|
|
Relacja Skiercon 2018 |
|
|
|
Okiem Arneuna:
Znowu dałem wyciągnąć się na konwent. Chociaż tym razem namawianie mnie poszło znacznie szybciej, ponieważ odbyło się gdzieś w okolicach naszego obozu na Pyrkonie, co pozwoliło na wykorzystanie pewnych ilości entuzjazmu do poparcia przekonywania.
Przemówił do mnie kameralny charakter Skierconu. Spokojniejsze i mniej tłoczne korytarze połączone z brakiem tłumów ludzi były zdecydowanym atutem. Co przekładało się na właściwie nieistniejące kolejki (jedyna, w jakiej stałem, była w sklepie).
Tym razem zdecydowałem się poprowadzić turniej znanego z gry Knights of The Old Republic Pazaaka i prelekcję.
W obu przypadkach miałem jednego wroga: czas, który wyznaczyłem na atrakcje. Godzina to było zdecydowanie za mało na sensowne przeprowadzenie turnieju, zwłaszcza, że część grających nie znała zasad i pierwsze parę rozgrywek między graczami polegało na tłumaczeniu. Byłbym też zadowolony, gdybym zakończył rozgrywki parę minut wcześniej, aby uniknąć nadmiernego zamieszania.
W przypadku prelekcji… cóż… dodatkowe pół godziny byłoby bardzo mile widziane, zwłaszcza, że dzięki temu mielibyśmy więcej miejsca na dyskusję, która ciekawie się rozwinęła w paru miejscach i mogła rozwinąć się w kolejnych, ale brakowało czasu.
Oprócz tego skorzystałem z okazji, aby ustrzelić coś z łuku (tarczę) (i zaaplikować wiedzę teoretyczną przyswojoną przez maniakalne oglądanie filmików o tematyce okołośredniowiecznej) oraz spróbować walki na ćwiczebne miecze (co utwierdziło mnie w chęci posiadania paru "w celach rekreacyjnych" w miejscu, gdzie możemy je spokojnie wykorzystać z braćmi).
Dobrze bawiłem się też na turnieju Jungle Speeda, chociaż wygrane były z wykorzystaniem niesamowitego szczęścia, i wiedzówce z gier Wiedźmina (chociaż tutaj widać było, że moje szczęście wróciło do bardziej naturalnych dla mnie poziomów).
Ponownie bardzo przyjemne były rozmowy z ludźmi. Tym razem, z braku obozu, większość z nich toczyła się w sleepie, jednak miejsce nie było regułą.
Delikatnie przeszkadzała wysoka temperatura, w szczególności uciążliwa w nagrzanych salach po słonecznej stronie budynków.
Podsumowując: w te trzy dni bawiłem się doskonale i na pewno wrócę jeszcze do Skierniewic.
Szczególne podziękowania muszę skierować do Mahiyany, Kiryła i Sh`ehn — za wyciągnięcie mnie z delikatnej traumy i — w przypadku Kiryła — pomoc w dotarciu na konwent (a w przypadku Sh`ehn i Mahiyany dodatkowo za pomysły na zakrywanie twarzy na zdjęciach).
Miło było poznać Egzara, Rybę i Rangka`rę.
No i nie można nie wspomnieć o Mistrzu Sellerze i reszcie organizatorów, którzy umożliwili nam przeżycie wspaniałego weekendu.
Okiem Mahiyany:
Na Skiercon wybrałam się już drugi raz, wspominając jak to rok temu pierwszy raz w życiu prowadziłam tam prelekcje. Okrągły rok doświadczenia podobno jest widoczny, ale dalej wiele pracy przede mną (zwłaszcza na nie zdzieraniu sobie gardła za każdym razem jak prowadzę coś dłużej niż godzinkę).
Na miejsce dotarłam w piątek wieczorem. Co prawda Arneun i Sh`ehn przyszli po mnie na dworzec, ale wybraliśmy inne trasy więc troszkę się minęliśmy. Kiedy w końcu się znaleźliśmy, wyruszyliśmy do szkoły konwentowej, gdzie czekał na mnie podbity przez Mandalorian sleep. Resztę wieczoru spędziłam na nadrabianiu zaległości ze znajomymi i kończeniem swojej prelekcji.
Niestety sobotnie śniadanie integracyjne nachodziło na prelekcję Arneuna, więc nie udało mi się na nie trafić. Za to prelekcja wypadła bardzo pozytywnie i zaowocowała sprytnymi zdjęciami, które zaproponowała Sh`ehn. Po niedługiej przerwie poprowadziłyśmy z Vhipir prezentację Manda`Yaim, co jak zwykle było świetną okazją do powspominania naszych przygód. W szczególności do pośmiania się ze zdjęć z prezentacji M`Y na Skierconie rok wcześniej.
Po zrobieniu sobie zdjęcia grupowego nadszedł czas na szybka pizzę z Rybą, Rangka`rą i Oskarem. Udało nam się przy okazji znaleźć tajemniczy klocek Lego, ale okazał się pogryziony, więc nie przygarnęliśmy go do siebie ^^.
Posilona, choć powoli umierająca z gorąca poprowadziłam swoją druga prelekcję - o efektach specjalnych w Gwiezdnych Wojnach. Bardzo się cieszę, że zdecydowałam się ją poprowadzić, bo sama przy okazji dowiedziałam się bardzo dużo.
Zanim poszliśmy na galę Skierconową zdążyłam jeszcze się trochę schłodzić i położyć na chwilę. Jeżeli o samą galę chodzi, głównym wydarzeniem było oczywiście wygranie konkursu literackiego przez Arneuna. Miło było też usłyszeć podziękowania dla całego Manda`Yaim za pomoc przy bloku Star Wars.
Po gali udało się jeszcze trochę pogadać i nadszedł czas uzupełnienia sił na ostatni dzień konwentu.
Niedzielę zaczęłam przed 5, budząc się z zatkanym nosem i bolącym gardłem. Jednak dzięki temu wybrałam się na poszukiwanie apteki całodobowej, co zaskutkowało ciekawymi odkryciami. Po zdobyciu odpowiednich środków powoli nadszedł czas na moją ostatnią prelekcję. A potem tak naprawdę pozostało nam tylko pakowanie się i pożegnania.
Muszę przyznać, że coraz częściej mam dość dużych wydarzeń, a przy okazji tęsknię za zielenią i spokojem, dlatego też Skiercon był dla mnie idealną odskocznią od tego całego zgiełku. Co prawda trochę wykończyła mnie temperatura, ale miało to dużo pozytywnych skutków (takich jak poniedziałek spędzony w łóżku), więc nie narzekam. Do zobaczenia, za rok!
I oczywiście podziękowania, dla:
Sh`ehn za przywiezienie czajnika, naleśnika, zaklepanie mi materaca i super książeczkę,
Arneuna za śmieszki z emacsa, super prelekcję i reprezentowanie M`Y w konkursie literackim,
Kiryła za recenzowanie lokalnego jedzenia ,
Egzara za walczenie za Mandalora w turnieju,
Ryby i Rangka`ry za wspólną pizzę i lody,
Vhipir za pogaduchy kedinowe i oszczędzanie plastiku,
Sellerowi za załatwienie sleepa, pogaduszki o zmianach społecznych i poszukiwania o co chodzi z tymi dziwnymi plakatami
i tradycyjnie dla wszystkich, którzy sprawili że Skiercon był tak sympatyczny :)
Okiem Ryby:
Tegoroczny Skiercon był dla mnie wyjątkowo krótkim konwentem. Pojechaliśmy z Rangka`rą tylko na sobotnie popołudnie. Udało nam się wziąć udział w prezentacji Manda`Yaim, zwiedzić stoiska sklepowe oraz spotkać znajomych, co wydaje się być podstawowym zadaniem tego konwentu i wywiązuje się on z niego doskonale.
Do dyspozycji udających się na spotkania fanów oddano rozległe tereny zielone szkoły, w której odbywa się konwent. Na części wydzielono nawet pole namiotowe, dając możliwość iście wakacyjnego biwakowania, bo pogoda była jeszcze bardzo wakacyjna. Kemping wyposażono też we w pełni sprawne prysznice, co podniosło standard konwentu do maksymalnej ilości gwiazdek.
Po raz drugi udało mi się dotrzeć na jedyną w swoim rodzaju pizzę z owocami, podawaną w restauracji w uliczce niedaleko skierniewickiego rynku. Przy wyjściu z tej uliczki, na rogu rynku, odkryliśmy lodziarnię, która serwowała lody o unikatowym smaku papierówek. Z potwierdzonych źródeł słyszałem też, że niedaleko można tanio nabyć jedne z najlepszych kebabów na świecie. Warto więc wybrać się do Skierniewic chociażby ze względu na możliwe doznania kulinarne.
Dla wygody uczestników zrezygnowano z tłumów obecnych na przykład na Pyrkonie. Zdecydowanie pozwala to łatwiej zebrać myśli podczas debaty na nerdowskie tematy, gdzie w końcu najistotniejsze jest skupienie na szczegółach.
Czego już nie udało nam się doświadczyć, ale udało się potwierdzić, to istnienie całonocnego games roomu. Dzisiejsi fani są w stanie sami dostarczyć sobie gry, ale nie są w stanie wynająć na noc sali, żeby w nie grać. Dlatego to ostatnie musi zapewniać konwent i tu Skiercon wywiązał się znakomicie.
Mam nadzieję, że za rok uda się wygospodarować cały weekend, by w pełni skorzystać z wakacyjnych atrakcji w Skierniewicach.
Okiem Sh`ehn:
Serdecznie polecam każdemu i konwent, i Skierniewice. W tym roku udało mi się pójść na kilka prelekcji, głównie prowadzonych przez Vode; obejrzeć kawałek turnieju pazaaka i być obecną na części skierconowej gali. Napotkani ludzie, zarówno znajomi, jak i przygodni - od poszukujących wraz ze mną drogi z dworca aż po przesympatyczną załogę pilnującą akredytacji - pozostawili po sobie dobre wspomnienia. Szczególnie miło wspominam pogawędki prowadzone w przesympatycznym sleeproomowym gronie. (Radośnie macha i przesyła podziękowania do wszystkich, z którymi udało jej się porozmawiać). Jeśli chodzi o pozakonwentowe "atrakcje" - chmury nad skierniewickim PWSZ są przepiękne. Poza tym ciekawy był dworzec, na który miałam okazję przejść się co najmniej kilka razy, jak i prowadząca nad jezioro trasa "jabłuszek".
Podsumowując: urok miasta w połączeniu z dobrą konwentową atmosferą i ciekawym programem sprawiają, że z niecierpliwością oczekuję na kolejne edycje.
Nie chciałabym kończyć tej relacji bez wspominania o kilku naprawdę ważnych ludziach. Bez wdawania się w szczegóły - dzięki nim mogę powiedzieć, że choć na Skiercon przywiozłam plecak, torbę z jedzeniem, kocykami i czajnikiem, karimatę i sztandar (a więc nic nadzwyczajnego), trzy dni później, gdy wracałam ze Skierniewic, moje pakunki tylko z pozoru wyglądały tak samo. Wszystkie możliwe kieszenie miałam wypchane po brzegi szczęściem i dobrymi wspomnieniami (no... może jeszcze zawierały trochę mniej jedzenia). Ori`vore, par an!
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|