|
Mazikeen |
|
|
|
Na wstępie muszę wyznać, jak trudnym zadaniem okazało się znalezienie kobiecej postaci, odpowiadającej mandaloriańskim normą. O ile literatura, komiksy, czy filmy są pełne wojowników, złodziei, poszukiwaczy, awanturników lub po prostu mężczyzn o twardym, ale poniekąd honorowym charakterze, o tyle podobnych im kobiet szukać o wiele trudniej. Właściwie, po wielu namysłach i przeszukiwaniach swej zakurzonej pamięci, z trudem przypomniałam sobie co niektóre postacie - kiedyś zamierzam odświeżyć ich znajomość, kiedy znajdę czas i chęci, by powrócić do owych historii. Ale prawda jest taka, że większość kobiecych postaci łatwiej przypisać cechom stereotypowym Jedi (delikatne, dobre niewiasty z wielkimi mocami leczniczymi, czy walczącymi ze złem czarodziejkami, wspaniałe elfki, etc), czy Sithami (przeżarte złem do szpiku kości, egoistyczne kobiety pozbawione skrupułów, łaknące władzy i zdradzające wszystkich w koło), aniżeli znaleźć kogoś pośrodku; kobietę bez magicznych mocy, która nie czeka na wybawienie z opresji przez białego rycerza, a która jednocześnie nie jest ucieleśnieniem całego zła. Tym bardziej cieszę się z postaci Mazikeen z cyklu komiksowego "Lucyfer" (w Polsce wydanego w zbiorczych tomach, dzięki Egmontowi).
Sama historia skupia się na losach Lucyfera, Gwiazdy Zarannej, niegdyś anioła znanego pod imieniem Samael, który - obok swego brata, Michała, był jednym z najpotężniejszych 'synów' Boga, na długo nim powstała ludzkość. Po buncie w Niebie, Lucyfer objął władzę w nowo powstałej krainie zwanej Piekłem, którym rządził przez milenia. Jednakże władcy Piekieł dawno temu znudziła się ta rola i po wydarzeniach związanych z Sandmanem, postanowił opuścić swoje królestwo, a zamiast niego otworzyć swój własny nocny klub "Lux" w Los Angeles. Choć nie zamierzał angażować się w losy świata, dostał ciekawą propozycję od Nieba. W nagrodę za spełnienie powierzonego zadania, Lucyfer miał możliwość stworzenie własnego świata. Jak się okazało, jego największym pragnieniem, jak i motywacją działania, było wyrwanie się z odgórnie ustalonego planu istnienia, a przeto z władzy Boga. Oczywiście, na swej drodze spotkał wielu wrogów, niespodziewanych sojuszników, czyhały na niego liczne spiski, intrygi, walki i wyzwania. W wielu z nich pomagał mu najwierniejszy sojusznik, wspomniana Mazikeen. Charakterystyczną cechą była jej twarz, z jednej strony bardzo urodziwa, zaś drugie lico było groteskowo pokiereszowane, z widocznymi mięśniami i kośćmi. Przez to łatwo nie dało się zrozumieć jej mowy, choć władca Piekła nie miał z tym problemów. W świecie ludzkim nosiła srebrną maskę by ukryć swe demoniczne pochodzenie. Chociaż przez magię jednej z bohaterek, jej twarz została "uleczona", Mazikeen czuła odrazę do swego "dobroczyńcy", ponieważ jej prawdziwa twarz, którą sama sobie wybrała, została zmieniona bez jej zgody (warto nadmienić, że sam Lucyfer nie miał nic przeciw jej pierwotnemu wyglądowi).
Mazikeen była przedstawicielem Lilim, ludu, który nie należał ani do aniołów, ani do ludzkiego rodzaju. Kiedy Lilith, pierwsza kobieta odeszła od Adama ("bo nie pociągało ją wieczne poddaństwo lubieżnemu kretynowi"), opuściła rajski ogród. Podczas swej wędrówki natknęła się na demony powietrza i ziemi i z nimi spółkowała, rodząc liczne dzieci. W ten sposób powstali Lilim. Mazikeen była jednym z takich dzieci, nie akceptowanym przez władzę Nieba; niezbyt też dbającym o to. Od dziecka wykazywała silny charakter.
"Jesteśmy Lilim. Różnimy się od siebie postacią i charakterem, tak jak tysiące naszych ojców. Lecz łączy nas jedno: wszyscy jesteśmy sierotami Niebios. Nie upadliśmy, a jednak zostaliśmy wygnani. Nienawidzimy Pana Zastępów, tak jak samej śmierci." [Lucyfer, tom III: Potępieńcze związki]
Ten opis już brzmi podobnie do kultury Mandalorian. Lilim mogą się od siebie różnić, mogą mieć 'różnych' ojców, ale pewne cechy ich łączą, wręcz definiują. Stanowią niejako osobną rasę - ich prawo do Edenu sprawia, że Niebo ich nienawidzi, a Piekło (pospolite demony) im zazdrości. Podobnie jak Taungowie, co musieli opuścić swój Coruscant na rzecz ludzkich plemion, także Lilim w dawnych czasach zostali wygnani ze swych rodzimych ziem, choć nigdy nie zaprzestali walki o nie.
Jednakże Mazikeen przez długi czas nie cieszyła się popularnością wśród rodziny, bo wybrała służbę u Lucyfera, w piekle, stając się jego wiernym pomocnikiem, żołnierzem, doradcą, a także kochanką. W pewnym momencie historii została zmuszona wrócić między swoich pobratymców, co zaowocowało sądem nad jej osobą za "zdradę i kolaboracje". Podczas procesu Mazikeen milczała, dobrze wiedząc, że nie może zostać skazana, póki trybunał nie wysłucha jej słów obrony, co zmusiło sąd do rozwiązania sprawy "próbą sił", w walce na życie i śmierć. Znając reputacje wojowniczki Mazikeen, nakazano jej walczyć z osłabieniem, w postaci zawiązanych oczu i unieruchomionej lewej dłoni. Pomimo tego, Mazikeen wygrała pojedynek. Dodatkowo, na wieść o nowo stworzonym świecie Lucyfera, stała się przywódczynią wojenną wygnanych Lilim. Choć tak naprawdę nie przyszła po władzę, której nigdy nie pożądała, przekonała ją możliwość rozmawiania z Niosącym Światło jako równy z równym.
Od tego momentu stopniowo narastał konflikt między jej wiernością Lucyferowi, a swoim własnym podwładnym. Bo choć dla niej samej Upadły Anioł zawsze miał sympatię i szacunek, to jednak plemieniu Lilim nie poświęcał zbytniej uwagi. Lucyfer, jak sam mówił, nie przepadał za sojuszami, ale przez wzgląd na Mazikeen zgodził się wysłuchać propozycji jej ludu. Ci pragnęli ofiarować miecz, na który Lilimowie przysięgli są wierność, pragnąc stać się posłuszną mu armią, strzegącą granic jego świata. Niestety, Niosący Światło nie tylko odrzucił tą propozycję, ale także złamał miecz na pół. To zaowocowało odejściem Mazikeen od Lucyfera.
Na naradzie wojennej plemię Lilim uznało czyn Upadłego Anioła za zniewagę i jawną pogardę, dlatego - wbrew opinii Mazikeen - postanowiono wypowiedzieć mu wojnę. Ona sama tego nie pragnęła, wiedząc, że cena ewentualnego sukcesu byłaby bardzo wysoka, ale jako przywódczyni wojenna pozostała wierna decyzji większości. Mimo wszystko udała się raz jeszcze porozmawiać z Lucyferem, zarzucając mu, że otworzył swój świat dla wszystkich, ale pogardził jej ludem. Zasadniczo ich rozmowa zakończyła się stwierdzeniem Lucyfera, że on nikogo nie potrzebuje, ani nie chce Lilim, bo ci zapewne podzieliliby się na mniejsze, skłócone frakcje. Ponownie jednak zaznaczył, że samą Mazikeen chętnie by przyjął.
Niestety dla Lucyfera, jego nowy kosmos szybko został zaatakowany, on sam niemal zginął. Lilim, którzy wtargnęli na te ziemię, spotkali się z propozycją sojuszu z wrogami Upadłego Anioła, kartami tarota zwanymi Basanosami. Pomimo takiego obrotu sytuacji, Mazikeen nie dała się oszukać podejrzanie korzystnym warunkom i wykazując się niezwykłym wyczuciem taktycznym, przeprowadziła swój plan ataku. Ten ryzykowny, ale zaskakujący manewr, choć nie mógł zabić magicznych Basanów, kupił potrzebny czas dla Lucyfera, udowadniając mu, że jednak nie jest tak samowystarczalny, jak myślał. Mając dług u Mazikeen, przyjął z jej rąk miecz symbolizujący wierność jej ludu.
Mazikeen podczas wyprawy po ukradzione pióra Lucyfera
Krótko po tym wysłał Mazikeen i jej wojsko na bardzo ważną misję odzyskania skradzionych podczas wojny dwóch swoich piór, w których skrywała się cała jego potęga i majestat. Gdy Lilim borykali się z trudami i niebezpieczeństwami zadania, w tym samym czasie Lucyfer wrócił do Piekła, na umówiony pojedynek na śmierć i życie ze swym wrogiem, aniołem Amenadielem. Dzięki swej sile i determinacji, Mazikeen wypełniła tą misje, zapewniając swemu zwierzchnikowi powrót do pełni sił. To nie było jedyne z zadań tej wiernej wojowniczki, bowiem Lucyfer powierzał jej kluczowe misje, ufając, że im podoła i wróci z nich żywa. To dlatego uczynił ją kapitanem magicznej łodzi Naglfar, który miał zabrać załogę do Dworców Ciszy, w celu odzyskania pewnej duszy. Pierwotnie Lucyfer sam nie mógł tam udać się, bo jego moc zniszczyłaby niechybnie to miejsce, przeto musiał polegać na zebranej przez siebie załodze pod jej przewodnictwem. Mazikeen niemal wtedy zginęła, ale niespodziewane pojawienie się Lucyfera uratowało ją. Ten osobiście zabrał jej poważnie ranne, nieprzytomne ciało z powrotem na statek, by przywrócić jej siły własną mocą.
Oczywiście, czekały ją jeszcze liczne wyzwania u boku Lucyfera, kiedy to Jahwe (Bóg) postanowił odejść ze swego Srebrnego Miasta. Chcąc nie chcąc Gwiazda Zaranna musiał stanąć w obronie świata swego ojca, w czym oczywiście pomagała mu jego zaufana wojowniczka. W akcję zamieszana była także Lilith, ale Mazikeen pozostała wierna swemu sojusznikowi/władcy. Między innymi broniła niebiańskiego miasta (choć nie omieszkała swoim bluźnierczym zachowaniem zrobić na złość znienawidzonym aniołom).
Nie można powiedzieć, że czekało ją szczęśliwe zakończenie, bo jednak Lucyfer - po licznych wydarzeniach, postanowił w końcu odejść poza granice boskiego planu, pozostawiając Mazikeen samą. Ta nie przyjęła dobrze jego pożegnania, jednak nie mogła też go zatrzymać. Na odchodnym dał jej w pożegnalnym geście swoją moc Gwiazdy Zarannej - ona zaś zraniła go mieczem w twarz ze słowami:
“You think that walking away from your life makes you free, my Lord? That you can be born again so easily? You’re wrong, you will remember my love. Erase that mark if you like, but you prove yourself coward if you do. Coward and liar. The past made us, Lucifer. It continues to make us. Travelling light doesn’t change your origin. Or your destination.”
Warto zauważyć, że Lucyfer nie uleczył swej rany. Jednak nawet słowa Mazikeen nie odwiodły go od swego zamierzenia. Pomimo tej złości i 'porzucenia', nadal pozostała silną osobowością, odmawiającej jakiemukolwiek współczuciu.
"Przyjaciele nazywali ją wojowniczką. Wrogowie berserkerką. Wszyscy zgadzali się, że Makizeen z Lilim będzie walczyć, póki z jej ciała nie zostanie jeno strzęp. A wtedy wciąż splunie wyzywająco, płonąc." [Lucyfer, tom V: Inferno]
O ile Lucyfer byłby najlepszym przykładem Sitha - potężnego egoisty, który dąży do własnych celów, nieraz wykorzystując innych, bądź improwizując, aby niesprzyjające okoliczności zmienić na swoją korzyść - trzeba mu przyznać, że działał zgodnie ze swoim kodeksem honorowym. Raz danego słowa nie złamał. Mazikeen była jego prawą ręką, wiernym sługą, kochanką i żołnierzem. W jej postaci kryło się wiele cech Mandalorian. Mazikeen, choć nie była człowiekiem, nie posiadała nadnaturalnych zdolności podobnych aniołom. Cechowała ją (podszyta miłością) lojalność do Lucyfera, ale pomimo swoich silnych uczuć do niego, nie pozwalała lekceważyć ani siebie, ani swego ludu. Słynęła ze swego męstwa i waleczności. Była harda do tego stopnia, że nawet będąc torturowaną, potrafiła drwić ze swego oprawcy. Zawsze była gotowa walczyć, nawet jeśli zwycięstwo wydawało się nieosiągalne. Nie tolerowała żadnych działań czy komentarzy, które mogłyby godzić w jej godność, honor bądź podważać jej autorytet. Była zdolna do okrucieństwa, nie stroniła od przemocy. Działania innych oceniała z trzeźwym osądem i była skora dać szansę swoim podwładnym na wyjaśnienie, jeśli czymś zawinili. Cechowała ją silna charyzma, która zjednywała jej szacunek innych wojowników.
Jeśli jest coś, za co sobie bardzo cenię postać Mazikeen, to właśnie to, że w jej historii wątek miłosny nie odbiera jej zdolności racjonalnego myślenia, ani nie czyni zupełnie zaślepioną. Jest wojowniczką, która zdecydowała podążać za Lucyferem z własnej woli. Dużym plusem jest także jej pełna zbroja, którą nosi w czasie walk; osobiście nie znoszę, kiedy wojowniczkom w grach, czy komiksach autorzy wymyślają niepraktyczne, skąpe odzienie, czy inne tego typu bzdury. Mazikeen, pomimo braku nieprzeciętnej mocy, stanowi przykład silnej, dbającej o własny honor postaci, a sam Lucyfer jest ciekawym zjawiskiem manipulującego, charyzmatycznego, ale Nie-Kłamiącego-Sitha.
Bardzo gorąco polecam zapoznanie się z serią komiksową "Lucyfer".
Mazikeen po odejściu Lucyfera i jej opinia na temat honoru.
Hashhana |
|
|
|
|
|
|
|