|
|
Relacje - Szczecin 2013, pożegnanie lata |
|
|
|
Okiem Serim'iki:
Na akcję w Szczecinie zostaliśmy dość nietypowo zaproszeni, gdyż Teatr Polski chciał zorganizować koncert pod hasłem klasyki popkultury i w związku z tym w repertuarze umieścili "Imperial March". Zadzwonili z propozycją akcji do Łódzkiego Fanklubu Star Wars, a oni już rozesłali wici dalej. Koniec końców przyjechali przedstawiciele Utapau, ŁFSW, a z ramienia M'Y ja (Serim'ika) i Ozzi. Muszę przyznać, że sama impreza była jedną z większych i bardziej oficjalnych do jakich kiedkolwiek zaproszono kogoś innego niż legion 501, czy Rebel Legion, bo obejmowała koncert filharmonii, pokazy taneczne, szermiercze i taktyczne, a także zaproszenie kilku mniej lub bardziej zasłużonych celebrytów takich jak Wodecki, Saleta czy Prokop. My oczywiście mieliśmy stworzyć pokaz walki mieczem świetlnym, a konkretnie cztery różne pokazy, które miały rozgrywać się równolegle na różnych podestach ustawionych wśród widzów. Warunki były idealne, mieliśmy dzień wcześniej, oraz rano przed akcją próbę z prawdziwego zdarzenia, hostel i zwroty, jednak wtedy wszystko zaczęło wskazywać na klęskę przedwsięzięcia. Przede wszystkim, MIECZE NIE ŚWIECIŁY, oczywiście my byliśmy świadomi, tego, że o ile nie zabierzemy FX'ów to nic nam nie pomoże, jednak dopiero na miejscu okazało się, że nie wiedziała o tym organizatorka koncertu. Następny błąd okazał się nie nasz, otóż orkiestra zaczęła grać i my z niemałym zaskoczeniem odkryliśmy, że raźnie grają "Main theme" zamiast "Imperial marchu"! Dyrektorka nie zrażona powiedziała, ze przecież do tego tez możemy walczyć i zajęła sie resztą koncertu.
W końcu nadszedł piątek wieczór i po akcji poszukiwania najlepszego kebabu w Szczecinie ruszyliśmy na koncert. Wbrew wszystkim czarnym prognozom wszystko wyszło co najmniej znośnie. Ludzi było sporo, wszyscy mielismy szaty Jedi, które prezentowały się naprawdę dobrze w takiej ilości, a Ozzi zbierał najwięcej sławy paradując w swoim czarnym beskarze, jeszcze przed swoim występem potroopowaliśmy nieco, spotkaliśmy redaktorów Star Wars magazine i w końcu ruszyliśmy na platformy gdzie nieco improwizowane walki wzbudziły jednak entuzjazm widzów. Na tym jednak nie skończyliśmy zgodnie z umową akcji, gdyż wtedy zaczęliśmy improwizowaną Akademię Jedi, a także kąt informacyjny i M'Y i Szczecińskiej Flocie Star Wars. Mieliśmy też jeszcze jeden plan w zanadrzu i kiedy ze sceny rozległy się pierwsze akordy "Eye of the tiger" to wszyscy raźnie wbiegliśmy na naprawdę długie schody udając Rocky'ego. Już na sam koniec zaproszono wszystkich wykonawców i tancerzy na scenę, gdzie mieliśmy okazję z bliska podziwiać grę Wodeckiego na skrzypcach, a Prokop ponadziwiał się zbroi mando.
Koniec końców, piękne miasto i zacna akcja, choć nasze przygotowanie pozostawiło wiele do życzenia.
Okiem Ozzika:
Zgłosiłem się do tej akcji stosunkowo późno, ale po paru wymienianych na lekcjach SMSach udało się coś zrobić. W czwartek bo tego dnia odbyły się próby poszedłem do szkoły ze zbroją w walizce bo nie zdążyłbym na próby, gdybym musiał wrócić. Po dotarcie na miejsce mieliśmy czekać na naszą kolej. Dużo czasu zajęło oczywiście ubieranie beskaru (a jakżeby inaczej), jako partner do ćwiczeń trafiła mi się Serim'ika, walka w zbroi to była porażka, nie dość, że nie mogłem dobrze operować, mieczem to jeszcze pole widzenia zostało zmniejszone. Uparłem się i udało mi się opanować jako tako walkę mieczem w zbroi. Po wywołaniu nas do próby powitało nas miłe „Dlaczego te miecze nie świecą” pani dyrektorki, po czym stwierdziła, że orkiestra jest zmęczona i musimy walczyć na sucho. Po próbie byliśmy praktycznie wolni i ja zostawiając beskar pod ichnią opieką pojechałem do domu autobusem. Następnego dnia, zwanego dalej dniem sądnym, odbyły się kolejne próby o godzinie 9:00, oczywiście nasze akademickie spóźnienie zostało odpowiednio skomentowane. Przyszedł czas walki przy „Marszu Imperialnym”, który nagle zmienił się w przerobioną wersję głównego tematu SW. Każdy kto zna te melodię wie, że przy tym ni cholery nie można walczyć, co najwyżej uśmiechać się i tańczyć radośnie, ale co się stało to się nie odstanie, wykonaliśmy walkę i znowu mieliśmy czas wolny, spożytkowaliśmy go grając w Yggdrassil i w inne miłe gry planszowe.Wieczorem o 19:00 nadszedł czas aby pokazać światu nasze niesamowite umiejętności szermiercze, ja na szczęście dostałem skróconą wersję miecza co mocno ułatwiło mi fechtunek. Wiadomo ludzie robili nam zdjęcia jak to zwykle w tego typu akcjach. Walka się udała, a potem jak zaprosili nas na scenę mieliśmy tam siedzieć „grzecznie” na krzesłach. Po imprezie poszedłem spać w hostelu na 8 miejscu z 7 zarezerwowanych . Rano wróciłem do domu, jakby nic się nie stało. Cała impreza była dla nas pod hasłem: „Dlaczego te miecze nie świecą” i pod hasłem nowego „Imperial Marchu”. |
|
|
|
|
|
|
|
|
|