|
|
Relacje - Copernicon 2014 |
|
|
|
Okiem Mahiyany:
Dawno nie byłam na żadnym konwencie fantastycznym, więc postanowiłam wybrać się na Copernicon. Był to mój pierwszy konwent w Toruniu, więc myślę, że na długo go zapamiętam.
Trochę zaskoczyło mnie rozmieszczenie sal (dla tych co nie wiedzą - konwent odbywał się w kilku dość oddalonych od siebie budynkach). Z jednej strony oba toruńskie rynki są bardzo ładne i miło było je lepiej poznać, ale z drugiej strony gdyby zaczął padać deszcz (na szczęście nie padał) to bardzo obniżyłoby to jakość konwentu. Ale pomijając to, w budynkach panował względny porządek, a w sleeproomie nawet starczyło miejsca.
Na konwent przyjechałam głównie spędzić czas ze znajomymi i tak też się stało. Oznacza to, że byłam na aż trzech panelach, przy czym (niestety) żaden nie był prowadzony przez członka Manda`yaim.
Najpewniej mam czego żałować. Za to ponownie miałam okazję pobiegać z aparatem pokutując za to, że nie mam zbroi i to tym razem w towarzystwie Vhipir (która zbroję miała, ale z całkowicie dla mnie nie zrozumiałych powodów nie chciała jej nosić. Jak można mieć na konwencie zbroję i jej nie nosić?!). Miłym akcentem było też poznanie w świecie rzeczywistym Ozzika i Oixa Fenna. Oczywiście spędzenie czasu z osobami które już znałam było równie fajne.
Trudno mi napisać coś więcej. Przyjechałam późno, wróciłam wcześnie, więc dużo mnie ominęło. To był mój pierwszy i nie wiem czy nie wolałabym żeby był to ostatni konwent, który spędziłam biegając między ludźmi, probując spędzić z nimi trochę czasu, przez co nie do końca poczułam tą "konwentową atmosferę", a na dodatek przez ilość ludzi nie poświęciłam wszystkim tyle czasu ile bym chciała.
Pozostaje mi tylko podziękować wszystkim za świetnie spędzony czas i mieć nadzieję, że wkrótce znowu spotkamy się na jakimś konwencie, najlpiej na takim, na którym nie będę musiała aż tyle chodzić między jedną grupką znajomych a inną.
Okiem Ryby:
Copernicon to bardzo specyficzny konwent. Konwent który odbywa się w tym samym mieście, w którym mieszkam na co dzień! To niezwykłe, ale i tak śpię w szkole.
Ale od początku. Tegoroczna edycja konwentu odbyła się w Toruniu (Tak! To to miasto!) w budynkach Uniwersytetu Mikołaja Kopernika – Collegium Maius oraz Collegium Minus. Na budynek noclegowy wybrano salę gimnastyczną przy dziesiątym liceum ogólnokształcącym.
Organizatorzy zadbali dla nas o salę, gdzie mogliśmy dowolnie przebierać się, to w zbroję, to w mundur oficera Gwiezdnej Floty i bardzo dobrze, bo właśnie działalność troopingowa była dla nas najważniejsza na tym konwencie. W sobotę oraz w niedzielę rano wędrowaliśmy po terenie imprezy oraz wspaniałej toruńskiej starówki i zorganizowaliśmy sobie przy okazji sesje fotograficzną.
Dinu przemalował sobie zbroję, tak, że wyglądali razem z Ran jak członkowie jednego oddziału. A ta dwójka to tylko przedsmak tego co nadejdzie!
Bardzo miłym akcentem była polowa premiera czerwonej zbroi Oixa Fena, pierwszy raz w akcji. Gratuluję i życzę dalszych podbojów!
Oprócz tego razem z Rangka’rą prowadziliśmy dwie prelekcje o Star Treku, a razem ze wszystkimi prezentację naszej Polskiej Społeczności Mandalorian Manda’Yaim. Zawsze miło jest prowadzić taki punkt programu kiedy ma się zainteresowanych słuchaczy, a tak właśnie było. Dodatkowym mocnym punktem Coperniconu byłaby sytuacja, kiedy ktoś natchniony naszą prezentacją dołączy do Manda’Yaim. Poczekamy, zobaczymy. Zapraszamy!
Ważnym elementem konwentu jest games room. Oczywiście odwiedziliśmy go. Ozzik, Dinu i ja pograliśmy w sobotę wieczorem w Space Cadets, grę planszową czasu rzeczywistego, odmierzanego klepsydrą, gdzie każdy miał swoje zadanie na mostku wspaniałego okrętu. W tym właśnie czasie Ran, Dhadral i Yuri rozegrali trzy rozgrywki w trzy inne gry.
Yuri cały czas poszukiwał wszędzie literek „t”, „o” oraz „r”, ułożonych dokładnie w tej kolejności.
Na koniec wspomnę o udziale Sh'ehn, której nie było, ale za to jej zbroję mogła przywdziać Vhipir.
Bardzo dziękuję wszystkim za miło spędzony konwent i do zobaczenia za rok na kolejnej edycji!
Okiem Rangka'ry::
Wyjątkowo na tegoroczny Copernicon wybrałam się z Bydgoszczy, a nie z mojej stałej bazy wypadowej jaką jest Poznao. Zaraz po skończeniu pracy, w której jakoś wyjątkowo nie mogłam tego dnia wysiedzieć udałam się na dworzec główny skąd wraz z Dinu pojechaliśmy do Torunia. Po przyjeździe na miejsce ruszyliśmy w stronę Collegium Maius celem uzyskania akredytacji. W czasie wędrówki do Maiusa udało nam się spotkać Dhadral, która wyszła nam na spotkanie, ale niefortunnie rozbiła sobie jeden z nakolanników podczas wędrówki w stronę dworca. Przywitawszy się całą drużyną ruszyliśmy w dalszą drogę. Tym co mnie zaskoczyło w pierwszej chwili była dosyć duża kolejka ustawiona przed wejściem do Maiusa. Udało nam się jednak ją ominąć jako twórcą programu oraz dotrzeć do przebieralni w której zadomawiali się już inni członkowie M'y. Szybko przywitałam się z innymi i od razu zaczęłam się przebierać w zbroję. Następnie wraz z Dhadral, Yurim oraz Dinu powędrowaliśmy na spotkanie z Rybą wraz z którym zajęliśmy nam miejsce w szkole noclegowej oraz udaliśmy się na nasz wspólny obiad. W tym czasie dołączyła do nas także Mahiyana. Czas szybko nam mijał tego dnia więc nawet się nie spostrzegliśmy kiedy nadeszła pora prezentacji Manda'Yaim, na którą czym prędzej się udaliśmy. Prezentację prowadzili wspólnie wszyscy obecni na Coperniconie członkowie M'Y. Widownia była mała, ale składała się głównie z samych zainteresowanych osób. Po zakończeniu tego punktu programu wróciłam do przebieralni, żeby przebrać się w swoje zwyczajne ubrania. Całą bandą udaliśmy się do szkoły noclegowej tym samym kończąc ten pełen wrażeń dzień.
Mimo niewyspania sobotni poranek przywitałam w dobrym humorze. Ponownie całą naszą grupą ruszyliśmy w stronę Maiusa, aby przebrać się w zbroję. Kiedy wszyscy byliśmy już gotowi wybraliśmy się na małą sesję zdjęciową po budynkach w których odbywał się Copernicon. Towarzyszyła nam Vhipir oraz Mahiyana które dzielnie nas fotografowały mimo natłoku innych uczestników chcących zrobić sobie z nami zdjęcie. W sesji brał z nami udział Oix Fenn, który zadebiutował na tym konwencie ze swoją pierwszą zbroją! Zakończywszy sesję wraz z Rybą udałam się, aby założyć nasze ulubione stroje jakimi są mundury oficerów Gwiezdnej Floty. Jako, że jest to jedyny odpowiedni strój do prowadzenia prelekcji dotyczących Star Treka. Przedstawiliśmy na Coperniconie dwie prezentacje. Jedna dotyczyła Gwiezdnego Imperium Romulańskiego, a druga historii statków o nazwie Enterprise. Serim`ika jako jedyna Mandalorianka wytrwale wysłuchała naszych prezentacji. Zakończywszy nasze prelekcje ponownie spotkaliśmy się z innymi Mandalorianami i udaliśmy się na wspólny obiad tym razem jednak w znacznie większym gronie. Miłe rozmowy o uniwersum Star Wars uprzyjemniły nam wspólny posiłek. Najedzeni i w miarę wypoczęci ruszyliśmy, aby zdjąć nasze pancerze i stroje oraz udać się do Games Roomu. Tam wraz z Dhadral oraz Yurim i Gają zagrałam w parę bardzo przyjemnych gier. Tak jak poprzedniego dnia zmęczona wróciłam do szkoły noclegowej gdzie od razu zapadłam w sen.
Niedziele rozpoczęłam od szybkiej pobudki oraz biegu do Maiusa. Poprzedniego dnia zaplanowaliśmy wspólną sesję zdjęciową wraz z Ozzikiem. Szybko przebraliśmy się w zbroję i ruszyliśmy w teren, aby zdążyć z zdjęciami przed wyjazdem Ozzika. Tak krótka sesja zdjęciowa była ostatnim punktem mojego programu na Coperniconie. Przebrawszy się znowu ze zbroi posprzątaliśmy naszą przebieralnie. Wszyscy powoli zaczęli się rozjeżdżać do domów.
Podsumowanie:
Copernicon jako konwent bardzo mi się podobał dzięki zapewnieniu nam wielu możliwości wspólnego troopowania oraz robienia sobie sesji zdjęciowych. Ciekawą sprawą była kolejka po akredytację oraz olbrzymi tłok w sali noclegowej. Trudno mi wnioskować cokolwiek o programie gdyż udało mi się być tylko na trzech jego punktach w dodatku dwóch prowadzonych przeze mnie. Oceniam Copernicon jako bardzo fajny konwent godny polecenia innym. Jak zwykle bardzo miło było spotkać innych członków M'Y. W szczególności Oixa, Mahiyanę oraz Serim`ikę.
Okiem Dinuirara:
Prawie cały konwent spędziłem na troopingu, w beskar'gam, więc ciężko mi ocenić konwent z szerszej perspektywy.
Byłem tylko na jednym punkcie programu, na prezentacji M'Y. Przyszło na nią kilka osób, które wykazały spore zainteresowanie naszą organizacją.
Najgorszym elementem był z pewnością ochroniarz konwentowy, który zabrał jednej z naszych vode nóż... do papieru. Tępy.
Nalepszym z kolei, był games room, gdzie wraz z Rybą i Ozzikiem przetestowaliśmy grę Space Cadets.
Okiem Serim'iki:
Moje piątkowe wejście na konwent było z dawien dawna zaplanowane, jako, że o 15:45 wysiadałam z pociągu, a oficjalnie o 16:00 zaczynałam wdzięczną prelekcję o wykorzystaniu wojska w RPG’ach. Przynajmniej w nazwie wdzięczną, bo z powodów technicznych i wczesnej godzinie ostatecznie poprowadziłam dwadzieścia minut dla trzech osób. Później jednak było tylko lepiej, choć oficjalnie muszę powiedzieć, że od mojej strony był to najbardziej prelekcyjny konwent na jakim byłam. Nie tylko prowadziłam pięć, ale też większość pozostałego czasu spędziłam na innych.
Copernicon jest prawdę mówiąc świetnym konwentem na prelekcje od każdej strony, póki się ma odpowiednią salę rzecz jasna, jak się okazało w sobotę. Pomijając kwestie niefortunnie dobranych sal to koordynatorzy naprawdę dbają o swoich prelegentów, większość sprzętu jest na czas na miejscu i działa, widownia jest liczna i zacna, a sale dużo wygodniejsze od np. pyrkonowych. Dzięki temu bardzo dobrze wspominam zarówno prowadzenie prelekcji o Tesli i muzyce Star Warsowej jak i absolutnie genialną prelekcję o pancernikach i krążownikach czasów II wojny światowej.
W sobotę w końcu udało mi się wpaść dłużej w towarzystwo M’Y kiedy przeszłam się na prelekcje Ryby i Rangka`ry o Enterprise’ach i Imperium Romulańskim. Po przedyskutowaniu pomysłów na następne konwenty, jeśli o prelekcje Star Trekowe chodzi, wyruszyliśmy liczną grupą na poszukiwanie jedzenia. Tam w końcu była chwila na porozmawianie… jak się okazało głównie o prezentacjach maturalnych z polskiego.
Ostatecznie sobota koniec końców upłynęła na dryfowaniu od prelekcji do prelekcji i nerdzeniu na temat KOTOR’a do 4 nad ranem (i dojścia do interesujących wniosków na temat konstrukcji postaci!).
W niedzielę w ostatniej chwili dotarłam na swoją ostatnią prelekcję i w końcu, na samo zakończenie konwentu miałam okazję na nieco aktywniejsze zajęcie kiedy dołączyłam do larpa „W odległej galaktyce, na pokładzie frachtowca klasy Mayfair Revan”. Świetne trzy godziny zabawy kiedy miałam okazję wcielić się w najbardziej naiwnego i optymistycznego, zadłużonego przemytnika latającego kiedykolwiek po universum Gwiezdnych Wojen. Próbowałam tylko dolecieć w jednym kawałku, wraz ze statkiem na Korelię, a w międzyczasie na pokładzie mojej rozpadającej się „Ważki” walczyli ze sobą rebelianccy szpiedzy, inkwizytorzy Sithów, Jedi, handlarze niewolników, przemytnicy przyprawy i oficerowie wywiadu Imperium. Ostatecznie bez grosza, ale żywa i ze statkiem mniej lub bardziej w jednym kawałku zaleciałam do Manekina by z Iskrą, (tu zaczynają się nie mando xD) Widu, Agą i Ewą zakończyć konwent zacnym naleśnikiem.
Okiem Dhadral:
Copernicon zaczął się bardzo fajnie. Podróżą w doborowym towarzystwie. Do Torunia zawitałam niedługo po 14 w piątek, mimo zapewnień że jeszcze nic się nie będzie działo powitała mnie nie małą kolejka do akredytacji. Kolejka jednak przesuwała się szybko, a czas oczekiwania zdecydowanie umilali napotkani znajomi. Bardzo zależało mi na tym by jak najszybciej dostać się do środka, bo wiedziałam ze koło 16 do Torunia przybędą Ran i Dinu i chiałam ich godnie powitać. Ledwo odebrałam swą wejściówkę, razem z Yurim udaliśmy się do przebieralni Star Warsowców. Jak tylko dane mi było zrzucić tam swoje bambetle poczęłam przebierać się w zbroję. Yuri był tak miły, iż użyczył mi swój kubeł. Zdążyłam jeszcze zamienić kilka słów z osobami wpadającymi do naszej salki, co było o tyle ciekawe, iż ta znajdowała się na ostatnim piętrze i żeby do nas zabłądzić trzeba się było zdrowo namęczyć. Powitałam przybywającą Alicję oraz Vhipir i co prędzej ruszyłam na spotkanie mej siostry.
Przemarsz w zbroi przez stare miasto to cos wspaniałego. Przynajmniej do momentu gdy wymijając jakichś ludzi nie potknęłam się o, znajdujący się poza moim polem widzenia, stopień prowadzący do jednej z kamienic. Rymsłam jak długa. Co by nie mówić – 1000 do avesome'owości. Dodatkowo okazało się, ze mój prawy nakolannik został dosłownie roztrzaskany. Ledwo Yuriemu udało się mnie pozbierać dołączyli do nas nadchodzący już z przeciwka Dinu i Ran. Po powrocie do naszej przebieralni z pomocą Ran udało mi się reanimować zniszczony element pancerza, w międzyczasie dołączyli do nas Ryba i Ozzik. Gdy ten ostatni się przebierał wyruszyliśmy na miasto. Następnie ruszyliśmy na obiad, oczywiście wciąż w pancerzach. Niedługo potem dołączyła do nas Mahiyana. Po posiłku w te pendy ruszyliśmy do Majusa, by przygotować się na nasza prelekcję, która jak się okazało odbywała się w Minusie. Prelekcja M’Y wypadła nieźle. Wygłaszaliśmy ją w sumie wspólnie, każdy wtrącił swoje trzy grosze. Nim pierwszy dzień konwentu się zakończył zaliczyłam jeszcze 2 upadki ze schodów. XD Mówię wam bieganie po ciemnych schodach w hełmie to zły pomysł.
Drugi dzień był od rana do wieczora wypełniony troopowaniem. Dołączył też do nas Oix. Udało się zrobić naprawdę sporo świetnych zdjęć i zwyczajnie dobrze się bawić. Przez krótka chwilę widzieliśmy się z Iskrą, którą niestety całkowicie pochłaniała gra terenowa, ale dobrze, że udało nam się chociaż przywitać. Była chwila na zdjęcia przy Pyrkonowym stoisku i na podziwianie się w Pyrkondance. Udało mi się też wysłać mamie Pyrpocztówkę. Większość czasu chodziłam w zbroi, lecz gdy Ran i Ryba poszli wygłaszać swoje Star Trekowe prelekcje, Ozzik i Ja przebraliśmy się za Sithów i postanowiliśmy jeszcze trochę połazić po okolicy w czym dzielnie wspierał nas Oix. Dołączyła też do nas Gaja. Ja próbowałam użyć Mocy by przejść suchą stopą przez fontannę. Jednak chyba nie jestem w tym dobra. Później znów wskoczyłam w zbroję, aby wykorzystać czas do cna.
Niedziela zaczęła się wcześnie, baaardzo wcześnie. Chcieliśmy zdążyć zrobić zdjęcia, zanim Ozzik pojedzie do domu. Więc wstaliśmy jeszcze przed 7 by przed 9 być na miejscu. Cóż okazało się, że ochrona obiektu stwierdziła, że do 9.00 nie wolno wchodzić. Pozostało jedynie czekać. Ostatecznie zdążyliśmy ze zdjęciami. Po zabraniu swoich rzeczy z noclegowni, zostało jeszcze trochę czasu by wejść na „targowisko” celem nabycia pamiątek. W wycieczce do CSW towarzyszyły nam Iskra i Gaja, można wiec było trochę sobie pogadać. A potem bardzo szybko jak przyjechałam tak musiałam wyjeżdżać. W domu czekały mnie już nowe wyzwania. Ale i im, naładowana pozytywna pocoperniconową energią , podołałam bez większych problemów.
Okiem X-Yuriego:
Odemnie będzie dość krótko - większość Coperniconu spędziłem w towarzystwie Mandalorian, czy to Dhadral, czy Ryby/Ran, czy Dinu, podzielam więc ich punkty widzenia na poszczególne części składowe imprezy.
Dlatego też wypowiem się jedynie o Coperniconie jako całości - jest to dość specyficzna impreza, zwłaszcza w tym roku, gdy odbywał się on na dwa tygodnie przed inną imprezą w Toruniu - StarForcem. W zeszłym roku imprezy te dzieliło sporo więcej czasu - fakt, że w tym roku ponownie wybrałem się także na Copernicon może mówić sam za siebie jeśli chodzi o ocenę imprezy.
Byłem rok temu, byłem teraz, na pewno wrócę także i za rok - choć powracająć z pewnością postaram się zajrzeć na więcej punktów programu - w tym roku byłem bowiem jedynie na prezentacji M`y, a więc czymś bardzo fajnym ale zarazem niezbyt odkrywczym dla mnie.
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|