|
|
Cytaty - Mandaloriańska Zbroja |
|
Mandaloriańska Zbroja MZ:x - Strona z której pochodzi cytat (polskie wydanie)
Czuł pod plecami żwir i piasek, przesiąknięty jego własną krwią. To musiał być jakiś rodzaj dotykowych omamów. Nie wierzył w żadnych bogów, którym mógłby za to podziękować, ale błogosławił ulgę obłędu...
But now he felt gravel and sand beneath his spine, and his own blood miring him to the ground. That had to be some kind of a tactile hallucination. He had no gods to thank, but was grateful anyway for the blessings of madness. . .
Fett nie wierzy w żadne bóstwa. MZ:15
Jeden z głosów, który usłyszał, należał do niego samego:
-Pomóż...
-Co się stało?
Roześmiałby się, gdyby nie to, że każde drgnięcie odartych ze skóry mięśni sprawiało straszny ból, wpychając go w pustkę zapomnienia. Czy to mogła być halucynacja?
-Sarlacc... połknął mnie. - Słowa wydawały się wydobywać mimo woli. Zabiłem go... wybuch...
Usłyszał teraz drugi głos, kobiecy:
-On umiera.
Znów odezwał się męski głos, prawie szept:
-Manaroo, czy wiesz, kto to jest?
-Nie obchodzi mnie to. Pomóż mi wnieść go do środka. -Zasłonił go cień kobiety.
Nagle poczuł, że ktoś go unosi, a brud i żwir osypuje się z jego sponiewieranego ubrania. Następne doznanie - ktoś zarzucił go sobie na szerokie plecy, przytrzymując dłonią w pasie. Umierający mężczyzna poczuł wstyd.
Tyle razy wcześniej stawał twarzą w twarz z perspektywą własnej śmierci - nieważne, czy bolesnej - a świadomość, jak niewiele znaczy ten fakt, dodawała mu siły. A teraz jakaś słaba cząstka w nim samym wzywała na pomoc tę żałosną fantazję o ratunku. Lepiej umrzeć, pomyślał, niż żyć w strachu przed śmiercią.
- Trzymaj się! - to wizja podsunęła mu ten głos. - Zabiorę cię w bezpieczne miejsce.
Mężczyzna znany jako Boba Fett wyczuł wahadłowy rytm kroków - wrażenie, że jest niesiony po skalistym podłożu. Wzrok wrócił mu na chwilę, a ślepota ustąpiła, pozwalając mu w krótkim przebłysku świadomości zobaczyć własną rękę, bezwładną i zwisającą, która zostawiła na piasku ślady krwi.
Wtedy to właśnie zdecydował, że to, co widzi i czuje, nie jest halucynacją. I że nadal żyje.
One of the voices he heard was his own. ``Help. . . .``
``What happened?``
He could almost have laughed, if any twitch of his raw muscles hadn't hurt so much, pushing him toward unconscious oblivion. Shouldn't hallucinations know these things?
``Sarlacc . . . swallowed me.`` The words seemed to come of their own volition. ``I killed it . . . blew it up. . . .``
He heard another voice, a female's. ``He's dying.``
The man's voice spoke again, in hushed tones.
``Manaroo-do you know who this is?``
``I don't care. Help me get him inside.`` The female's shadow fell across him.
Suddenly he felt himself rising, dirt and grit fall ing from his mangled form. The next sensation was that of being thrown across someone's broad shoulder, an arm encircling his waist to steady him. A sense of shame filled the dying man. There had been so many times when he had faced his own extinction - painful or otherwise-the contemplation of his death, and the dismissal of it as being of no concern, had given him strength. And now some weak part of him had summoned up this pitiful fantasy of rescue. Better to die, he thought, than to fear dying.
``Hang on,`` came the hallucinated voice. ``I'll get you someplace safe.``
The man called Boba Fett felt the jostle of the other's footsteps, the motion of being carried across the stony ground.
For a moment his vision cleared, the blindness dissipating enough that he could see his own hand flopping limp anddisjointed, leaving a trail of spattered blood on the sand. . . .
That was when he knew that what he saw and felt was real. And that he was still alive.
Boba Fett ocalony tylko dzięki narzeczonej Dengara – Manaroo MZ:15-16
-Bardzo zabawne. - W zimnym głosie nie było słychać rozbawienia. Ani żadnych innych emocji. - Chyba się głęboko mylicie.
-Tak? - Bossk spojrzał przez przednie iluminatory „Wściekłego Psa". - Niby dlaczego?
-Nie podlegam władzy tej waszej Gildii. Stosuję się do zasad wyższej instancji.
-Niby jakiej?
-Mnie samego.
``That's very amusing.`` No emotion, amused or otherwise, was discernible in the other's words. ``But you seem to be laboring under a severe misapprehension.``
``Yeah?`` Bossk glared at the Hound's forward viewport. The other ship showed no sign of cutting its speed. ``What am I mistaken about?``
``I'm not restricted by the authority of your so- called Bounty Hunters Guild. I answer to a higher law.``
``Which is?``
``Mine.``
Boba Fett nie podlega nikomu MZ:41-42
Postać w klatce odsunęła się ze strachem od krat, gdy Boba Fett wszedł do ładowni.
- nie musisz się bać. - Szara, jadalna papka na tacy pochodziła z modułu kuchennego „Niewolnika I". Posiłek nie wyglądał apetycznie, ale zawierał wszelkie substancje odżywcze, jakich potrzebowały humanoidy. Fett umieścił tackę na metalowej podłodze i pchnął czubkiem buta do wnętrza klatki przez szparę między jej prętami. - Nie zapłacono mi, żebym ci zrobił krzywdę. A więc nic ci się tu nie stanie.
-A gdyby ci za to zapłacono? - były główny księgowy Transgalaktycznego Przedsiębiorstwa Hazardowego patrzył ponurym wzrokiem zza prętów jedynej zajętej w tej chwili klatki. - Co wtedy?
-Wtedy konałbyś z bólu.
The figure in the cage cowered back from the bars as Boba Fett approached.
``There's no need for that.`` The Slave I's minimal galley had ejected a tray of some nondescript edible substance, a lumpish gray gel that was unappetizing but adequate for a standard humanoid life-form. Fett placed the tray on the metal-grated flooring and pushed it through an opening in the cage with the toe of his boot. ``I'm not being paid to hurt you. Therefore you won't be hurt.``
``And if you were being paid to do that?`` The former head accountant for the Trans-Galactic Gaming Enterprises Corporation gazed sulkily from the holding pen, the only one presently occupied aboard the Slave I. ``What then?``
``You'd be in a world of pain.``
Fett łowi dla pieniędzy, nie dla pryzjemnosci – rozmowa z pojmanym Nilem Posondumem. MZ:42
- Jak rozumiem, obyło się bez komplikacji?
-Jak zwykle. - Fett skrzyżował ramiona na chronionej zbroją piersi. - Kilku innych łowców nagród miało nadzieję przyłapać go przede mną.
-Oooch! - w czarnych, błyszczących oczach dostrzegł wyraz oczekiwania. - Ale zająłeś się nimi?
-Nie musiałem. - Fett wiedział, jak bardzo pajęczarz uwielbiał opowieści o walkach im bardziej pełnych przemocy, tym lepiej.
Nie zamierzał jednak folgować upodobaniom pająkowatego stworzenia.
- Zwykła zgraja nieodpowiedzialnych partaczy, których rozsyła Gildia Łowców Nagród. Lepiej ominąć nerfi gnój niż w niego wdepnąć.
``No complications, I take it?``
``The usual.`` He folded his arms across the front of his battle-gear. ``There were a couple of other bounty hunters who were hoping to nab him before I did.``
``Ooh.`` The eyes, like dark black cabochons, glittered with anticipation. ``And you took care of them?``
``I didn't have to.`` Fett knew how much the assembler enjoyed war stories, the more violence-filled the better. He didn't feel like indulging the arachnoid creature's taste. ``They were just the usual feckless types that the Bounty Hunters Guild sends out. It's easier to walk around a pile of nerf dung than step right into it.``
Fragment rozmowy Boby z pajęczarzem – o skuteczności i stosunku do innych łowców. MZ:51-52
Po każdej pracy przychodził czas na sprzątanie. „Niewolnik I" był jego narzędziem pracy, a nie luksusowym jachtem, służącym do żeglowania między gwiazdami. Mimo to Boba Fett lubił, by jego statek był w jak najlepszym stanie. Mniejsze skazy i zadrapania zewnętrznego poszycia były jak blizny wojenne - widome znaki, że walczył i przeżył, podczas gdy ktoś inny poniósł śmierć. Jednak w przyszłości przetrwanie mogło zależeć od tego, czy Fett zdoła w ułamku sekundy dotknąć okrytym rękawicą palcem zdalnego sterowania systemów uzbrojenia statku, nie obawiając się, że brud czy krew zakłócą ich pracę.
After every job came the cleanup. The Slave I was a working vessel, not some pleasure schooner fitted out for
languorous cruising between the stars. Even so, Boba Fett preferred keeping the craft as neatly functional as possible.
Minor dings and scrapes to the exterior hull were war badges, emblems of encounters that he had survived and
someone else hadn't. But future survival might depend on his being able to lay his armor-gloved hand on one of the
Slave I's weapon-systems remotes in a split second, without the firing buttons or data readout being obscured by dirt or
dried blood.
Boba podchodzi do życia praktycznie, sprząta Slave'a I aby nic nie przeszkadzało w precyzyjnym działaniu. MZ:65
Nie chciał skończyć jak Boba Fett - maszyna do zabijania ze ślepą, nieprzeniknioną maską zamiast twarzy.
He didn't want to wind up like Boba Fett, a killing machine with a blind, unfathomable mask for a face.
Opinia Dengara o Bobie. MZ:72
Nigdy dotąd Boba Fett nie pracował zespołowo; zawsze działał w pojedynkę. Po co mu nagle kompan?
Znany był za to z tego, że załatwiał sprawy szybko i często mijał się z prawdą. Pod tym względem Boba Fett nie różnił się od kolegów po fachu; tak to już było w tej robocie. Fett był w tym po prostu lepszy, i tyle. To, co się stało z Gildią Łowców Nagród, tylko to potwierdzało.
There was no history of Boba Fett ever working with a partner before; he had always been a lone operator. Why
should he want a partnership now?
What there was a history of was playing it fast and loose with the truth. In that, Boba Fett was no different from any other bounty hunter; it was that kind of a business. Fett was just better at it, was all. What had happened to the Bounty Hunters Guild was proof of that.
Dengar stwierdza jasno, ze Boba jest najlepszym łowcą. MZ:73
Stał patrząc na Bobę Fetta jeszcze przez chwilę. Cień strachu nie opuszczał go, kłując wzdłuż kręgosłupa.
Nawet nieprzytomny, Fett był w stanie wystraszyć przeciętną istotę.
Zbyt wiele tajemnic przeszłości, pomyślał Dengar. Wewnątrz czaszki Boby Fetta cała galaktyka sekretów.
Kto mógł wiedzieć, co się tam działo, podczas gdy Fett spał, śniąc swoje czarne sny.
He stood looking down at Boba Fett for a while longer. The little trace of fear hadn't gone away; it was still there, inching along his spine. Even unconscious, this man was enough to spook ordinary creatures.
There's too much past, thought Dengar. Inside Boba Fett's skull; a whole galaxy full of it. Who could tell what was
going on in there as he slept and dreamed his dark dreams?
Wiele mówiacy opis aury, która roztacza Fett. MZ:82
-A wy daliście się nabrać na jego gadkę. - Bossk prychnął szyderczo na członków rady, w tym własnego ojca.
- Nie macie dość jaj, żeby z nim walczyć, więc wolicie uwierzyć, że jest teraz po waszej stronie.
Boba Fett poczuł, że jego uznanie dla Trandoszanina rośnie. Będzie z nim kłopot, pomyślał. To ktoś więcej
niż tylko kolejny tępy mięsożerca. Gdyby doszło do tego, że Bossk odziedziczy przewodnictwo Gildii Łowców
Nagród, mógłby stać się dla niego poważną konkurencją.
``And you fell for it.`` Bossk sneered at all the council members, his father included.
``You don't have the guts to fight him, so you'd rather believe that he's on your side now.``
Boba Fett raised his inner estimation of the Trandoshan bounty hunter. He's going to be trouble, thought Fett. Not just another dumb carnivore. If the time ever did come when Bossk inherited the leadership of the Bounty Hunters Guild, it might in fact become serious competition for him.
Bossk wypowiada opinie o tym jak bardzo inni łowcy boją się Fetta, przejrzał tu tez podstęp Boby czym zasłużył sobie
w jego oczach na pewien szacunek. MZ:94
Ten ostry, gwałtowny ruch wyrwał blaster z dłoni Dengara. Przytrzymując się kurczowo skały, patrzył bezradnie - czas jakby zwolnił, rozciągając sekundy i zwalniając upadek miotacza - jak broń wiruje w przesyconym duszącym pyłem powietrzu pod sufitem jaskini, by spaść na jej dno. To rękojeść, to lufa - widział, jak powoli oddalają się poza zasięg jego chwytu, gdyby nawet zdołał oderwać jedną z dłoni wpijających się kamienną ścianę.
Wtedy zobaczył coś jeszcze, co obudziło się do życia równie niespodziewanie jak pochowany Sarlacc.
Gwałtowne szarpnięcie liną odchyliło głowę Boby Fetta do tyłu, odwracając jego bladą, odkrytą twarz w stronę Dengara i światła dziennego wpadającego z góry przez szczelinę. Łowca nagród wyglądał jak martwy, jak gdyby lekceważone ostrzeżenia robotów medycznych okazały się w końcu prawdziwe; niewykluczone, że Dengar i Neelah nieśli podziemnymi tunelami trupa, który wisiał teraz nieruchomo w powietrzu...
Boba Fett otworzył oczy, patrząc prosto na Dengara. Biegnący w zwolnionym tempie czas zatrzymał się całkowicie, gdy zimne spojrzenie przewierciło Dengara na wylot.
Potem czas ruszył do przodu, a następne wydarzenia rozegrały się w ułamkach sekundy. Boba Fett uniósł rękę i złapał spadający blaster, równie zręcznie i szybko jak wąż atakujący z ukrycia ofiarę. Broń wpadła w jego dłoń tak pewnie, jakby była przedłużeniem jego własnej istoty, częścią ciała w stopniu nie mniejszym niż kręgosłup.
Fett odwrócił wzrok. Dengar widział z góry, jak rozgląda się po jaskini, zatrzymując spojrzenie w miejscu, gdzie ciężkie ciało Sarlacka uwięziło Neelah w uścisku. Wyciągnął wyprostowaną rękę z lufą miotacza wycelowaną, jak przedłużenie ramienia, prosto w ogromny zwój cielska Sarlacka.
The sharp, sudden movement had knocked the blaster free from Dengar's grip. Clutching the stone, he watched helplessly, time expanding into slow motion, as the weapon spun in the air and choking dust near the cavern's ceiling, then fell. Grip and muzzle tumbled end over end, beyond any point where Dengar could have caught it, even if he'd been able to take one of his clawing hands away from the stone.
He saw something else then, something that had come to life as unexpectedly as the buried Sarlacc. The sudden drop of the line had snapped Boba Fett's head back, so that his pale, unhelmeted visage was turned toward Dengar and the daylight spilling into the cavern from above. The bounty hunter appeared dead, as though the medical droids' disregarded warnings had proved true, after all; it might as well have been a corpse that Dengar and Neelah had carried through the underground tunnels, and that now dangled unmoving in midair. . . .
Boba Fett's eyes opened, gazing directly into Dengar's. Slow-motion time stopped entirely as Fett's cold regard pierced the other bounty hunter's spirit.
Then time started up again, slamming into microsecond events. One of Boba Fett's hands raised from his side, shot out and caught the falling blaster, as sharply and deftly as an uncoiling serpent striking its prey. The weapon filled his grasp as though it were an extension of his being, a part of him as much as the bones of his spine.
Fett's gaze broke away. As Dengar watched from above, Boba Fett scanned downward to where the great bulk of the Sarlacc segment held Neelah trapped against the cavern's floor. He extended his arm, the blaster's muzzle on the same direct course as his sight, straight into the massive curved flank of the Sarlacc.
Skuteczność Fetta działa nawet w stanie półświadomości, nawet kiedy ledwo żywy wisi na linie. MZ:149
-Szykuje się coś większego. - Bossk wyszczerzył zęby w paskudnym uśmiechu. Jak zwykle. - Naprawdę duża rzecz.
Boba Fett oparł się o ścianę za kamienną ławą. Nic, o czym mówił mu Trandoszanin, nie było dla niego niespodzianką; ale ten wielki gad jeszcze nie wiedział, że jego przeznaczeniem jest zostawać zawsze o parę kroków w tyle. Może to zrozumie, pomyślał Fett, zanim umrze.
``There's something big coming down.`` Bossk's smile was jagged and ugly. As always. ``Something really big.``
Boba Fett leaned back against the wall behind the stone bench. Nothing the Trandoshan told him ever came as a
surprise; the big reptile just hadn't learned that yet, about how far behind the curve he was always fated to be. Maybe
he will find out, thought Fett, before he dies.
Fett ma najlepszych szpiegów i zawsze wyprzedza swoich konkurentów. MZ:156
Milczenie zawsze było cennym towarem w środowisku łowców nagród. Boba Fett był specjalistą od zadań wykonywanych szybko, skutecznie - i po cichu.
Silence was always a desired commodity in the bounty- hunter trade. Boba Fett had made a specialty of quick,
efficient-and quiet-work.
Jedna z zalet potrzebnych dobremu łowcy, Fett oczywiście ją posiada. MZ:160
-Bardzo... dawno. - Głośniki urządzenia zatrzeszczały, kiedy obcy uniósł je przed sobą. W tle, oprócz słów z syntezatora mowy, słychać było syk pary wydobywającej się z obudowy działa. - Ale ty... Boba Fett... Nie starzejesz się.
-A powinienem? - Zadziwiło go to oświadczenie. - Będę miał na to dość czasu po śmierci.
``long . . . time.`` The device's speaker crackled as the stranger held it up in front of himself. Underneath the
synthesized words, the hissing of the steam from the laser cannon's housing could still be heard.
``YOU DO NOT SEEM TO AGE, BOBA FETT.``
``Should I?`` The statement amused him. ``Time enough for that when I'm dead.``
Boba nie dopuszcza myśli, że mógłby stać się zniedołężniały i przestać kiedykolwiek „polować” MZ:176
-Najemnicy - szepnął Boba Fett.
W czarnych, pozbawionych insygniów mundurach, uzbrojeni i czujni... gdyby chciał, potrafiłby zidentyfikować wielu z nich, tych, z którymi miał już do czynienia w przeszłości. Po galaktyce, między mniej cywilizowanymi światami, kręciła się zawsze luźna zbieranina kryminalistów i morderców, której liczebność i jakość zależała w większym stopniu od tego, kogo ostatnio zabito, a w mniejszym -kto gnił akurat w najrozmaitszych instytucjach karnych galaktyki. Jej członkowie wynajmowali się do ściągania długów i do mokrej roboty. Daleki krewny Pancernych Huttów - osławiony Jabba na leżącej na uboczu planecie Tatooine - zwykle płacił najwyższe stawki, w związku z czym mógł przebierać wśród nich, zatrudniając takich, którzy najszybciej sięgali do kabury i mieli najmniej skrupułów co do tego, dla kogo pracują.
-A czego się spodziewałeś? - zapytał Fett Zuckussa.
-Ale aż tylu? - Nie odstępując Boby Fetta, Zuckuss rozejrzał się po sali. - Jest ich tu kilkudziesięciu. Co najmniej. - Spróbował przeliczyć, wyglądając poza podwyższenie ustawione w centrum sali. - Chyba z pięćdziesięciu...
-Gheeta mówił nam, że długo się na to przygotowywał. -Boba Fett, nie odwracając głowy, sam oszacował liczebność sił rozrzuconych po sali. - Musiał nieźle potrząsnąć kiesą. - Taka siła ognia wymagała sporych nakładów; większość najemników przyciskała do piersi najnowsze modele rusznic laserowych. Gheeta musiał ich sam wyposażyć, bo uzbrojenie mieli znacznie bardziej kosztowne niż tani i byle jaki, choć równie zabójczo skuteczny, sprzęt, którym zwykle się posługiwali. Takie typy budziły niesmak Fetta: zupełnie nie troszczyli się o swoją broń, o narzędzia pracy, którymi zarabiali na życie. W przeciwnym razie nie wydawaliby całych zarobków na folgowanie swoim złym nawykom. - Sam nie zdołałby za to wszystko zapłacić - ciągnął Fett głośne rozmyślania. - Musiał się zadłużyć po uszy u innych członków klanu.
-Ale po co? - w wypukłych okularach maski twarzowej Zuckussa odbijały się złowrogie, czarne postacie. - Jesteśmy nieuzbrojeni...
-Wiem, jak pracuje umysł Gheety. On po prostu woli nie ryzykować. W każdym razie - wyjaśnił Fett - nie po tym, co go spotkało ostatnim razem, kiedy ze mną negocjował.
``Mercenaries,`` said Boba Fett quietly.
In black, insignialess uniforms, armed and watching; if he'd wanted to, he could very likely have identified more than a few of them from past encounters. There was always a loose assemblage of thugs and venal murderers, varying in number and quality, depending mainly upon who had been killed recently and to a lesser degree upon who was rotting away in the galaxy's various penal institutions, shifting back and forth among the less civilized worlds, finding employment as enforcers and private hit men. The Shell Hutts' distant species relation, the notorious Jabba on backwater Tatooine, usually paid the highest wages and got the pick of the lot, the quickest with their chosen weapons and the least encumbered by scruples about what kind of jobs they took care of for their employer. ``What else,`` Fett asked Zuckuss, ``did you expect?``
``This many?`` Still at Boba Fett's side, Zuckuss quickly scanned the perimeter of the great reception hall.
``There must be a couple dozen of them. At least.`` He took another count, looking past the raised dais in the middle of the space. ``Maybe fifty of 'em-``
``Gheeta told us that he'd been preparing for this for a long time.`` Without turning his visored helmet, Boba Fetthad taken his own estimate of the forces arrayed along the hall's perimeter. ``He's obviously called in a lot of favors.`` This much firepower didn't come cheap; most of the mercenaries cradled late-model blaster rifles against their chests; Gheeta must have provided the weapons, as they were obviously more expensive than the usual cheap and nasty-if lethally efficient-gear with which mercenaries usually kitted themselves. These types disgusted Fett; they took no real pride in their equipment, the tools of their trade; if they did, they wouldn't spend so much of their ill-gotten pay on their own bad habits. ``He couldn't pay for all this himself,`` continued Boba Fett aloud. ``Gheeta must've gone into major hock with his other clan members.``
``But what for?`` Zuckuss's curved eyes reflected the ominous black-clad figures. ``We're unarmed-``
``I know how Gheeta's mind works. Let's just say he's not given to taking chances. Or at least,`` said Fett, ``not after the last time I did business with him.``
Reputacja Fetta zmusza, niektóre istoty do ryzykownych, kosztownych i... bezsensownych posunieć. MZ:207
Zresztą, pomyślał, zrobiłem, co do mnie należało. Dotknął sondą nagich przewodów, odczytał napięcie, cofnął przyrząd i pozwolił, by samoreplikująca się izolacja pokryła przewody żółtą warstwą materiału ochronnego. A w każdym razie to, co najważniejsze, poprawił się w myślach. Wkrótce zakończy naprawę statku; wiedział jednak, że pozostawało jeszcze parę spraw, które należy załatwić, zanim zadanie zniszczenia Gildii Łowców Nagród zostanie do końca wykonane. Jeden podział, pomiędzy starym dowództwem a nowicjuszami, nie wystarczy. Z jego obliczeń wynikało, że frakcje podzielą się niemal po połowie, kiedy agenci Cradosska zostaną wyeliminowani. Niektórzy ze starszyzny, których przywództwo starego Trandoszanina zawsze irytowało, przyłączą się do młodych, niecierpliwych łowców, z których część, niechętna Bosskowi jako przywódcy separatystów, opowie się po stronie niedobitków Rady Gildii. W obu frakcjach Boba Fett będzie miał swoich informatorów i agentów, przekazujących mu użyteczne informacje i podsycających podziały, podejrzenia i chciwość pomiędzy łowcami. Teraz były dwa odłamy; wkrótce będzie ich tuzin. A potem, pomyślał Boba Fett chłodno i bez emocji, każdy łowca nagród będzie musiał działać na własną rękę.
Tego właśnie oczekiwał z niecierpliwością.
Zamknął panel dostępu wypukłego, lśniącego kadłuba „Niewolnika I" i popatrzył na jego burtę. Lufa działa laserowego, nowszej i elegantszej wersji instrumentu zagłady, który dźwigał na sobie D'harhan, celowała w przestwór gwiazd widoczny nad głową. D'harhan był martwy - kolejny fragment przeszłości został wymazany z pamięci, jakby nigdy się nie wydarzył. W końcu cała przeszłość zniknie, jakby wessana anihilującą energią w serca najstarszych gwiazd...
Kolejny powód do zadowolenia.
Boba Fett podszedł do innego panelu w pobliżu przednich silników manewrowych. Za pomocą dekodera wbudowanego w rękawicę otworzył pokrywę i zabrał się do pracy, odszukując i odtwarzając odpowiednie połączenia w zawiłych obwodach.
Strzelanina w głównym budynku nadal trwała. Brzmiała jak wyładowania burzy elektrycznej.
Pewnego dnia, uznał Fett, zagłada Gildii Łowców Nagród będzie tylko wspomnieniem. Ale nic go to nie obchodziło; wspomnienia nie miały dla niego większej wartości.
Nie warto rozpamiętywać przeszłości...
Besides, thought Boba Fett, I've already done my part. He touched a probe to the bare join, read off the voltage, then withdrew it and let the replicating insulation swarm a thin yellow sheath over the wire. Or at least most of it, he corrected himself. The ship repair would be completed soon enough, but he knew there was still more to be taken care of before the job of destroying the Bounty Hunters Guild was finished. One great rift, between the old leadership and the upstarts, wasn't enough. By his calculations, there would be an even split between the two groups once the binding agent of Cradossk had been removed. Some of the elders, who had always chafed under the old Trandoshan's leadership, would throw in their lot with the young, impatient bounty hunters; some of the latter, reluctant to accept Bossk's leading the breakaway faction, would side with whatever was left of the Guild's elder council. But on both sides, Boba Fett would have his ringers and stoolies, feeding him useful information and helping to drive even more wedges of suspicion and greed between one bounty hunter and the next. There were two factions now; soon there would be dozens. And then, thought Fett with a cold lack of emotion, it'll be every bounty hunter for himself.
That was something he was looking forward to.
He closed the access panel on the Slave I's curved, glistening hull and looked up the craft's length. The muzzle
of the laser cannon, a newer and sleeker instrument of destruction than D'harhan had ever carried, could just be seen as it pointed toward the wash of stars overhead. D'harhan was dead, another piece of the past erased as though it had never happened at all; eventually all the past would be gone, consumed as if by the annihilating energy at the heart of the darkest stars. . . .
And that was fine with him as well.
Boba Fett moved over to another panel, close to the ship's anterior maneuvering jets. With the code function embedded in his glove's fingertip, he opened the panel and got to work, tracing and reconfiguring the intricate
circuits.
The blaster fire from the compound continued, like the electrical discharge of a distant storm.
Someday, Fett supposed, the destruction of the Bounty Hunters Guild would be nothing but memory. But not his; he had no use for memory.
All remembering was in vain. . . .
Boba Fet zawsze działa na swoją korzyść, los tych, którzy przy tym ucierpią nie ma znaczenia. MZ:240
Z drugiej strony Neelah zauważyła, że łowca nie miał zwyczaju marnowania czegokolwiek. Siedziała u wejścia do groty, wydrążonej w macierzystej skale, a potem zakamuflowanej, i patrzyła, jak Boba Fett odtwarza samego siebie kawałek po kawałku. Nie odrzucił żadnego elementu uzbrojenia ani zbroi, uszkodzonego sokami trawiennymi Sarlacka, dopóki nie obejrzał go dokładnie i nie uznał, że nie da się go naprawić. Ocalił większość osobistej broni i sprzętu, które miał ze sobą, gdy widziała go w pałacu Jabby; tylko mały miotacz pod wpływem pobytu w żołądku Sarlacka zamienił się w stopioną bryłkę metalu, a ładunki wybuchowe stanowiące napęd dla grubszej amunicji wyciekły, pozostawiając naboje puste i bezużyteczne. Zostały zastąpione swoimi dokładnymi duplikatami wyjętymi z zapieczętowanych pojemników, które Fett przechowywał w głębi groty. Jakby się obserwowało robota, pomyślała Neelah nie po raz pierwszy. Albo jakąś imperialną machinę bojową, zdolną do naprawiania własnych usterek i uszkodzeń. Otoczyła kolana ramionami i patrzyła dalej, jak ludzkie elementy Boby Fetta chowały się pod kolejnymi warstwami zbroi i sprzętu bojowego, jak gdyby twarda maszyneria zastępowała miękką, poranioną tkankę ukrytą pod spodem. Wąski wizjer hełmu skrył ostatnie ślady tego, co było w nim ludzkie: oczy takie same jak u każdego innego śmiertelnika i wytrawione kwasem ciało, którego zatruta krew wysączała się przez pory.
The bounty hunter's parsimonious streak, though, was apparent to Neelah as she sat in the cache's opening-it had
been hollowed out of a sheer rock face, then camouflaged-and watched Boba Fett reassembling himself, piece by piece.
None of the weapons or components of his battle armor that had been damaged by the Sarlacc's digestive secretions
was discarded until
Fett
had examined and judged it beyond repair. He had already salvaged most of the personal armaments with which
Neelah had seen him equipped back at Jabba's palace; a small blaster pistol had been reduced in the Sarlacc's gut to
a fused lump of metal, and the propulsive charges for some of the larger ammunition had leaked away, rendering the
shells useless. Those were replaced with exact duplicates from the sealed containers that Fett had dragged out from the
cache's deep interior.
Like watching a droid, thought Neelah, not for the first time. Or some piece of Imperial battle machinery, capable
of making repairs to itself. She had wrapped her arms around her knees and continued to watch as the human elements
of Boba Fett had been progressively submerged and hidden beneath the layers of armor and weaponry, the hard
mechanicals seemingly replacing the soft, wounded tissue beneath. The narrow visor of his restored helmet took away
the last vestiges of humanity, the gaze of eyes like any other man's, caught in acid-ravaged flesh, its fevered blood
seeping through the pores. ...
Trafne spostrzeżenia Neeelah o Bobie. MZ:243-244
BOBA FETT ŻYJE.
Nie mógł w to uwierzyć. Ale jednak... wiedział, że to prawda. To zawsze okazywało się prawdą.
BOBA FETT IS ALIVE.
He couldn't believe it. But at the same time . . . he knew it was true.
It was always true.
3 słowa, które zmieniają galaktykę, a mimo to są oczywiste dla takich jak Bossk. MZ:251
Bossk odchylił się na oparcie fotela pilota, wyczerpany. Czuł, jak napięcie zaczyna opuszczać jego mięśnie. I to by było na tyle, pomyślał z ulgą. Boba Fett nie żyje. Na dobre.
Nie żałował; wiedział, że trzeba było to zrobić.
Tylko jedna rzecz zastanawiała Bosska, gdy wpatrywał się w międzygwiezdną pustkę.
Dlaczego nadal się bał?
Bossk leaned back in the pilot's chair, feeling ex hausted as the tension began to drain from his coiled muscles.
That does it, he thought with relief. Boba Fett's dead now. For good . . .
No regrets; he knew it had to be done.
But one thing still puzzled Bossk as he gazed out at the emptiness between the stars.
Why did he still feel afraid?
Bossk mylnie twierdzi, ze zlikwidował Fetta, jednak jego podświadomość zna prawdę i boi się jej. MZ:287
| |
|
|