|
| Cytaty - Mroczne Gry | |
Mroczne Gry
- Brał udział w najgorszych możliwych zbrodniach - wyznała. - Morderstwach, zabójstwach, w handlu narkotykami, porwaniach... Nie mogłam tego dłużej znieść.
Miał ochotę ją spytać, co kazało jej myśleć, że wyjdzie z tego obronną ręką ale ugryzł się w język i zamiast tego zagadnął:
- Jak spotkałaś taką szumowinę?
- Występowałam w klubie na Coruscant... w Quarek'ku, popularnej spelunie prowadzonej przez Neimoidian, w której spotykały się różne wysoko postawione męty. Czarne Słońce, Imperialni, najemnicy - wszyscy, którzy coś znaczyli. Nie wyobrażam sobie nawet, ile szemranych interesów ubija się tam co wieczór... i, szczerze powiedziawszy, nie chcę tego wiedzieć. Śpiewałam, tańczyłam i odgrywałam kilka scenek z różnych mitologii. Tak jak teraz o tym myślę, chyba właśnie od tego się zaczęło, od tych kawałków ulubionych gwiezdnych legend czy parodii ikon kulturowych. To dlatego Hitch zwrócił na mnie uwagę. Wykonywałam cykl pieśni o ludzkich imigrantach na Mandalorze; wyznał, że słuchając mnie miał łzy w oczach.
"He was into the worst kind of crime," she told him. "Murder, assassination, drugs, kidnappings. I just couldn't handle it."
He wanted to ask whatever had made her think she could have handled it, but he didn't. Instead he asked the inevitable: "How'd you meet such a lowlife?"
"I was performing in a club on Coruscant-the Quarek'k, a favorite watering hole run by Neimoidians for all sorts of high-class lowlifes. Black Sun, Imperial, mercenaries-every sentient who considered itself a tycoon came through the place. I can't even imagine how many business deals went down on an average evening. And to be truthful, I didn't want to. I just sang and danced and did little dramatic scenes from different cultural mythologies. I think that was my claim to fame-my little send-ups of everybody's favorite ancestral legend or cultural icon. It's why Hitch noticed me. I was doing this song cycle about the human immigrants on Mandalore and he said it brought tears to his eyes."
Ciekawy aspekt, obecność Mandalory/Mandalorian w szeroko pojętej galaktycznej kulturze...
Dash był go bardzo ciekaw. Owszem, kiedyś zetknął się z kilkorgiem Mandalorian różnych ras, ale nigdy nie spotkał żadnego, który opuściłby własny klan, żeby robić karierę w interesach, a już na pewno nie w szeregach Czarnego Słońca.
Krótko mówiąc, Kris był wyjątkiem. A Dash nie lubił wyjątków.
Dash was curious about Kris. He'd met Mandalorians of several species, but he'd never met one who had left the mercenary clans and set himself up as a master of business, let alone risen to such heights in Black Sun. Kris was, in short, an anomaly.
Dash didn't like anomalies.
Ciekawy przypadek.
- Mam powody, żeby trzymać się z dala od ciebie - rzuciła chłodno Javul. - Uzasadnione. Po co tu przyszedłeś?
Kris rozrzucił teatralnie ramiona.
- Wiesz przecież, że uwielbiam cię oglądać. A występ na żywo w tak wspaniałym miejscu... cóż, nie mogłem przepuścić okazji, mimo że nasze drogi... nieco się rozeszły. Poza tym znasz chyba to powiedzenie o nadziei... - Położył rękę na sercu. - Zawsze umiera ostatnia.
"I have my reasons to be standoffish. I think even you would agree. Why have you come here?"
Kris spread his big hands. "I love to watch you perform. You know that. And a live performance here in this splendid hall-well, that's more than I could pass up even given our... falling-out. And besides, you know what they say about hope." He laid a hand over his heart. "It never dies where love remains."
Inni twierdzili, że jest ona raczej przereklamowana.
| |
|
|