| |
Imię: |
Aranea Ordo
|
Pseudonim artystyczny: |
Aranea
|
Kryptonim operacyjny: |
x-x
|
Ranga: |
Ori Ramikad
|
Planeta pochodzenia: |
Mandalore
|
Kolor oczu:: |
ciemnobrązowe
|
Kolor włosów: |
ciemnoczerwone
|
-Urodziłam się 54 BBY na Mandalore. Odkąd nauczyłam
się chodzić, szkoliłam się w różnych sztukach walki u mojego wuja, największego wojownika, o jakim słyszałam. Nauczył mnie wszystkiego, co potrafił. Moje życie było piękne: miałam rodziców, brata, przyjaciół... Ale potem coś zaczęło się sypać, coś poszło nie tak. Brat i ojciec opuścili planetę, a 3 lata później wujek zaginął. Porwali go. Miałam wtedy 13 lat i pod wpływem impulsu wyruszyłam na poszukiwania. Spakowałam niezbędne rzeczy i wsiadłam w pierwszy lepszy pojazd, który zauważyłam. Nawet nie był mój. Do tej pory nie wiem, do kogo należał, ale kiedy tylko wrócę, zamierzam oddać należne za niego kredyty i coś w bonusie.
-Co się z nim stało? -pyta nieśmiało dziewczynka siedząca naprzeciwko mnie. Dorzuca polana do ogniska.
-Porywacze mojego wuja postrzelili silnik, kiedy chciałam lądować. Była jeszcze wysoko, a oni siedzieli mi na ogonie. Zaczęłam spadać. Bez szans na przeżycie. Ale wuj nauczył mnie, co robić w takiej sytuacji. - odpowiadam, uśiechając się na wspomnienie przygody.
- Co takiego? -odzywa się po raz pierwszy chłopak, przykrywając siostrę kocem.
-Założyć hełm i szukać jetpacka. Wybić przednią szybę i wyskoczyć jakieś 6 sekund przed upadkiem. Wtedy nie dosięgnie cię wybuch ani działo wroga. Jednak jeśli coś się zatnie lub zaklinuje... Jedyne, co ci pozostaje to podziwianie widoków, bo to już koniec.
-Nie był optymistą.
-Nie, Jaden, był realistą. Przygotował mnie na wszystko oprócz tej sytuacji... To jest trochę jak sprawdzian moich umiejętności. -wstaję i biorę mój buy'ce w dłonie. -Ocalę go, a wy mi pomożecie. Oboje.
-Może najpierw się prześpisz? - zaproponował Jaden. - Nie spałaś od dwóch dni.
-Nie potrzebuję tego, ruszamy.
-Ale...
-Jaden, bierz Jane i nasze rzeczy. Dość czasu już zmarnowałam w tej dżungli. Idziemy na statek.
-Zaraz, przecież mówiłaś, że zniszczyli twój statek.
-Taa... Zniszczyli mi 3 statki... Ten jest czwarty... - Biorę karabin na ramię a dwa blastery wrzucam do kabur. - Bum. Idziemy?
-Aranea, skoro masz statek, czemu 2 dni spędziliśmy w lesie? -pyta Jane.
-Kiedy zgarniałam was z więzienia, pomyślałam, że frachtowiec mógł zostać otoczony lub nawet zarekwirowany. Wiedzą już o mojej obecności na Korelii.
-To czemu teraz wracamy?
-Bo mam dość czekania na cud. Macie wszystko? Przygotujcie się na strzelaninę. Byc może będę musiała odbić "Unslaved Parrot".
-"Unslaved Parrot"?
-Tak, dobrze usłyszałeś. Idziemy wreszcie, czy będziemy marnować czas na bezsensowną dyskusję?
Kiwa głową powoli. A jaki ma wybór?
Dotarliśmy. Statek był tylko otoczony przez paru Rakatan. Negocjacje nic nie poradziły, więc trzeba było ich usunąć. Chcieli statku, ale nie dałam. Nie, dopóki żyję.
-To pewnie ludzie porywaczy twojego wuja. -stwierdziła mała Jane.
-Możliwe. -chowam blastery do kabur. -Ale następnym razem schowajcie się gdzieś, kiedy strzelają. Po coś was ratowałam, więc nie umierajcie mi od strzałów nędznych patałachów.
-Właśnie. -podchwycił Jaden. -Czemu nas wyciągałaś z więzienia? Mogłaś wziąć, kogo chcesz, chociażby tego mięśniaka, Odila.
-On byłby absolutnie nieprzydatny. W każdym razie, daję wam 3 godziny na odpoczynek. W razie problemów zgłoście się do HK-47, jego kwatera znajduje się tuż obok mojej. Muszę przygotować "Parrot" do odlotu.
Jaden chce jeszcze coś dodać, ale odwracam się. Rozmowa zakończona. Ale to jeszcze nie koniec mojej przygody. To dopiero początek.
Jestem Alicja, mieszkam w Bydgoszczy. W wolnym czasie lubię czytać. Moją pasją są Gwiezdne Wojny.
Żyję w swoim świecie, przez co w mym zacnym otoczeniu jestem wyalienowana. Nie przeszkadza mi to. Marzę o karierze pilota, choć mam lęk wysokości. Jestem jedną wielką sprzecznością i skoncentrowanym lenistwem.
Nie lubię pisać o sobie ani udzielać się w towarzystwie, jednak kiedy ktoś mnie zdenerwuje, rozszarpuję gardło.