|
|
Wojny Klonów Drużyna Theta: Dzień próby |
|
|
|
"Tu Admirał Petrach za dwie minuty wyskoczymy znad świetlnej, maszynownia rozpocząć odliczanie. Nawigator, obrać kurs na orbitę planety. Wieże turbolaserowe, po wykonaniu skoku dokonać kalibracji na wyznaczone cele. Oddziały desantowe, udać się na wyznaczone stanowiska. Szacowany czas do inwazji 12 minut."
Geonosis, 10 minut do desantu, pokład startowy niszczyciela klasy Venator "Nieustraszony", Pierwszy dzień Wojen klonów.
Bal kote, darasuum kote,
Jorso'ran kando a tome.
Sa kyr'am nau tracyn kad, Vode an.
W hangarze było zamieszanie, żołnierze i komandosi biegali w różnych kierunkach. Każdy miał swoje zadanie do wykonania. Przy biurku oficera stało czterech komandosów i dwudziestu zwykłych żołnierzy. Wszyscy uważnie studiowali mapę stref lądowania, komandosi oprócz znalezienia przywódców separatystów mieli dodatkowe zadanie: zebrać jak najwięcej danych odnośnie armii robotów. Po odebraniu wytycznych jeden z komandosów zaczął kreślić palcem kółka w powietrzu dając znak "rozejść się". Wszyscy pobiegli do swoich maszyn, została tylko czwórka komandosów.
- To jest dzień na który czekaliśmy. Dzień dla którego tyle ćwiczyliśmy. Pokażemy im pazury, niech wiedzą, że z nami się nie zaczyna.- Sull spojrzał na swoich braci z niepokojem wymalowanym na twarzy.- Wróćmy razem z tej bitwy.
- Nikogo nie zostawiamy- odezwał się Spar
- Kubły na głowy vode. Do zobaczenia na dole.
Po założeniu i uszczelnieniu hełmów wszyscy rozbiegli się do maszyn w których czekali na nich żołnierze.
Grodzie pokładowe zaczęły otwierać się z łoskotem, kanonierki LAAT zasłoniły luki desantowe. Piloci uruchomili silniki, rozległo się charakterystyczne i przyjemne dla uszu buczenie oraz lekkie drganie. Niner spojrzał na innych klonów gestem ręki polecił aby każdy jeszcze raz sprawdził czy ma komplet amunicji i czy broń jest aby na pewno sprawna. Pilot przez system nagłośnienia podał komunikat jego pasażerom "Witam na pokładzie kanonierki republikańskiej, lecimy w sam środek dupy, na Geonosis, za ten lot otrzymacie sto punktów na karcie stałego klienta przypominamy, że na pokładzie panuje całkowity zakaz palenia". Niner zaczął śmiać się pod nosem. Chociaż ktoś chciał rozładować gęstą atmosferę. Pilot nawiązał połączenie z działem kontroli lotów."Nieustraszony tu KR-36-00 zgłaszam gotowość bojową, proszę o pozwolenie na start."
"KR-36-00 Zrozumiałem, czekacie na resztę".
KR-36-00 czekał, aż reszta zgłosi gotowość bojową. Czas wydawało się jakby stanął w miejscu. To będzie najdłuższy dzień w życiu klonów. W końcu dział kontroli lotów odezwał się na kanale ogólnym.
"Do wszystkich jednostek, do wszystkich jednostek przygotować się. Artyleria.... Ognia!"
Rozległ się stłumiony huk. Cały pokład lekko zadrżał. Pilot obserwował przez iluminator efekty bombardowania orbitalnego.
"Do wszystkich jednostek, do wszystkich jednostek. DESANT, DESANT, DESANT!"
Piloci ruszyli w stronę otwartej przestrzeni kosmicznej, po wylocie z hangaru obrali kurs na Geonosis i uruchomili dopalacze. Po wejściu w atmosferę drzwi desantowe otworzyły się. Niner widział jak kanonierka mija brązowe iglice skalne i zanurza się w kanionie, w oddali widać było różne kotliny i kopuły statków dowodzenia. Z głośników rozległ się znajomy im głos pilota:
"Trzymajcie się panowie robi się gorąco. Dowództwo, tu KR-36-00! SL gorąca, SL gorąca, jesteśmy pod ostrzałem".
Kanonierką zaczęło szarpać, a klonami rzucać na wszystkie strony. Jedna z błyskawic działka przeciwlotniczego rozerwała poszycie lewego skrzydła maszyny tuż nad kopułą z działonowym klonem, kilka sekund później uszkodzone skrzydło oderwało się wraz z bombardierem i roztrzaskało na dole w kanionie.
"MAYDAY! MAYDAY! Tu KR-36-00! Oberwaliśmy. Straciłem panowanie nad maszyną. Spadamy! 36-00 spada... 36-00 spada... 36-00 spada... 36-00...."
Maszyna zaczęła okręcać się wokół własnej osi. Niner widział jak grunt szybko się zbliża, nagle poczuł uderzenie. W oczach kilka razy zamigotało mu jaskrawe światło towarzyszące krzykom innych żołnierzy po czym nastała ciemność oraz błoga cisza.
Geonosis, 5 minut po desancie, lądowisko 39, punkt zborny oddziałów szturmowych
W strefie lądowania było gorąco, ciągły ostrzał wroga był niemalże wszędzie, kanonierki lądowały tylko na kilka sekund. Po wyrzuceniu kolejnych sił zbrojnych wzbijały się w górę i prowadziły dalszy ostrzał na pozycję wroga. Na polu bitwy zaczęły lądować ciężkie pojazdy AT-TE oraz transportery kołowe typu Argonaut, znane jako turbo tank. W punkcie zbiórki drużyny zaczęły się formować, wiele z nich było niekompletnych.
- Gdzie jest Niner? Gdzie KR-36-00!?- Sull miał ochotę rozerwać na kawałki pierwszą napotkaną osobę. Nigdzie nie było śladu po Ninerze i jego kanonierce. Po dłuższej chwili czekania Sull odezwał się na kanale ogólnym- KR-36-00 zgłoś się dla RC-1006!
- RC-1006, tu dowództwo, KR-36-00 nie udało się. Kieruj się wytycznymi.
- Jak to się nie udało? Nie wystartowali?
- RC-1006, macie zadanie do wykonania. Kieruj się na podane współrzędne.
- Co do cholery stało się z KR-36-00?
- Zostali zestrzeleni w kanionie alfa, nie mamy z nimi kontaktu. Zapewne wszyscy zginęli. Kieruj się wytycznymi.- Wieść o rozbiciu kanonierki oraz lodowato spokojny ton oficera łączności przeszył członków Thety
Sull zamarł, to była dla niego najgorsza rzecz, jaką mógł usłyszeć.
- Wysłaliście po nich statek ratunkowy?- Sull zadał pytanie które miało być bardziej naprowadzeniem dowództwa na decyzję o uratowaniu załogi kanonierki republkańskiej
- Nie. Za duży ostrzał. Muszą czekać. RC-1006 macie zadanie do wykonania. Bez odbioru.- Oficer dał do zrozumienia komandosowi, żeby już nie zawracał mu głowy.
Sull spojrzał na swoich braci. Pomimo założonego hełmu dało się dostrzec, że na twarzy komandosa żarzył się grymas bólu i załamania, nikt nie był w stanie nic powiedzieć.
- Zbieramy się. Mamy robotę do wykonania.-Sull spojrzał w kierunku kanionów gdzie Niner wraz z resztą załogi spadł na ziemię.
- A Niner?- Zapytał zaniepokojony Mereel.
- Idziemy po niego, jest niedaleko- Odpowiedział Sull.- Zadaniem później się zajmiemy. Za mną!
- Nikogo nie zostawiamy!- krzyknął Spar okrzyk bojowy drużyny który jednocześnie był główną zasadą ich kredo.
Cała trójka pobiegła w stronę miejsca katastrofy, mając nadzieję, że odnajdą brata żywego.
Biegnąc w stronę kanionu alfa komandosi, co chwilę napotykali opór ze strony przeciwnika. Roboty i geonosianie byli wszędzie. W końcu dotarli na miejsce. Przy płonącym wraku LAAT'a w którym smażył się martwy pilot klęczało dwóch żołnierzy. Po ich pancerzach widać było, że potrzebują pomocy medycznej, wokół statku leżały rozrzucone ciała kilku klonów. Nigdzie nie było Ninera.
- Gdzie komandos, który z wami leciał? - Zapytał Mereel.
- Skąd mam to wiedzieć, widzisz jak nas poturbowało? Myślisz, że mamy teraz czas na oglądanie się gdzie kto leży? Skoro go tu nie ma to albo jest pod wrakiem albo poszedł po pomoc. - Odpowiedział jeden z żołnierzy który zakładał opatrunek na ręku innego klona.
- Nie jestem pewny ale chyba widziałem jak ktoś szedł w tamtym kierunku. - Odpowiedział opatrywany żołnierz wskazując kierunek
- Chyba czy na pewno?-Zapytał Sull.
- Nie wiem, daj mi spokój, rób co masz robić!
Sull zignorował tę pyskówkę. Za dużo jest do zrobienia, a za mało czasu.
- Dobra czekajcie tu na wsparcie medyczne, my idziemy go poszukać.
Niner ocknął się i zauważył, że przerośnięty geonisianin ciągnie go w nieznanym mu kierunku, wiedział, że musi go załatwić ale jeżeli zrobi fałszywy ruch to może nie zdążyć zrealizować swojego planu. Chwycił rękę napastnika i dźgnął ją wibroostrzem schowanym na przedramieniu. Nie dało to oczekiwanego efektu, bestia rozwścieczyła się. Niner poczuł jak ręka agresora zaciska się na jego szyi. Geonosianin podniósł żołdaka do góry i z całej siły rzucił nim o ziemię. Klon nie był w stanie się ruszyć. monstrum zaczęło go kopać. Gdyby nie zbroja Katarn, Niner byłby połamany od pierwszego ciosu. Napastnik podniósł Ninera raz jeszcze, chciał go uderzyć głową w hełm, jednakże, kiedy ich głowy zaczęły się szybko zbliżać, Niner wbił mu w lewą część szyi wibroostrze które w niej utknęło. Geonosianin cofnął się dwa kroki, z szyi trysnęła krew niczym z fontanny ale nie był to koniec walki. Bestia rzuciła się na Ninera powalając go na ziemię. Robal usiadł na wojowniku i zaczął go ponownie dusić. Chwycił duży odłam kamienia leżący obok i uniósł go nad swoją głowę. Geonosianin szybko tracił siły przez wykrwawianie się jednakże miał ich wystarczająco wiele aby go spuścić na głowę żołnierza i zrobić mu krzywdę. -Blip, Blip, Blip, Blip, Blip- błękitne błyskawice przeszyły ciało geonosianina. Robal puścił kamień który spadł mu na głowę i sturlał mu się po lewym boku upadając obok Ninera. Martwe ciało osunęło się do tyłu zalegając na nogach komandosa.
-Cel zdjęty!-Odezwał się Mereel na kanale o zakodowanej częstotliwości
-Spar sprawdź, co z Ninerem!- Sull ściągnął truchło przeciwnika z brata i oddał kilka strzałów w martwe ciało. Chciał mieć absolutną pewność, że potwór nie wstanie
-Tak jest!
-Ubezpieczam!- Mereel rozpoczął obserwację pola walki.
Spar otworzył apteczkę polową, oprócz bandaży z bactą było też wiele stymulantów. Wyciągnął niewielką cylindryczną tubkę z epinefryną, ściągnął hełm Ninera i przyłożył tubkę do jego szyi.
-Trochę będzie bolało vod.- Spar nacisnał niewielki guzik. Cztery igły wbiły się w tętnicę szyjną. Po chwili Niner zaczął odzyskiwać przytomność
-Sull! Wybudza się. Niner nic ci nie jest?- Spar ujął w dłonie twarz brata. Chcąc sprawdzić źrenice brata, kciukami otwierał mu powieki, które Niner odruchowo zamykał.- Ej! Nic ci nie jest? Słyszysz mnie?
-Już myślałem, że jest po mnie, ta landara...
-Popłaczecie później dziewczyny, mamy robotę do wykonania.- Sull gestem ręki dał komendę do wymarszu. -Mamy zaległości w czasie, biegiem!
Biegnąc labiryntami kanionów, komandosi na każdym kroku napotykali opór wroga, ostrzeliwując się biegli naprzód w zwartym szyku, żołnierz przy żołnierzu każdy miał swój sektor do obserwacji. W takich terenach jak na Geonosis jedyną dobrą taktyką była ta, którą szkolili się podczas wchodzenia do budynków. Sull gestem ręki dał komendę do zatrzymania się, wszyscy kucnęli i zaczęli ubezpieczać pozycję, w której się znajdowali. Sull przyłożył rękę do boku helmu nasłuchując rozmowy, która była dość niewyraźna i zawierała więcej spięć niż wypowiedzi mimo to Sull chciał się dowiedzieć, co się tam dzieje.
- Urządzacie............. Theta?
- ........ przynaglać.......... specjalisty.
- ......... Delto.
- .............ciebie żadnej presji.
Dźwięk zaczął być coraz bardziej rozmazany i zaczął coraz bardziej gwiżdżąc. Sull zaczął stroić kanał żeby lepiej słyszeć korespondencję.
-Darman, zlikwiduj tamten E-Web i utrzymaj pozycję!
-Taler tu Darman, odbiór.
-Taler tu Darman, słyszycie mnie? Odbiór!
W komunikatorze rozległy się krzyki
-........ Trafiony! Został trafiony!
-Taler? Vin? Jay? Słyszycie mnie? Odbiór!
Znowu chwila zakłóceń i przeprzężeń.
-Theta tu Delta jak mnie słyszysz?
-Theta tu Delta jak mnie słyszysz?
-Dowództwo tu RC-1138. Chyba straciliśmy drużynę Theta. - Sull rozpoznał ziomka po jego numerze. Był to Boss z drużyny Delta z innego kopusu.
-Zrozumiałem RC-1138 wykonujcie swoje zadania.
Sull rozejrzał się po drużynie, każdy wiedział, co dowódca chce powiedzieć.
- Nasza bliźniaczka Theta wykonywała zadanie dziesiątki kilometrów od nas. Szkoda.... Żegnajcie vode. Na co czekacie? Biegniemy dalej.
“Naczelne dowództwo do wszystkich jednostek WAR. Statki dowodzenia sił separatystów rozpoczynają ewakuację z planety. Zniszczcie ile się da. Niezwłocznie ewakuować rannych. Po wykonaniu zadań kierować się do punktów zbiórek."
Geonosis, prawdopodobna kwatera przywódców separatystów, 55 minut po inwazji.
Komandosi z Thety dotarli do punktu docelowego. Rozstawili się przy drzwiach wejściowych do głównego pomieszczenia. Kiedy wszyscy byli gotowi Sull dał komendę.
- Wyważyć, Hukowy i czyścić.
Mereel założył ładunek na zamku magnetycznym odliczył na palcach lewej ręki od trzech, a następnie zacisnął pięść naciskając guzik detonatora. Rozległ się huk. Drzwi się otworzyły. Spar wturlał do pomieszczenia wiązkę granatów hukowo błyskowych. Blask światła zalał całe pomieszczenie. Komandosi zaczęli wbiegać jeden za drugim do pomieszczenia, w którym znajdował się Geonosianin i dwóch Neimoidian. W pomieszczeniu rozległy się krzyki komandosów "gleba", "na ziemię". Sull ubezpieczał braci, kiedy ci zakładali kajdany istotom znajdującym się w środku.
- Gdzie jest wasz oficer!- Zapytał Sull rozglądając się po pomieszczeniu
- Spokojnie, jesteśmy tylko inżynierami, nie róbcie nam krzywdy!- Odparł Geonosianin
W pomieszczeniu znajdowało się wiele komputerów i stanowisk holokomunikacyjnych. Wyglądało trochę jak laboratorium techniczne
- Czym się zajmujecie? Spar sprawdź komputery.
- Nie możemy wam o tak powiedzieć.- Odezwał się neimoidianin
Niner uniósł swojego DC-17 celując w głowę przedmówcy
- Pan porucznik zadał pytanie, lepiej na nie odpowiedz.
- Pracujemy nad nową technologią.
- Jaką?- Zapytał Sull
- Nowe hipernapędy do statków cywilnych.
Sull zdjął hełm i położył go na stole. Na widok twarzy komandosa, Neimoidianin zamarł.
- Jango? Nie rozumiem... Mieliśmy...
Komandos przerwał mu w pół słowa.
- Zamknij się! Co tu robicie?
Sull nie spodziewał się usłyszeć prawdy, jednak był ciekaw co będzie dalej.
- Dowódco! Ktoś usunął dane z komputerów, udało mi się odzyskać tylko niewielki fragment z nich.
- Czego dotyczy?
- Nie wiem, jakaś stacja gwiezdna ale nie wygląda jak klasyczne stacje orbitalne.
- Zabezpiecz to, przekażemy to dowództwu. Nowe hipernapędy? Gówno prawda. Chłopaki, zabieramy ich.
- Rozkaz- odezwał się tym razem Mereel.
Sull pogmerał chwilę przy radioodbiorniku wbudowanym w hełm, miał co rusz zakłócenia których wcześniej nie było.
- Dowództwo tu RC-1006, zadanie wykonane. Podeślijcie Czarnego Rycerza na nasze współrzędne.
Po krótkiej chwili drużyna dostała odpowiedź
- Przyjąłem RC-1006, transport w drodze.
Sull zabrał kubeł ze stołu po czym wydał rozkaz swoim braciom.
- Wyjście!
Cała drużyna w taktycznym stylu opuściła bunkier wraz z jeńcami. Mijały kolejne minuty, transportu nie było widać. Chłopaki z Thety zaczęli się nudzić. Mereel zaczął kopać małe kamyczki, które leżały obok niego, marudząc przy tym.
- Przeklęty pył, przeklęte kamienie, przeklęte słońce, przeklęta planeta.
Mereel podniósł kamień z ziemi i rzucił go wysoko w stronę ściany skał. Kamień przeleciał za wał i uderzył o coś, co wydało metaliczny odgłos. Sull wymienił spojrzenie z resztą chłopaków. Mereel podniósł kolejny kamień i rzucił za wał jednak tym razem około metr obok poprzedniego miejsca. Tym razem oprócz odgłosu uderzanej blachy, słychać było również metaliczny głos "Naprzód". Komandosi schowali się za narożniki oraz za skrzynie z traspastali wewnątrz bunkra. Przyjęli postawę gotowości do walki i wycelowali broń w stronę końca nasypu. Niner przeniósł jeńców w głąb budynku tak aby przypadkiem nie zginęli zanim wywiad ich przesłucha. Posadził na ziemi i związał ich siedzących plecami razem. Po jego powrocie do reszty braci, oddział super droidów wyszedł zza wału ostrzeliwując komandosów i zmuszając ich do wycofania się do bunkra.
- Dowództwo! Gdzie nasz transport!? Czarny Rycerz! Jesteśmy pod ostrzałem Super Droidów! Proszę o natychmiastowe wsparcie!-Sull otworzył ogień osłonowy, po czym znowu próbował nawiązać kontakt z dowództwem.
- Czy ktoś mnie słyszy? Tu RC-1006 z drużyny Theta, czy ktoś mnie słyszy?
Komandosi prowadzili intensywny ostrzał w kierunku droidów. Jeden za drugim rozsypywały się w drobny mak, jednak ciągle przybywało nowych. Czas stanął w miejscu.
- Sull, kończy mi się amunicja!- krzyknął zdenerwowany Niner.
- Niner, masz mój magazynek, oszczędzaj, bo to ostatni- Spar podrzucił bratu resztę swojej amunicji.
Mereel przerwał ogień, licznik ogniwa energetycznego stanął na zerze. Schował główną broń i wyjął broń boczną, którą był blaster DC-15s, niewielki pistolet mieszczący baterię, która po oddaniu siedmiu strzałów samoczynnie się ładowała. Mereel wychylił się zza osłony i zaczął się ostrzeliwać. Sull rzucił granat ręczny w stronę robotów, które były coraz bliżej. Wybuch granatu nie wiele pomógł. Zza szeregu droidów wyjechały cztery droidy niszczyciele.
- Pięknieeeee... Jeszcze tego nam brakowało- Niner był coraz bardziej zrezygnowany widząc sytuację bez wyjścia- Czy tak właśnie zginiemy? Przy pierwszej bitwie?
Niszczyciele otworzyły ogień, zalewając wejście do bunkra blasterowymi błyskawicami. Rozległ się potężny huk, kiedy błyskawice laserowe uderzały o ściany.
- AAAAAAAAAAAA.....!- Spar zaczął krzyczeć przerażony, kiedy nad jego głową przelatywał wodospad pocisków. Pierwszy raz był w takiej sytuacji.
Mereel rzucił ostatni granat w ścianę po jego przekątnej, granat odbił się od ściany i upadł przy droidach, które ostrzeliwały komandosów. Nastąpił wybuch, który doszczętnie zniszczył Droiditeki. Nastąpił drugi wybuch, który zniszczył część super droidów. Z nieba zaczęły spływać kolejne rakiety i zielone strugi plazmy niszcząc coraz to więcej droidów. Po chwili z armii blaszaków została tylko kupa złomu. Przed wejściem bo bunkra wylądowała kanonierka w kolorach czystej czerni z szarymi zdobieniami typowymi dla Mandalorian.
- Chłopaki to Czarny Rycerz!- Krzyknął Niner,
- Uwielbiam widok nadciągającej kawalerii-Rzekł Mereel
- No, co jest!? Wskakujcie! Nie będę tu czekał w nieskończoność!- Zax zaczął ponaglać komandosów, którzy zaczęli ładować na pokład jeńców.
Sull uderzył w szybę kokpitu pilota
- Wpadłeś do kantyny na kaf!? Co tak długo? Dlaczego się nie odzywałeś?
- Jakbyś wołał to bym się odezwał! Wzywałem was i wzywałem, myślałem, że polegliście!
- Musieli zagłuszyć nasze komunikatory, spadajmy stąd zanim przyjdzie ich więcej!
Kiedy dowódca Thety wszedł na pokład jako ostatni, Czarny rycerz uniósł się gwałtownie i pomknął do punktu zbornego. Stamtąd kolejnym przystankiem był najbliższy okręt WAR.
Okręt szturmowy "Nieubłagany", orbita Geonosis, ewakuacja ocalałych
Pokład wypełniony był żołnierzami zakutymi w białe pancerze. Mimo dużego tłoku, słychać było tylko krzyki rannych. Pierwsze zwycięstwo armii klonów wszyscy świętowali w milczeniu i smutku. Zbyt wielu poległo jak na tak krótką bitwę. Zbyt wielu, tylko dlatego, że armia robotów była kilkukrotnie liczniejsza. Spar usiadł na skrzyni ogniw energetycznych. Zdjąwszy hełm pokryty czerwonym pyłem i kilkoma czarnymi szlifami od błyskawic energetycznych, przetarł go poszarpaną rękawicą zostawiając ślad roztartego brudu. Nieudolnie próbował zetrzeć także ślady bo blasterowych błyskawicach. Jedna z nich przeszła pod lewą stroną wizjera, gdzieniegdzie widać było przerysowania i odpryski farby, która zdobiła jego zbroję.
- Ner vode, akaanir kotep....-Zaczął niepewnie rozmowę Sull
- Jak myślicie, co miał na myśli ten neimoidianin mówiąc o Fettcie?- Zapytał Niner opatrując rany po starciu z Geonosianem
- Tego się chyba nie dowiemy. Fett nie żyje. A nasi goście nic nie wyśpiewają.- Sull zaczął masować swój kark. Zmęczenie zaczęło dawać mu znać o swojej obecności.
- Jak to nie żyje?- Mereel spojrzał spode łba
- Rozmawiałem z Generałem Arliganem Zeyem. Poinformował mnie o tym, że Jango poległ w czasie bitwy. Od tej pory będziemy pod jego rozkazami. Aktualnie lecimy na Ord Mantel, tam się przegrupujemy, następnie albo nas gdzieś wyślą albo będziemy w koszarach ARC na Coruscant.
- I, co będziemy robić? Siedzieć? Tak bezczynnie?- Zapytał Spar zirytowanym głosem
Sull wyprostował się nabierając powietrze w płuca
- Myślę, że nie będzie tak źle. W końcu rozpoczęła się wojna. Zawsze znajdzie się dla nas jakaś robota.
- Mam nadzieję, że znajdzie się tam jakaś jadłodajnia ze słodkościami. Czuję jak cukier wskakuje na ścigacz i ucieka z mojego organizmu.- Rzekł z uśmiechem Mereel gładząc się po płycie pancerza chroniącej jego brzuch.
- Ty to byś tylko jadł. Jak ty to robisz, że tyle w siebie ładujesz i nic nie tyjesz?- Zapytał Niner z niedowierzaniem.
- Ma się ten talent.- Mereel uśmiechnął się szeroko i nagle zamilkł, kiedy zauważył załamanego komandosa siedzącego na ławce między zwykłymi żołnierzami. Jeden z nich nieudolnie próbował zagadać do komandosa, ale w końcu sobie odpuścił widząc brak zainteresowania ze strony sąsiada. Cała reszta Thet spojrzała w tę samą stronę.
- Nie każda drużyna miała tyle szczęścia, co my.-Zauważył Spar.
- To Darman z naszej bliźniaczki.- Odezwał się Sull.
- Co? Przecież ich zabiło...-Zauważył Niner.
- Nie wszystkich... Darman, jako jedyny ocalał z jego drużyny. Miał szczęście, chociaż zapewne on twierdzi inaczej.
- Skąd ta pewność?-Zapytał Mereel.
- A ty jak byś myślał na jego miejscu? Ja bym sobie nie darował do końca życia, że jestem, a was by miało nie być.
W stronę braci szybkim krokiem zmierzał oficer zaopatrzeniowy, w ręku trzymał podkładkę z formularzami.
- Jaka drużyna?
-Theta, drużyna 3 plutonu 1 Kompani Szturmowej, a o co chodzi?
- Chodźcie ze mną, mamy nowe zabawki dla was.
Cała drużyna podniosła się ze swoich siedzisk i ruszyła za oficerem do magazynu zbrojeniowego. Idąc korytarzami mijali biegający personel medyczny, techników oraz kilku oficerów wysokiej rangi. Wszyscy biegali jakby wszechświat miał się skończyć, tylko "białe ludziki" wyglądały jakby dla nich czas zwolnił kilkukrotnie. Drużyna wraz z zaopatrzeniowcem weszła do turbowindy, która zawiozła ich cztery piętra wyżej. Po wyjściu z windy znaleźli się przed wielkimi drzwiami z transpastali. Magazynier podszedł do konsoli, na której wpisał dwunastu-znakowy kod dostępu. Po chwili drzwi otworzyły się z lekkim sykiem i łoskotem. Oficer wszedł do magazynu i gestem ręki zaprosił komandosów do środka. Szli między regałami wypełnionymi najróżniejszym sprzętem począwszy od granatów termalnych po zbroje Katarn mk II. Zbrojmistrz stanął przed jednym z regałów, zaczął zdejmować pudła i podawał je komandosom.
- Co to jest?- Zapytał Niner
- Lotnie. Mogą wam się przydać przy wykonywaniu niektórych zadań.
- Jak się je uruchamia? Na razie wyglądają jak plecaki patrolowe.- Głos zabrał Spar
- Tu macie instrukcje obsługi zapoznajcie się z nimi, a dowiecie się wszystkiego.
Dwanaście godzin później okręty biorące udział w bitwie o Geonosis znalazły się w pobliżu planety Ord Mantel. Jednostki rozpoczęły przegrupowanie. W życiu ocalałych żołnierzy rozpoczął się nowy rozdział. Nie każda drużyna była tą samą drużyną. Życie klonów nie było już takie samo jak przed bitwą.
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Komentarze |
|
|
|
Brak komentarzy. Może czas dodać swój?
|
|
|
|
|
Dodaj komentarz |
|
|
|
|