|
|
Relacja - Pyrkon 2013 |
|
|
|
Pyrkon 2013
Okiem Delty13:
Pyrkon przywitał mnie zimą i kolejką, która była naprawdę imponująca. Jednak po to są Vode żeby nawet tak potworna kolejka nie stanowiła przeszkody między nami a celem. Najpierw zlokalizowałem w kolejce Vhipir i Mynocka, co już skróciło moje oczekiwanie o kilkaset osób. Chwilę później pojawił się KatharSiS, mówił coś o ukrywaniu się razem z Gajowym w damskiej toalecie w jednej kabinie, ale zanim mój mózg przeanalizował tę wypowiedź, Vod zaczął upychać nas w kolejkach. Za co jestem mu bardzo wdzięczny. Stojąc w sznurku do kasy, zobaczyłem pierwszy mandaloriański patrol z Rybą na czele. Oglądanie Vode przy pracy nieco urozmaiciło mi oczekiwanie na akredytację. Zaraz po odbiorze wejściówki, stawiłem się na służbę i wskoczyłem w beskar`gam. W doborowym towarzystwie Mandalora, Araxussa, KatharSiSa i Ozzika ruszyliśmy na mój pierwszy patrol. Zdarzyło się wiele rzeczy, ale tylko kilka zapadło mi w pamięć. Na pewno Araxuss, który nie patyczkował się ze strzelaniem i od razu atakował przeciwnika kolbą, KatharSiS, który udowodnił że w pomarańczowym pancerzu potrafi zniknąć jak tylko odwrócisz wzrok, zapinki z napisem I love Yuri, i mały fan, który dostaję nagrodę za tekst konwentu: po zdjęciu z grupą Mandalorian złapał mnie oburącz za pocisk na karwaszu i patrząc mi w wizjer z dużym przejęciem krzyknął „Dlaczego zginąłeś?!”. Dla takich sytuacji warto nosić cały ten nielekki kostium. Warto też wspomnieć o Twi`lekance, która złapała nas z KatharSiSem do zdjęcia. Ale kto by odmówił po następującym cytacie: „Lubię zamaskowanych mężczyzn”…
Sobota przywitała nas kolejnym mroźnym porankiem, i lemurami, na których wybieg miałem widok z okna. Moja zmiana zaczynała się po południu, więc miałem chwilę aby pochodzić po konwencie po cywilnemu; prawie po cywilnemu - wolałem mieć przy sobie Dc-17, tak na wszelki wypadek. Miałem też okazję porozmawiać ze sporą grupką Vode, i, jak to się ładnie określa, członkami innej organizacji kostiumowej. Dyskusję w szatni o szarych paskach na szarej zbroi, jak i o polowej naprawie nakolanników, wykład doktora Araxussa na temat "mój a twój hełm Hasbro", oraz dekapitacja Jango Fetta i to, ile mógł być jeszcze świadomy, przejdą do historii tego wypadu. Jednak zabawa zaczęła się, gdy Manda`Yaim stawiła się w pełnej sile. Nieważne kim jesteś i po co przyszedłeś na Pyrkon, pluton Mandalorian musi zrobić na tobie wrażenie. I tak też było, dwie spore sesję zdjęciowe. Aż dziw, że jeszcze nie ma ich w mediach. Powstało także chyba wyczekiwane zdjęcie Fettów. Sobota obfitowała także w zainteresowanych samą Polską Społecznością Mandalorian. Osobiście mogłem się przyjrzeć kostiumom, w których stawili się Vode i byłem naprawdę pozytywnie zaskoczony. Zaimponowało mi także to, że wszyscy wywiązali się ze swoich patroli i że zawsze byli w ruchu. Pokazaliśmy na co stać Mandalorian i jestem pewien że zostało to zauważone. Choć nie obyło się bez krótkich przerw na pogawędki i celowania do i tak przerażonych już dzieci, jednak były to najgorsze zarzuty jakie można było wysunąć w stosunku do Vode. Wszyscy będący na Pyrkonie wiedzą jak inspirował nas do działania nasz Mandalor. I jak Ryba dzielnie walczył z organizatorami. Podsumowując powiem tylko tyle: to była dobra bitwa, bitwa którą wygraliśmy!
Okiem Mynocka:
No, to wróciłem z mojego pierwszego, pełnego, dużego konwentu. Pyrkon 2013 nie zawiódł, powiem więcej - bawiłem się doskonale. W poniższym sprawozdaniu zamieściłem wiele podziękowań dla innych, bo tak mi się podoba. Ogólnie sprawozdanie w znacznej mierze mówi o moich prywatnych odczuciach poPyrkonowych.
Zacznijmy od punktów programu, na których byłem:
- Turniej LoLa: Nasz Verd`tsad spisał się bardzo dobrze, ale mieliśmy pecha w pierwszej grze (w złym momencie oddaliliśmy się od barona). Nie wyszliśmy z grupy, ale zgarnęliśmy mnóstwo wiwatów. Ze swojej strony chciałbym pogratulować KatharSiSowi za nieprzeciętnie dobrą grę! (I'm Jarvan, I'm helping!)
- Koncert Percivala Schuttenbacha: Aż głos straciłem. Bardzo fajny koncert, pogo 24/7 i Ścianka Pyrkowianka. Widać, że sam zespół wyśmienicie się bawił. A Asia (basistka) rusza się naprawdę...
- Wiedzówka z Tolkienowskiego Środziemia: Jedyna wiedzówka, na której ogarniałem na tyle by móc udzielić odpowiedzi na większość pytań. Niestety w grupie miałem jednego frajera co to darł się za szybko i za głośno i to jego wina, że przegraliśmy. Tak z innej beczki, to właśnie tam dostałem numer od całkiem niebrzydkiej poznanianki ;)
- Spotkanie autorskie z Ćwiekiem: Kto nie czytał książek, nie wie co traci. Gość jest literacką ostoją Rock&Rolla. Było, jak zawsze, z dużą dawką śmiechu i muzyki(http://www.youtube.com/watch?v=uDsmCTfOO2s). Dowiedziałem się, że "Chłopcy 2" pojawią się gdzieś koło września (wiem, chyba mało kogo to interesuje, ale może zainteresuje - dlatego o tym piszę). Po długiej batalii dostałem również autograf, z czego niezmiernie się cieszę.
- Koncert na harfie celtyckiej: Co tu dużo mówić - należało przyjść, zamknąć oczy i odpłynąć gdzieś do świata legend i mitów. Bardzo relaksujący (nie mylić z usypiającym) punkt programu.
- Wiedzówka o Mass Effect: Drużyna „Tak, twoją matkę też” miała realne szanse na zwycięstwo, aczkolwiek załatwili nas pytaniem z haczykiem. (Jak się nazywał szaman na Tuchance?) Następnym razem wygramy, co nie?
- Wiedzówka o grach strategicznych: polecam każdemu, kto myśli, że jest nerdem. Sam trochę gram, ale pytania były... Cóż, przynajmniej było trochę śmiechu.
A teraz wszystko inne:
- Troopowanie... No w moim przypadku asysta troopujących: Regularne łamanie wszystkich zasad dobrego troopowania wcale nie wpłynęło na ilość zdjęć. Już teraz widzę mnóstwo wstawionych na facebook'a. PS. Niedługo zacznę robić zbroję, obiecuję.
- Planszówkowanie: Ogólnie kocham planszówki, a wybór był dość spory. Zagrało się zatem w parę gierek, aczkolwiek niepodzielnie na stoliku panował Battlestar. (Za to dzięki dla Ari). Wredni Cyloni... Dlaczego nigdy nie mogę być tym złym?
- Powiem wam, że utrata głosu w trakcie piątkowego koncertu Percivala też była ciekawą atrakcją dla mnie.
- Szczerze żałuję, że nie dotarłem na turniej gry w X-Wingi, ale trochę się nalatałem w tym czasie za nieszczęsnym kluczem. No i trwał ciut za długo.
- Następnym razem biorę karimatę...
- I więcej żarcia...
- I lepiej zaklepujemy salę...
Okiem Kuela:
Muszę przyznać, że na Pyrkon z roku na rok oczekuję ze zniecierpliwieniem. Jest to według mnie jedyna i niepowtarzalna impreza tego typu w Polsce. Nie byłem do tej pory na innym konwencie, który dorównywałby, zarówno rozmachem, jak i atmosferą temu poznańskiemu.
Na czwartym już z kolei moim Pyrkonie, znów się nie rozczarowałem! Było, jak zwykle, kapitalnie.
Fani fantastyki z całego kraju dopisali, tłumnie przybywając na konwent. Jak mi się wydaje, nawet czterdzieści procent z nich mogło być w strojach, co daje ogromną liczbę w porównaniu do ostatecznej liczby za akredytowanych- ponad 12-nastu tysięcy. Również program warto zaznaczyć, jako niezwykle ogromny plus na korzyść imprezy. Ilość prelekcji, konkursów, spotkań z autorami, turniejów była momentami zatrważająca i aż trudno było się zdecydować, gdzie iść i co zobaczyć. Każdy fan fantastyki mógł znaleźć coś dla siebie. O miejscu, w którym całość się odbywała, nie warto się rozpisywać, bo po raz kolejny zasłużyły się tu Międzynarodowe Targi Poznańskie, oferujące zarówno ogromne hale, jak i mniejsze sale wykładowe. Warto zaznaczyć, że mimo dość dużej ilości miejsca, czasem robiło się tłoczno, co jednak potwierdza tylko popularność imprezy.
Przechodząc do meritum, czyli udziału Manda’Yaim. Nie mogę się nacieszyć, że tak tłumnie udało się nam spotkać na miejscu. Ilość Mandalorian w pełnych zbrojach biła na głowę wszystkie inne organizacje tego typu. Byliśmy nieodłączną częścią tego wydarzenia, co widać po dużej liczbie zdjęć naszych członków w kolejnych fotorelacjach. Poza tym, że pokazaliśmy się wszystkim fanom fantastyki, mogliśmy znów spotkać się w swoim gronie. Miło było pogadać z pozostałymi weteranami, jak i poznać osobiście kilku nowych Mandalorian. Po wciąż rosnącej liczbie uzbrojonych na konwentach tego typu widać, że jako organizacja pniemy się ku górze i z tego się cieszę.
Z tegorocznej edycji Pyrkonu pozostanie mi w pamięci wiele dobrych wspomnień. Mam nadzieję, że uda się to powtórzyć za rok, a chciałbym sobie życzyć jeszcze większej liczby pancerzy. Tak więc do roboty, bo kolejny Pyrkon już za niecały rok!
Okiem Ryby:
Był to już mój czwarty Pyrkon, jak na każdym dużo się działo i jak każdy, również ten był dla mnie inny od poprzednich.
Co było unikatowe dla tego Pyrkonu, to fakt, że nie jechałem na niego jako zwykły uczestnik, ale jako część mandaloriańskiej grupy troopingowej. Czułem się więc trochę współorganizatorem największego konwentu w Polsce, zwłaszcza, że to mnie przypadło w udziale rozmawiać z organizatorami o naszej obecności oraz ułożenie godzinowego grafiku dla naszych zbrojnych patroli. Tu pojawiła się pierwsza pomoc ze strony innych Mandalorian. Gajowy ułożył pierwszy podział godziny, który potem lekko zmodyfikowałem i wstawiłem nazwiska, a Dinuirar zwrócił mi uwagę na podróżujący po poznaniu tramwaj, który warto by obstawić patrolem.
W pyrkonowy piątek wyruszyłem o 7.00 z Torunia, by po drodze zgarnąć Dinuirara i Araneę (spod samej szkoły, tuż po sprawdzianie!) z Bydgoszczy i jechać juz prosto do Poznania, wśród malowniczo pokrytych śniegiem pól i lasów. Odkryliśmy, że do 5-osobowego samochodu Mandalorian ze zbrojami wchodzi tylko trójka.
Będąc na miejscu zobaczyliśmy na co się zanosi. Kolejki do kas rosły w oczach już o 11.00, a program zaczynał się dopiero o 14.00. Całe szczęście nasz status trooperów pozwolił nam ominąć czekanie. Potem czas oczekiwania do kasy dla zwykłych śmiertelników sięgnął juz dwóch godzin!
Dalej wpadłem już w konwentowy tryb. Jak najwięcej punktów programu, w nocy do games roomu, w międzyczasie pogadać z fanami, których widuje się czasami tylko na konwentach. W tym roku część tych rzeczy trzeba było robić w zbroi, żeby nie zaniedbać troopingowego grafiku.
Bardzo duży plus dla organizatorów za Games Room otwarty całą dobę, w ogromnej hali i z rozbudowanym wyborem gier. Dużo lepsze rozwiązanie niż w latach poprzednich. Nie ma dla mnie lepszego sposobu na rozbudzenie się w konwentową noc niż wspólne zmagania z kumplami nad jakąś planszówką.
Przyszło mi odwiedzić kilka prelekcyjnych punktów programu w zbroi. W środku jednego z wykładów mój telefon zaczął dzwonić, uraczyłem więc kogoś po prawej moim hełmem, a kogoś po lewej karwaszem i zająłem się komórką, ponieważ nie było jak wydostać się z sali, żeby załatwić sprawę na zewnątrz. Przewidziane na prelekcje sale były niestety za małe.
Co rzucało mi się w oczy w pyrkonowym tłumie, to bardzo duża ilość osób w różnego rodzaju strojach. To budowało bardzo pozytywny klimat konwentu. Fajnie było oglądać przemieszczające się cały czas w tym tłumie i będące w ruchu patrole Mandalorian.
W niedziele o 18.00 konwent powinien się skończyć, ale przecież tradycją jest przedłużanie konwentów w miarę możliwości. Dlatego wraz Katharsisem, Yurim, Dinuirarem i Araneą usiedliśmy w miejscu przez poprzednie dwa dni zajmowanym przez ochronę i wołaliśmy do przechodzących gżdaczy „opaska!”, którzy automatycznie, nawet nosząc różnego rodzaju pakunki, gimnastykowali się by opaskę okazać. Wyposażyliśmy się na tę akcję w paczkę kabanosów, więc rzuciły się na nas dwie gżdaczki, dotknięte konwentowym trybem życia, krzycząc „mięso!”.
Chciałbym podziękować organizatorom (a właściwie organizatorkom), za miły kontakt i współpracę przy omawianiu naszego troopingu oraz dogrywaniu spraw organizacyjnych typu salka na przechowywanie zbroi na Targach albo drobne korekty na niektórych listach. Podziękowania należą się też wszystkim, z którymi spędziłem choć trochę czasu na tym konwencie.
Oya! Do zobaczenia za rok!
Okiem Dinuirara:
Do Poznania dostałem się samochodem, wraz z Rybą i Neą. Całą drogę zajęło mi szycie kabury na pistolet blasterowy. Ze znalezieniem terenu Targów nie było problemu, tym bardziej że cała nasza trójka była na konwencie rok wcześniej.
Po przyjeździe zajęliśmy się akredytacją, i ogarnianiem naszego udziału w imprezie(dostarczenie banerów, zbiórka ludzi z M'Y). O 14:00 wraz z Yurim, Ozzikiem, Araxussem i Rybą wskoczyliśmy w pancerze, ku chwale Manda'Yaim. Zostaliśmy podzieleni na 3 - 4 osobowe patrole, mające troopować w odpowiednich porach, byśmy byli widoczni przez cały czas. Niektórzy byli w pancerzach dużo więcej niż było to w planie(Ozzik, Araxuss, Ryba, ja). Zabawnie było pojawić się na prelekcji o Star Treku, będąc w Beskar'gam.
Mniej więcej od 22:00 do 3:00 czy 4:00 w nocy siedzieliśmy w Games Roomie. Dobrze że Targi były wtedy otwarte. Przynajmniej nikt nas nie wyrzucił z Nocnego Games Roomu za granie w nocy, jak to miało miejsce w zeszłym roku T .
Oferta konwentowej wypożyczalni gier była dobra, i myślę że na potrzeby tegorocznego Pyrkonu była wystarczająca, choć zwiększenie ilości egzemplarzy BSG: The Board Game byłoby fajne.
Sobotę spędziłem głównie na troopingu i prelekcjach. Od godziny 15:00, z małym opóźnieniem rozpoczął się trooping wszystkich Mando, obecnych na Pyrkonie w zbrojach. Było nas około piętnastu.
Z innych rzeczy wartych wspomnienia: kolejka do akredytacji. Niektórzy czekali po dwie godziny, nim udało im się dostać do kas, mimo otwarcia drugiego wejścia na Targi. Do sobotniego popołudnia było 11 tys. uczestników, a przewidywano, że cały konwent odwiedzi 10 tys osób.
W pyrkonowy piątek, podczas patrolu spotkaliśmy ciekawą dziewczynę, która osobiście wydała mi się jedną z najbardziej mandaloriańskich osób, jaką spotkałem w życiu. Fajnie by było, gdyby zdecydowała się kiedyś do nas dołączyć.
Ogólnie rzecz biorąc, uważam Pyrkon 2013 za bardzo udaną imprezę. Patrole się sprawdziły. Wydarzenie oceniam bardzo pozytywnie.
Okiem Vhipir:
Tegoroczny Pyrkon to „mój” pierwszy… i mam nadzieję, że nie ostatni – już czekam na przyszłą edycję!
Zaczęło się w piątkowy poranek. Na początek pyrkonowy pociąg z Bydgoszczy (niepowtarzalny klimat), następnie marznięcie w długiej kolejce do akredytacji, a później kolejne marznięcie w tłumie pod szkołą noclegową. Ale jakoś specjalnie nie narzekam, bo było całkiem miło. Wieczór wyglądał troszkę inaczej: telepatyczne wspieranie Verd`tsad podczas turnieju LoL-a, koncert zespołu Percival Schuttenbach (łaaaaaa!), a później długa rozgrywka planszówkowa.
Sobota upłynęła strasznie szybko, właściwie nic konkretnego nie jestem w stanie na jej temat powiedzieć, bo (chyba) nic specjalnego nie robiłam… :) Za to podziwiam ekipę tropującą w zbrojach, której udało mi się troszkę potowarzyszyć i zrobić kilka zdjęć. Ja niestety nie doczekałam się swojego beskar`gam, ale gwarantuję poprawę za rok. Za to w niedzielę udało mi się pójść na prelekcję (jedyną, na której w ogóle byłam), a co robiłam przez pozostały czas… nie mam pojęcia. ;) Miło wspominam prowizoryczne śniadanie (o, i z tego miejsca dziękuję Mynockowi za zdobycie widelca do jogurtu!)i blok planszówkowy.
Ogólnie rzecz biorąc najlepszym aspektem Pyrkonu była możliwość spotkania się z Vode z całej Polski, z którymi na co dzień nie mam możliwości rozmowy na żywo. I przy okazji zobaczenie jak świetnie się prezentujem`y, mimo że do idealnego poziomu jeszcze trochę nam brakuje… ;)
Okiem Micheta:
Co myślę o Festiwalu fantastyki w poznaniu w 2013 r. ?
Zacznę od tego, że na Pyrkonie pojawiłem się po raz pierwszy, jak i również był to pierwszy zlot, na którym spędziłem więcej niż jeden dzień . Natomiast jeśli chodzi o sprawozdanie to wyglądało to mniej więcej tak:
Mój wyjazd zaczął się od tego, że spóźniłem się na pociąg do Poznania i musiałem czekać 3h na następny. No, ale w końcu po ok. 6,5h dotarłem na miejsce. Po wyjściu z Dworca głównego bez trudności dotarłem do bramy wejściowej na festiwal, jednak kiedy zobaczyłem długość kolejek odechciało mi się Pyrkonu . No, ale cóż nie po to jechałem tyle czasu, żeby teraz zawrócić.
Po odstaniu ok. 2h w kolejce bardzo sympatyczna pani wydała mi opaskę na rękę, której mi na szczęście nie zacisnęła zbyt mocno (jak większości uczestników ; p ), torebkę z ulotkami i innymi pierdołami oraz smycz z kartą wejściową.
I tak mniej więcej wyglądał mój pierwszy dzień.
No i zaczyna się ta ciekawsza część wyjazdu - trooping. Zaraz po porannej toalecie wskoczyłem w zbroję i razem z Araxussem i Ozzikiem troopowałem zbierając honor, chwałę i itemy : D Mniej więcej co 5m ktoś robił sobie z nami zdjęcia i tak wyglądał nasz trooping aż do momentu kiedy przyszedł Conan Barbarzyńca z megafonem i zabrał nas do tramwaju wycieczkowego.
Wycieczka polegała na tym, że przez 30 min. jeździliśmy tramwajem po Poznaniu, słuchając muzyki, strzelając do cywili i udając śmiech ze strasznie suchych sucharów Conana - „ Co najważniejsze jest jesienią ? …... Łyżka !!!!!.......A dlaczego łyżka najważniejsza jest jesienią ?........ Bo Je się nią !!! uhahahah.....”
Ale w końcu nadszedł czas na przejęcie i opanowanie Pyrkonu. Zaczęliśmy troopować całą grupą, ludzie krzyczeli i uciekali w popłochu, a Ci, którzy byli zbyt słabi lub starzy, żeby uciec przed bezwzględnymi zabójcami robili sobie z nami zdjęcia ; D
Jeśli chodzi o niedzielę to spędziłem ją na pakowaniu się i powrocie do domu.
Podsumowując cały wyjazd uznaję za udany i dobrze spędziłem czas w dobrym towarzystwie : ) Mam nadzieję, że w przyszłym roku również pojawię się na Pyrkonie oraz, że pojawią się na nim również te osoby, których nie było.
Okiem X-Yuriego:
Pyrkon 2013 był moim 3cim Pyrkonem, 2gim na targach i... i najbardziej pełnym jak dotychczas. To znaczy, byłem na calutkim konwencie, od południa w piątek aż do jego zamknięcia, a nawet godzinę dłużej!
Nie miałem żadnych konkretnych planów związanych z prelekcjami, w tym roku raczej chodziłem na dość przypadkowe punkty, i co najważniejsze, ze wszystkich jestem dość zadowolony. Pierwszy, w piątek był punkt Mistrza Sellera Wojny Klonów, miesiąc po miesiącu, nie było to mistrzostwo pod względem prowadzenia, ale momenty których nie przespałem były... zjadliwe.
W sobotę zajrzałem na chwilę ma Filmy Marvela vs. filmy DC ale ciasnota i fakt że to nie-do-końca moja bajka mnie dość szybko przegoniły. Za to odwiedziny na punkcie Filmowa familiada Science-Fiction prowadzonej przez, o zgrozo, Trekkies, były... fajne. Choć mało SW w odpowiedziach - ale nie ich wina.
Niedziela to trzy punkty programu - Fantazja ludzka nie zna granic, czyli czołgowe dziwactwa na przestrzeni dziejów, która była.... dość ciekawa, Azja nieznana według Marco Polo którą oceniam najlepiej ze wszystkich - przy czym nie należy odczytywać tego jako zarzutów pod względem pozostałych pktów, po prostu specyfika tematu, Marco Polo, Azja, szalenie do mnie trafiła i słuchałem z zaciekawieniem niemalże całości. Na zakończenie dnia nie mając nic lepszego do roboty podszedłem na końcową część punktu Warp 9, mr. Scott! który też miło się słuchało, choć nie z taką fascynacją jak o Marco Polo (Bo MP to dla mnie wiele nowości, rozmowy o podróżach w kosmosie... mniej nowego w tej dziedzinie się mogę dowiedzieć^).
Przechodząc do punktu widzenia Troopingowego, sumarycznie w zbroi byłem dłużej niż kiedykolwiek jak dotychczas - zdecydowanie milej troopuje się w taką pogodę niż we wrześniu. Możliwość oglądania tylu osób w zbrojach, a także spotkania tych bez, wspaniała rzecz. Żałuję jedynie, że nie ze wszystkimi udało mi się choć trochę pogadać. Ale będą jeszcze okazje! Tyle prywaty.
Podsumowując... Pyrkon 2013 uważam za szalenie udany, a jedyne co średnio mi pasowało to kolejka - sam nie stałem po swoją akredytacje zbyt długo, ale widziałem jak to potem wyglądało. Mam nadzieję że organizatorzy znajdą jakiś sposób na to w końcu - oby! Już wyczekuję Pyrkonu 2014 i Mando-obecności tam.
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|