzie, gdyż nawet Imperium nie zapuszczało się w te rejony. Dxun było planetą opcją, niemal całkowicie prymitywną. Stąd w obozie zaczęto snuć teorie o bestii, która jako wysłanniczka planety, zaczęła powoli zniechęcać Mandalorian do dalszego pobytu na planecie. Zawsze, w nocy, słychać było ryki i widać było mknięcia między pudłami z zapasami. Bestia była bardzo zwinna i niemożliwym było zabicie jej w takim stanie. Dokładnie wiedziała, gdzie uderzyć, by zniszczyć jak najwięcej w jak najkrótszym czasie.
Punktem kulminacyjnym było zniknięcie jednej grupy zwiadowczej, która zaczęła podążać tropem bestii. Dwójka Mandalorian nie wracała od ładnych paru godzin. Większość myślała o najgorszym. Stało się to w momencie większych potyczek na Mandalorze, stąd na planecie było mniej ludzi niż zazwyczaj. Rodzice Tary choć chcieli, to nie mogli zostawić obozu z tak małą ilością ludzi. Tara stwierdziła, że nie będzie siedzieć bezczynnie i musi coś zrobić.
Nie zwracając uwagi na swój młody wiek, ruszyła na pierwszą, dłuższą wyprawę wprost w paszczę zabójczej planety. Tara już jako czternastolatka uważała, że czas najwyższy pokazać, na co ją stać. Zabrała z obozu broń ręczną, pistolet, parę bandaży, wyposażyła się w szepczące ptaki i ruszyła przed siebie. Rodzice nic o tym nie wiedzieli, a byli zbyt zajęci, by zauważyć nieobecność córki. Przemierzała gęstwiny z droidem zwiadowczym, który momentami miał ochotę zawrócić. Dżungla wraz z kolejnym krokiem stawała się coraz bardziej zarośnięta i nieprzyjazna. Dziewczyna musiała uważać na każdy krok, na owady, na małe zwierzęta. Przez podróż towarzyszyły jej odgłosy ptaków, ryki w oddali i strachliwe dźwięki przerażonego droida. Niekiedy musiała użyć plecaka odrzutowego, by przedostać się na drugą stronę. Jeszcze nigdy wcześniej nie była tak daleko od obozu. Całość dziczy, w jakiej się znalazła, powoli zaczęła jej się wydawać piękna w swojej nieokiełznanej formie.
Po dwóch godzinach wędrówki, z przerwami na rekonesans i rozejrzenie się w terenie, Tara w końcu trafiła na leżę potwora. Przed nią rozpościerał się widok jaskini niedaleko niewielkiej rzeczki. Miejsce niemal idealne na kryjówkę dużego zwierzęcia. Cuchnęło w nim rozkładającymi się szczątkami zwierząt, lecz nie znalazła w nich ciał swoich braci. Uważała na każdy swój krok, na każdą gałązkę, którą mogła przypadkiem nadepnąć. Weszła do środka. Zauważyła dwóch zaginionych skautów. Niesamowicie obitych, rannych i niemal wycieńczonych, ale żywych. Tara od razu rzuciła się im na pomoc. Opatrzyła ich rany i je zdezynfekowała. Gdyby nie beskar… prawdopodobnie obaj byliby już martwi.
Niepokoił ją fakt nieobecności bestii w jej leżu. Kiedy była niemal przy końcu opatrywania ran, coś ją zaatakowało od tyłu. To była legendarna bestia. Wyrzuciła ją z swojej pieczary wprost na puste błotniste pole nieopodal rzeki. Dziewczyna wstała powoli i zobaczyła, co im kradło zapasy od tak długiego czasu.
Bestią okazał się być ogromny, jaszczuro podobny stwór z łbem iguany i ciałem zbliżonym do jednego z przedstawicieli nexu. Zwierz był niezwykle zwinny, posiadał długi ogon i ostre jak brzytwa pazury. Zauważywszy kogoś, kto wtargnął na jego teren, napuszył się i ryknął przeraźliwie. To jego ryki było słychać nieopodal obozu. Był gotowy do ataku, ale to Tara oddała pierwszy strzał.
Zaczęła się walka na śmierć i życie. Potwór sprawnie unikał ataków, ale dziewczyna również nie była mu dłużna. Dopiero teraz mogła zobaczyć, że ilość treningów i bieganie po drzewach nie zdały się na nic. Stwór był zaskoczony, że człowiek potrafił tak zwinnie się poruszać. Jeden atak, drugi. Jaszczur dotąd nie docenił siły i sprytu dziewczyny. Jeden strzał go wyjątkowo podburzył. Rzucił się na dziewczynę i ją powalił. Zaczął jej wbijać jeden ze swoich pazurów prosto w plecy. Trzymał ją łapą i próbował udusić w błocie. Tara przechodziła wtedy przez agonię, pazur wkrótce zdążył się przebić przez pancerz i wbić w skórę. W ostatnim momencie udało jej się odpalić szepczące ptaki, inaczej jaszczur udusiłby ją w błocie i złamał jej kręgosłup. Szepczące ptaki przestraszyły zwierzę i je mocno poraniły. Stwór zaczął krwawić zielono-niebieską krwią. Wydarł się jeszcze raz, tym razem z bólu. Tara korzystając z okazji wstała i poczuła napływ adrenaliny. Wzięła ostrą gałąź, która posłużyła jej za broń. Po paru ciosach w końcu udało jej się wbić gałąź prosto w serce potwora. Zwierzę wydało z siebie ostatni ryk i padło martwe na ziemię.
Dopiero wtedy dziewczyna poczuła przeraźliwy ból na plecach. Jednak nie to się teraz liczyło. Musiała ratować swoich kompanów. Kuśtykając wróciła do dwójki Mandalorian. Jeden z nich czuł się już lepiej, tak, że dałby radę sam iść. Drugi natomiast czuł się coraz gorzej, miał gorączkę i w jego rany wdała się infekcja. Dziewczyna biła się w pierś, że mogła tu przybyć szybciej, ale nie było czasu na osobiste rozterki. Musiała ratować życie im obum i sobie też.
Dwójka wzięła trzeciego, ledwie żywego Mandalorianina i pomogli mu wstać. Złapali go z dwóch stron i zaczęli prowadzić do osady. Drugi Mandalorianin zauważył martwego stwora. Był w szoku, że Tarze udało się go pokonać w pojedynkę. Dziewczyna również nie wiedziała, jak to się do końca stało. Zostawili za sobą pieczarę i ruszyli przed siebie.
Mandalorianin był w coraz gorszym stanie. Nie pomogły mu wstrzyknięte leki, zaczął majaczyć i osuwał się na nogach. Dwójka musiała zrobić przerwę, by opatrzyć plecy Tary, mimo iż dziewczyna się wzbraniała, to Mandalorianin nalegał. Zatrzymali się przy jednym z kamieni. Z drugim zwiadowcą było coraz gorzej. Kazał sobie zdjąć hełm i zostawić go tutaj wraz z nim. Tara i Jen, bo tak się zwał drugi z zwiadowców, nie zgodzili się na to. Mandalorianin niestety nie dał rady walczyć dłużej. Zmarł przy kamieniu, jego rany były zbyt poważne, on sam poddał się. Tara bardzo to przeżyła, zaczęła się o to obwiniać. Jen pocieszał ją, że gdyby nie ona, to obaj byliby już dawno martwi. Opatrzył plecy dziewczyny, zdjął swoją pelerynę i zawinął w nią ciało martwego towarzysza.
Do obozu trafili w nocy. Rodzice od razu złapali córkę w swe objęcia. Początkowo byli źli, ale gdy tylko Jen powiedział, co zrobiła Tara, ich serca wypełniła duma.
“Zabiła Gada, teraz to ona jest najsilniejszą Gadziną”, rzekł Jen.
Wtedy też narodził się jej pseudonim - Gadzio, gdyż jest jedną z najzwinniejszych Mandalorianek, której żaden gad nie straszny.
Klanowy medyk opatrzył jej rany. Powiedział, że do końca życia zostanie z wielką blizną na plecach. Następnie odbyła się ceremonia pogrzebu. Dru i Mavra pożegnali wiernego kompana, który spoczął na ziemiach Dxun. Tara za to została uhonorowana darem - trofeum z potwora, którego zabiła i nową zbroją, która zastąpiła jej tą zdobytą w wieku dziesięciu lat. Tamten dzień sprawił, że stała się prawdziwą Mandalorianką, której żadne zło nie straszne.
Czas zmian
Po tym incydencie planeta stała się jeszcze bardziej drażliwa i niebezpieczna. Dxun na każdym kroku pokazywała, że nie życzy sobie obecności Mandalorian. Śmierć jednego z zwiadowców tylko utwardziła w przekonaniu, że czas na zmiany. Klan Ventre przeniósł się z Dxun na Onderon, gdzie założyli nową bazę operacyjną. W tym czasie w klanie nastąpiło wiele zmian. Dołączali do nich nowi członkowie, którzy pragnęli wyzwolić lud Mandalore spod rządów Imperium. Tak o niewielki klan Ventre stał się częścią solidnej i zgodnej społecznością z jednym, ważnym celem - pokonaniem Imperium. Na planetę również zlatywały inne klany chcące się przegrupować. Jednym z takich klanów był klan Awaud. Jego członkowie byli znani z doskonałej obsługi broni białej i zaskakująco dużej tolerancji w stosunku do droidów. Tara parę razy przyglądała się im, jak trenują walkę mieczem. Zapragnęła bycia częścią tej społeczności. Stąd zaczęła ćwiczyć walkę bronią białą wraz z innymi członkami klanu Awaud, którzy służyli pomocą innym klanom. Udało jej się osiągnąć pewien stopień umiejętności, który dałby jej szansę dołączenia do klanu. Dodatkowo historia o pokonaniu Gada w wieku czternastu lat zachwyciła członków klanu. Gadzio uchodziła za kogoś, kogo warto mieć ze sobą. Klan potrzebował dobrych zwiadowców, którzy nie bali się ryzyka.
Nowym członkom wszystkich klanów mandalorian brakowało jednego ważnego elementu - beskaru, metalu tak wartościowego, że niemal niemożliwego do zdobycia na zwykłym targu. Rosnąca liczba mandalorian na Onderon zmusiła ich do rozesłania ludzi po całym kosmosie w poszukiwaniu surowców.
Tara stanęła przed wyborem, czy pożegnać się z rodzinnym klanem i dołączyć do klanu Awaud, czy pozostać na planecie i dalej działać w formie zwiadu. Od dziecka marzyła o przygodach w kosmosie, o walce z Imperium, o odzyskaniu Mandalory. Stwierdziła, że czas pożegnać klan, z którym się wychowywała i ruszyć w kosmos z nowymi towarzyszami.
Pożegnała się z rodzicami, ze starymi znajomymi, z leśnymi gęstwinami, które tak kochała, z dzieciństwem, które tak szybko minęło. Od rodziców na pożegnanie dostała prezent - miecz ojca, który mu służył na Mandalorze. Stwierdził, że teraz czas Tary, by nim walczyła.
Uroczystość wstąpienia do klanu Awaud była kameralna, ale Tara i tak przyjęła to bardzo emocjonalnie. Zwłaszcza objęcie nowego symbolu klanu, który symbolizował dla niej nowy początek, obranie nowej drogi w życiu. Z uśmiechem na twarzy żegnała Onderon i Dxun, które jej przyniosło wiele niezapomnianych wspomnień.
Tara, jako jeden z najbardziej uzdolnionych zwiadowców, już jako pełnoprawna Mandalorianka, wyruszyła jednym z pierwszych transportów prosto w nieznane peryferia galaktyki. Wyposażona w pistolety blasterowe, miecz ojca, parę racji na drogę i dumny mandaloriański pancerz, ruszyła wraz z innymi członkami Awaud w poszukiwaniu beskaru. Oczywiście towarzyszył jej przy tym dron zwiadowczy.
Dziki i nieokiełznany świat zrobił wielkie wrażenie na młodej mandaloriance. Dotąd przyzwyczajona do życia w dziczy pośród roślin, teraz musiała się zmierzyć z czymś jeszcze bardziej nieprzewidywalnym - innymi istotami. Tara była zafascynowana nowo napotkanymi rasami, miejscami. Każda planeta była dla niej czymś innym, wyjątkowym. Wkrótce w klanie Awaud zaczęto ją uważać za tę, którą nawet kolorowy kamień zafascynuje. Tara wraz z klanem napotkała wiele trudności, ale i też nie obyło się bez niesamowitych przygód.
Szala goryczy
Po wielu latach walki z Imperium w końcu wszechświat zaczęły obiegać wspaniałe nowiny - Imperium zostało pokonane. Jednak dla Mandalorian nie był to powód do świętowania, prędzej łyżka miodu w beczce żalu i rozpaczy.
Zaraz przed upadkiem Imperium, Moff Gideon zorganizował masowy atak na Mandalorę. Noc Tysiąca Łez zabrała ze sobą wielu członków klanu Awaud, Ventre i innych, których Tara napotkała na swojej drodze. Na szczęście rodzice dziewczyny przeżyli, gdyż nadal stacjonowali na Onderon. Niestety inni nie mieli tyle szczęścia. Planeta, o którą tak ciężko walczyli, stała się skałą niezdatną do życia.
Tara nie mogła się po tym pozbierać. Widok jej domu, w którym nigdy nie było dane jej mieszkać, a o którym marzenie rosło wraz z wiekiem, teraz wprowadzał jedynie w łzy. Zniszczone miasta, zainfekowane wody, wieczne burze. Nie o taką Mandalorę walczyli.
Wojna się skończyła, ale wraz z nią historia Mandalory. Jednak nie historia Tary, która przysięgła sobie pokonać każdego byłego członka Imperium, którego spotka. Lata w kosmosie nauczyły ją, by nie mieć litości dla imperialnych i takich, którym niewiele do nich brakuje.
Umiejętności
Doskonale odnajduje się w terenie, porusza się niczym zwierzę. Zna techniki parkouru. Do tego posiada plecak odrzutowy, który pomaga jej w przemieszaniu. Skacze, ślizga się, sunie po ścianach niczym gad. Kocha to robić i jej to wychodzi bardzo dobrze. Bardzo rzadko można ją spotkać na ziemi, zwykle preferuje wyższe kondygnacje.
Dziewczyna jest uzdolniona w wielu dziedzinach. Jest typem odkrywcy, wizjonera. Często majsterkuje przy urządzeniach, komputerach. Jest bardzo dobrym hakerem. Posiada nawet własnego mini drona, który jej pomaga w zwiadzie. Mimo iż zwykła pracować na rupieciach od złomiarzy, czasami uda jej się ogarnąć cięższy system. Czasami przypali obwody. Na szczęście nie na statku klanu, bo tam jej do systemu nie wpuszczają.
Prócz tego jest uzdolniona artystycznie. Pamięta czasy, kiedy zawzięcie projektowała swoją pierwszą zbroję. Uwielbia szkicować nowo napotkane tereny oraz istoty. Ze statku nie rusza się bez czegoś do rysowania i szkicownika. Kiedy nic się nie dzieje, wskakuje gdzieś wysoko i rysuje otaczający ją świat. Szkicuje ważne momenty jej życia. Utrwala na papierze bitwy, które stoczyła. Maluje portrety ludzi, których straciła.
Jej umiejętności walki mieczem również zasługują na osobną kategorię. Początkowo miała z tym wiele trudności. Było to dla niej zupełnie nowe i inne od zwykłego strzelania z blastera. Musiała się skupiać na paru rzeczach jednocześnie, co zawsze było dla niej problemem. Sztuka miecza wymagała od niej dużo czasu, siły, poświęcenia i zawzięcia. Zaraz po dołączeniu do klanu nie było dnia, żeby nie ćwiczyła walki z jednym z członków. Starała się, żeby jej umiejętności były coraz lepsze i lepsze.