Zastanawialiście się kiedyś, jak dokładnie wyglądałaby realna walka wręcz z udziałem Mandalorianina?
Jak walczyłoby ze sobą dwóch mniej więcej równo rozwiniętych przeciwników, z których jeden byłby Dzieckiem Mandalory?
Może myśleliście o możliwym wyglądzie procesu treningowego, jak wyglądałaby część poświęcona stricte rozwojowi umiejętności, a nie tylko kondycji fizycznej?
Korzystając ze swojej dosyć szerokiej wiedzy na ten temat (realia walki wręcz i bezpieczeństwa osobistego), którą selektywnie zbieram od kilku lat, postanowiłem przeprowadzić analizę tego problemu i pokazać, które systemy walki należałoby trenować, aby zbliżyć swój kunszt do kunsztu najemników z Mandalory.
1) Realia, w jakich żyli Mandalorianie
Słowo "realia" jest bardzo ważne, ilekroć przystępujemy do rozwiązania tak istotnych problemów, jak przydatne i skuteczne sposoby walki wręcz. Tak samo, jak realia napaści nie pozwalają przyznać racji popularnemu, lecz błędnemu twierdzeniu: "na nóż najczęściej najlepszym rozwiązaniem jest ucieczka" (lub równie błędnemu: "walka z nożem jest łatwa, wystarczy że..."), realia wojowniczego, a najczęściej również najemniczego życia Mandalorian pozwalają nam zawęzić możliwe opcje przez nich stosowane, jeśli chodzi o walkę bez broni miotającej.
Ktoś kiedyś powiedział (źródło: The Old Republic Fatalny Sojusz): "Mandalorianie potrafią zrobić naprawdę wiele, aby nie dopuścić do skrócenia dystansu do przeciwnika". Jest to bardzo trafne i znaczy tyle, że – podobnie jak w każdym naszym nowoczesnym wojsku – walka wręcz jest ostatecznością, na którą jednak należy być zawsze gotowym. Mandalorianie, jak dzisiejsi żołnierze, nie pozwalali sobie z reguły na przeniesienie walki na tak nieprzewidywalny grunt jak bliski kontakt. Dystans jest jedną z podstawowych rzeczy, o którą żołnierz wyposażony w osobistą broń dystansową powinien zatroszczyć się w trakcie walki. Pozwala on na kontrolę sytuacji, a coś tak chaotycznego, jak wejście z wrogiem w bliski kontakt, przeciwnie – utrudnia tę kontrolę, i to w sposób bardzo nieprzyjemny.
Ale co nam to mówi o zwyczajach walki wręcz? Otóż całkiem sporo. Skoro dla większości (tej rozsądnej i zdrowej psychicznie, bez zamiłowania do mieczy czy innych noży) Mando dystans był podstawą w walce, jedną z najszerzej rozwijanych umiejętności powinno być jego odzyskiwanie. Innymi słowy: wychodzenie z klinczu, kontrataki na próby obaleń, ogólna kontrola przeciwnika w klinczu oraz jak najszybsze wydostawanie się z niebezpiecznych sytuacji typu leżenie na ziemi. Jednym słowem: dystans. Odzyskanie go i kontroli nad sytuacją. Kontrola nad dystansem umożliwia kontrolę nad sytuacją.
Zabracki mięśniak przewrócił nas na ziemię? Nie turlamy się z nim po podłodze, czekając na strzał czy kosę od jego kumpli, tylko szybko wbijamy mu nóż w miękkie tkanki, zrzucamy go z siebie, stajemy na nogi, przyjmujemy postawę i strzelamy.
Togorianin złapał nas w mocarny uścisk? Odpowiednio ciałem i jedną ręką tworzymy przestrzeń, aby drugą sięgnąć po pistolet i wystrzelić "z biodra" w brzuch napastnika dobre kilka razy.
Tego typu technik należy się nauczyć, należy je trenować, mimo że są oparte o proste, nieskomplikowane ruchy. Inaczej w sytuacji niebezpiecznej nie będziemy w stanie ich wykonać. To daje nam już pewne konkretne spojrzenie na sposób treningu walki wręcz Mandalorian.
2) Cechy samych Mandalorian
Cechy osobiste to jeden z najważniejszych elementów wpływających na wybór sposobu treningu walki wręcz. Wysoki chudzielec powinien trenować inaczej, niż niższy grubasek. Również Mandalorianie, z racji swojej różnorodności, dostosowywali swój trening w przeróżny sposób – jak każdy. Mieli jednak jedną wspólną cechę:
Zbroję.
Zbroja, w zależności od okresu, wymagała pewnych konkretnych modyfikacji sposobu treningu walki wręcz. Większe skupienie na atakach głową i innymi częściami ciała utwardzonymi dodatkowo przez zbroję, takimi jak łokcie, jest tylko jednym z wielu przykładów.
Innym może być potrzeba rezygnacji z treningu niektórych technik wymagających zbyt szerokiego zakresu ruchów czy utrudnionych przez obecność płyt zbroi.
W naszej analizie skupiam się głównie na Mandalorianach z najpóźniejszego okresu, czyli na modelu zbroi o podstawowej formie używanej przez Jango i Bobę, ale ważne jest zaznaczenie, że różne zbroje wymagały różnych dostosowań programu treningowego. Neo-Konwkistadorzy na przykład mieli zbroje masywniejsze i większe, a to pozwalało na inny wachlarz walecznych ruchów (i częściowo go wymuszało).
3) Osobowość i indywidualność
W tym punkcie chciałbym tylko zaznaczyć, że mimo istnienia w głównej mierze konkretnego najrozsądniejszego wyjścia, każdy wojownik sam zdecyduje, jaki styl walki w sobie rozwinie. Na przykład świadomy wielkiej wagi umiejętności walki w klinczu, zrezygnuje z niej mimo to, skupiając się na mniej ważnym treningu walki w parterze bądź na ciosach dystansowych rękami, tylko dlatego, że ma do nich predyspozycje i trening mu się podoba.
Mimo to, zważając na pragmatyzm większości wojowników, uważam że większa część trenowałaby właśnie w najbardziej skuteczny w swojej profesji sposób.
4) Walka jeden na jednego
Mimo, że trening powinien skupiać się na ogólnym rozwinięciu umiejętności, tak, aby szybko poradzić sobie ze średnio umiejętnymi przeciwnikami i natychmiast zwiększyć dystans, może zdarzyć się sytuacja, w której trafimy na co najmniej równego sobie wroga w walce, która stanie się już pojedynkiem. Jest to jeden z najgorszych scenariuszy, bo walka pojedynkowa cechuje się silną korelacją jakości umiejętności z wysokością prawdopodobieństwa wygranej. Kiedy nic nas nie rozprasza, a przed sobą mamy tylko jednego wroga, przychodzi czas na wykorzystanie pełni naszych zdolności.
A więc przykład: jak Jango na śniegu Galidraanu, stoimy naprzeciwko śmiertelnie niebezpiecznego przeciwnika, z bronią o stosunkowo długim, ale tnącym na całej powierzchni ostrzu.
I tutaj moje pozytywne lekkie zaskoczenie, ale komiks naprawdę dobrze pokazał sposób walki, jaki należy w takiej sytuacji ogólnie obrać.
Pod żadnym pozorem nie rozpoczynać walki twarzą w twarz, bo Jedi wygra. Jest szybszy, ma wyczulone zmysły, w dodatku posiada ich więcej niż my, bo "czuje" otoczenie. Posiada również dar telekinezy, więc lepiej, żebyśmy szybko coś wymyślili, zanim wpadnie na pomysł, jak go użyć na nas.
Więc odwracamy uwagę.
Jango wykorzystał śnieg, ale to może być cokolwiek, nawet rzucony w przeciwnika nagle ciężki przedmiot. Zadziała to jednak tylko w sytuacji, kiedy będziemy w stanie po takim manewrze błyskawicznie skrócić dystans (bądź się skutecznie wycofać). Tak, jak zrobił to właśnie Jango.
Wtedy jest najbardziej niebezpiecznie, bo trzeba uniknąć bądź zablokować ataki wykonane przez wytrąconego z równowagi przeciwnika. Jango wykazał się świetnym zmysłem orientacji, bo wyczuł, że wróg wymierza poziome cięcie, toteż po prostu pod nim zanurkował. W tym momencie był już praktycznie przytulony do wroga.
Co nam to mówi?
Otóż pokazuje to, że w większości walk bez broni, które przerodziły się w pojedynek, jednym z najlepszych rozwiązań, ze względu na swoją skuteczność, jest odpowiednio wymierzone w czasie wejście w krótki dystans, a najlepiej klincz. Tam znikają różnice w szybkości ruchów, zostają jedynie zdolności kontroli ciała swojego i przeciwnika oraz improwizacji.
Jango posiadał obie zdolności, toteż szybko skontrolował rękę trzymającą broń i natychmiast z całej siły wymierzył potężny cios głową w twarz. Po takim czymś nieważne, czy jesteś Jedi, czy sprzedawcą nerfiny. Życie to nie film, nie dostaje się kilkudziesięciu ciosów w głowę, a potem radośnie biega kolejną połowę czasu ekranowego. Będziesz leżał w łóżku i rzygał, a zmiażdżone kości twarzy zagoją się całkowicie dopiero po kilku tygodniach. Jeśli przeżyjesz.
Naszego Jedi nie spotkała ta łaska, bowiem Jango w miarę szybko i sprawnie go udusił, zmiażdżywszy mu narządy oddechowe garotą zrobioną naprędce z linki.
Tak czy siak, ta scena walki dobrze pokazuje ogólne zasady walki, jakimi powinni kierować się wojownicy w rodzaju Mandalorian. Szybka i brutalna walka w bliskim kontakcie – to jest główna umiejętność, którą powinni rozwijać na wypadek nie tylko starcia jeden na jednego, ale również chaosu bitwy. Kiedy wszędzie mamy przeciwników, w dodatku blisko siebie, żadnemu nie można pozwolić na sprowadzenie się do parteru. Bo tam czeka śmierć.
To umiejętności klinczowania i zrywania klinczu pozwalają na zwiększenie dystansu w celu użycia broni dystansowej. Również większość sztuk walki z naszego świata starszych niż broń palna skupiała się w głównej mierze na klinczu i kontroli przeciwnika – między innymi na rzutach. Na polu bitwy nie było czasu na pojedynkowanie się czy tarzanie w błocie. Pozbawienie wroga równowagi i przewrócenie go, by dobić bronią dodatkową (np. sztyletem) – taki był cel. Potem przejście do następnego i powtórzenie procesu. Bardzo prosty algorytm.
PODSUMOWANIE
5) Sposób treningu walki wręcz
Mandaloriański trening stricte do walki wręcz powinien opierać się na:
– technikach kontrujących próby wejścia w klincz i rozrywających chwyty
– technikach walki w bliskim kontakcie i kontroli przeciwnika w klinczu
– szybkim wychodzeniu z sytuacji podbramkowych, takich jak leżenie na ziemi
– atakach skupionych na wyrządzenie jak największej krzywdy jak najmniejszym kosztem własnym, z uwzględnieniem i wykorzystaniem swoich cech fizycznych oraz wyposażenia (np. zbroi), np. ciosach łokciami i głową we wrażliwe elementy ciała
– szybkim wychodzeniu z klinczu i zwiększaniu dystansu, aby móc dobyć i użyć broni dystansowej – pistoletu, karabinu
Wszelkie inne sprawy, takie jak kopnięcia czy uderzenia trzymające na dystans powinny stanowić jedynie dodatek. Na tego rodzaju walkę nie ma bowiem czasu ani miejsca w sytuacjach, w jakich na co dzień znajdują się najemnicy.
6) Odpowiednie systemy walki z naszego świata
Chcesz walczyć jak Mandalorianie i zastanawiasz się, co zacząć trenować? Na potrzeby uzyskania oglądu możemy jak najbardziej przeprowadzić analizę przykładowych dostępnych systemów, tym bardziej, że sposób treningu, jaki powyżej przedstawiłem, jest praktycznie identyczny ze skutecznym rozwijaniem zdolności na wypadek napaści w życiu codziennym, obrony przed atakiem na ulicy (szczególnie jeśli legalnie posiadasz broń palną dla większego bezpieczeństwa).
A więc, subiektywnie w kolejności od najistotniejszej, do najmniej istotnej (ale wcale niemało istotnej):
1. Karate
Spokojnie, w żadnym wypadku nie chodzi o karate sportowe, a na pewno nie o tradycyjno-sportowe w stylu dzisiejszego karate Shotokan, ani generalnie o rodzaj walki sportowej prezentowany przez WKF (World Karate Federation). Tego typu trening nie nadaje się prawie w ogóle do rozwijania umiejętności obrony koniecznej czy niesportowej walki wręcz. Daje jedynie ogólne podstawy ruchowe.
Dlatego w tym miejscu chodzi mi o oryginalne, tradycyjne karate wywodzące się z Okinawy. Nie polega ono na niedziałających w realu, choć świetnie prezentujących się technikach ani na konkurencji sportowej.
Polega ono na walce obronnej w przypadku napaści. Rozwinięte przez szlachetne rody na Okinawie w oparciu o techniki przekazane przez m.in. chińskich przybyszy (np. z delegacji cesarskich bądź wypraw handlowych) opierało się na jak najszybszym odparciu brutalnego ataku, zneutralizowaniu zagrożenia i wycofaniu się. Korzystało w głównej mierze z technik walki w bliskim kontakcie, ponieważ atak uliczny rozpoczyna się najczęściej z bliska, a również dlatego, że jednym z nielicznych skutecznych sposób na uniknięcie zamaszystych “cepów” większego agresora jest wejście w klincz i tam zadanie przeciwnikowi dużych obrażeń, po czym wycofanie się.
Brzmi znajomo? Szybkie zadanie obrażeń w klinczu, wycofanie się, aby zwiększyć dystans? Tak, to dokładnie ten sam cel, który przyświeca naszym Mando. Jak również żołnierzom i antyterrorystom, dlatego do dzisiaj tego typu formacje ćwiczą techniki identyczne z tymi obecnymi w karate (jednym z najlepszych przykładów jest kontrola przeciwnika za pomocą przedramienia aby znaleźć okazję do dobycia broni w przypadku szamotaniny). Nie znaczy to oczywiście, że zostało to zaczerpnięte z karate. Znaczy to natomiast, że techniki te są oparte o realia ludzkich zachowań i o fizjonomię ciała człowieka, co powoduje, że dwie różne, nieznające się osoby, doszły do tego samego odkrycia. Taka sytuacja miała miejsce niezliczoną ilość razy, a chyba najprostszymi przykładami są pierwotne wynalazki w rodzaju włóczni czy noża. Dokładnie to samo jest z systemami walki. Taki i taki rzut judo nie jest rzutem "judo". Jest po prostu rzutem, występującym na całym świecie w przeróżnych systemach walki na długo zanim nazwa “judo” w ogóle się pojawiła. Istniał w wielu różnych miejscach, w których powstał niezależnie od reszty. Jak włócznia czy nóż. Ten problem dobrze tłumaczy Ian Abernethy, który również skupia się na treningu praktycznego, tradycyjnego karate.
Tradycyjne karate jest świetnym wyborem również ze względu na techniki bardziej brutalne, potrzebne do pokonania większych i silniejszych przeciwników, takie jak przytrzymanie głowy jedną ręką i uderzanie w nią drugą z całej siły łokciem lub nasadą dłoni czy szybkie rzuty i skuteczne wykończenia.
To wszystko jest w (prawdziwym) karate. Mandalorianie byliby zachwyceni praktycznością i prostotą tych technik.
A w zasadzie można powiedzieć, że z wysokim prawdopodobieństwem byli, gdyż prawdziwe, okinawskie karate jest niemal bliźniaczo podobne do gwiezdnowojennego Teräs Käsi, ale to już w gruncie rzeczy osobny temat.
2. Boks/Muay Thai/MMA
Trening bokserski jest bardzo dobry w przezwyciężeniu odruchów uciekania czy strachu przed wymianą ciosów. Boks doskonale uczy również koordynacji ręka-oko oraz po prostu zadawania skutecznych ciosów rękami. Sam trening technik obecnych w kata tradycyjnego karate, bez wsparcia treningiem sparingowym (np. bokserskim) nie na wiele się zda. Trzeba poczuć, jak to jest uderzać i być uderzanym. SPARINGI i jeszcze raz sparingi. To podstawa treningu walki wręcz.
Zaryzykowałbym nawet stwierdzenie, że dla wielu ludzi ten podpunkt powinien być zapisany jako pierwszy, gdyż niektórzy po prostu nie będą potrafili uderzyć kogoś z całej siły w głowę czy zbliżyć się do niego bez wcześniejszego obicia na ringu w klubie bokserskim. A wtedy nawet najskuteczniejsze techniki, których nauczyli się “na sucho” na nic się nie zdadzą.
3. Zapasy/judo
Przydadzą się one w kontrowaniu prób wejścia w klincz i we wchodzeniu w niego samemu. A także do naprawdę skutecznych technik obalających.
4. BJJ
Ale w ograniczonej formie. Jocko Willink może mówić co chce, ale nawet operatorzy wielu jednostek specjalnych odeszli już od tak dużego skupienia na treningu Brazylijskiego Jiu Jitsu, czemu trudno się dziwić – jest to w realiach ich pracy po prostu mało skuteczne. Tarzanie się w całym sprzęcie, jaki ma na sobie operator jednostki specjalnej, nie jest scenariuszem w oparciu o który powinno się budować główny filar umiejętności walki wręcz członków jednostki.
Dużo skuteczniejsze będą techniki kontrowania prób wejścia w klincz i obaleń, a także klinczowanie i obalanie samemu.
Dlaczego więc wymieniam tutaj BJJ? To proste: trzeba wiedzieć, jak uciec z sytuacji, w której ktoś już sprowadził nas do parteru. Jak pisałem wcześniej: "szybkie wychodzenie z sytuacji podbramkowych, takich jak leżenie na ziemi". Kiedy ktoś nas przygniecie, powinniśmy umieć co najmniej go z siebie zrzucić. Łamanie mu ręki czy nogi jeszcze w parterze nie jest już konieczną umiejętnością, a tym bardziej sportowe zmuszanie do poddania nią nie jest. Pamiętajmy: jak najszybciej stajemy na nogi.
5. Walka nożem
Walka nożem musi być trenowana długo i wytrwale, bo techniki skuteczne w operowaniu tym narzędziem nie są wcale oczywiste ani odruchowe. Są za to proste, czyli mało skomplikowane. Trudne, ale proste – to niestety najczęstszy epitet określający skuteczne techniki walki wręcz.
Oczywiście trening musi być prowadzony z partnerem. Konieczne jest również wytrenowanie w używaniu noża do wychodzenia z parteru, czyli połączenie go z umiejętnościami zdobytymi dzięki BJJ.
====================
To tyle, jeśli chodzi o systemy z naszego świata, których użyliby Mandalorianie do skompletowania swojego treningu walki wręcz.
Na koniec chciałbym jeszcze przez chwilę pochylić się nad tym, jak Mandalorianie z pewnością by nie trenowali:
1. Systema – w obecnie propagowanej formie jest to bzdura, a nie sztuka walki, którą wypromowano fałszywymi informacjami.
Garść sprostowań wielu kłamstw i plotek:
– nie, żołnierze rosyjskich jednostek specjalnych (Spetznazu) nie trenują ani nie trenowali Systemy (a przynajmniej nie w formie, w jakiej trenuje się ją obecnie w praktycznie wszystkich jej szkołach),
– nie, trening Systemy nie ma niemal żadnego pojęcia o walce z przeciwnikiem z nożem, a próbując w ten sposób trenować i walczyć, tylko dacie się zarżnąć,
– nie, trening w zwolnionym tempie nie jest niemal w ogóle skuteczny, wręcz przeciwnie – pozwala na fałszywe uzasadnianie skuteczności technik, które w pełnej szybkości wcale skuteczne nie są.
Jednakże:
– Systema nie jest w całości bzdurą. Jakaś część tego, co mówią jej trenerzy, ma sens i jest oparta o fizjonomię ciała człowieka oraz o zasady motoryki. Jednak sposób implementacji tej wiedzy do treningu jest ogromnie wadliwy i oparty na fałszywych założeniach, przez co ogólnie Systema jako system walki musi być postrzegana jako niewypał.
2. Wszelkie systemy (również te lansujące się nazwą krav maga), których trenerzy używają sformułowań typu "To nic prostszego, tutaj wystarczy to i to" albo "U nas już w trzy tygodnie będziesz w stanie obronić się przed dwoma napastnikami!".
Jeśli chodzi o krav magę i inne pseudopoważne systemy combat – trzeba mieć na uwadze, że większość tak zwanych "szkół krav magi" w Polsce i Europie (w Stanach Zjednoczonych też dużo) z prawdziwą, oryginalną Krav Magą nie miała nic wspólnego oprócz wylansowania się na jej nazwie. Prawdziwa Krav Maga to trening sparingowy z dodatkiem pewnych brutalnych, niesportowych technik (bardzo podobnych do tych używanych w prawdziwym karate – przypominam o zasadzie włóczni i noża).
Natomiast pseudo krav maga, której niestety uczy się w ogromnej ilości klubów, to coś, co nie działa bądź działa nie tak, jak powinno.
Dowodem jest sam sposób treningu: najpierw pół godzinki rozgrzewki i crossfitu, a potem wszyscy rozstawiają się w parach po sali i ćwiczą "skuteczne" i czasem "zabójcze" techniki na sobie nawzajem. Tyle że partner nie stawia oporu (po wykonaniu ataku po prostu stoi jak manekin), a techniki te nie są wcale potwierdzone odnośnie skuteczności. A jeśli w klubie już są jakiekolwiek sparingi sportowe, to trenerzy nie uczą, jak połączyć ze sobą umiejętność prowadzenia walki z tymi rzekomo "skutecznymi" technikami trenowanymi na partnerze-manekinie.
Tak nie wygląda skuteczny trening walki wręcz i tak nie trenują żadni poważni komandosi, wbrew temu, co by tamci trenerzy mówili.
Dodatkową, ale równie poważną (a nawet może bardziej) bolączką tego typu miejsc jest brak wiedzy odnośnie realiów napaści i tego, co dzieje się później. Dochodzi do takich absurdów, że adeptów uczy się skręcania karków, wspominając jedynie, że "Ale wiesz, używaj tego tylko w ostateczności, nie?", de facto czyniąc z nich nieogarniętych zabójców, nie kogoś, kto umie się bronić.
Drodzy trenerzy i sympatycy tego typu systemów combat: używanie czegoś w konkretnej sytuacji (na przykład tej ostatecznej) także trzeba wytrenować. Inaczej użyjemy tego w sytuacji zwykłej, nieadekwatnie, a wtedy 15 lat za zabójstwo. Powodzenia.
Jeszcze jednym przykładem braku wiedzy o realiach napaści ulicznej jest twierdzenie, że "Na ulicy nie ma zasad, więc sportowcy sobie tam nie poradzą!". To jest jedna z największych bzdur i jeśli takie coś słyszycie, uciekajcie z takiego klubu. Bo tylko zrobicie tam sobie krzywdę.
3. Wszelkie systemy stosujące trening typu: "jak on zrobi to, to ty robisz to i to". Czyli tak zwane “gotowce”.
Ten sposób nauki jest bardzo, ale to bardzo szkodliwy i nieskuteczny. Opiera się on na swego czasu bardzo popularnym i nadal niestety rozpowszechnionym, ale fałszywym założeniu, że jeśli będę miał gotową, wytrenowaną instynktowną reakcję na każdy typ ataku, to niemal zawsze będę potrafił się instynktownie obronić. Tyle że… nie jest to prawda.
Trening powinien się opierać na prostych, uniwersalnych technikach, które mogą być użyte jak najczęściej i jak najprościej. Skupienie się na samych kontratakach, w dodatku na konkretnych "gotowcach" w odpowiedzi na konkretne ataki, jest bardzo wadliwe i zwiększa tylko ryzyko odniesienia obrażeń. W dodatku ogromnie zwiększa ryzyko więzienia, bo jeśli danej, instynktownej już przecież, reakcji użyjemy w sytuacji, gdzie nie będzie ona adekwatna do zagrożenia, to po prostu pójdziemy siedzieć za przekroczenie pewnej granicy. Niezależnie, czy żyjemy w Polsce, czy w USA.
Konieczne w obronie siebie i innych jest rozpoznanie celu. Konieczne jest dobranie odpowiedniej metody obrony tu i teraz, podczas trwania sytuacji. “Ale to się dzieje tak szybko, że nie zdążysz wcale myśleć!” Bzdura. Oczywiście to prawda, że podczas realnej akcji wszystko dzieje się bardzo szybko, ale właśnie dlatego trening powinien składać się również z ćwiczeń szybkiego dobierania adekwatnej metody obrony do sytuacji. Kiedy to wyćwiczymy, zrobimy to szybciej podczas realnego zagrożenia.
Ale w żadnym wypadku nie można wyrabiać w sobie instynktownych reakcji konkretną metodą na z góry przewidzianą sytuację. W życiu zdarzają się takie sytuacje, których się po prostu nie przewidzi.
4. Równie niebezpieczne jest, gdy trening "samoobrony" opiera się na ćwiczeniu wychodzenia z opresji. Od początku. I cały czas.
Na przykład: jak się obronić kiedy ktoś nas obchwycił, albo: jak się obronić, kiedy ktoś nas przewrócił i na nas siedzi, żeby nas zgwałcić, albo: jak się obronić, kiedy ktoś chwycił nas za rękę.
A gdzie trening unikania w ogóle takich sytuacji? Gdzie trening uważności, trzymania kogoś na dystans, odpowiedniej mowy ciała, niedopuszczenia do chwytu czy do przewrócenia?
Zamiast tego wykształcamy u adeptów nawyk pozwalania na sytuacje niebezpieczne, żeby potem w nich móc użyć tych superskutecznychtechnikcombat. Co jest bzdurne. To tak, jak gdyby trening mandaloriańskich najemników polegał na nieustannym ćwiczeniu uciekania z zastawionych na nich pułapek. Zamiast skupić się w pierwszej kolejności na unikaniu bycia schwytanym i w ogóle na robocie, którą zamierzają wykonywać.
==========
Mam nadzieję, że chociaż część z Was wyniesie coś pożytecznego z tego tekstu i dowie się czegoś nowego. A może rozpocznie trening jakiegoś systemu walki.
Gorąco zachęcam.
Oya!
Kadry pochodzą z komiksu Jango Fett: Łowy
Konsultacja merytoryczna: Damian Laszuk
autor: Behot |