Raport Dinuirara
1. Przygotowania do inwazji:
Plan wyjazdu na Pyrkon 2012 pojawił się u mnie już dość wcześnie, bo zaraz po powrocie z jego poprzedniej edycji. W 2011r. po raz drugi byłem na tym konwencie, niestety, tak jak rok wcześniej, tylko na jeden dzień. Na tegoroczny Pyrkon chciałem jednak jechać na 3 dni. Plan się powiódł a pobyt był udany.
Co do reszty mando`ade, z moich danych wynika że było nas pięciu: Kuel, Yuri, Strid, Gajowy i ja.
2. Infiltracja:
Informacje na temat konwentu czerpałem przede wszystkim ze strony internetowej Pyrkonu.
-miejsce: Centrum konferencyjne MTP. Wybór był świetnym pomysłem. Wszystkie budynki były blisko siebie, więc problemu z tym nie było. Ten stanowił dla wielu osób nocleg. Liczba uczestników przerosła prawie o 2 tys. przewidywania organizatorów, co spowodowało, że w szkole noclegowej było bardzo mało miejsca. Jeden z uczestników stwierdził nawet, że "ta szkoła wygląda jak obóz uchodźców". Sytuacja ta sprawiła, że warunki na konwencie były bardziej zgodne z motywem przewodnim, czyli postapokaliptyką.
-czas: Tu chyba nie ma co się rozpisywać, konwent trwał od piątku 23 marca do niedzieli 25 marca.
-koszt akredytacji: Tu też nie wiem co można by napisać. Wynosił on 35 zł, czyli trochę więcej niż poprzednio.
-program: czyli to, co konwentowicze lubią najbardziej. Jak zawsze był bardzo różnorodny. Od anime i mangi, przez fantasy aż po science fiction. Różnorodność ta jednak spowodowała, że było mało punktów programu związanych z SW, jednak te, które były, miały bardzo ciekawe tematy.
-wystawy: czyli LEGO i gwiezdnowojenne modele braci Kuleszów. Obie były świetne. Najlepszą budowlą z LEGO był wg. mnie czołg z Warhammera.
3. Inwazja, dzień pierwszy (piątek):
Rolę bydgosko-toruńskiego transportowca typu "Shaadlar" przejął zwykły pociąg PKP. Wraz z Mandousem z BFSW wyruszyliśmy z bydgoskiego Dworca Głównego o godz. 10:45. W Inowrocławiu dosieli się Bolek i Vergesso z TISW. Gdy już udało się dotrzeć do Poznania, było około godziny 13:30. Okazało się, że większość osób z którymi jechaliśmy pociągiem przyjechała właśnie na Pyrkon, także na teren konwentu trafiliśmy po prostu idąc za tłumem.
Po dotarciu na teren Hali MTP postanowiliśmy zakupić akredytację. Myślałem że kolejka była spora (czekaliśmy 10-15 minut), ale około godziny 17:00 znacznie się wydłużyła, gdyż wykraczała znacznie poza teren targów.
Po zaakredytowaniu, poszliśmy zostawić bagaże w szatni i czekać na otwarcie szkoły noclegowej… po czym wróciłem wraz z Yurim szukać mojego identyfikatora, który zgubiłem w tłumie. Omówiliśmy przy okazji kilka kwestii związanych z Manda`Yaim i poszliśmy na prelekcję "Rebeliancka propaganda w Gwiezdnych Wojnach". Był to dobrze przygotowany punkt programu, jednak niektóre fakty były "naciągane" (np. to, że Alderaan strzelił pierwszy). Jednak uważam prezentację za udaną i mimo początkowych problemów technicznych, prowadzącym udało się dotrwać do końca.
Później udałem się do szkoły noclegowej, odnalazłem "salę Star Wars", rozpakowałem się, zjadłem coś i poszedłem spać.
4. Inwazja, dzień drugi (sobota):
Na początek rzecz o warunkach sanitarnych. Były wystarczające jak dla mnie, choć początkowo myślałem, że cztery prysznice to trochę mało jak na cały konwent. Jak się później okazało, kolejka zależała od godziny.
Gdy się już ogarnąłem, poszedłem na premierę "Star Wars Antologii Fanów 2010-2011". Prezentacja była krótka i zwięzła, ważniejszy (i fajniejszy) był konkurs, w którym można było wygrać 5 papierowych egzemplarzy "Antologii". Forma konkursu była dość ciekawa, chodziło o zadanie takiego pytania związanego z Gwiezdnymi Wojnami, by prowadzący nie potrafili na nie odpowiedzieć. Nie udało mi się wygrać (wtedy), aczkolwiek uważam, że warto było iść na ten punkt programu. Zabawa na prelko-konkursie była przednia.
Po tym poszedłem na kolejny konkurs, "Gwiezdne Wojny dla laików", pokibicować Bolkowi, Rybie i Vui. Konkurs zakończył się remisem dwóch drużyn i podziałem pyrfuntów pomiędzy pięć osób.
Po tych konkursach pojechaliśmy na spaghetti. Krótko mówiąc, było dobre i tanie.
Po powrocie na teren konwentu, poszedłem z Rybą na prelekcję "Koniec świata, czyli przepisy na zagładę", prowadzoną przez znanego fanom fantastyki Staszka Mąderka. Widzowie mogli się dowiedzieć na przykład jak zmontowano sceny w popularnych filmach akcji, czy też jak przetrwać lawinę. Prelekcja była też w dużej mierze poświęcona technice montażu filmów i efektom specjalnym.
Następnie, wraz z Rybą udaliśmy się do GamesRoomu pograć z Kasą, Nadiru i Vuą w "Battlestar Galactica". Okazało się jednak, że gra została wypożyczona przez kogoś innego. Zadowoliliśmy się więc grą w "Faunę", która jednak szybko nam się znudziła i wkrótce przemieniła się w grę wojenną, zakończoną kolonizacją Ziemi przez zmutowanych Marsjan i opuszczeniem przez islandzkich murzynów naszego układu planetarnego na pokładzie Babylon 5 w eskorcie Battlestar Czarnuch. Potem graliśmy w Sabotażystę (ci ukryci agenci), oraz Munchkina, w trochę większym już gronie. Gdy GamesRoom został zamknięty, około godziny 1:00 lub 2:00, poszliśmy kupić coś do jedzenia i grać w Munchkina dalej, tyle że w Nocnym GamesRoomie. Nawiasem mówiąc, zostaliśmy z niego wyrzuceni za granie przy zapalonym świetle. o.0
5. Inwazja, dzień trzeci, ostatni (niedziela):
Po ogólnym porannym ogarnięciu (do prysznica znów nie było zbyt wielkiej kolejki), zapakowałem wszystkie bagaże i poszedłem je zanieść do samochodu rodziców. O godzinie 10:00 poszedłem na prelekcję Burzola "15 najdziwniejszych ras z galaktyki Gwiezdnych Wojen". Było to zestawienie kilkunastu ras z naszego ulubionego Uniwersum, niekoniecznie dziwnych, ale też rzadko spotykanych,jak np. Yam'rii. Jeden z przedstawicieli tej rasy pojawił się w Nowej Nadziei, w Kantynie Mos Eisley, a planeta Kalee, zamieszkiwana przez Kaleeshan została, przez Yam'rii właśnie, zaatakowana.
Prezentacja została dobrze przygotowana, zarówno pod względem merytorycznym, jak i graficznym (każda rasa została zobrazowana odpowiednią grafiką). O godzinie 11:00 poszedłem na prelekcję "Najdziwniejsze wynalazki w historii", którą prowadził Krzysztof Piskorski. Przedstawił on w bardzo przystępny sposób nie tylko dziwne (np. samochód napędzany psem czy samopodnoszący się kapelusz), ale także bardzo ciekawe wynalazki, jak np. mechaniczny człowiek napędzany silnikiem parowym. Jedynym, nieznacznym mankamentem był początkowy brak działającego mikrofonu i brak obecności kogokolwiek, kto mógłby z tym coś zrobić (czyt. orgów). Prelekcja była jednak godna uwagi.
Kolejnym punktem programu, na który poszedłem, było "Komu krążownik liniowy", pana Radosława Kota. Prezentacja mogłaby być ciekawsza, choć i tak dowiedziałem się wielu ciekawych rzeczy, np. dlaczego nie buduje się już tych ogromnych pancerników z czasów II wojny światowej.
Tu pożegnałem się z konwentowiczami, którzy musieli wkrótce wyjechać, a potem udałem się do sali multimedialnej, na prelekcję o rodzajach szturmowców w uniwersum Star Wars. Z nieznanych mi jednak przyczyn, prelekcja się nie odbyła, toteż jeszcze raz udałem się by obejrzeć wystawę LEGO. Później pochodziłem jeszcze trochę po stoiskach, i poszedłem na końcówkę "Finansowej fantastyki, czyli innych wizji gospodarki". Uczestnicy brali udział w dyskusji na temat różnych wizji systemów gospodarczo-społecznych w naszym realnym świecie, jak również w fantastyce, tj. Warhammer czy Matrix. Jak można się było przekonać, zmiana ustroju byłaby dość skomplikowana, a i wybór nowego byłby trudny, ze względu na to, że każdy ma swoje plusy i minusy.
Na godzinę 15:00 znów poszedłem do sali multimedialnej, tym razem by posłuchać o "Ewolucji legowego rycerza". No i znów nic. Kolejna prelekcja się nie odbyła. Odbyła się jednak prelekcja zastępcza, dzięki pomysłowości i chęciom jednego z fanów Lego Star Wars, o czym zresztą była prezentacja. Jak na improwizację, wyszło świetnie.
W tej samej sali, o godzinie 16:00 odbyła się ostatnia już dla mnie na tym konwencie prelekcja "10 reklam Star Wars które musisz znać". Oglądaliśmy reklamy m. in. "Kinect Star Wars".
O godzinie 17:00 przyjechali już moi rodzice, więc musiałem się zbierać. W drodze do samochodu pomogłem sprzątać plakaty, "pożyczając" jeden z nich.
6. Podsumowanie:
Był to mój pierwszy konwent, na którym spędziłem całe 3 dni. Myślę, że nie był to czas stracony, tym bardziej, że poznałem sporą część polskiego fandomu fantastyki. Spędziłem też trochę czasu z innymi członkami Manda`Yaim. Za wszelkie nieścisłości przepraszam, niektóre z wydarzeń trudno mi było umieścić w czasie.
7.Podziękowania:
-Wszystkim autorom i prelegentom, na których prelekcjach byłem, za ciekawie spędzony czas.
-Organizatorom, bez których konwent by się nie odbył.
-Gżdzaczom, za udzielanie pomocy, gdy była potrzebna.
-I wszystkim osobom z którymi spędzałem czas na konwencie, za fajną zabawę i fantastyczny weekend.
Mikołaj "Dinuirar/Myles" Owczarzak
Relacja Gajowego
Pyrkon od kilku lat jest dla mnie stałym punktem, jeśli chodzi o marcowe atrakcje. Po zapewnieniu sobie wolnego od wszelkich możliwych obowiązków, oraz dotarciu jak najtańszym pociągiem do miasta Koziołków i piwa Lech, pozostaje tylko cieszyć się największym chyba konwentem fantastycznym w Polsce.
Ostatnimi czasy dostrzegam u siebie zmianę konwentowych preferencji. Co prawda nadal niezmiernie zależy mi na integracji z innymi fanami, ale poświęcam więcej czasu na atrakcje programowe, nie ograniczając się jedynie do prelekcji znajomych, czy gwiezdno-wojennych.
Jeżeli przybyliśmy więc na Pyrkon głównie dla punktów programu, będziemy szukać atrakcji na obszernym terenie Międzynarodowych Targów Poznańskich. Porzucenie tradycji organizowania konwentu w szkołach na rzecz obecnej lokacji to strzał w dziesiątkę, kandosii!
Niestety, małe problemy z dotarciem zdmuchnęły mi z przed nosa konkurs wiedźmiński czy "niszowe języki jako sposób na życie". Trafiłem jednak na bardzo ciekawe i profesjonalnie prowadzone punkty Krzysztofa Piskorskiego, czy Radosława Kota. Udało mi się wziąć udział w Turnieju Munchkina i poza kostką „dziesiątką” wyniosłem stamtąd wiele ciekawych trików, a także świetnie się bawiłem.
Pojawiłem się także na koniec prelekcji dotyczącej kostiumów SW, ale z ręką na sercu przyznam, że to tylko sprawdzony sposób na to… By zająć sobie wygodne miejsce na program Staszka Mąderka. Niezawodny humor prowadzącego w połączeniu z ciekawostkami Agnieszki Repki, sprawił, że 2 godziny minęły w mgnieniu oka, a wypełnioną po brzegi salę opuszczało się niechętnie.
Na podobnie oblegane punkty programu natknąłem się parokrotnie. Niestety, na prelekcję o broni pancernej przygotowanej przez Seva oraz Padme wcisnąć się już nie dało. Równie pełną salę, mimo że dwa razy większą, miała także prezentacja o działalności Świętego Oficjum. Tutaj udało mi się dostać, jednak wytrzymałem zaledwie 15 minut, bynajmniej nie z powodu braku tlenu. Zawiodłem się raczej na kompetencji prowadzącej.
Ku mojemu zdziwieniu, wielką popularnością cieszyły się także „Rodzaje szturmowców w uniwersum Star Wars”, których prowadzący… Nie dotarł na salę. Ogromne brawa należą się Burzolowi, który całkiem spontanicznie uratował sprawę serwując przybyłym przezabawną paczkę filmików związanych z Gwiezdnymi Wojnami!
Rozmaite prelekcje to nie wszystko co można znaleźć na terenie Targów. Znakomicie wyposażone stoiska z rozmaitymi gadżetami, czy równie bogaty w ofertę Games Room to miejsca, których nie można przegapić. Należy jednak uważać przy bieganiu w poszukiwaniu atrakcji, bo co rusz można wpaść na słowiańskiego wojownika wymachującego mieczem, szturmowca z Gwiezdnych Wojen, czy innych przebierańców, a nawet zawędrować do klimatycznego baru 100 radów. Takie smaczki niewątpliwie nadają klimatu. Przyznam jednak, że widząc gościa z pudełkiem na głowie imitującym postać z Minecrafta, moje entuzjastyczne podejście do przebierańców nieco opadło. Zwłaszcza, gdy dowiedziałem się, że zakupił je za, niebagatela, ok. 40zł.
Od dawna już wiadomo jak wiele jest osób, dla których opisane powyżej atrakcje są zaledwie dodatkiem. Główną przyczyną, dla której przybywają na konwenty jest przede wszystkim spotkanie ze znajomymi z reszty kraju. Epicentrum takich wydarzeń stanowi zwykle szkoła noclegowa, która niestety się do tego nie nadaje. Mimo karkołomnego wysiłku ze strony większości organizatorów by zachować resztki ładu w pomieszczeniu takiej rzeszy ludzi, zawsze trafi się kilku orgów, którzy za nic mają dobre samopoczucie fana. Zaczynając od bezczelnego zachowania, a na braku poszanowania własności kończąc. Na całe szczęście zawsze można udać się na teren MTP gdzie miejsca nie brakuje, do pobliskich barów, czy chociażby w przysłowiowy plener.
Ogromnie się cieszę, że w każdym z tych miejsc udało mi się spędzić trochę czasu zarówno ze starymi, dobrymi znajomymi z TISW, jak i z reszty Fandomu. Ciekawym przeżyciem było poznanie osobiście wręcz „legendarnych” postaci jak Vua, Otas czy Carno.
Podoba mi się też fakt, że uczestniczący w konwentach Mandalorianie nie są już samotnymi planetami, orbitującymi jak najdalej od siebie. Pomimo tego, że większość z nas ma swoją grupkę znajomych i różne preferencje programowe, udaje nam się spędzić razem trochę czasu. Do miłych wspomnień niewątpliwie należy zarówno obiad z Kuelem połączony z prezentacją jego niesamowitych konwersji minisów; dyskusje z Yurim o zupełnych pierdołach, przeplatanych wątkiem rozwoju Manda`Yaim; Munchkin oraz nie jeden punkt programu z Dinuirarem; jak i psioczenie na co popadnie w towarzystwie Stridera.
Do następnego!
Gajowy
Zdjęcia:Toruńskie Imperium Star Wars
|