| |
Imię: |
Buir sol Adhad
|
Pseudonim artystyczny: |
Buir sol Adhad
|
Kryptonim operacyjny: |
|
Ranga: |
Mando`Evaar
|
Planeta pochodzenia: |
Kalevala
|
Kolor oczu:: |
|
Kolor włosów: |
|
Mandalorianin urodzony w klanie Adhak był od młodzieńczych lat wychowywany wśród wojowników. Klan z siedzibą we wnętrzu góry na planecie Kalevala przychylał się do sojuszy między klanami mandaloriańskimi, a jego członkowie opowiadali się za zjednoczeniem mandalorian pod wspólnym sztandarem. Klan mógł szczycić się przekazywaną i trzymaną w tajemnicy recepturą mando papuur'gal. Oprócz biegłości w winiarstwie w klanie poważana była kultura modyfikacji blasterów. Większość członków starała się zwiększyć osiągi swojej broni i dostosować pod swoje wymagania.
Buir’Sol wyruszał na wyprawy gdy tylko przeszedł verd'goten w wieku 13 lat. Na początku zwykle wyruszał z rodzicami, ale z biegiem czasu coraz częściej ruszał sam lub z rówieśnikami.
Nie zważał zbytnio na to kto był zleceniodawcą ani dlaczego potrzebował wykonania zlecenia. Interesowało go tylko to, żeby sprawdzić się i wrócić do klanu zdobywając uznanie rodziców. Wiele pierwszych wypraw okazało się dla niego wręcz beztroskich. Zlecenie, podróż, cel, wykonanie, zapłata, powrót.
Rodzice, starsi członkowie klanu i lider klanu wielokrotnie przypominali mu, że życie najemnika nie jest bezpieczne i nie powinien tak lekko podchodzić do każdego zlecenia, bo przyniesie zgubę sobie lub towarzyszom. Buir’Sol zwykle potakiwał po czym szedł świętować kolejne gładkie zlecenie.
Zderzenie z mroczną rzeczywistością życia w niebezpiecznej galaktyce nastąpiło zwykłego dnia podczas pobytu Buir’Sola w twierdzy. Popijał kafu grzebiąc przy blasterze gdy na lądowisku wylądował statek wypadowy HWK-290 jego przyjaciela, z którym nie wyruszył na wyprawę, bo nie wrócił na czas ze zlecenia realizowanego z rodzicami. Radośnie ruszył powitać przyjaciela oraz jego towarzyszkę. Przestał uśmiechać się gdy zobaczył zjeżdżającą towarzyszkę Korara, opartą głową o pancerz leżącego na platformie repulsorowej przyjaciela. Lider klanu Tor odesłał ręką mandalorian, którzy przygotowywali kapsułę z bactą.
Korar nie żył, zmarł w trakcie lotu powrotnego przez truciznę z pocisku Snivviańskiego łowcy nagród, który eskortował cel zlecenia mandalorian. Buir’Sol obwiniał się, że nie ruszył z przyjacielem, ale rodzice upewniali go, że to nie jego wina i wracali tak szybko jak tylko się dało. Mimo to Buir’Sol chciał zemsty na łowcy, który zabił Korara.
Razem z jego towarzyszką o imieniu Reda postanowili, że przygotują się na polowanie i znajdą zabójcę razem. Klan odradzał im pogoń, lider Tor twierdził, że Korar znał ryzyko, a łowca, który go zabił musiał być godnym przeciwnikiem. Równie dobrze Korar mógł być na jego miejscu i zabić innego wojownika, który też jest komuś bliski. Reda była zrezygnowana i zaczęła skłaniać się ku przekonaniom klanu, ale Buir’Sol który pierwszy raz odczuwał stratę nie chciał tego słuchać. Nakłonił ją, żeby jednak wyruszyła z nim i odnalazła zabójcę ukochanego. Po ceremonii, na której spalono ciało przyjaciela zebrali ekwipunek i statkiem Korara ruszyli na poszukiwania. Przed wyruszeniem przemalowali swoje pancerze. Buir’Sol nosił czarny jako symbol sprawiedliwości, a Reda szary, żałoby ukochanego. Przez kilka tygodni szukali informacji po kantynach. Zasłyszawszy plotkę o łowcy, który zdaniem Redy pasował do wroga, którego zapamiętała, udali się na Nar Shaddaa. Na planecie starali się nie zwracać na siebie uwagi. Bez problemu wmieszali się w środowisko kryminalistów i łowców nagród. Udało im się dotrzeć do informacji na temat stałego zleceniodawcy poszukiwanego łowcy. Należał on do syndykatu Pyków i potrzebował drużyny łowców do eskorty jednego z członków.
Buir’Sol nie był znany w tych rejonach, ale renoma mandalorian pomogła parze wojowników zdobyć zlecenie eskorty. Na początku przez kilka zleceń nie napotkali poszukiwanego łowcy, ale w końcu udało się. W zleceniu eskorty samego zleceniodawcy mieli współpracować z zabójcą Korara. Nie poznał on Redy przez przemalowany pancerz, mimo że dziwiło go, gdy nie spuszczała z niego wzroku. Gdy tylko opuścili planetę skierowali się na Toydarie jednak ich statek został zaatakowany. Buir’Sol powstrzymał Redę, która w zamieszaniu chciała zabić łowcę wibroostrzem, gdy ten obsadzał działko obronne frachtowca Pyków. Oprócz tego, że lecieli na tym samym ostrzeliwanym statku, Buir’Sol nie chciał jego śmierci w ten sposób. Potrzebował pojedynku, honorowego, który zaspokoi jego ambicje i żądzę zemsty, która nie miałaby sensu, gdyby Snivvianin nie wiedział, za co umiera. Buir’Sol obsadził działko, a Reda wspierała pilota oraz zarządzała systemami obronnymi statku. Udało się odeprzeć atak bez większych problemów. Napastnikami byli prawdopodobnie nieświadomi piraci, ale dali radę uszkodzić statek, który wymagał szybkiej naprawy.
Pyke wpadł w paranoję. Stwierdził że to jego rywal chce go zabić i musiał nasłać ten atak. Wylądowali na księżycu Boonda, jednym z trzech orbitujących wokół gazowego giganta Kleeva.
Snivianin zajmował się naprawami na zewnątrz statku, a Pyke raportował incydent przez system komunikacji na mostku. Mandalorianin nakazał mu nagle walczyć i przypomniał mu, że zabił mu przyjaciela. Na tą wiadomość łowca rozpoznał sylwetkę pancerza Redy i od razu wystrzelił do niej, ale zrobiła unik. Buir’Sol w szale zaczął strzelać do wroga i ranił go w ramię. Zdążył on jednak uciec za osłonę, ale upuścił blaster gdy został trafiony. Mandalorianie zbliżyli się do niego i Reda zabiła go kilkoma wystrzałami gdy ten wyzywał ich i poległego Korara. Buir’Sol nie czuł spełnienia. Nie stanowił wyzwania, a jego śmierć nie pomogła za bardzo z bólem po utracie przyjaciela. Nie uznał, że łowca był dla Korara godnym przeciwnikiem, co jeszcze bardziej pogłębiło jego urazę.
Na rampie frachtowca pojawił się roztrzęsiony Pyke z blasterem. Wystrzelił do stojącej sztywno i próbującej pozbierać myśli Redy i ranił ją w bok pod wyciągniętą ręką z blasterem skierowanym w ciało Snivvianina. Zanim mandalorianka upadła Buir’Sol zdążył wystrzelić do Pyka, który trafiony upadł na rampę bez życia. Mandalorianin wbiegł na statek i zabił pilota. Na mostku wyświetlał się niebieski hologram Pyka i wołał pilota, który zniknął z transmisji. Buir’Sol wybiegł ze statku i podniósł towarzyszkę, którą szybko starał się opatrzyć. Statek był dobrze wyposażony medycznie i na pokładzie znajdował się droid, który zajął się opatrywaniem.
Buir’Sol dokończył naprawy prowadzone przez zabitego łowcę, wyłączył systemy łączności i ruszył na Nar Shaddaa odzyskać statek przyjaciela, który pozostawili na jednym z lądowisk „Małego Coruscant”. Odlatując widział na czytnikach zbliżającą się jednostkę, oznaczoną w systemie statku jako sojusznicza i wywoływała ona statek do komunikacji. Nie odpowiedział i uruchomił hipernapęd unikając kontaktu. W drodze powrotnej siedział obok droida, który starał się ustabilizować Redę.
Podczas lądowania Buir’Sol spodziewał się kłopotów, ale udało się wylądować na tym samym lądowisku, na którym stał pozostawiony wcześniej statek mandalorian. Droid oświadczył Buir’Solowi, że jeśli pacjent nie otrzyma natychmiastowej pomocy w stacji medycznej prawdopodobnie nie przeżyje. Buir’Sol w asyście droida wprowadził Redę do jednej z pobliskich klinik, gdzie zostawił wszystkie kredyty na leczenie. Droid pielęgniarka odprowadził go do wyjścia i zapewnił, że zajmą się Redą. Buir’Sol nie opuszczął jednak kliniki jeszcze przez parę godzin, aż nie otrzymał zapewnienia, że jej stan jest stabilny. Udał się na lądowisko, żeby pozbyć się statku pyków, ale gdy wyszedł z tłumu zobaczył kilku łowców różnych ras, którzy otaczając rampę frachtowca zaczęli wskazywać na mandalorianina, gdy tylko go zobaczyli przygotowali broń.
Momentalnie uderzenie w plecy wyparło mu powietrze z płuc. Został trafiony w pancerz przez snajpera obserwującego lądowisko i upadł między załadowane wózki, a nad jego głową już latały blasterowe błyskawice. Odparł pierwszych łowców miotaczem ognia i trafił kolejnych szybką serią z blastera. Zbroja uratowała go przed trafieniami w ramię i plecy od łowcy, który go zaszedł i mandalorianin obrócił strumień ognia z nadgarstka w jego stronę. Płonący łowca rzucił się na Buir’Sola, który zepchnął go i wstał. Osłonił się karwaszem przed strzałami z pistoletów blasterowych ostatniego łowcy, który trafił niebezpiecznie blisko wizjera, ale sam padł postrzelony w głowę. Strzał snajpera przeleciał obok ręki mandalorianina, który zorientował się, że robi za łatwy ruchomy cel na wielkiej tarczy lądowiska. Ruszył biegiem do statku Korara i tuż przy windzie otrzymał trafienie w nogę. Padł na windę i wjeżdżając na statek ostrzeliwał na ślepo kierunek, z którego snajper posyłał w jego stronę kolejne wiązki. Dokuśtykał do sterów i ruszył prosto do domu. Miał nadzieję, że nie znajdą Redy i nie powiążą jej ze zleceniem.
Wylądował w hangarze klanu i opierając się na barkach dwóch innych mandalorian szedł przez siedzibę do oczekującego go lidera Tora.
Buir’Sol opowiedział mu o zajściu przed resztą zaciekawionego klanu. Został skarcony za lekkomyślną wyprawę. Nie dość, że pozostawił ranną towarzyszkę na planecie, na której jest poszukiwana, to zhańbił klan zabijając osobę, którą miał eskortować w ramach zlecenia. Wieści rozchodziły się szybko i cały klan odczuwał skutki tych wydarzeń. Nikt nie chciał oferować im zleceń po czymś takim. Buir’Sol był pogardzany i Kedin klanu zastanawiało się nad wyklęciem go. Rodzice szczególnie wstydzili się za syna, ale w jednym każdy zgadzał się ze zhańbionym mandalorianinem.
Reda nie wracała i trzeba było po nią wrócić. Klan zbierał się na misję ratunkową, a Buir’Sol siedział w swojej kwaterze wściekły i zrozpaczony, gdy po kilku dniach do hangaru zbliżał się nieznany statek, który nadawał aktualne kody autoryzacyjne.
Niewielki statek wylądował i nieufni mandalorianie przygotowali się na przyjęcie potencjalnych wrogów. Rampa opuściła się i każdy opuścił broń gdy szary pancerz dostosowany do kobiecych kształtów pojawił się na wyjściu z jednostki.
Mandalorianie zaczęli wiwatować i słyszący to Biur’Sol ośmielił się opuścić swoją kwaterę. Widząc schodzącą po rampie towarzyszkę, trzymającą worek, zaczął zawstydzony zbliżać się do tłumu zgromadzonego przy rampie. Reda przystanęła w połowie rampy i odpięła płytę pancerza osłaniającą brzuch. Członkowie klanu widzieli pod płytą rozdarty kombinezon, a w nim elementy siłowników, blach i kabli oraz jasno migające czerwone światło.
Postać zamachnęła workiem, z którego wyleciała brązowowłosa odcięta głowa. Mandalorianie podnieśli broń. Niektórzy zaczęli uciekać, niektórzy strzelali do opancerzonego droida. Wiązki z blasterów odbijały się od pancerza, przeszywały kombinezon i powaliły droida, który eksplodował zabijając stojących najbliżej, którzy nie uciekali. Po chwili dużo większy wybuch rozerwał statek, zmiótł część mandalorian, a tymi, którzy uciekali, miotnął przez cały hangar jeśli byli dość daleko, że nie zostali pochłonięci przez ogień na miejscu.
Buir’ Sol zdążył zamknąć grodzie korytarza do hangaru i osłonić swoim ciałem kilka dzieci i znajd, które przerwały trening zainteresowane zamieszaniem. Siłą wybuchu rozerwała grodzie, których fragmenty raniły mandalorianina i pozbawiły go przytomności.
Obudził się w zbiorniku z bactą. Minęło kilka dni. Dzieci zaciągnęły go do lazaretu, a członkowie klanu, którzy wrócili po dłuższej nieobecności do zrujnowanej twierdzy kontynuowali leczenie. Biur’Sol był zdruzgotany. Z jego winy zginęła większość klanu. Rozpytywał o swoich rodziców. Matka zginęła na miejscu, a ojciec zmarł podpięty do aparatury niedługo później. Jeden z mandalorian, który przyleciał niedługo po wybuchu przekazał Biur’Solowi ostatnią wolę ojca. Miał on odkupić swoje winy odbudowując klan i msząc się na zamachowcach, którzy nie zadowolili się zabiciem Redy i przeprowadzili haniebny zamach.
Biur’Sol, mimo urazu mózgu i innych obrażeń, spowodowanych przez uderzenie fragmentem grodzi, pogrążony w żałobie, przez najbliższe dni uczestniczył w ceremoniach pogrzebowych członków klanu, którzy nie zdążyli jeszcze zostać pożegnani.
Nowe Kedin, składające się ze starców i niedoświadczonych wojowników zdecydowało, że Buir’Sol nie zostanie wydalony. Po jego stanie było widać, że jego pokuta trwa i będzie trwała długo, a wydalenie doświadczonego na tle pozostałości klanu wojownika nie pomogłoby nikomu.
Gdy tylko udało się zebrać zapasy, pozostałych mandalorian i pożegnać poległych, osłabiony klan musiał zmienić swoją kryjówkę. Ta, oprócz ogromnych zniszczeń, była już znana grupie, która mogłaby chcieć dokończyć robotę. Osiedlili się w jaskiniach bagnistej planety Zanbar. Buir’Sol utykał przez obozowisko z hełmem naznaczonym symbolem Mir'shupur, który miał informować innych o jego urazie mózgu, aby nie denerwowali się zbytnio na jego wyjątkowo nagłe ekstremalne zmiany nastroju.
Bardzo powoli dochodził do zdrowia obserwując jak kolejni członkowie porzucają klan, który ledwo wiązał koniec z końcem. Szeregi kurczyły się, aż pozostali tylko starcy, którzy nie mogli walczyć, dzieci i najlojalniejsi wojownicy, starający się robić wszystko, by tylko zapewnić byt i kontynuację klanu.
Buir’Sol na swoim czarnym pancerzu domalował czerwone akcenty w celu upamiętnienia rodziców. Przejął statek Korara, który ocalał na zewnętrznym lądowisku z kilkoma jednostkami, gdy większość floty klanu została zniszczona w eksplodującym hangarze. Zmodyfikowany HWK-290 nazwał „A’den kyrayc” – gniew zmarłych. Gdy tylko był dość silny by chodzić bez podpory i walczyć, ruszył na wyprawę i poprzysiągł, że nie wróci aż nie będzie mógł zapewnić dobrobytu pozostałościom klanu. Oprócz tego kierowała nim jeszcze jedna przysięga, którą złożył sam w sobie. Zabije każde ścierwo z syndykatu, które da radę uśmiercić.
W czasie swojej wędrówki, na której walczył o przyszłość klanu i szukał okazji do zemsty, poznał kilku członków klanu Awaud. Spotkali się w ramach zlecenia na zlikwidowanie małej grupki piratów. Zaprzyjaźnił się z nimi i dołączył do ich grupy wypadowej na jakiś czas.
Polowanie na członków syndykatu przebiegało owocnie, ale wymagało większych inwestycji z kredytów zarobionych na zleceniach. Postanowił wrócić do klanu Adhad i zadbać o nich tym, co ma. Gdy zbliżał się do lądowania w pobliżu jaskini na Zanbarze, nie otrzymał odpowiedzi na próby łączności. Niezwłocznie ruszył do jaskini, a gdy już się zbliżał, zauważył ślady walki. Jaskinia od wejścia była usłana ciałami Mandalorian, którzy zginęli, broniąc resztek swojej społeczności. Ograbieni z broni, pancerzy i wszelkich dóbr, które miały jakąkolwiek wartość, leżeli porzuceni i już gnili. Klan Adhad przestał istnieć, a jego ostatni członek stał w zgliszczach, podczas gdy jego umysł rozpadał się z rozpaczy i gniewu.
Jedyne, do czego był zdolny w tej sytuacji, to zebranie ciał i pożegnanie swoich vode tak, jak się powinno. Tym razem stracił już wszystko i nie potrafił już nawet trwać w żałobie, jak wcześniej. Odbudowa klanu była teraz niemożliwa. Ostatnia rzecz, jaką mógł dla nich zrobić, to zadbać o utrwalenie ich historii, szczególnie wśród innych Mandalorian.
Pozostały jeszcze trzy pytania. Kto odpowiada za ten atak na osłabiony klan, gdzie go znaleźć i w jaki sposób zabić? Buir’Sol miał kredyty, którymi chciał wspomóc klan, a teraz mógł zapewnić sobie większą siłę ognia i informacje. Skontaktował się z zaprzyjaźnionymi mando z klanu Awaud, aby zrekrutować ich do odwetu.
Stawili się na wezwanie, ale to, co zastali na miejscu, zatrzęsło ich sercami. Obiecali przyjacielowi pomoc, ale nie tylko. Wcześniejsze walki ramię w ramię pokazały im wartość młodego mando i zbliżyły ich do siebie. Zaprosili go do klanu, na co nie przystał w pierwszej chwili i nie potrafił myśleć o tym, żeby po prostu pójść do innego, po tym, który stracił.
Kilka tygodni poszukiwań sprawcy masakry dało mu jednak czas na bolesne przemyślenia. Utworzona siatka informacji jeszcze bardziej pogrążyła jego nadzieje na zemstę, gdy okazało się, że nie była to robota syndykatu, najemników czy innych zaprawionych wojowników. Klan, pozbawiony praktycznie wszystkich w pełni sprawnych Mandalorian, poległ w starciu z przypadkową większą grupką bandytów, którzy trafili na planetę, uciekając przed pościgiem. Zostali rozbici, zanim Buir’Sol do nich dotarł, a wieść o znalezionym przy nich mandaloriańskim rynsztunku szybko się rozniosła.
Buir’Sol stanął przed przyjaciółmi z klanu Awaud i przyjął ich propozycję. Postanowił, że będzie szerzył wiedzę o klanie Adhad i jego historii, a najlepszym upamiętnieniem poległych będzie jego życie i wojownicza chwała. Nosił insygnia obu klanów i pozostał przy pierwotnym nazwisku, ale zyskał nową rodzinę. Towarzyszy broni, z którymi będzie walczył do śmierci.