|
|
Tarcon 2017 - Relacja |
|
|
|
Okiem Mahiyany:
Kiedy usłyszałam, że w moim rodzinnym mieście odbędzie się konwent podeszłam do tego trochę sceptycznie. Ostatni odbył się wiele lat temu i o ile wtedy bardzo mi się podobał, jestem świadoma, że przez lata konwentowania i zbierania nowych doświadczeń mogłabym nie być aż tak zachwycona.
Zmieniła się też lokalizacja – konwent udało się zorganizować w szkole podstawoej numer 1, zwanej Hoffmanówką. Ciekawe w tym wszystkim jest to, że odwiedziłam kiedyś ową placówkę przy okazji konkursu matematycznego. Dziwnie się patrzyło na salę gimnastyczną, pełną planszówek i bitewniaków ze świadomością, że kiedyś przejęta sytuacją rozwiązywałam tam tangram i inne zagadki matematyczne.
Konwent co prawda zaczął się już w piątek, ale jako że do Tarnowa dotarłam dość późno, zdecydowałam się skierować do łóżka.
Sobotę zaczęłam wycieczką na dworzec żeby odebrać Thraka i Aksymanda. Jak się szybko okazało moja troska nie była potrzebna, bo Thrak zna Tarnów dużo lepiej niż ja ^^’. Po krótkim przywitaniu i przekazaniu radosnej informacji o awansie Aksymanda (która wymagała obudzenia całego kedinu w sobotę rano), wyruszyliśmy do szkoły konwentowej. Warto tu też dodać, że znajduje się ona bardzo blisko dworca, co zawsze jest dobre dla przyjezdnych. Jest to o tyle ważne, że z tego co mówili organizatorzy, wbrew temu czego wszyscy się spodziewali, większość uczestników przyjechała spoza Tarnowa.
Po odebraniu swoich wejściówek Aksymand ruszył przebrać się w zbroję, a ja zaczęłam rozkładać swoje prace na przygotowanych dla mnie ławeczkach. Regularnie poprawiałam karteczki z podpisami, które były lżejsze i od czasu do czasu zwiewał je przeciąg. Jednak pomijając ten drobny szczegół, dostałam bardzo dobre miejsce – ławeczki stały na korytarzu, którym większość osób szło na planszówki, które były najbardziej obleganą częśćią konwentu. Wystawkę rozkładałam już po raz drugi ale po raz pierwszy postanowiłam dołożyć do niej wizytówki z linkami do miejsc, w których publikuję. Musiałam je regularnie uzupełniać, więc jestem bardzo zadowolona z tej decyzji.
Kiedy wszystkie płyty Aksymanda znalazły się na jego kombinezonie wyruszyliśmy na podstawowy rekonesans. Szkoła miała 4 poziomy (sala gimnastyczna, parter, 1 piętro, 2 piętro). Dwa górne piętra były głównie przeznaczone na sale prelekcyjne, co prawdopodobnie sprawiło, że nie dotarło tam za wiele osób. Za to na parterze rozłożeni byli wystawcy, gry elektroniczne ( w tym komputerowe i retro) oraz wystawa modeli Maćka Kwolka. U wystawców kupiłam już tradycyjnie zestaw naklejek (tym razem z plasterkami) i kawałek drzewa Palo Santo o właściościch kadzidła. Jeżeli chodzi o wystawę Maćka to naprawdę robiła duże wrażenie. Najbardziej podobał mi się oczywiście R2-D2 w skali 1:1 oraz malutka droideka. Bardzo miło było też porozmawiać z Maćkiem, który z wielkiem zaangażowaniem opowiadał o swojej pasji.
W planszówki i inne gry nie miałam okazji zagrać, ale kilka razy obeszliśmy salę z planszówkami żeby poszpanować zbroją Aksymanda. Niektórzy robili sobie z nim zdjęcia, a nawet miał okazję razem ze mną udzielić wywiadu dla Eski.
Późnym popołudniem, kiedy Thrak już się zmył, poszliśmy z Aksymandem na konkurs cosplay, ja jako widz, a Aksymand jako uczestnik. Ku naszemu ogromnemu zaskoczeniu nasz reprezentant wygrał! Nasze wątpliwości nie wynikały oczywiście z słąbej jakości wykonania zbroi (bo jest super) tylko z konkurencyjnego kostiumu Ciri z Wiedźmina, która mogła się pochwalić pewnymi atrybutami typowymi dla bohaterki, z którymi ciężko walczyć.
I tak powoli sobota konwentowa dobiegła końca. Odprowadziłam Aksymanda na dworzec, po czym zmyłam się do domu popracować jeszcze nad swoimi prelekcjami.
Niedziela konwentowa nie jest najlepszym dniem na prelekcje, ale moje wystąpienia były załatwiane na ostatnią chwilę, więc to w zupełności moja wina, że dostałam je w takim a nie innym terminie. Miało to za to bardzo fajną konsekwencję, że przejęłam całą salkę na cały dzień, bo odbywały się w niej tylko moje atrakcje. Miały się zacząć o 10, ale jako że nikt nie przyszedł zajęłam się bezskutecznym wyciąganiem hasła do wifi z szkolnego komputera. Na chwilę pojawiła się dwójka dzieciaczków pytająca czy będzie wyświetlany film. Powiedziałam, że chcętnie im opowiem coś o Gwiezdnych Wojnach, ale poszły spytać rodziców o zgodę i już nigdy nie wróciły.
Za to koło 11 pojawił się pierwszy chętny, dla którego poprowadziłam prelekcję o językach w Gwiezdnych Wojnach. Była to taka trochę próba generalna przed Coperniconem, dzięki czemu wiem teraz co trzeba w niej poprawić. Na kolejną atrakcję, którą była prelekcja o symbolach przyszła kolejna osoba. Niestety jej większość musiałam wyświetlić na własnym laptopie, bo szkolny się przegrzał (co oznaczało, że nie mogłam korzystać z rzutnika, bo nie mam odpowiedniego wyjścia w lapku). Podobnie jak w przypadku mojego wystąpienia na ten temat na Skierconie, jedną z większych atrakcji było doszukiwanie się co poniektóre symbole oznaczają. Tym bardziej, że na sali były tylko dwie osoby mogliśmy sobie pozwolić na luźną dyskusję. Na sam koniec przybyła jeszcze jedna osoba, więc zaległą prelekcję z godziny 10 (o droidach) poprowadziłam dla aż 3 osób! Również i tutaj udało się trochę podyskutować, nawet zachaczając o temat zagroźeń związanych z rozwojem sztucznej inteligencji.
Teoretycznie między prelekcjami miało być 15 min przerwy, ale jako że zaczęłam później i nie chciałam żeby zainteresowani uciekli mi z sali jak tamte dzieciaczki, prowadziłam je wszystkie pod rząd. Zresztą jeden z organizatorów potwierdził mi, że to moja sala i w sumie mogę robić jak uważam.
W końcu tak jak każdy inny konwent Tarcon zaczął się powoli zbierać. Sama chciałam jeszcze przed pójściem na pociąg coś zjeść, więc pozbierałam prace, porozmawiałam jeszcze przez chwilę z kilkoma osobami i wyruszyłam na rynek.
Po Pyrkonie się wzruszyłam, a po Tarconie zrobiło mi się ciepło na sercu i chyba to najlepiej podsumowuje ten konwent. Nie dość, że moje rodzinne miasto pokazało, że się da to zostałam posądzona o studiowanie na ASP i poprowadziłam 3 prelekcje, na których ludzie najwyraźniej dobrze się bawili. Do tego poznałam ciekawych ludzi oraz rozdałam mnóstwo wizytówek. Inną stroną Tarconu, którą akurat ja mocno odczuwałam była nostalgia. W Tarnowie bywam coraz rzadziej, a jak już jestem to siedzę w domu z rodziną. Podczas Tarconu byłam w pizzeri, w której jadłam całe gimnazjum i kebabie, który zamawiałam przez większość liceum. Na Tarcon szłam drogą, którą biegłam na swój drugi w życiu konwent zachaczając po drodze o drukarnię, w której przygotowywali mi T-shirt mojego projektu specjalnie z tej okazji. Do tego jak już wspominałam na samym początku mam dość zamazane już wspomnienia z samej szkoły konwentowej. Jest to zdecydowanie coś co na konwencie zdarzyło mi się pierwszy raz.
Mam nadzieję, że zobaczymy się za rok w jeszcze większym składzie i że Tarnów dalej będzie pokazywał na co go stać!
Klasyczne podziękowania dla
Aksymanda - za dumne reprezentowanie Manda’Yaim nosząc zbroję przez całą sobotę i podarowanie mi wygranych na konkursie cosplay kocich rękawiczek
Thraka - za klejenie Aksymanda taśmą i opowieści o Tarnowie jakiego nie miałam okazji poznać
Okiem Aksymanda:
Tarcon, konwent na którym pierwszy raz pojawiłem się w zbroi. Z logistyką nie miałem większych problemów, konwent miał miejsce na tyle blisko mojego miejsca zamieszkania, że podróż pociągiem trwała mniej niż pół godziny. Choć i tak udało nam się z Thrakiem prawie na pociąg spóźnić.
Na peronie spotkaliśmy się z Mahiyaną. Mandalor zaprowadziła nas na miejsce konwentu. Tarcon jak się spodziewałem okazał się małym konwentem z bardzo przyjemną atmosferą. Po zdobyciu wejściówek podążyłem do przebieralni, a po założeniu wszystkich płyt dołączyłem do Mahiyany i Thraka we wspólnym troopowaniu. Wedle moich obserwacji największą popularnością cieszyła się sala z grami bitewnymi i planszówkami. Odbywały się tam rozgrywki X-Winga oraz Warhammera 40k. Niestety do tego drugiego nie byłbym w stanie wystawić swojej armii Kosmicznych Wilków, ponieważ leży ona w gablocie jeszcze niedokończona. Wkrótce potem dowiedzieliśmy się o przeglądzie cosplayów. Nie byłem do końca pewny czy to aby dobry pomysł, jednak nie szkodziło spróbować. Paru osobom widocznie pancerz się spodobał i w rezultacie udało mi się zająć pierwsze miejsce. Nagrody były KAWAII! No dobrze, jednak tak na poważnie najlepszą nagrodą było zwycięstwo. Coś czego się nie spodziewałem, w próżności swej zakładałem, że maksymalnie co osiągnę to drugie miejsce. Był jeden strój, który przewyższył mnie jeśli chodzi o walory estetyczne i obstawiałem, że on wygra.
Serdecznie dziękuję Mah i Thrakowi za miło spędzony czas.
Okiem Thraka:
Powiem szczerze, wieść o Tarconie mnie zdziwiła do tego stopnia, że do tej pory nie mogę uwierzyć, iż to miało miejsce. Konwenty na południu kraju to coraz większa rzadkość. Jest ich coraz mniej i są coraz lichsze.
Cóz nie spodziewałem się dużego konwentu, a raczej małego szkolnego zebrania nerdów. Zostałem pozytywnie zaskoczony. Liczba atrakcji jak na wielkość obiektu była adekwatna.
Dobrze było rozwiązane (przynajmniej z perspektywy widza), to co mnie bardzo interesuje, czyli gry bitewne.
Był turniej warhammera 40 k i X winga. Z mojej perspektywy było to całkiem udane przedsięwzięcie. Była adekwatna liczba stołów do gry. Były wyświetlane elektronicznie czasy pozostałe do końca rundy. Kolejnym plusem była wypożyczalnia gier bitewnych i towarzyskich, gdzie każdy mógł pozyskać dla siebie tytuł do gry.
Nie mogło zabraknąć też oczywiście sklepików i tu jak na wielkość konwentu nie było źle.
Wystawcy zapewnili bardzo ciekawą kolekcje modeli pojazdów i droidów z naszego ulubionego uniwersum. Słowa szacunku za upór i pasję wykonawcy.
Jak zawsze nie zawiodła reprezentacja M'Y. Choć nieliczna godnie reprezentował organizacje. Szczególne słowa uznania dla młodego Aksymanda, który dzielnie spędził cały dzień w jego zbroi. Mimo awarii osprzętu i odpadających elementów dzielnie wytrwał do samego końca, siejąc postrach i zainteresowanie wśród Tarnowskich zwolenników ortalionowych wdzianek.
Podsumowując.
Konwent zaskoczył mnie pozytywnie. Byłem mocno ucieszony, ze wreszcie coś ruszyło się w temacie konwentów na południu kraju. Choć to mały krok, to jednak bardzo ważny do rozwoju ruchu konwentowego.
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|