– To chyba ten opuszczony budynek… – jeden z trójki stojących na wzgórzu Mandalorian skomentował obserwowany widok.
– Czemu tak myślisz? – Zapytał najmłodszy z nich, który dopiero niedawno zakończył podstawowy trening i korzystał z każdej okazji żeby zdobyć doświadczenie.
– Nie wiem, może dlatego, że brakuje typowych oznak zamieszkania: nikt nic nie uprawia, okiennice wydają się być zaniedbane... – faktycznie, cechą szczególną tego sektora było szczególne zamiłowanie mieszkańców do dekorowania wszelkich barier oddzielających domostwo od świata zewnętrznego; stąd tak dziwne pomysły jak drewniane okiennice, które w tym wypadku rzeczywiście sprawiały wrażenie jakby nikt nie dbał o nie od wielu lat.
– Możliwe, że troszkę chodzi o te pomazane ściany...
– Albo fakt, że jedna z nich ma sporych rozmiarów dziurę…
– Okna są wybite…
– To że się pali… – Obaj starsi Mandalorianie dobrze się bawili przeciągając odpowiadanie na pytanie młodzika.
– Dobra, koniec zabawy. Jest spora szansa, że zwierz dalej siedzi w środku… Co mówiły te dzieciaki? Rzuciły za siebie lampę grzewczą I zwiały?
– Coś w tym stylu… ehhh… zachciało im się amorów jak w okolicy poluje drapieżnik…
– Przypomnij mi.. ten miał być żywcem?
– Nie, zażyczyli sobie zamrożonego ciała. To będzie prezent dla jakiegoś Hutta, który ma cały pokój wypchanych tak, żeby wyglądały jak żywe…
autor: Arneun
|