|
|
Relacje - Celebration Europe II |
|
|
|
Okiem Jeremyego Bullocha
I had such a wonderful time in Essen, and it was great to meet so many friends from different countries. It was especially nice to meet some members of the Mandarorian community who very kindly reunited us with the wonderful gifts given to us in Torun two years ago. They are now safely in my house in London. Celebration Europe 2 was a great success and everyone had a good time - I look forward to seeing you all again soon, maybe in Anaheim if not before.
Okiem Mahiyany
Moja przygoda z Celebration Europe zaczęła się już we wtorek, kiedy to z samego rana wyruszyłam do Torunia. Gdyby ktoś kiedyś postanowił wybrać się z Tarnowa (lub okolic) do Essen (lub okolic), to polecam trasę przebiegającą przez Toruń i Berlin. Naprawdę, nie dajcie sobie wmówić, że inne trasy są lepsze ;p
Koło 18 dotarłam do Torunia, gdzie już od dłuższego czasu Ryba i Dinu przygotowywali się do wyjazdu. Mimo to rzeczy to załatwienia nie ubywało i dopiero późnym wieczorem (albo nocą, zależy od definicji) poszliśmy spać.
Rankiem w środę dołączyła do nas ostatnia osoba - Ari. Droga do Berlina zeszła nam bardzo szybko, bo mimo że niekoniecznie byliśmy rozmowni to jednak dość senni. W tym momencie jeszcze raz chciałam wyrazić uznanie dla Ryby, który jako jedyny nie mógł się zdrzemnąć.
Rozłożenie (rozpakowanie?) się na campingu nie sprawiło nam większych problemów i wkrótce po przyjeździe na miejsce byliśmy już w Tropical Islands. Bardzo fajna rzecz, zwłaszcza po męczącej podróży, jednak nie była tam zachowana jedna dość ważna zasada tropików - woda była cieplejsza od powietrza, przez co każde z niej wyjście było troszkę nieprzyjemne.
Kolejnego dnia posiedzieliśmy jeszcze trochę na basenie, jednak pamiętając że nie jest to nasz główny cel, koło południa wyruszyliśmy w dalszą drogę. Droga ta podobnie jak pierwsza noc na Grojkonie zostanie owiana tajemnicą, którą znając życie wszyscy członkowie wyprawy rozwieją, jeśli tylko dopyta się ich o to w sprzyjających okolicznościach.
Na campingu spotkaliśmy się z przedstawicielami Wrocławskiego Fanklubu Gwiezdnych Wojen. Z resztą nie tylko z nimi. Nic dziwnego, że na campingu tak blisko expo znalazło się wyjątkowo dużo fanów Gwiezdnych Wojen. Właściwie to z ludźmi spoza fandomu też zdarzyło nam się pogadać... mimo wielu przeszkód językowych.
No i w końcu nadszedł piątek, kiedy to po złożeniu sztandaru, wyruszyliśmy na targi. Pierwszy (i mam nadzieję że nie ostatni) raz widziałam znak drogowy z napisem "Star Wars". Już przy pierwszym rzucie oka Celebration robiło wrażenie. Ilość ludzi stojących w kolejce była po prostu ogromna! Na dodatek przeważająca większość była albo przebrana za postaci z Gwiezdnych Wojen albo nosiła coś innego pozwalającego od razu stwierdzić co tu robi. Mimo ogromniastej kolejki, akredytacja była szybka i skuteczna. Obsłużenie jednej osoby trwało dosłownie 30 sekund, a czasem nawet mniej!
Klasycznie zaczęliśmy od rekonesansu. Widok tych wszystkich stoisk, gdzie były prawie same gadżety z Gwiezdnych Wojen, na pewno na długo zapadnie mi w pamięć. To samo tyczy się wystaw fanowskich, gdzie rozłożyli się m.in Mandalorianishe Beskarschmiede, Mandalorian Mercs, Legion 501st (niemiecki oczywiście) oraz R2D2 Builders Club. Bardzo ciekawe było tez stoisko strony mintinbox.net, gdzie co dwie godziny rozdawali inny print przestawiający łowców nagród (tak, Bobę Fetta również ;) ), a po zebraniu wszystkich sześciu można było dostać dodatkowo pasujący stylem album. Niestety nikomu z nasze czwórki się to nie udało (ale jest Boba - jest dobrze ;P ).
Dość szybko Ryba i Dinu postanowili założyć zbroję, a mi jako że takowej nie posiadam, przypadł "zaszczyt" taszczenia sztandaru. Mam nadzieję, że choć jedna osoba, która robiła mu (ekhm... chłopakom, a to że jakiś random biegał z sztandarem i pchał się do zdjęć, to inny temat...) zdjęcia postanowi wygooglować nazwę (jeśli ta osoba zna język polski i to czyta to pozdrawiam :D ). W takim a nie innym składzie zadbaliśmy o dostarczenie zaległych prezentów dla Jeremiego Bullocha oraz honorowych członkostw dla Daniela Logana (młody Boba Fett) oraz Temuery Morrisona (Jango Fett... a co za tym idzie również klony). Szczególnie miłe było to, że kolejnego dnia Temuera Morrison nosił koszulkę Manda`Yaim.
Dużo czasu zajęło nam również poznawanie przeróżnych Mandalorian. Szczególnie wykazała się tutaj Ari, która niemalże z każdym wymieniła kilka słów.
W końcu nadszedł czas na nasz pierwszy panel - Evening With the Emperor: Ian McDarmid. Cóż, co tu ukryć, różnica pomiędzy panelami tego typu w Polsce, a na Celebration jest... znaczna. Początek mówi sam za siebie: zaczyna się od DJa, który nie tylko puszcza muzykę, ale i zapowiada pierwszego prowadzącego, który po krótkim i z reguły zabawnym pre-show zapowiada drugiego prowadzącego, który dopiero zaprasza na scenę głównego gościa. Drugim prowadzącym był sam Warwick Davis, który miał dość dobry system prowadzenia paneli z aktorami. Zaczynał od rozmowy, w której wypytywał na najbardziej interesujące fanów tematy, następnie sprawdzał wiedzę aktorów na temat sagi (z żalem przyznaję, że na niektóre pytania nie potrafiłam odpowiedzieć...), odtwarzał scenkę z filmu, a na koniec zadawał pytania od fanów (które można było wysłać za pośrednictwem twittera - ah ta technologia ^^ ). Szczególnie odtwarzanie scen z filmu dawało wiele okazji do śmiechu - zwłaszcza, że aktorzy raczej mieli dość luźny stosunek do siebie i tak scena walki Yody z Darth Sidiousem odgrywana przez Warwicka i McDarmida skończyła się... rzucanie w siebie pluszowymi Ewokami. Wierzcie mi - nie zapomniany widok!
Następnie, podobnie chyba jak wszyscy, udaliśmy się do pobliskiego parku na screening Powrotu Jedi. Najwięcej poruszenia wśród fanów wywołała kwestia admirała Ackbara (chyba nie muszę tłumaczyć która ;p). Później odbył się pokaz walk na miecze świetne, naprawdę warto było popatrzeć, bo był świetnie dopracowany (mam nadzieję, że kiedyś podobny zobaczę na naszym rodzimym StarForce ;D).
Powrót na camping był o tyle ciekawy, że ostatni samochód, który został na parkingu należał właśnie do nas. Aż trudno było uwierzyć, że to ten sam parking, który wcześniej był wypełniony po brzegi.
Drugi dzień konwentu zaczęliśmy od razu panelem - tym razem z Kathleen Kennedy. Niestety wszelkie pytania dotyczące epizodu VII zostały zakazane. Jedyne co zostało ujawnione, to fakt, że muzyka będzie skomponowana przez Johna Williamsa, a efekty specjalne nie będą w 100% robione komputerowo.
Następnie wybraliśmy się na panel o Star Wars Rebels, gdzie m.in odbyła się premiera loga serialu. Pokazano też kilka concept artów, które zgodnie z tym jak ma wyglądać serial przypominały styl Ralpha McQuarriego. Dodatkowo wszyscy dostali przypinki z symbolem jednego ze statków, który pojawi się w serialu (nie od razu było to dla nas oczywiste, ale tak czy siak miło było ją dostać).
Byliśmy również na panelu z Carrie Fisher, oczywiście prowadzonym przez Warwicka. Tym razem pluszowe Ewoki nie zostały wykorzystane do odegrania scenki, gdyż od razu rzucił się na nie pies Carrie (a ponoć nie był groźny, bo miał obrączkę, że został sprawdzony przez ochronę - tak jak wszystkie repliki broni wnoszone na Expo).
Wszystko co ma początek ma i koniec, dlatego ostatni dzień Celebration w końcu musiał nadejść. Zaczęliśmy go od pójścia na Atak Klonów w 3D. Wszyscy, którzy po konwersji Mrocznego Widma podchodzą sceptycznie do tematu powinni zmienić zdanie. Film był naprawdę dobrze "poprawiony". Jedynym problemem było to, że sala nie była do końca dostosowana do puszczania filmów. Jak dla mnie ekran mógłby być troszkę większy, a krzesła ustawione nie na jednym poziomie (chyba nie było momentu, w którym widziałabym cały ekran -.-).
Ostatnim panelem, na którym byliśmy w całości był z Markiem Hammilem. Jak zwykle było dużo okazji do śmiechu, a pytania dotyczące VII epizodu były zakazane.
Byliśmy jeszcze na kawałku ceremonii zakończenia, ale szybko stwierdziliśmy, że nie jest na tyle ciekawa, na ile myśleliśmy że będzie, więc z żalem (i ociągając się jeszcze przez jakąś godzinę ) wróciliśmy na camping.
Co prawda nie wspominałam o tym wcześniej, bo to działo się co chwilę, ale w międzyczasie udało mi się dość dużo kupić. Jak dla mnie na największą uwagę zasługuje limitowana figurka Boby Fetta z Hanem Solo w karbonicie w zestawie (od Hasbro) oraz... koszyk pluszowych Ewoków. Udało mi się zgromadzić również dość dużą kolekcję ulotek, która jak się okazało idealnie nadała się do powieszenia na ścianie (bo jakimś cudem mieści się pomiędzy plakatami XD).
Nie mając już nic szczególnego do roboty, wybraliśmy się na poszukiwania dzieła sztuki (chyba?) o nazwie "The Tiger and Turtle Magic Mountain", czyli teoretycznie schodów... tylko że dosłownie pokręconych.
Droga powrotna wyglądała symetrycznie do przyjazdu - ponownie zatrzymaliśmy się w Tropical Islands, jednak tym razem pogoda troszkę nie dopisała, ale Mandalorianie nie znają takich słów jak "złe warunki pogodowe"... prawda?
Do domu wróciłam ostatnia, późnym wieczorem w środę, tym samym kończąc najdłuższy konwent w moim życiu.
Okiem Ryby
Każdy wyjazd poprzedzany jest różnego rodzaju przygotowaniami. Żeby zabrać cztery osoby, prowiant, namiot, dwie pełne zbroje, zaginione prezenty ze StarForce 2011 potrzeba było rozbudować nasz standardowy środek transportu o przyczepkę. Tu na wstępie chciałbym podziękować Dinuirarowi za pomoc przy doprowadzeniu przyczepki do ładu.
Nie można tez wybrać się w taką podróż i w takie miejsce bez odpowiedniego sztandaru, którego przygotowaniem odpowiednio wcześnie zajęli się Iskra i Dinuirar. Szukanie odpowiedniego kawałka drewna na drzewiec oraz wycinanie i przyszywanie literek do kawałka materiału, który miał stać się naszym sztandarem to zadania, które ta dwójka dzielnie wykonywała w pewnym zakładzie pogrzebowym w Toruniu.
Razem ze mną do Essen wyruszyli Mahiyana, Ari i Dinuirar, dla niektórych podróż zaczęła się już we wtorek. Drogę na miejsce rozbiliśmy sobie na dwa etapy z noclegiem w Tropical Islands pod Berlinem. Sama wizyta w tym zbudowanym w wielkiej hali, gdzie konstruowano kiedyś sterowce, aquaparku była ciekawym doświadczeniem.
W piątek Celebration przywitało nas długą kolejką. Szybko okazało się to fałszywym alarmem, ponieważ po otwarciu kas błyskawicznie otrzymaliśmy identyfikatory. W pierwszej kolejności udaliśmy się na zwiedzanie części wystawienniczo-handlowej. Zobaczenie wszystkich ciekawych eksponatów zajęło mniej czasu niż się spodziewałem. Główna atrakcja były belgijskie repliki fragmentów scenografii z filmów, jak wejście do bunkra na Endorze, Snowspeeder, fragment pałacu Jabby, kawałek korytarza na Sokole Millennium, czy myśliwiec Vadera z Epizodu IV w skali 1:2. Pomniejsze wystawki zorganizowały też firmy Lego oraz Hasbro. Ciekawym dodatkiem było stanowisko Rancza Obi-wan, gdzie wystawiono fragment przechowywanych tam zbiorów oraz można było spotkać i poprosić o darmowy autograf właściciela rancza, Steve’a Sansweeta.
Kolejnym przystankiem była pokaźnych rozmiarów hala, gdzie w rzędach boksów przebywali zaproszeni na imprezę aktorzy. Aby zdobyć ich autografy należało wykupić specjalny bilet na stanowisku obok. Całe szczęście jeżeli z aktorem chciało się tylko zamienić kilka zdań albo wręczyć mu prezent nie trzeba było zaopatrywać się w bilet. Skorzystaliśmy z okazji i wręczyliśmy honorowe członkostwa w Manda’Yaim oraz organizacyjne koszulki i naszywki Denielowi Loganowi i Temuerze Morissonowi, czyli odtwórcom ról Boby i Jango Fettów z Ataku Klonów. Następnego dnia nowo przyjęty do Manda’Yaim Temuera Morrison cały dzień reprezentował naszą społeczność, chodząc w otrzymanej od nas koszulce. Na Celebration gościł również Jeremy Bulloch, którego mogliśmy gościć wcześniej w Toruniu na StarForce 2011. Na tamtej imprezie otrzymał prezenty, których wówczas nie mógł zabrać do domu, ze względu na ograniczenia w bagażu lotniczym. Był to obraz autorstwa Ari oraz drewniana skrzynka z szampanem z wygrawerowaną na szklanej zasuwie podobizną aktora. Zabraliśmy je ze sobą do Essen i wręczyliśmy mu ponownie. Zostaliśmy bardzo miło przyjęci zarówno przez Jeremiego, jak i jego żonę. Bardzo ucieszyli się ponieważ tym razem przyjechali samochodem i nie było problemu z przewiezieniem prezentów do domu.
Podczas Celebration można było obejrzeć dwa epizody Gwiezdnych Wojen. Z okazji trzydziestolecia Powrotu Jedi epizod ten został wyświetlony w piątkowy wieczór w parku. Atmosfera seansu była bardzo przyjemna dzięki wielonarodowemu tłumowi, który identycznie emocjonalnie reagował na dobrze znane kwestie z filmu. Drugim seansem był pokaz Ataku Klonów w technologii 3d. Przyznam, że była to najlepsza konwersja jaką dotychczas widziałem. Tym bardziej warto było zaliczyć ten punkt programu, gdyż zrezygnowano z pokazywania filmu w tej wersji w kinach.
Najbardziej spektakularna część Celebration to, to co działo się na scenie głównej. Na organizowane tam spotkania, żeby zając jak najlepsze miejsca uczestnicy przychodzili kilkadziesiąt minut przed rozpoczęciem. Nie można było jednak powiedzieć żeby można było się w czasie oczekiwania nudzić. Przed właściwym punktem programu gości zabawiał najpierw DJ, następnie pojawiał się czarnoskóry showman, który opowiadał zabawne anegdoty, pokazywał filmiki i rozdawał prezenty. On zapowiadał na scenę Warwicka Daviesa, który również miał swoje pięć minut i dopiero wprowadzał właściwego gościa. Duzo radości dostarczyły oglądania Iana McDiarmida obrzucającego się pluszowymi Ewokami z Warwickiem oraz obserwowanie Carrie Fisher odkrywającej swoja scenę spotkania z Wicketem sprzed trzydziestu lat. Dave Filoni zdradził odrobinę na temat nadchodzącego serialu Star Wars Rebels. Kathlyn Kennedy zapowiedziała, ze muzykę do nowych epizodów stworzy John Williams. Mark Hamill dał się poznać jako doskonały dubbingowiec.
W międzyczasie poznaliśmy wielu Mandalorian, różnych narodowości, w tym zaprzyjaźnionych z nami członków Mandalorianishe Beskarschmiede. Właśnie obecność fanów w strojach była tym co tworzyło bardzo przyjemną i jednoczącą atmosferę Celebration. Nasz sztandar podczas troopingu dzierżyła Mahiyana, która starała się by znalazł się na tle każdego zdjęcia robionego w naszej okolicy. Sam sztandar zbierał pozytywne opinie wśród członków organizacji, z którymi rozmawialiśmy.
Kiedy impreza dobiegała końca zamieniliśmy jeszcze kilka słów z Jeremim Bullochem i udaliśmy się na poszukiwania powyginanych schodów, które widzieliśmy na okładce informatora turystycznego. Podążaliśmy w kierunku tajemniczego obiektu, pytając napotkane osoby gdzie jesteśmy i który mamy rok.
W drodze powrotnej oczywiście zatrzymaliśmy się na noc na tropikalnej wyspie, a burza pokazała nam, że nasz namiot nie był wodoszczelny. Kiedy zjawiliśmy się w Polsce wybraliśmy się na najlepszą pizzę na świecie.
Cały wyjazd uważam za bardzo udany co jest nie tylko zasługą dobrze dobranych atrakcji, ale przede wszystkim wspaniałego towarzystwa Mandalorian.
Okiem Dinuirara
Dziennik pilota, data 26.07.2013, wpis 1
Mimo półtorejgodzinnego spóźnienia na teren konwentu, nie staliśmy zbyt długo w kolejce. Dobrze zroganizowano wydawanie ich, więc załatwiliśmy to dość szybko. Po krótkim rekonesansie w cywilu, wbiliśmy się z Rybą w pancerze. Mahiyana dostała w przydziale transport sztandaru. Wzięliśmy szafkę z szampanem (od Kuleszów dla Jeremyego Bullocha) oraz obraz (również dla Jeremiego), a także honorowe członkostwa, dla Temuery Morrisona i Daniela Logana.Dostarczyliśmy je na teren konwentu. Rozpoczęliśmy od wręczenia zaległych przesyłek Jeremyemu. Byli zadowoleni z faktu, iż pamiętaliśmy o ich rzeczach.
Później wręczyliśmy honorowe członkostwo Danielowi Loganowi oraz Temuerze Morrisonowi (który dnia następnego chodził w koszulce M'Y).
Po wykonaniu zadań, zajęliśmy się poznawaniem wszystkich Mandalorian na konwencie. Pogadaliśmy z Jaro oraz innymi Beskarchmiede, a także z Mandalorian Mercs. Było też kilku niezrzeszonych. Wszyscy chwalili nasz sztandar.
Byliśmy również na panelu z Ianem McDiarmidem (Palpatine). Był poprowadzony z humorem przez Wariwcka Davisa (jak wszystkie panele na CEII). Zabawnym było, kiedy aktor grający Wicketa, zaczął rzucać pluszowymi ewokami w aktora grającego Palpatine'a.
Naszym kolejnym punktem programu, był Return of: Return of the Jedi, emitowane w pobliskim parku. Po obejrzeniu filmu, odbył się pokaz walki na miecze świetlne(wyglądający bardzo fajnie), w którym uczestniczył m. in. Darth Vader.
Dziennik pilota, data 27.07.2013, wpis 2
Konwentowanie rozpczęliśmy od panelu z Kathleen Kennedy. Jeden z fanów zadał jej pytanie: Czego nauczyłaś się, odkąd rozpoczęłaś prace nad Ep7? Padła odpowiedź: "They can troll everything!". Poza mniej istotnymi danymi, ujawniła kilka informacji technicznych dot. Ep7.
Drepcząc po hali CE, odnaleźliśmy informacje o ogólnofantastycznym FedConie w Dusseldorfie (na którym byli m. in. aktorzy ze Star Treka, Battlestara, Stargate itd).
Kolejnym punktem programu był panel o "Star Wars Rebels", na którym ujawniono trochę ciekawych info o tym serialu oraz pokazano concept arty i modele 3D.
Po krótkiej pogawędce z Jeremym Bullochem, poszliśmy na panel z Carrie Fisher (która przyszła nań, z podejrzanie wyglądającym napojem, oraz z psem [sprawdzonym uprzednio przez ochronę]).
Później, jako iż CE nie miało w programie więcej ciekawych punktów, poszliśy zwiedzać Werden. Po prostu ruszyliśmy się przejść wybraną trasą i starając sie nie zgubić (co się udało). Wędrowaliśmy zarówno nowymi, jak i starymi uliczkami, a nawet przechodziliśmy dzielnicą przypominającą wieś (konie, zagroda itd). Powrót na camping przebiegał bez zakłóceń.
Dziennik pilota, data 28.07.2013, wpis 3
O godzinie 9:40 ustawiliśmy się w kolejce na "Atak Klonów" w 3D. Wykonanie techniczne filmu było bardzo ładne. Szczególnie dobrze wyszły wg. mnie myśliwce Naboo N-1. Później znów odwiedziliśmy Jeremyego.
Potem poszliśmy na panel z Markiem Hamillem. Byliśmy również na ceremonii zamknięcia CE, jednak z uwagi na brak istotnych danych, wyszliśmy po 0.5 h.
Podróż powrotną do Polski rozpoczęliśmy dnia następnego.
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|