Relacje - Falkon 2013
 

Okiem Dinuirara:
Był to pierwszy Falkon na który pojechałem. Moje wrażenia: pozytywne. Przy akredytacji brak kolejki, obecność dwóch szkół noclegowych (w tym jedna zaraz obok hali), games room (bardzo duży i bardzo dobrze wyposażony) oraz świetny program.
Przyjechaliśmy do Lublina w piątek, około 15:00. Z dworca bez większych trudności trafiliśmy do budynków konwentowych, co nie zajęło nam zbyt dużo czasu, bo były blisko. Zaakredytowaliśmy się i poszliśmy zająć sobie miejsce na nocleg. W szkole w której spaliśmy odbywały się LARPy i sesje RPG, więc rano można było usłyszeć lub zobaczyć zaspanych GMów szukających graczy do sesji, i próbujących różnorakimi sposobami nakłonić konwentowiczów do zabawy.
W piątek poszliśmy jeszcze na prelekcję Nadiru o Expanded Universe. Zwiedziliśmy też halę wystawową ze stoiskami handlowymi i sceną, oraz games room. Ciekawą rzeczą były losy. Wydawnictwo GM3 rozdawało je za granie w rozstawione planszówki i karcianki, dzięki czemu wieczorem tego dnia jeden z nas wygrał "Enclave", a dnia następnego również mieliśmy szczęście i "Ewolucję" wylosowała nasza vod.
Sobotę spędziliśmy głównie w budynku Targów. Graliśmy w "Ewolucję", a potem poszliśmy na prelekcje (Cathia opowiadała o Battlestar Galactica, Yako o rycerzach Jedi a Tygrzyk: o SI i Infomorfach). Pokręciliśmy się jeszcze trochę po terenie konwentu, trochę pograliśmy, a wieczorem wzięliśmy udział w LARPie star trekowym "Lot Próbny". Należą się gratulacje prowadzącym, gdyż został świetnie przygotowany. Poza bardzo ciekawą fabułą (dużo bardziej rozwiniętą niż początkowo się wydawało) i fajnie napisanymi postaciami, nowatorskim elementem było wykorzystanie programu komputerowego do symulacji stanu świata poza salą w której odbywał się LARP (mieliśmy np. informacje o ewentualnych pożarach, rannych, o zamieszkach itp.). Uznanie należy się również graczom, którzy świetnie odgrywali swoje postaci.
Na niedzielę zaplanowaliśmy odwiedzenie K. J. Andersona i wręczenie mu honorowego członkostwa w Manda'Yaim. Na Targach byliśmy jednak wcześniej, więc przed tym zawitaliśmy jeszcze na prelekcję GM3 o tworzeniu i dystrybucji gier planszowych, oraz "Dzieci na pokładach okrętów Gwiezdnej Floty", organizowaną przez IKC Kronos(jak większość punktów o ST na tym konwencie). O 12:00 poszliśmy na spotkanie autorskie z Kevinem. Okazało się, że poza Star Wars i Diuną, tworzył też w uniwersum Star Treka. Spotkanie było interesujące, nie brakowało też humoru. K. J. Anderson stwierdził, że przyjazd do Polski na Falkon przywiódł mu kilka pomysłów na rasy i kultury obcych w swoich książkach.
Manda'Yaim zostało wspomniane w notatce na blogu autora.
Następnie poszliśmy na kolejną prelekcję o ST. Tym razem byliśmy świadkami sporu między przeciwnikami a zwolennikami "uniwersum J. J. Abramsa" w Star Treku. Słuchaliśmy też o "Miejskich legendach i wiejskich mitach". Wieczorem poszliśmy przejść się po Lublinie. W nocy graliśmy w planszówkę "StarCraft", która okazała się wymagającą, ale świetną rozrywką.
W poniedziałek rano wzięliśmy udział w konkursie konstruktorskim. Klingoński okręt naszej konstrukcji zasłużył sobie na wyróżnienie. Zwycięzcy zostali wybrani słusznie, gdyż stworzyli najlepszy model, w bardzo krótkim czasie.
Ostatnie godziny konwentu wykorzystaliśmy na grę w "Metallum", a później poszliśmy na pociąg. Osoby z którymi jechaliśmy w przedziale były na tyle ciekawe, że warto im poświęcić kilka słów w tej relacji. Wracaliśmy z konwentowiczem o bardzo długim stażu, matką z dość aktywnym dzieckiem, arabem który przyjechał do Polski na jakiś czas, ws. studiów(i nie mówił po polsku), oraz dziewczyną która jechała do domu pociągiem w celu ominięcia świątecznych zamieszek w Warszawie. Była to dość niezwykła podróż.

Okiem Ryby:
To był mój drugi Falkon, poprzednio byłem na tym konwencie dwa lata temu, kiedy trzeba było jechać pół miasta autobusem, warunki sanitarne były szczątkowe, a i tak wspominałem konwent bardzo dobrze. W tym roku wszelkie minusy, względem poprzedniej edycji na której byłem, zniknęły.
Wycieczkę na imprezę razem z Dinuirarem i Rangka’rą zaczęliśmy od zbiórki w Toruniu, wiadomo wszędzie się jedzie przez Toruń, już w czwartek. Udaliśmy się wtedy do kina na Grę Endera, film, który moim zdaniem jest doskonałym uzupełnieniem książki.
Piątkowa podróż pociągiem okazałą się bardzo przyjemna ponieważ w przedziale spotkaliśmy już kilku konwentowiczów. Każdy z nich uznał, ze jak dotrzeć na konwent będzie wiedział ktoś inny, wiec po ewakuacji z pociągu, już w Lublinie, spotkaliśmy grupę kilkunastu przyszłych uczestników Falkonu głowiących się jak dotrzeć do budynku konwentowego. Okazało się, ze trzeba było minąć dwa skrzyżowania i byliśmy już na miejscu! Kolejna miła niespodzianka spotkała nas przy akredytacji, która trwała 3 minuty, a kolejki nie było w ogóle.
Co rzuciło mi się w oczy po otrzymaniu programu to stosunkowo mała liczba sal prelekcyjnych. Szybko się jednak okazało, że punktów programu, które bym chciał odwiedzić nie brakuje. Dobrze wspominam szereg prelekcji o Star Treku, panel o tworzeniu gier planszowych oraz wykład przybliżający różne polskie, miejskie legendy. Razem z Dinu i Ran wzięliśmy udział w drużynowym konkursie konstruktorskim. Dostaliśmy zdjęcie okrętu i z dostępnych na miejscu kartonów musieliśmy go zbudować. Otrzymaliśmy specjalne wyróżnienie za efekt jaki osiągnęliśmy. Budowaliśmy oczywiście klingońskiego Drapieżnego Ptaka.
Star Treka było nam ciągle za mało, więc zapisaliśmy się na larpa w tym świecie. Dinu dostał role szefa służb technicznych na planecie dotkniętej klęską żywiołową, a ja i Ran wylądowaliśmy wśród załogi okrętu Gwiezdnej Floty, który próbował udzielić pomocy planecie. Jako, ze nasz okręt był również uszkodzony do pomocy medycznej i inżynieryjnej na powierzchnię wysłaliśmy naszych najlepszych humanistów, kucharzy, nauczycieli i kwartet smyczkowy.
Godnym pochwały jest ogromny games room, w którym spędziliśmy każdy konwentowy wieczór. Przetestowaliśmy dużo nieznanych nam wcześniej tytułów gier planszowych. Ogromne emocje w nas, obsłudze games roomu oraz przypadkowych przechodzących konwentowiczach wzbudzała gra w planszową wersje StarCrafta, na wypróbowanie której nikt inny się nie odważył! Nie było jednak tak źle, uporaliśmy się z nauką i rozgrywką w ok. osiem godzin.
Kelvin J. Anderson był gościem Falkonu. Dla rozwoju kultury Mandalorian zasłużył się scenariuszem do komiksu Sith War, za co otrzymał od nas honorowe członkowstwo w Manda’yaim, które mieliśmy przyjemność mu wręczyć. Bardzo miło było porozmawiać z kimś kto jest wielkim fanem szeroko pojętej fantastyki i jednocześnie ma tak wielki wkład w jej tworzenie.
Załapaliśmy się na miejsca w sleeproomie położonym w jednym z budynków, w których odbywały się punkty programu, prysznice mieliśmy dostępne w budynku po drugiej stronie ulicy, sąsiadowały z games roomem, więc po skończonych rozgrywkach nie mieliśmy daleko.
Powrót z Falkonu odbył się w bardzo przyjemnej atmosferze. W wagonie poznaliśmy innego konwentowicza, Piotrka, emerytowanego wykładowcę na prywatnej uczelni. Był też Turek-fizyk, którego Dinu zatrudnił do rozwiązywania zadań z olimpiady astronomicznej oraz dziewczyna omijająca pociągiem trwające z Warszawie z okazji 11 listopada zamieszki.
Zbliżając się do końca chciałbym złożyć podziękowania dla Vuy Rapunga, który towarzyszył nam dzielnie w sleeproomie, podczas rozgrywek w planszówki oraz na prelekcjach. Trzeba dużo hartu ducha by wytrzymać tyle z trójką Mandalorian!
Podsumowując, to były cztery dni bardzo dobrej zabawy i już rezerwuję czas na taką samą dawkę wrażeń na Falkonie 2014.

Okiem Rangka'ry:
Dzień pierwszy (Czwartek):
Czas spakować ekwipunek na misję. Plecak, koszulka Manda'yaim jest, śpiwór, karimata są, czyli wszystko co najważniejsze zabrane/spakowane. Można ruszać w drogę do Torunia miejsca koncentracji jednostek zmierzających na Falkon. Transport z najbliższego punktu przerzutowego odbył się wyjątkowo bez przeszkód więc cała nasza drużyna spotkała się szczęśliwie na dworcu. Wieczorem, zamiast odwiedzić najbliższą kantynę, żeby zachować jak największą sprawność umysłu, wybraliśmy się do kina na film „Gra Endera”. Po wszystkich wrażeniach tego dnia należało się dobrze wyspać.

Dzień drugi (Piątek):
Pierwszym porannym transportem przemieściliśmy się do Lublina. W naszym przedziale znalazło się sporo innych osób także zmierzających na Falkon. Droga minęła nam szybko. Po przybyciu na dworzec w Lublinie, zaczęliśmy rozglądać się za wskazówkami które pozwoliłyby dotrzeć nam na teren Targów gdzie odbywała się akredytacja uczestników. Okazało się, że Targi znajdują się bardzo blisko dworca i nie musieliśmy długo ich szukać. Otrzymawszy akredytację zabraliśmy się za rozstawienie roll-upa Manda'yaim. Do otwarcia najbliższej szkoły noclegowej zostało jeszcze trochę czasu więc pokręciliśmy się po Targach badając teren. Konwent odbywał się w dwóch dużych halach. Jedna z nich został zaadoptowana pod przestrzeń wystawową oraz miejsce na przeróżne sklepiki, druga pełniła funkcję olbrzymiego games rooma. Parę minut przed otwarciem szkoły ustawiliśmy się grzecznie w krótkiej kolejce do sali gimnastycznej, gdzie można było znaleźć sobie kawałek ciepłej podłogi od spania. Rozłożywszy nasz mały obóz wróciliśmy na Targi. W games roomie postanowiliśmy zagrać w jedną z nowych gier o nazwie Enclave, za co dostaliśmy losy na loterię. W której Rybie udało się wygrać grę Linie Lotnicze Europa. To się nazywa mieć szczęście. Siedzieliśmy do późnych godzin nocnych rozgryzając kolejne gry. Wreszcie zmożeni snem wróciliśmy do szkoły noclegowej ułożyć się na naszych legowiskach w sali gimnastycznej.

Dzień trzeci (Sobota):
Jak zwykle znakomicie wyspani od rano ruszyliśmy do boju. Jednak pierwszą rzeczą jaką zrobiliśmy tego ranka było zapisanie się na wieczornego larpa z uniwersum Star Treka. Następnie udaliśmy się na poranne granie w games roomie, tym razem wybraliśmy zabawną grę Ewolucja. W której każdy próbował zmienić swojego zwierzaka w prawdziwego Predatora. Wreszcie udało mi się trafić na pierwszą z prelekcji. Została ona prowadzona przez Andrzeja Łaskiego, jednego z grafików Fabryki Słów, który bardzo ciekawie opowiadał o swojej pracy oraz inspiracjach które stoją za jego okładkami. Następna prelekcja dotyczyła przyszłych kwestii praw osobowościowych dla sztucznych inteligencji. Dużo gdybania i prawniczego bełkotu jako, że jest temat bardzo jeszcze nam odległy. Kolejny dzień, kolejna loteria. Tym razem mi udało się wygrać Ewolucję, w którą graliśmy rano tego dnia. Mandalorianie jak widać mają szczęście w loteriach. Na koniec trafiliśmy wszyscy na prelekcje dotyczącą marsjańskich technologii i szalonych naukowców. Dotyczyła ona cyklu książek s-f Burroughsa. Po obowiązkowym posileniu się, trzeba w końcu uzupełniać zapasy energii na ważnych misjach, trafiliśmy na larpa „Lot próbny”. Mimo, że osadzony w znienawidzonym/nieznanym przez niektórych uniwersum Star Treka, dla mnie był to najlepszy zaraz po spotkaniu z Andersonem punkt programu tegorocznego Falkonu. Kiedy larp się skończył, podczas którego udało się nam zrobić niezły bałagan na jednej z planet, znowu poszliśmy pograć w planszówki. Ciekawym zjawiskiem były prysznice usytuowane w tej samej hali co games room. Przechodzenie ze szkoły na teren Targów i z powrotem w klapkach kąpielowych oraz niosąc w rękach przybory toaletowe musiało dla postronnych mieszkańców Lublina wyglądać dosyć intrygująco.

Dzień czwarty (Niedziela):
Tego dnia udało nam się wstać wyjątkowo bez standardowego ociągania. Co było trudne w związku z każdorazowym zasypianiem około 4 nad ranem. Wszystkim zależało, żeby zdążyć na pierwszą prelekcję o 10.00 dotyczącej wydawania gier planszowych. Można było się na niej dowiedzieć wielu interesujących informacji dotyczących samego procesu wydawania gry oraz przyjmowania pomysłów na nie przez wydawnictwa. Udaliśmy się jeszcze na prelekcję o dzieciach w Gwiezdnej Flocie. Nieliczna widownia, zgodnie okazywała swoją niechęć do Wesleya Crushera. Wreszcie nastała chwila w której zabraliśmy się za wypełnianie naszego głównego zadania związanego z przyjazdem na Falkon, mianowicie przekazaniu K. J. Andersonowi honorowego członkostwa w Manda'yaim. W tym celu udaliśmy się na zorganizowane z Nim spotkanie autorskie. Wspaniałą okazją było posłuchać o początkach pisarskich Andersona, Diunie i jego współpracy z Brianem Herbertem przy tworzeniu kolejnych książek z jej uniwersum. Oczywiście nie zabrakło pytań dotyczących jego książek osadzonych w świecie Star Wars. Było to naprawdę niesamowite dwu godzinne spotkanie, które jednak minęło bardzo szybko. Po jego zakończeniu udaliśmy się w miejsce gdzie odbywał się dyżur autorski Andersona. Kolejka po autografy wyjątkowo nie była długa co zawdzięczaliśmy organizacji aż dwóch takich dyżurów. Pierwszy odbył się już w sobotę, więc na niedzielnym nie musieliśmy zbyt długo stać w kolejce. Kiedy wreszcie przyszła nasza kolej, cała trójka ubrana w „regulaminowy” strój, jakim są koszulki Manda'yaim, ustawiona w szpaler wręczyła Andersonowi honorowe członkostwo. Oczywiście nie obyło się bez okolicznościowych zdjęć oraz paru autografów dla nas. Wykonawszy zadanie, udaliśmy się na kolejną prelekcję znowu o Star Treku, coś mało Star Warsowe były nasze wybory punktów programu. Ostatnia prelekcja tego dnia dotycząca miejskich legend i wiejskich historii, była bardzo zabawna. Nie byłam nawet świadoma takiej ilości śmiesznych mitów wymyślonych przez ludzi. Jako, że po tych wszystkich atrakcjach zrobiliśmy się głodni poszliśmy zapolować na jakieś jedzenie. I prawie było to prawdziwe polowanie, gdyż w Lublinie wszystko w niedziele było pozamykane. W końcu po długich poszukiwaniach i zaciągnięciu rady u autochtonów udało nam się znaleźć jakąś jadłodajnie. Tradycyjnie jak co wieczór poszliśmy grać w planszówki. Tym razem wybraliśmy grę Star Craft, czym wzbudziliśmy duże zainteresowanie innych osób na hali. Samo rozgryzienie jej zasad zajęło na 2,5 h z pomocą różnych przechodniów wcześniej grających w tą grę. Zaczęliśmy ją rozkładać ok. 20, grać skończyliśmy coś ok. 4 na ranem.

Dzień piąty (Poniedziałek):
Ostatniego dnia konwentu wzięliśmy udział w konkursie konstruktorskim. Dostaliśmy zadanie zbudowania klingońskiego statku Bird of Prey klasy K'Vort. Dzięki umiejętnością i wprawie Dinu w budowie modeli udało nam się stworzyć całkiem ładny tekturowy statek. Za który dostaliśmy nawet wyróżnienie. Konwent się już powoli kończyła a jako, że pociąg powrotny mieliśmy później poszliśmy pograć tym razem w Metallum. Powrót sam w sobie też należał do udanych.

Podsumowanie:
Była to jedne z bardziej podobających się mi konwentów. Oferował naprawdę dużą liczbę punktów programu, więc każdy mógł znaleźć coś dla siebie. Pierwsza ze szkół noclegowych była naprawdę blisko terenu Targów. Oczywiście olbrzymi games room z naprawdę pokaźną ilością planszówek, był ważącą kwestią przy tej ocenie.

 

Społeczność
  *Newsy
*Nadchodzące wydarzenia
*Ostatnie komentarze
O nas
About us
Über uns
*Członkowie
*Struktura
*M`Y w akcji
*Historia Organizacji *Regulamin
*Rekrutacja
*Logowanie
M`y naInstagramie
M`y na Facebooku
Copyright © 2009-2023




Powered by PHP-Fusion copyright © 2002 - 2024 by Nick Jones.
Released as free software without warranties under GNU Affero GPL v3. 21,817,261 unikalne wizyty