Ta najważniejsza misja
 
Poniższe opowiadanie zostało napisane daaawno temu, na stronie (po)zostaje umieszczone jedynie w celach sentymentalno-ciekawostkowych.

Zakuty w mandaloriańską zbroję wojownik siedział w kącie kantyny i czekał na przybycie swojego kontaktu. Pomimo jego dość wyróżniającego się wyglądu nikt nie zwracał na niego uwagi, wszyscy obecni – trzech Rodian, Trandoshanin i kilka istot, których rasy nie znał - woleli się zajmować sobą. „I dobrze” pomyślał łowca. W końcu zjawił się oczekiwany obcy, Barabel, jak przypuszczał. Podszedł i usiadł przy stoliku łowcy.
-Niebo dziś niespokojne.
-Tak, mnie tez to martwi - łowca odpowiedział umówionym hasłem.
-A więc wszystko się zgadza. Nie miałeś problemu z dotarciem tu?
-Jak widać, nie. Przejdźmy do tego co mnie interesuje - powiedział i wyjął z jednej z kieszonek przy pasie swojej zbroi małe zawiniątko
-Dwadzieścia pięć tysięcy kredytów za informację, gdzie mieszka - Barabel wyjął kartę z danymi i podał łowcy, biorąc jednocześnie kredyty. - Powiedz tylko, dlaczego ta informacja dla ciebie taka ważna? Za ten towar nie ma żadnej nagrody.
-Sprawa osobista - warknął łowca.
-Osobista? Ty i sprawy osobiste? Cóż, inne chodzą o tobie słuchy - uśmiechnął się tajemniczo jego rozmówca. - Jakbyś jeszcze szukał jakichś informacji, zgłoś się do naszej siatki.
-Zobaczymy - łowca wstał od stolika, rzucił barmanowi żeton kredytowy za drinka, którego nawet nie tknął i skierował się w kierunku wyjścia. Pomimo pozornego spokoju, w jego głowie kotłowało się wiele myśli. Karta z danymi schowana w jednej z kieszeni ciążyła mu niezmiernie; tyle czasu szukał tej informacji. A teraz w końcu może przystąpić do działania. Nawet nie zauważył, gdy dotarł do kosmoportu i do stanowiska ze swoim statkiem. Rampa wejściowa jego statku typu Firespray otworzyła się automatycznie, gdy użył jednego z tajnych przycisków w swojej zbroi. Była ona swoistym przedłużeniem jego ciała, a statek był przedłużeniem zbroi. Uruchomił procedury startowe. Wszedł do sterowni i wsunął do czytnika komputera dysk z danymi, zapoznał się z adresem i kazał komputerowi pokładowemu wytyczyć najszybsza drogę przez nadprzestrzeń. Podróż potrwa trzy dni.
Łowca zdjął hełm, położył na kolanach i zapadł w sen. Zawsze sypiał siedząc w fotelu pilota - tak było najbezpieczniej w razie nieprzewidzianych okoliczności. Nie wiedział skąd miał taką umiejętność, ale potrafił zasypiać na zawołanie i spać, bądź przebywać w stanie podobnym do snu, przez praktycznie nieograniczony okres. Tak jak teraz, spał prawie równe trzy dni, a dźwięk alarmu obudził go dwadzieścia standardowych minut przed wyjściem z nadprzestrzeni. Zgodnie z zaprogramowanymi procedurami, statek zawsze budził go przed wyjściem z nadprzestrzeni.
„Tak, mój statek jest naprawdę idealny” pomyślał. Sprawdził wszystkie systemy zbroi, stan naładowania swoich blasterów i zaczął oczekiwać na moment wyjścia z nadprzestrzeni. W końcu to się stało, gwiazdy przemieniły się ponownie w jasne kropki na czarnym tle. A przed nim unosiła się planeta, piękna planeta o niebieskiej poświacie; to z powodu dużej ilości oceanów, domyślał się łowca. Sprawdził wszystkie czujniki statku i przygotował się do lądowania. Sprawdził teren wokół swojego celu i stwierdził ze najbliższe miejsce gdzie mógłby niezauważenie wylądować swoim statkiem znajduje się dziewiętnaście kilometrów na wschód - zdecydowanie za daleko. Stwierdził więc, że będzie musiał pozostawić statek na orbicie. Zaprogramował komputer, aby starał się utrzymywać stałą pozycję, dokładnie nad miejscem gdzie znajdował się jego cel, po czym wyszedł ze sterowni do zbrojowni, zmienił tam swój standardowy plecak rakietowy na jego mocniejsza wersję i ruszył w kierunku śluzy. Jeszcze raz sprawdził szczelność swojej zbroi, po czym wyrównał ciśnienie w śluzie z ciśnieniem na zewnątrz. Nagle wyssanie ze statku nie byłoby czymś pożądanym. Po wyrównaniu ciśnień otworzył zewnętrzną śluzę i wypłynął ze statku i delikatnie używając silniczków manewrowych plecaka skierował się w stronę planety. W zasięg przyciągania planety dostał się po kilku sekundach swobodnego lotu i zaczął przyśpieszać. Ustawił się nogami w kierunku planety, aby moc w odpowiednim momencie włączyć plecak rakietowy i wyhamować do znośnej prędkości. Na razie leciał sto pięćdziesiąt kilometrów na godzinę i wciąż przyspieszał:

200

250

300

350

„Tak, chyba pora zwolnić”, pomyślał i uruchomił plecak rakietowy, by zahamować tempo spadania.

350

340

330

320

310

300

„Tak, na razie to powinno wystarczyć”.
Spadał tak przez jakieś pół minuty, aż zapiszczał jeden z alarmów w zbroi. Łowca uruchomił plecak na większą moc i rozpoczął zwalnianie. Powierzchnię widział już bardzo wyraźnie, mógł nawet rozróżnić pojedynczych ludzi. Stopniowo redukował swoja prędkość, aż zawisł w powietrzu jakieś dwa metry nad dachem budynku, w którym znajdował się go cel. Ostrożnie wylądował na dachu, odczepił plecak, położył pod jakimś murkiem i przykrył go siatka w kolorze maskującym, aby nikt przypadkowy go nie zauważył. Zażądał, aby czujniki statku przesłały mu przekaz optyczny najbliższej okolicy, by mógł się zorientować czy jego lądowanie nie zostało zauważone. Na pierwszy rzut oka nie działo się nic podejrzanego, ale wolał nie ryzykować. Spędził na obserwacji okolicy jeszcze około dwadzieścia pięć standardowych minut. Spojrzał na swój chronometr, ustawiony na czas lokalny, była godzina 17:46, jakieś 2 godziny do zapadnięcia ciemności. Łowca wyjął z kieszeni dwie miniaturowe kule i wysłał je w kierunku stojącego obok budynku drzewa, aby mogły się ukryć w jego liściach i przekazywać mu obraz tego co się dzieje w mieszkaniu, w którym znajdował się jego cel. Wszystko przebiegało gładko, przez dwie godziny obserwował ruch w pomieszczeniach. Nie działo się nic co by wskazywało, że cel jest w jakikolwiek zaniepokojony.

Po zapadnięciu ciemności łowca sam delikatnie korzystając z linki przedostał się na drzewo i wspiął się na wysokość drugiego piętra, aby nawiązać kontakt wzrokowy ze swoim celem. Tak, cel był dokładnie taki jak zapamiętał. „Jedyne co pozostaje mi uzbroić się w cierpliwość”, pomyślał i wygodniej usadowił się na drzewie pośród liści. Czekał długo, gdyż wszyscy w mieszkaniu położyli się dopiero około pięćdziesiąt minut po północy, Łowca odczekał jeszcze niemal pół godziny, aby mieć pewność ze wszyscy usnęli i delikatnie przedostał się na balkon. Używając elektromagnesu w rękawicy otworzył zamek w drzwiach balkonowych i wszedł do pomieszczenia. Spało w nim dwoje osobników rasy ludzkiej, kobieta i mężczyzna, równolegle względem siebie, w jednym łóżku. Przeszedł do kolejnego pomieszczenia, przedpokoju jak się domyślił. Po jego prawej stronie znajdowały się drzwi wyjściowe, trochę dalej po lewej drzwi prowadzące do łazienki, ubikacji oraz kuchni. Ale jego interesowały drzwi na wprost - podszedł do nich, otworzył je cicho i wszedł do pokoju. Zauważył, że w pokoju tym panuje bałagan, na szafkach i biurkach leżało mnóstwo rzeczy, których tam być nie powinno. A na łóżkach ułożone szeregowo leżały dwie ludzie istoty płci żeńskiej.
„Teraz tylko się nie pomylić” pomyślał i podszedł do tej leżącej bliżej wyjścia. Miał rację, to był jego cel. Nachylił się nad łóżkiem....
Zdjął swój hełm...
I pocałował istotę leżącą w łóżku w czoło. Dziewczyna się zbudziła i spojrzała na niego.
-Ty mi się śnisz, prawda ?
-Nie, jestem jak najbardziej realny. A teraz chodź, porywam cię stad.
-Och, dobrze, tylko wezmę swoją broń - powiedziała dziewczyna i wzięła z półki swój świetlny miecz. - Ok, możemy ruszać.
-Może chociaż jakiś płaszcz narzucisz? Na dworze jest zimno - powiedział łowca spoglądając na dziewczynę; była w samej koszuli nocnej.
-Ano, fakt - powiedziała i z szafy w przedpokoju wyjęła po cichutku swoja kurtkę. Wyszli ta samą drogą, która łowca wszedł, przez balkon. Dziewczyna mocno trzymając się łowcy, wdrapała się z nim na dach, skąd zabrał ich mały lądownik wysłany ze statku łowcy.

Siedzieli w ładowni statku łowcy, chwilowo zmienionej na pokój gościnny. Łowca był bez zbroi, czego nie robił od dawien dawna.
-Dobrze, a wiec jesteśmy razem - dziewczyna uśmiechnęła się.- Co teraz zrobimy Yuri? - spytała Xtla.

*****

Yuri nagle się przebudził, nie był pewny gdzie jest. Bał się otworzyć oczy, aby się przekonać.
Jednak gdy w końcu to zrobił, zobaczył znajome kształty swojego pokoju, wiszący na ścianie miecz i leżącą u jego boku Ośliczkę.

-A więc to był tylko sen, tylko sen. Przynajmniej na razie - powiedział do siebie.





X-Yuri
 

Komentarze
 
Brak komentarzy. Może czas dodać swój?
 

Dodaj komentarz
 
Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.
 
 

Społeczność
  *Newsy
*Nadchodzące wydarzenia
*Ostatnie komentarze
O nas
About us
Über uns
*Członkowie
*Struktura
*M`Y w akcji
*Historia Organizacji *Regulamin
*Rekrutacja
*Logowanie
M`y naInstagramie
M`y na Facebooku
Kontakt: kontakt@mandayaim.com
Copyright © 2009-2023




Powered by PHP-Fusion copyright © 2002 - 2024 by Nick Jones.
Released as free software without warranties under GNU Affero GPL v3. 23,301,484 unikalne wizyty